Filary świata - Imperium śmie...

By IlvesSerpents

882 344 465

Klasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbęd... More

Prolog
Czeladnik grabarza
Nowa podróż, stare kłopoty
Grabarze
Primo nocti
Upiorny cmentarz
Grabarski mistrz młota i magii
Grabarska magia vs szkielet maga
Kłopoty markiza
Władca czarnego miasta
Cmentarna kapliczka
Niespodziewana wizyta
śmierć Agona
W mroku
Prawdziwa forma Taszy
Wężowe bóstwo
Pogrzeb
Rada mistrzów
Spory rodzinne
Podróż z wężowcem
Przed księgą
O stworzeniu
Podróż pana miasta
Grabarska magia
Cmentarne zielarstwo
Walka Taszy
śmierć z dna
Nawiązanie współpracy
Kuroi Roze
U Dobrochocza
Przeszłość Virsta
Szczurzy król
Wędrowiec
Wędrowni grabarze
Decyzja
Walka w świetle księżyca
Wspólny bój
Odsiecz
Festyn
Piosenka cechowa
Labirynt
Zabawa
Trening w zakonie
Polowanie na wampira
Urodziny
Wszystkie drogi prowadzą do stolicy
Arachnofobia
Historia pewnej znajomości
Nowy cel
Sejm nekromantów
Polowanie
Uliczne starcie
Podróż
Las na pustkowiu
Pani lasu
Co Virstowi w duszy siedzi
Plan
Powrót do domu
Kolejna draka w nekromanckiej stolicy
Rodzeństwo znowu razem
Wyznaczona trasa
Rara Avis
Decydujący pojedynek
Blask księżyca
Przejście milczących grzybów
Podziemia i przestworza
Zlecenie niebiańskiego strzelca
Zemsta
Mistrz cechu

Upiorna noc

14 5 7
By IlvesSerpents


Virst został strącony, kiedy odbił się od podłoża, by strącić jeźdźca ze szczura. Kiedy runął na ziemie, poczuł potężny ciężar nekromantycznego stworzenia, jaki go przygniótł do bruku całym swoim, masywnym cielskiem.

-Nie wolno Ci ruszać Panicza, grabarzu. -Warknął ostro na chłopaka.

Skory do walki z przeciwnikiem, grabarz spojrzał się ze zdziwieniem na strażnika miasta. