Połówka

By AphroditeARaven

195 73 63

Yoongi od zawsze czuł się zagubiony i niekompletny, jakby czegoś ważnego mu brakowało... A później odnalazł w... More

🍎 1. Połówka pierwsza
🍎 2. Połówka druga
🍏 3. Spotkanie dwóch połówek
🍎 4. Wbrew logice
🍏 5. Nowa nadzieja
🍎 6. Noworoczna niespodzianka
🍎 7. Bez dyskusji
🍏 8. Niewinne zauroczenie
🍎 9. Miłość kwitnie
🍏 10. Warzą się kłopoty
🍏 11. Z daleka
🍎 12. Wiosenne rozpogodzenie
🍏 13. Nocne postanowienie
🍏 14. Zepsuty model
🍎 15. Miłość wymaga poświęceń
🍏 16. Americano i caramel macchiato
🍏 17. Cisza w eterze
🍏 18. Pod obserwacją
🍎 20. Definicja miłości
🍏 21. Zdradzieckie pocałunki
🍎 22. O mamo!

🍏 19. Sztuka randkowania

11 2 7
By AphroditeARaven


Przez ostatnie dwa tygodnie widywali się niemal codziennie. Taehyung nie potrafił powiedzieć, w którym momencie zapomniał o Sunmi. Co brzmiało naprawdę absurdalnie w kontekście jego wieloletniego zauroczenia, ale tak!, zapomniał o niej gdzieś pomiędzy kolejnym wspólnym obiadem w stołówce a wstąpieniem do kawiarni, spacerem po parku czy na zakupach z doskoku.

I to nie tak, że robili coś nadzwyczajnego. Obaj byli coraz bardziej zaganiani, po łokcie w różnych książkach oraz projektach. A jednak... pomiędzy niewyspaniem i nauką znajdowali czas na wysyłanie sobie wiadomości oraz spotkania. Choćby tylko przypadkiem wracali o tej samej porze z zajęć, a potrzebowali wstąpić do sklepu po parę drobiazgów.

Kontrast znajomości z Namjoonem do "związku" z Sunmi pokazywał mu najlepiej, jakim był głupcem, uważając tamtą dziewczynę za miłość swojego życia. To prawda, z nią się czuł odrobinkę... mniej samotny. Przy nowym przyjacielu – bo chyba tak można nazwać kogoś, z kim spędzasz każdą wolną chwilę w ciągu dnia i z kim dzielisz się prawie wszystkimi bieżącymi radościami czy smutkami? – nie czuł się samotny wcale. Nawet po przebudzeniu w środku nocy rozgrzewała go myśl, że kilka dzielnic dalej żyje ta jedna osoba, która zawsze znajdzie chwilę dla niego...

Nie mówiąc już o tym, jak niewiarygodnie świetny Namjoon się okazał w roli znajomego! Zaledwie dobę po ich pierwszym wspólnym posiłku ponownie uratował mu tyłek, gdy profesorka od pracowni rzuciła im do zapoznania się "na już" kilkanaście specjalistycznych artykułów po angielsku, z którymi żaden automatyczny tłumacz nie chciał mieć nic do czynienia lub zwracał bezsensowny bełkot. W pierwszym momencie nie pomyślał, by zawracać głowę człowiekowi. Dopiero gdy nowy znajomy sam zapytał, czemu jest smutny i czy czuje się dobrze, przyznał, że nie poradził sobie z rozkodowaniem treści materiałów bez przekładania słowo po słowie ze specjalnymi słownikami w ręce (których nie posiadał przecież na zawołanie). Był przekonany, że obleje wejściówkę i nie wiedział, co ma zrobić.

Namjoon zaproponował zerknięcie w kłopotliwe teksty i pomoc w prześledzeniu ich treści na tyle, na ile zdoła je zrozumieć. Szczęśliwie mieli wystarczająco czasu w przerwie obiadowej, by po szybkiej lekturze chłopak wyjaśnił mu łopatologicznie większość niezrozumiałych fragmentów, niektóre strony streszczając jednym, prostym zdaniem. Tae mógłby się wręcz rozpłakać z ulgi (gdyby nie był facetem oczywiście!), że ma koszmar tłumaczenia za sobą. Dlatego podziękował Amerykaninowi wylewnie, a po zaliczeniu wejściówki i zajęć w pracowni – ponownie: Tym razem stawiając znajomemu jego ulubioną karmelową kawę, ciasto oraz proponując przejście na mowę nieformalną, jeśli tego sobie życzy.

Od tego momentu zdawało się, że są niemalże nierozłączni. Mężczyzna nadal onieśmielał go w niektórych chwilach, zwłaszcza kiedy wyglądał tak... niesamowicie!... i... i... i tak przystojnie, po prostu siedząc na krześle. Albo kiedy trzymał jakieś grube tomiszcze, całe po angielsku i czytał z prędkością, która jemu samemu zdarzała się tylko przy zapoznawaniu z manhwami...

Ale najlepsze było to, że na widok Taehyunga zamykał książkę i chował do torby, jego w tym czasie witając szerokim uśmiechem. Zawsze!

Dlatego gdy Namjoon zapytał go o postępy w odzyskiwaniu dziewczyny, kiedy przysiedli na ławce w bardziej odosobnionej części uczelnianych ogrodów, przez chwilę czuł się, jakby dostał w głowę obuchem. Po części dlatego, że Sunmi wydawała się mu przeszłością odległą o wieki świetlne, a po części przez obawę, że Amerykanin uzna go za nieuczciwego, jeśli przyzna, że tak naprawdę nic nie zrobił w kierunku jej odzyskania.

W końcu postanowił użyć półprawdy:

– Ach!, nic z tego nie wyszło. Ona nie chce mnie widzieć. Nie chce choćby ze mną porozmawiać. To ja byłem bardziej nakręcony na stworzenie i podtrzymanie związku, a ona... myślę, że od początku uważała nas za straconą sprawę. Ja byłem po prostu zbyt uparty, żeby to przyznać. – W zawstydzeniu spuścił wzrok i odruchowo podrapał się po karku, czując, jak palą go policzki oraz uszy. Musiał być czerwony na twarzy niczym rak. – Może i lepiej, że dotarło to do mnie teraz, niż gdybyśmy mieli tkwić w takim wymuszonym układzie, póki nie znienawidzilibyśmy się wystarczająco, by rozstać się z wielkim hukiem... – A po chwili milczenia dodał niby-żartem: – Albo może to ja jestem tak kiepski w randki, że spisała mnie na straty, zanim zdążyliśmy ogłosić siebie parą.

I roześmiał się sztucznie, ale Namjoon nie dołączył do niego. Milczał, po prostu patrząc, przez co Taehyung jeszcze bardziej się zmieszał i zamilkł.

– Nie wierzę! – odezwał się wreszcie Amerykanin jakby z gniewem, a Tae odruchowo skulił ramiona, czekając na zruganie za swoją bierność. – Wybacz mi moją bezpośredniość, Tae-ah, ale nie mogę ująć tego inaczej! Uważam, że nie to niemożliwe, żebyś był kiepski w randki. Nie po tym, jak świetnym towarzyszem byłeś dla mnie przez ostatnie tygodnie. Więc nigdy więcej tak o sobie nie mów, dobrze? Nawet tak nie myśl, okej?

Na te szorstko wypowiedziane, ale równocześnie tak pocieszające słowa serce zabiło mu jakby mocniej. Podniósł głowę z nadzieją, że nie zobaczy kpiny na twarzy przyjaciela i... uff, nic takiego na niego nie czekało. Namjoon wydawał się co najwyżej zatroskany. Lekko marszczył brwi, ale patrzył na niego ciepłym wzrokiem. Dlatego poważył się na żart – tym razem miał nadzieję, że bardziej udany:

– Ale hyung – odezwał się, robiąc minę niewiniątka, którą zawsze wkupywał się w łaski dawnych znajomych po wywinięciu im psikusa – skąd możesz wiedzieć, że nie jestem tragiczny w organizowaniu randek? Przecież nasze spotkania nie były randkami. Albo to ja czegoś nie wiem...? – dodał "zalotnie" trzepocząc rzęsami.

