Sansara naszych dusz (zakończ...

By LaylaWheldon

7.8K 541 157

Jedno spojrzenie wystarczyło, by ich dusze złączyły się na wieki. Historia o reinkarnacji i miłości ludzi, kt... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Epilog

Rozdział 21

106 16 1
By LaylaWheldon

Od dwudziestej pierwszej trzydzieści siedziałam zamknięta w swoim pokoju. Na biurku stał przede mną laptop, a obok niego w pełni naładowany telefon.

W czasie oczekiwania na połączenie od Azriela zrobiłam lekki makijaż, żeby ukryć opuchliznę wokół oczu. Nie chciałam go martwić.

Patrzyłam na prawy dolny róg ekranu.

W końcu zobaczyłam nową wideo rozmowę na telefonie. Odebrałam pospiesznie po pierwszym sygnale.

Zobaczyłam twarz Azriela na tle jasnego, błękitnego nieba. U niego teraz dochodziła dopiero czternasta.

Uśmiechał się ciepło w kierunku kamery, moje serce zabiło szybciej na ten widok. Cienie pod jego oczami nie zmalały, wręcz zdawały się pogłębić. Policzki i brodę pokrył mu jednodniowy zarost, przyciemniając jego twarz.

— Cześć — powiedziałam, oddychając głębiej.

— Cześć, skarbie. Mam dosłownie chwilkę, moja mama ma zaraz po mnie przyjechać. Podejrzewam, że jak mnie dorwie, to nie będę w stanie z tobą rozmawiać.

— Musi być za tobą stęskniona, więc nie będę miała jej tego za złe — zapewniłam. — Jak się czujesz? Spałeś coś?

Uśmiech zniknął z jego twarzy i wyglądał nieco poważniej.

— Koszmarnie. Nie bardzo mogłem zasnąć. Zacząłem mieć wątpliwości, czy powinienem był wracać do Stanów, jak tylko przekroczyłem próg pokładu samolotu. Może powinienem zostać, poczekać aż wyrobisz wizę...

Widziałam, że nie tylko mnie nękały podobne myśli: co jeśli?

Miałam na szczęście jednak czas, by chociaż w minimalnym stopniu to przetrawić i wziąć się w garść. Mogłam więc teraz go wesprzeć.

— Azriel... Kochanie... — przerwałam mu cicho, ze słabym uśmiechem. — Twoja mama byłaby na ciebie o to bardzo zła. Sam dopiero co powiedziałeś, że nie może się doczekać aż cię zobaczy. Cała twoja rodzina za tobą tęskniła, byłeś w Europie trzy miesiące i nie mogłabym im cię zabrać na kolejne kilka tygodni. Chcę, żeby mnie polubili.

— Masz rację. Pewnie by przyleciała do Londynu tylko po to, by wsadzić mnie do pierwszego powrotnego samolotu do Stanów — wymamrotał. — Jest niezwykle uparta.

— Harmony pomoże mi z wizą. Istnieje szansa, że do połowy lipca już będę ją miała. Jeśli wszystko pójdzie dobrze.

Mogłam dostrzec, jak przez jego twarz przebiegło wiele emocji na raz. Radość z perspektywy, że się zobaczymy już wkrótce, ale i rozczarowanie, że zapewne będzie to za jakieś dwa miesiące. Jednocześnie tak krótko i tak długo.

W końcu jednak ponownie się uśmiechnął.

Tak pięknie, że jego orzechowe oczy zajaśniały wewnętrznym blaskiem. Moje serce rozpłynęło się pod wpływem tego uśmiechu.

Palce mnie świerzbiły, by dotknąć jego twarzy, policzków, ust. Przytulić go i trzymać blisko przy sobie.

— Jak dobrze, że mamy dwudziesty pierwszy wiek i niezwykle rozwiniętą technikę. Dzięki temu mogę rozmawiać z tobą i oglądać twoją piękną twarz po drugiej stronie Atlantyku.

— Ah, jakiś ty złotousty — wymamrotałam, rumieniąc się lekko na te jego słowa.

Uśmiechnął się zawadiacko w odpowiedzi i moje serce na chwilę się zatrzymało.

Boże, jak ja go kochałam.

Ta siła moich uczuć trochę mnie przerażała ze względu na to, w jak krótkim czasie się pojawiły, tak silne i trwałe.

Tak zwana „miłość od pierwszego wejrzenia" to po prostu dwie bratnie dusze, które się spotkały. Od zawsze wiedzą, że to jest właśnie „to", niezależnie od ilości czasu, jaki razem spędzą.

— A jak tobie minął dzień?

— Znośnie. Wracałam z lotniska z przemiłym kierowcą. Był z Indii.

Opowiedziałam mu jak najdokładniej mogłam o wszystkim, co przekazał mi starszy pan w Uberze.

Gdy skończyłam mówić Azriel wyglądał na nieco zamyślonego. Popołudniowe słońce padało na jego twarz sprawiając, że jego kości policzkowe wydawały się być ostre od cieni.

— Ciekawe teorie — uznał w końcu powoli. — Zapewne jest w nich ziarnko prawdy. Ale nie wierzę w to, że człowiek odradza się za karę czy coś, aż jego dusza nie osiągnie nirwany czyli zwyczajnie doskonałości, bo tak to rozumiem. Myślę, że każdy ma wybór, lecz tylko stare dusze decydują się wracać, bo pamiętają swoją drugą połówkę. Zawsze pamiętam ciebie i zawsze tęsknota za tobą jest zbyt silna, abym poszedł dalej. Myślę, że ta jedna teoria twojego pana kierowcy jest bliższa prawy: dwie bratnie dusze, które się spotkały i przeżyły nagłą, tragiczną śmierć trzymają się siebie nawzajem tak silnie, że nawet śmierć nie jest w stanie ich rozdzielić. To z tego powodu możliwe, że nie tracimy do końca pamięci i to może w ten sposób powstają stare dusze.

Teoria Azriela bardziej mi się podobała niż pana z Ubera.

Rozmawiałam z Azrielem jeszcze chwilkę, opowiedział mi o serialu, który zaczął oglądać podczas lotu. Później dostrzegł parkujący samochód swojej mamy i się pożegnaliśmy. Obiecał zadzwonić do mnie nazajutrz. Wymusiłam na nim jednak najpierw obietnicę, że odpocznie i się wyśpi. Jet lag musiał być okropny i chciałam, że w końcu o siebie zadbał. Martwiłam się o jego zdrowie.

Opowiedziałam mu o moim wypadzie na miasto z Brandonem, Harmony i Grantem. Wymusił na mnie obietnicę, że będę się dobrze bawiła.

Gdy się rozłączyliśmy wpatrywałam się w ciemny ekran telefonu i dotarło do mnie, że nawet nie mieliśmy razem żadnego zdjęcia. Nie miałam nawet żadnego jednego zdjęcia Azriela.

Wysłałam do niego pospiesznie wiadomość sms.

Ja: Nie mam żadnego Twojego zdjęcia L Możesz wysłać mi jakieś swoje zdjęcie? Wysyłam Ci moje. Kocham Cię.

Zrobiłam pospiesznie selfie i załączyłam je do wiadomości tekstowej.

Liczyłam się z tym, że Azriel szybko mi nie odpisze. Zapewne minie trochę czasu zanim jego mama się od niego oderwie, a jeśli pojechała po niego na lotnisko razem z jego ojcem czy bratem, to pewnie poczekam jeszcze dłużej.

Przez cały ten czas nikt nie zapukał do drzwi mojego pokoju. Harmony wcześniej obiecała dać mi tyle czasu na rozmowę z Azrielem i wyszykowanie się do wyjścia, ile będę potrzebowała.

Byłam jej za to wdzięczna. Pospiesznie się przebrałam i wyszłam w końcu z pokoju. W salonie czekała już na mnie cała trójka moich współlokatorów. Grant i Harmony popijali drinki, a Brandon piwo.

Brandon tym razem nie rzucał w moim kierunku żadnymi żartobliwymi tekstami. Nie byłam w nastroju i na szczęście to wyczuwał.

— Chcesz wypić piwo zanim pójdziemy na miasto? — zapytał Brandon.

— W sumie chętnie. Macie jakieś owocowe czy tylko takie zwykłe?

Nie pijałam często alkoholu i nie bardzo lubiłam gorzkawy posmak w zwykłym piwie.

— Ja takie pijam, więc mam piwo z sokiem truskawkowym. Przyniosę ci — zaoferowała Harmony i zniknęła w kuchni.

— Isobel, czy będziesz miała coś przeciwko, jeśli dołączy do nas Jade? — zapytał Brandon, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. — Wcześniej podczas jednej z naszych rozmów napomknąłem coś o wypadzie na miasto. Tak się złożyło, że i ona ma dzisiaj wolne... Wiem jednak, jak bardzo niechętna byłaś, abym szedł ja z Grantem, bo i tak jesteśmy już tłumem.

O, dogadywali się znacznie lepiej niż bym mogła przypuszczać, pomyślałam uśmiechając się w głębi siebie.

— Nie wiem czy to dobry pomysł, stary. Isobel może czuć się jak piąte koło u wozu — wymamrotał Grant i zmierzwił swoje i tak już poczochrane włosy nerwowym gestem.

— Nie, nie — zapewniłam pospiesznie. — Jak najbardziej Jade może z nami iść. Zmieniłam zdanie co do waszego towarzystwa. Nie jesteście tacy męczący, jak kiedyś myślałam.

Ale i tak zamontuję zamek z kluczem, gdy tylko dotrze, dodałam w myślach sama do siebie.

Brandon z Grantem wymienili zaskoczone spojrzenia i oboje się do mnie uśmiechnęli. Pierwszy raz pozwoliłam sobie czuć się rozluźnioną w ich towarzystwie i nie odebrałam tego uśmiechu negatywnie.

Harmony wróciła z kuchni z butelką owocowego piwa w dłoni.

— Czy ja dobrze słyszę, że dołączy do nas jeszcze jedna osoba?

— Tak, już do niej dzwonię. Spotkamy się z Jade na miejscu w klubie — powiedział Brandon i wyciągnął swój telefon.

Wzięłam od Harmony chłodną butelkę i wzięłam powolny łyk.

Napój był słodki, orzeźwiający i wyczuwałam minimalnie nutę alkoholu.

Obserwowałam w ciszy Brandona, rozmawiającego przez telefon z Jade. Tuż obok Grant objął swoją dziewczynę i coś cicho do niej mówił.

***

Tamtego wieczoru bawiłam się naprawdę świetnie, starałam się dotrzymać przysięgi danej Azrielowi. Byliśmy najpierw wszyscy z nowo otwartym klubie z muzyką latino, gdzie czekała już na nas Jade. Na mój widok dziewczyna rozpromieniła się i stwierdziła, że miło było widzieć znajomą twarz. Wcześniej wraz z Brandonem spotkali się jak na razie jeden raz twarzą w twarz, to było ich drugie spotkanie, ale czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i nie wyczuwałam między nimi żadnego napięcia czy niepewności. Brandon żartował w typowy dla siebie sposób, a Jade szczerze to bawiło, jej oczy lśniły, gdy na niego patrzyła.

W trakcie całego wieczoru robiłam zdjęcia i nagrywałam krótkie filmiki na stories na Instagrama wraz z moimi towarzyszami. Oznaczałam na nich za każdym razem Azriela, a im bardziej alkohol uderzał mi do głowy tym bardziej kwieciste pisałam opisy z nim w roli głównej.

Odpowiadał mi na każde stories. Czasem tekstowo, a czasem wysyłał emotikonę serduszka. Gdy wysłałam mu zdjęcie wznoszonego toastu wraz z Harmony i Jade, on przesłał mi zdjęcie siebie, pijącego jakieś dziwne wyglądającym smoothie z komentarzem „brat to we mnie wciska, ohyda. Ale przynajmniej będę zdrowy".

Mimo dzielącej nas odległości poczułam w pewnym momencie spokój wewnątrz mojej duszy. Byliśmy niby daleko od siebie, lecz jednak blisko i gdy w końcu przestałam przeżywać wylot Azriela zaczęłam ponownie zwyczajnie cieszyć się jego obecnością w moim życiu.

Dotarło do mnie, że nie miało znaczenia, jak daleko ode mnie był i kiedy ponownie się spotkamy.

Przypomniałam sobie jego wcześniejsze słowa i to, jak bardzo teraz go rozumiałam:

„— Jak dobrze, że mamy dwudziesty pierwszy wiek i niezwykle rozwiniętą technikę. Dzięki temu mogę rozmawiać z tobą i oglądać twoją piękną twarz po drugiej stronie Atlantyku. „

Odległość tak naprawdę nie miała dla nas dużego znaczenia. Odnaleźliśmy się, byliśmy razem i tylko do się liczyło.

***

Wraz z Azrielem byliśmy chyba jedną z nielicznych par, którym związek na odległość nie przeszkadzał. Po pierwszej, najtrudniejszej dobie po rozłące oboje przeszliśmy z tym do porządku dziennego i znaleźliśmy dla siebie nawzajem czas w ciągu dnia.

Dzieliła nas dodatkowo pięciogodzinna różnica czasu, ale z tym także sobie poradziliśmy.

Azriel był rannym ptaszkiem i lubił wcześnie wstawać, więc dzwonił do mnie codziennie o godzinie ósmej rano jego czasu. U mnie wówczas była dwunasta i zawsze pilnowałam, aby mieć wtedy przerwę w pracy. To była dla mnie idealna pora, ludzie zazwyczaj w końcu wtedy mieli przerwę na lunch, więc żaden mój klient nie narzekał. Rozmawialiśmy albo na Skype albo podczas wideo rozmowy telefonicznej do godziny. Później on szykował się do pracy, zaczynał zmianę w studiu tatuażu dziewiątej trzydzieści.

W ciągu dnia wysyłaliśmy do siebie często wiadomości głosowe jak i zdjęcia.

Dzięki tej naszej rutynie naprawdę nie czułam bólu tęsknoty.

Wiedzieliśmy oboje, że niedługo ponownie się zobaczymy.

Harmony dotrzymała obietnicy i zaczęła mi pomagać w wyrabianiu wizy. Dzięki temu, że dostałam oficjalne zaproszenie od jej cioci w Santa Monica, to właśnie pani Trivett zobowiązała się do utrzymywania mnie i Harmony na czas naszego pobytu w Stanach oraz miała zapewnić nam zakwaterowanie. W innym wypadku musiałabym przedstawić podczas składania wizy oszczędności w dolarach wystarczające na utrzymanie się w Stanach na czas mojego pobytu. W życiu nie udałoby mi się zaoszczędzić kilku tysięcy funtów w tak krótkim czasie.

Wiedziałam, że wyrobienie wizy w tych czasach do Stanów było kłopotliwe, ale aż do chwili otrzymania listy wymaganych dokumentów nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo.

Mimo tego, że nie musiałam martwić się o udokumentowanie mojej sytuacji finansowej i tak zaczęłam pracować więcej, aby mieć za co tam żyć. Nie miałam zamiaru siedzieć na garnuszku cioci Harmony, nie tak naprawdę.

Musiałam polecieć do Santa Monica ze względu na to, że jeśli polecę bezpośrednio do Portland to straży granicznej może się to nie spodobać. W końcu miałam przebywać w kompletnie innym stanie, u cioci Harmony. Próba udawania głupiej, że „a myślałam, że to miasto jest tuż obok no i tańszy miałam bilet" może nie zadziałać i mogą mnie jednak nie wpuścić do kraju. Szansa na to niby była niewielka, naprawdę poszperałam w sieci i niezwykle rzadko odmawiano Brytyjczykom wstępu, jeśli już mieli wizę turystyczną. Głównymi powodami było posiadanie zakazanych substancji, jak alkohol, narkotyki czy bycie pod wpływem.

Po wylądowaniu więc w Stanach musiałam przesiąść się na lotnisko do kolejnego samolotu, już do Portland, gdzie czekały mnie dwie i pół godziny lotu.

Ostatnia prosta nim będę mogła ponownie przytulić Azriela.

Znalazłam pracę w agencji reklamowej jako fotograf i grafik. Spodobało im się moje portfolio, umiejętności graficzne i byłam dyspozycyjna.

Według Harmony stałe miejsce pracy miało sprawić, że konsulat przychylniej przyjrzy się mojemu wniosku o wizę, ale także miałam dodatkowe, pewniejsze źródło dochodów. Ze zleceniami bywało w końcu różnie, jak do tej pory dopisywało mi szczęście, ale nie mogłam przecież brać tego za pewnik.

Od godziny ósmej do szesnastej pracowałam więc w agencji „Best Media", a popołudniami i w weekendy zajmowałam się moimi własnymi klientami. Bywały tygodnie, że nie miałam prawie w ogóle czasu wolnego, ale zawsze wtedy i tak w południe zdzwaniałam się z Azrielem i przynajmniej jeden wieczór w tygodniu spędzałam z moimi współlokatorami i Jade. Ona i Brandon zaczęli się oficjalnie spotykać, na razie byli na etapie randek, lecz mogło wyjść z tego coś poważnego.

Czasami spędzaliśmy wszyscy wieczór u nas w salonie grając na konsoli lub w planszówki, albo szliśmy na miasto. Pozwoliłam im się poznawać, opowiadałam o swoim poprzednim życiu z matką, gdy pracowałam w modelingu, a oni w zamian za to dzielili się anegdotami z ich życia i ciekawostkami na swój temat.

Jade opowiedziała po kilku drinkach wprost w jaki sposób zaczęła dorabiać, sprzedając głównie używane pończochy i rajstopy oraz wysyłając zdjęcia swoich stóp. Grant zaczął jej wiercić o to dziurę, bo postanowiła postawić wszystkim z nas aż trzy kolejki z rzędu. Ceny piwa i drinków w pubach w środku Londynu nie należały do niskich, a wszyscy oprócz mnie i Brandona przecież jeszcze studiowali i płacili wysokie czesne.

Jade w końcu wyznała prawdę, by uspokoić przejętego Granta, który zaczął się martwić, czy aby czasem pod wpływem procentów nie stała się zbyt lekkomyślna i dzień później po spojrzeniu na stan konta zaleje ją kac moralny.

Jak się okazało Brandon wiedział o tym od samego początku, Jade powiedziała mu o tym już podczas ich pierwszego spotkania, a on uznał to za niezwykle przedsiębiorcze. Harmony zażądała, aby Jade wysłała jej koniecznie link do tej strony, to może sama zacznie coś sprzedawać. Grant na słowa swojej dziewczyny zakrztusił się piwem.

Patrzyłam ze śmiechem, jak Brandon klepał go mocno po plecach i mamrotał coś o wyjęciu kija z tyłka.

Poznałam też lepiej Brandona. Gdy nastawiłam się wobec niego przyjaźniej zaczęłam dostrzegać więcej jego dobrych cech i to, jakim wspaniałym kumplem był. Nic dziwnego, że tak szybko Azriel zaczął się z nim przyjaźnić.

Podczas letniej sesji Brandon gotował dla Harmony i Granta, pilnował aby nie zapominali o posiłkach i nawet przejął na siebie ich domowe obowiązki, którymi się wszyscy dzieliliśmy. Nie oczekiwał, że ja także to zrobię, lecz gdy widziałam go ponownie sprzątającego łazienkę, chociaż to była kolej Harmony, zaoferowałam się do pomocy. Wzięłam na siebie obowiązku Harmony i dzięki temu mieliśmy po równo.

Sama Harmony okazała się być niezwykle ciepłą i przyjazną osobą. Zależało jej na dobru ludzi wokół siebie, roztaczała ciepło, któremu trudno się było oprzeć. Kiedyś mnie to drażniło, bo nie chciałam nikogo do siebie dopuścić. Teraz dzięki temu nie czułam się już samotna i wiedziałam, że zawsze mogłam się jej wygadać.