Widział, że zaskoczył swojego amerykańskiego znajomego, bo ten wybałuszył oczy, a szczęka na sekundę mu opadła. Po chwili jednak pozbierał się jako tako, orientując na czas w dowcipie, i dorzucił od siebie w równie przesadzonej manierze:

– Cóż, w takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak poświęcić się dla sprawy oraz przyszłości świata, jako twój dobrzy przyjaciel, naturalnie, i dać ci się zaprosić na randkę testową. Oczywiście nic szalonego nie jest dozwolone poza romantyczną, klasyczną prostotą... Przede wszystkim: żadnych ekstrawaganckich prezentów ani lokalizacji, żadnego intymnego kontaktu fizycznego przed trzecią randką...

– Ale, hyung!, jak to żadnego kontaktu fizycznego?! A trzymanie się za ręce? – udał przerażenie, przykładając dłonie do policzków, czym prawie złamał charakter grany przez Namjoona. Ten ledwo pohamował śmiech, przygryzając wargę i pochylając głowę. Jednak zaraz wrócił do swojej roli, rzucając mu rozbawione spojrzenie.

– Tak jest! Żadnego kontaktu fizycznego! Nie jestem taki łatwy do poderwania! Zresztą mój ojciec twierdzi, że chłopak, który nie potrafi utrzymać rąk przy sobie, to kiepski kandydat na męża.

– Męża?!

– Oczywiście, że męża! – Stereotypowy gest odrzucania (nieistniejących) długich włosów na ramię wyglądał przekomicznie w wykonaniu gościa o typowo męskiej sylwetce. Tae parsknął w dłoń, próbując nie wybuchnąć Namjoonowi w twarz śmiechem, który najwyraźniej wczuł się za bardzo, bo rzucił mu oburzone spojrzenie z kolejnym komentarzem: – Nie jestem łatwą istotą, panie Kim! No sex tonight! Nie, właściwie to żadnego seksu przed ślubem! O!

– Ślubem?! – zaakcentował ponownie w tej samej przesadzonej manierze.

Tym razem to oraz jedno spojrzenie na siebie nawzajem doprowadziło do przełamania farsy. Wybuchnęli śmiechem jednocześnie, niemalże się nim zachodząc. Taehyung prawie się popłakał. Uspokojenie też zajęło im sporo czasu, ponieważ za każdym razem, gdy znów popatrzyli na siebie, głupawka wracała z jeszcze większą mocą. Ostatecznie po dobrych parunastu minutach opadli na oparcie ławki, oddychając głęboko i odpoczywając w ciszy...

...którą przerwał Namjoon, mówiąc:

– Wiesz, sorry, że zapytałem, ale... dostałem od mojego opiekuna, to znaczy profesora, który się opiekuje zagranicznymi studentami, dwie wejściówki na otwarcie wystawy sztuki nowoczesnej. Na pojutrze wieczorem. Pomyślałem, że nadawałyby się na taką poważniejszą randkę, jeśli to coś, co mogłoby się spodobać twojej dziewczynie...

– To bardzo miłe z twojej strony, hyung, że pomyślałeś o mnie – odpowiedział po chwili – ale czy nie powinieneś zaprosić swojej dziewczyny taką na randkę? Chyba że to nie jest coś... co mogłoby się wam podobać?

– Moją dziewczynę...? – zdziwił się Namjoon. – Dlaczego wszyscy sądzą, że mam dziewczynę? Przecież ja nie mam dziewczyny! I generalnie nie jestem z nikim. Więc serio, to nie byłoby jakieś wielkie poświęcenie... Lubię chodzić do galerii, ale jeśli miałby się jedna się zmarnować versus wy wykorzystalibyście obie... – Wzruszył ramionami. – Poza tym stać mnie, żeby kupić sobie bilet, jakbym chciał obejrzeć te prace. A tobie jedna wejściówka i tak by się nie przysłużyła... To było jedyne logiczne wyjście.

– No to teraz, hyung, musisz znaleźć inne logiczne wyjście, bo wygląda na to, że ja też nie mam dziewczyny, z którą mógłbym tam się wybrać. I generalnie nie mam nikogo innego, z kim mógłbym pójść do galerii sztuki...