Nawet Grant mimo bycia tym najbardziej poważnym z całej tej paczki miał wiele niespodzianek. Jego tata był grafikiem komputerowym, a Grant od dziecka przyglądał się jego pracy i długo wahał się nad wyborem kierunku studiów: grafika komputerowa czy ratownictwo. Finalnie wygrała ta druga opcja, lecz nadal pasjonował się grafiką i posiadał ogromną wiedzę. Wiedzę, z którą z wielką przyjemnością się ze mną dzielił. Nauczył mnie naprawdę wielu przydatnych umiejętności w najnowszej wersji Photoshopa, o których nie miałam nawet wcześniej bladego pojęcia, ale także pokazał mi jak korzystać z innych, mniej znanych lecz niezwykle pomocnych programów do obróbki zdjęć.

Pierwszy raz w moim życiu czułam się szczęśliwa. Miałam Azriela, którego kochałam coraz mocniej z każdym dniem oraz paczkę znajomych, których powoli w myślach zaczynałam nazywać nieśmiało swoimi przyjaciółmi.

Dzięki pomocy Harmony naprawdę szybko udało mi się złożyć wniosek o wizę turystyczną oraz dołączyć do niego niezbędne dokumenty. Ona także złożyła swój i pozostało nam już tylko czekać. Wiedziałam, że ten proces mógł zająć nawet i kilka tygodni. Starałam się przez ten czas nie stresować oczekiwaniem na decyzję. Nie miałam już w końcu na nic więcej wpływu.

Nadszedł poniedziałek, szóstego lipca. W zeszłą sobotę byłam fotografem na weselu moich najnowszych klientów, a potem całą niedzielę zajmowałam się obrabianiem zdjęć. Obiecałam wysłać gotowe zdjęcia w ciągu maksymalnie dwóch tygodni, a było ich od groma. Z jednej strony to dobrze, ponieważ zlecenie było dobrze płatne i zarobiłam na nim tyle ile zarobię przez cały miesiąc w agencji reklamowej, ale miałam niezwykle dużo pracy. Spałam zeszłej nocy pięć godzin i ledwie widziałam na oczy.

Niby miałam do agencji tylko piętnaście minut autobusem jednak musiałam wyjść z domu najpóźniej siódma trzydzieści ze względu na poranne korki. Coraz poważniej zaczęłam się zastanawiać nad zainwestowaniem w rower, mogłabym zaoszczędzić sporo czasu.

Tego dnia nawet prysznic nie bardzo pomógł mi się dobudzić.

Gdy o siódmej dziesięć weszłam zaspana do kuchni zastałam Brandona przy ekspresie do kawy. Był już w pełni ubrany i po prysznicu, widziałam w jego włosach nadal kropelki wody moczącego jego szarą koszulkę.

— Dzień dobry — powiedział zdecydowanie zbyt radosnym tonem jak na tę porę dnia.

— Jak przygotujesz dla mnie kawę może być dobry — wymamrotałam i ziewnęłam potężnie.

— Waniliowe latte, się robi.

Zasalutował żartobliwie i zabrał się za robienie dla mnie kawy. Gdy tylko dowiedział się, jaką kawę lubiłam kupił waniliowy syrop do kawy, który stał teraz tuż obok ekspresu. Wcześniej kupił również karmelowy, dla Harmony. On i Grant pijali czarną.

To było ze strony Brandona niezwykle miłe.

Zabrałam się za robienie tostów, nie miałam ochoty ani siły na nic bardziej wykwintnego.

— Chciałabyś iść z nami w ten piątek na paintball? — zapytał Brandon, gdy skończył przygotowywać dla mnie kawę i postawił ją na stole. — Potrzebujemy większej ekipy, powiedzmy dziesięć osób, by móc stworzyć dwa zespoły. Z mojego studia mam chętnie dwie osoby, Harmony dzisiaj ma zagadać w pracy wśród swoich znajomych.

— O której idziecie?

Toster wyrzucił z siebie opiekane kromki chleba. Wyjęłam je na talerz, a postem postawiłam na swoim miejscu przy stole, gdzie czekała już na mnie parująca kawa.

— Myślę, że na dziewiętnastą, większości chyba tak będzie pasowało.

Zaczęłam się zastanawiać, czy i ja dałabym radę wyrobić się ze wszystkim do tej godziny.