– A chciałbyś? To znaczy... Czy chciałbyś pójść na wystawę? I na to otwarcie?

Tae zastanowił się. Nigdy wcześniej nie wychodził wieczorami w podobne miejsca. Jego rodzice czasami dostawali zaproszenia od swoich znajomych, ale to były raczej imprezy "tylko dla dorosłych". Wprawdzie nikt tak wprost tego nie nazywał, lecz późna pora oraz informacja o alkoholowym poczęstunku implikowały, że lepiej nie zabierać tam dzieci. Wątpił zresztą, by czuł się dobrze jako jedyny nastolatek i w towarzystwie współpracowników rodziców, którzy z pewnością mieliby mnóstwo pytań do niego o plany na przyszłość oraz maturę, więc zawsze wymawiał się nauką i zostawał w domu. Teraz jednak miał okazję zobaczyć, jak to jest...

– Czemu nie...? Nigdy nie byłem na żadnej imprezie otwarcia – przyznał – więc jestem ciekawy, jak to wygląda na żywo. Zaliczyłem kilka wystaw dzięki szkolnym wycieczkom albo kiedy nadarzyła się okazja do darmowego wejścia, ale to zawsze było zwyczajne zwiedzanie. Fajnie byłoby coś takiego doświadczyć choćby raz.

– A... – Namjoon zawahał się, zamilkł na dobre parę sekund, zanim dokończył: – A nie miałbyś nic przeciwko, żeby pójść na tę imprezę razem?

– Razem...? Razem z kim? Hyung, mówiłem ci, że z Sunmi nic nie wyszło...

– Razem ze mną – przerwał mu niecierpliwie Amerykanin, patrząc jakoś tak... niezwykle intensywnie w oczy. – Pytam się, czy chciałbyś pójść na to wydarzenie razem ze mną, Tae-ah. Chciałbyś...?

– A czy to będzie liczyło się jako nasza testowa randka? – zażartował ze śmiechem, by rozproszyć choć trochę tę dziwnie krępującą atmosferę. Co nic a nic nie pomogło, bo kolega nadal nie spuszczał z niego wzroku.

– Jeśli tylko chcesz... – odpowiedział miękko Namjoon. – Ale możemy to po prostu potraktować jako takie przyjacielskie wyjście. Pokazałeś mi tyle ciekawych miejscówek w ostatnich tygodniach. Chciałbym się za to choć w ten sposób odwdzięczyć... – Znów wzruszył ramionami.

– Skoro tak... to bardzo chętnie – zgodził się Taehyung z łagodnym uśmiechem: – Możemy pójść tam razem.

Wszystko wydawało się właśnie takie proste te kilkadziesiąt godzin wcześniej...

Jęknął, uderzając głową w poduszkę i zerkając na powoli, acz nieustępliwe przesuwające się się wskazówki zegara. Nie rozumiał, czemu im bliżej było do wspólnego wyjścia, tym bardziej się stresował. Czemu nie mógł przestać o tym myśleć? A pierwszym problemem nie do przeskoczenia okazał się strój.

Taehyung posiadał przyzwoite ubrania, bo rodzice nadal kupowali mu rzeczy do codziennego użytku, argumentując, że skoro tak ciężko pracują, to mogą je wydawać, na co chcą. Podejrzewał jednak, że chodziło im bardziej o utrzymanie pozorów. W końcu wysłali go do wymarzonej prywatnej szkoły bez większych obiekcji, zakładając z automatu, że będzie miała większy prestiż niż państwowa placówka. Obchodziło ich tylko, czy wybrane przez ich dziecko liceum ma wystarczająco dobrą reputację. Nic więcej.

Dlatego w jego szafie wisiało lub leżało sporo markowych ubrań. Tylko że żadne z nich nie nadawało się na wyjście na tak elegancką okazję. Jego koszule, które nie należały do dawnego szkolnego mundurka, były pstrokate. Podobnie spodnie – każde miały wzorki. Wprawdzie mógł je dopasować do siebie w szykowny sposób, ale z tego, co przeczytał w sieci, będzie się wyróżniał wśród innych gości. A osobą, która tak naprawdę powinna się tam wyróżniać, był artysta (bądź artyści), którzy stworzyli prace będące przedmiotem tej wystawy. Cokolwiek innego wydawało się w złym tonie – niczym ubranie sukienki w kolorze sukni panny młodej na cudzy ślub... A on nie chciał wyjść na niewychowanego.