Postawiłam na stole masło oraz dżem, a potem zajęłam miejsce na krześle. Upiłam duży łyk kawy, przy okazji parząc sobie język, ale mimo to westchnęłam z zadowoleniem, była idealna. Już czułam się lepiej.

— Powinnam dać radę — powiedziałam w końcu, gdy przeanalizowałam w głowie swój plan na ten dzień. Mogłam pozwolić sobie na kilka godzin przerwy w piątkowy wieczór. Planowałam skończyć pracę nad zdjęciami ze ślubu i wesela w weekend, aby móc tak do wtorku je odesłać. Zawsze wolałam mieć zapas czasu w razie, gdyby klient chciał coś poprawić.

— Cudownie!

Brandon usiadł przy stole i zaczął popijać swoją czarną, gorzką kawę. Nie miałam bladego pojęcia, w jaki sposób mógł to pić.

Posmarowałam swoje tosty masłem, a potem dżemem i zabrałam się za jedzenie. Do kuchni weszła raźnym krokiem Harmony, z szerokim uśmiechem na ustach, a tuż za nią powłóczył nogami Grant. Równie mocno nienawidził rano wstawać, jak ja. To zazwyczaj ona pilnowała, by jej chłopak nie zasypiał na zajęcia. Nie raz i nie dwa mówił, jaka to była cudowna i mógłby całować ziemię, po której stąpała.

Harmony zeszłego wieczoru pofarbowała swoje włosy na neonową zieleń. Na powiekach miała srebrny, błyszczący cień i białe kreski. Jej włosy związane były w dwa koki na czubku głowy, w swojej różowej, landrynkowej sukience wyglądała niczym jakaś wróżka.

— Wy dwoje nie powinniście rano wyglądać tak radośnie — westchnął Grant, gdy dostrzegł Brandona siedzącego przy stole i szczerzącego zęby w szerokim uśmiechu.

Oboje mieli już wakacje, lecz nie mieli wolnego. Harmony zaczęła pracować na cały etat w lodziarni, w której dorabiała w roku akademickim, a Grant pracował przez lato w firmie swojego ojca.

Harmony zaczynała swoją zmianę dopiero o dziesiątej, ale zawsze była na nogach jako jedna z pierwszych osób w naszym mieszkaniu.

— Issy idzie z nami na paintball — oznajmił z szerokim uśmiechem Brandon. Przewróciłam tylko oczami, gdy usłyszałam nowe przezwisko, jakim się do mnie zwracał Brandon. Wolałam to jednak znacznie bardziej niż „top model". Brandon mówił dalej, patrząc wyczekująco na Harmony.— Brakuje nam tylko jeszcze trzech osób. Musimy je znaleźć szybko, jeśli mam dokonać rezerwacji. Piątek wieczór to gorący termin i ktoś nam go sprzątanie koło nosa.

— Ogarnę je dzisiaj — zapewniła Harmony. — Dzisiaj w ciągu dnia dam ci znać. Napiszę na przerwie.

Zjadłam pospiesznie swoje tosty, czas mnie gonił. Przez całą tę rozmowę zupełnie przestałam zwracać uwagę na zegarek.

W czasie gdy ja kończyłam pić swoją kawę, Harmony rozmawiała z Brandonem, a Grant robił dla całej trójki jajecznicę z kiełbaskami. Zapytał się mnie, czy chciałabym porcję, ale podziękowałam. Nie miałam teraz ani ochoty ani czasu na nic więcej.

Pożegnałam się ze swoimi współlokatorami i pięć minut później wyszłam z mieszkania do pracy.


Continue Reading

You'll Also Like

40.4K 5.1K 20
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
2.4M 24.1K 9
OFICJALNA PREMIERA KSIĄŻKI: 7 września 2022r. ⭐⭐⭐ Fenomenalny start serii „High School Tales" Ava desperacko próbowała się odnaleźć w nowej szkole. N...
315K 29K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
73.5K 7.3K 33
Lauren jest królową szkoły. Wielu zazdrości jej urody i znajomych. Ona sama nie przejmuje się uczuciami innych. Często ich rani, przecież może, w ko...