Z drugiej strony miał dylemat, czy wydawać własne oszczędności na dość drogie ubranie, które przyda się mu najpewniej zaledwie na to jedno wyjście, czy zagadać do rodziców...? Zwłaszcza, że nie wiedział, jaka będzie ich reakcja, oraz co odpowiedzieć im na ewentualne pytania. Bo przecież nie szedł na randkę, a tylko wychodził z przyjacielem do muzeum... prawda?

Nim się obejrzał, a kolejne godziny przepłynęły mu przez palce niczym woda. Po drodze zrezygnował z prawa do posiadania obaw i zapytał mamę o radę w sprawie stroju. Rodzicielka zaskoczyła go wyciągnięciem gotowego zestawu z własnej szafy, wręczając mu rzeczy z krótkim "baw się dobrze", a w następnej chwili mówiąc już o ważnym projekcie, na którym potrzebuje się teraz skupić. Zmył się czym prędzej do siebie, chyba pierwszy raz w życiu ciesząc z jej pracoholizmu.

Najwyraźniej mama przewidziała jego potrzebę ze sporym wyprzedzeniem, bo w skład kompletu wchodził klasyczny grafitowy garnitur, rodem z jego pierwszej sesji zdjęciowej wraz ze wszystkimi dodatkami i pasującym płaszczem. Czuł w tym rękę Seokjina, bo on sam otrzymał zerową reakcję na wieść, że pojawi się jako model w katalogu. Natomiast jeśli jego przystojny kuzyn podsunął rodzicom pomysł, że jest to jakieś większe osiągnięcie... Albo po prostu dał im znać, że Tae wyglądał szczególnie dobrze w tej konkretnej stylizacji i podesłał matce zdjęcia...? Nie zdziwiłby się, gdyby dokładnie tak było.

Ale teraz był po prostu wdzięczny, że ma się w co ubrać i nie wyjdzie na idiotę.

Problem w tym, że po zawieszeniu przymierzonego ubrania w szafie, dalej nie przestał myśleć o ich wspólnym wyjściu. Ekscytował się – tak domniemał przynajmniej, kiedy w noc poprzedzającą "wielki" wieczór nie mógł zasnąć. Nie pomogło, że nie widzieli się z Namjoonem od dnia, gdy ten wystosował zaproszenie. Zajęcia przesiedział jak na szpilkach, czekając na przerwę, by sprawdzić nowe wiadomości na telefonie. To było bez zmian – esemesowali jak zwykle, ale dziś mieli umówić się dokładnie co do miejsca spotkania.

Nawet kiedy wszystko już mieli obgadane, ani gdy szykował się, tym bardziej podczas oczekiwania na autobus, nie opuszczała go ta nerwowa energia. Nie rozumiał tego! Nigdy niczym tak się nie stresował. Nie miał przecież powodu, by pociły się mu dłonie. Nic nie pomagało! – Zwyczajnie nie potrafił się zrelaksować.

Dopiero widok Namjoona, czekającego na schodach w pobliżu wejścia, zatrzymał jego rozpędzone myśli oraz tętno. Żałował, że nie ma przy sobie aparatu, by uwiecznić scenę, ale nie miał pewności, czy organizatorzy pozwoliliby mu wnieść profesjonalny sprzęt, skoro nie był z prasy. Poza tym obiecał sobie doświadczyć tego wieczoru jak najpełniej, skupiając się na wrażeniach zamiast na działaniu. Odetchnął głęboko, zanim znów ruszył przed siebie.

– Hej, hyung! – przywitał się, zwracając uwagę mężczyzny.

Namjoon odwrócił się i... zamarł. Tylko jego oczy poruszały się, obejmując wzrokiem całą sylwetkę Taehyunga.

– Wyglądasz... – zaczął po chwili, ale nie dokończył.

– Źle? – dopytał, czując, że nerwowość wraca.

– Nie, nie! Wyglądasz bardzo dobrze! Naprawdę! Przez moment prawie cię nie poznałem. Gdyby ktoś powiedział mi, że jesteś profesjonalnym modelem, uwierzyłbym bez chwili wahania. – Amerykanin zrobił dwa małe kroki w jego kierunku i nieśmiało, lekko dotknął rękawa płaszcza, nim oświadczył miękko: – Elegancki styl dobrze ci służy, Tae-ah.

– Dziękuję. Ty również wyglądasz bardzo przystojnie w garniturze, hyung – odwdzięczył się komplementem, choć znów czuł się... dziwnie nabuzowany. Zupełnie jakby miał zaraz zerwać się do biegu o milion dolarów.

Jednak szeroki uśmiech oraz wyjątkowa, troskliwa szarmanckość Namjoona, który po chwili otrząsnął się i zamienił w idealnego przewodnika, uratowały ten wieczór. Gdzieś pomiędzy lampką słodko-gorzkiego szampana a mową powitalną wyparowały jego nerwy. Udzielane półgłosem wskazówki ratowały go zawsze w odpowiednim momencie przed zbłaźnieniem się, zaś ciepła dłoń mężczyzny, która od czasu do czasu lądowała na jego plecach, delikatnie sterowała nim w tłumie zwiedzających wystawę tak, by z nikim się nie zderzył. Mógł się rozluźnić i po prostu chłonąć sztukę, wiedząc, że przyjaciel nad nim czuwa.

Od czasu do czasu przystawali i dyskutowali o konceptach prac. Namjoon opowiadał o najnowszych trendach – ewidentnie interesował się tym bardziej, niż początkowo sugerował – oraz dorzucał ciekawostki dotyczące intertekstualności zaprezentowanych dzieł. Taehyung czuł się, jakby uczestniczył w najlepszej lekcji muzealnej życia. Wszystko, o czym mówił Amerykanin, było tak niesamowicie interesujące...!

Ale też wszystko, co dobre, szybko się kończy... I tak niedługo później opuszczali mury muzeum. Namjoon zaproponował odwiedzenie pobliskiej pizzerii na późną kolację, co zdradziło, że był w tej okolicy nie po raz pierwszy. Przy ostrym kurczaku na cienkim cieście i zielonej herbacie kontynuowali swoją rozmowę. Było...

...miło. Chociaż gdzieś w połowie posiłku zeszli z tematu sztuki na zupełnie inną dyskusję oraz zaczęli sobie żartować oraz przywoływać anegdotki z własnego życia. Taehyung zapomniał całkiem o wcześniejszej nerwowości. Wręcz nie mógł uwierzyć, że pięć godzin temu rozważał wymówienie się od wyjścia za pomocą jakiegoś dobrego kitu! Teraz każda myśl, że musi wrócić do pustego domu, do swojej samotni, napawała go smutkiem.

Pewnie dlatego z taką łatwością dał się namówić na spacer i odprowadzenie przez kolegę. Namjoon zażartował, że skoro to ich niby testowa randka, a on zapraszał, to powinien się zachować jak dżentelmen i odstawić go osobiście na próg przed północą – tyle Taehyungowi wystarczyło. Mógł odwlec nieuchronny moment rozstania co najmniej o kolejną godzinę. Ale nawet ciągnięcie nogi za nogą nie sprawiło, że czas wolniej płynął.

– Jesteśmy na miejscu – oznajmił, stając przy bramie. – Tutaj mieszkam, więc jakby coś, to wiesz już, gdzie mnie szukać. Tylko nie mów nikomu innemu – rzucił z żartobliwym mrugnięcie.

– Nie powiem – obiecał Namjoon z podobnym psotnym uśmiechem. – Słowo skauta!

Zaśmiali się cicho, półgłosem, podobnie jak rozmawiali przez całą drogę, by o tej późnej porze nie budzić ludzi swoją gadaniną.

– Naprawdę miło dziś spędziłem czas z tobą – kontynuował po chwili Amerykanin – i mam nadzieję, że nie zepsułem ci doświadczenia swoją nieustanną paplaniną.

– O nie! Hyung, jestem bardzo wdzięczny, że to ty mnie tam zabrałeś. Wątpię, bym sam lub w towarzystwie kogoś innego bawił się równie dobrze. Szczerze mówiąc, trochę się stresowałem, ale dzięki tobie i twoim opowieściom zdołałem zrelaksować się i poczuć zachwyt sztuką. Jeśli czegoś miałbym żałować, to braku aparatu do złapania paru kadrów na pamiątkę.

– Cieszę się w takim razie. I może... – Namjoon zawahał się, zanim powiedział, przysuwając nieco bliżej i zniżając jednocześnie ton: – ...chciałbyś to doświadczenie kiedyś powtórzyć? To znaczy... wyjść gdzieś razem?

Taehyung nie mógłby się uśmiechnąć szerzej, gdyby chciał.

– Jasne! Bardzo chętnie! Hyung, to był naprawdę miły wieczór – podkreślił, pochylając się ku koledze, by nie podnosić głosu, a brzmieć bardziej dobitnie. Po pustej ulicy dźwięki roznosiły się okropnie. – Byłeś dla mnie bardzo dobrym przewodnikiem. Zaopiekowałeś się mną. I nawet zapłaciłeś za nasze jedzenie, jak na dżentelmena przystało... – zażartował: – Zupełnie jak prawdziwa pięciogwiazdkowa randka z najlepszego romansu. Tylko pocałunku brakuje do filmowego wielkiego finału. Serio, hyung – dotknął ramienia Namjoona – byłeś idealny! Nie mam żadnych zażaleń. Jestem zachwycony. I chętnie to powtórzę – dodał.

Twarz mężczyzny zdawała się relaksować z każdym jego słowem. Niesamowite, jak bardzo...

Bieg jego myśli zatrzymało odczucie: miękkie, ciepłe wargi dotykały jego własnych. Nie rozumiał... Mężczyzna przed nim miał przymknięte oczy, kiedy przyciskał z wyczuciem gładkie usta do zziębniętych Tae. Ciepły oddech muskał go w twarz, gdy zamarł w ułamku sekundy, odruchowo zaciskając mocniej palce na ramieniu towarzysza, zanim dłoń sama rozluźniła się i opadła. Nie miał pojęcia, ile minęło, nim Amerykanin przerwał pocałunek, rozchylając równocześnie powieki.

Niezrozumiale zagapił się na Namjoona, który lekko odsunął się, ale nadal pozostawał na wyciągnięcie ręki. Serce waliło mu jak wielki bęben, zagłuszając wszystko inne. Dźwięki świata zewnętrznego nie przebijały się przez mur zwichrowanych myśli, na tle których dominowało spanikowane: On mnie pocałował!, przeplatane z: Czyli... czyli że... to naprawdę była randka?!

Początkowe światło w oczach mężczyzny przygasało z każdą spędzoną na milczeniu sekundą, aż Namjoon przerwał ciszę:

– Przepraszam... Ty... Twoja dziewczyna... Przepraszam! Wiem, że nigdy nie powinienem... Fuck! Taehyung-sii, przepraszam! Najlepiej... zapomnij o tym. I o mnie. Żegnaj, Tae-sii.

Ukłonił się, robiąc krok w tył. Jednak kiedy zaczął się obracać, by odejść, Taehung – nadal nie rozumiejąc niczego, co się stało tu parę sekund wcześniej, ani tym bardziej siebie samego, ale czując, że ogarnia go przerażająca świadomość, iż pewnie nigdy więcej nie zobaczy tego człowieka i znów zostanie całkiem sam, jeśli pozwoli mu zniknąć ze swoich oczu... – rzucił się na szyję wyższego kolegi bez zważania na konwenanse ani konsekwencje.

– Nie! – wydusił przez ściśnięte emocjami gardło. – Nie odchodź! Namjoon... hyung... proszę... – dodał cicho, praktycznie szeptem, kryjąc twarz w eleganckim materiale płaszcza mężczyzny. – Proszę... Porozmawiajmy?

Continue Reading

You'll Also Like

60.9K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
1.4K 51 4
Zbiór moich krótkich prac i prawdopodobnie też wysypisko niedokończonych projektów dłuższych fanficów. Z Genshina bo lubię tą gre. *Pojawia się konte...
22.3K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
92.4K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...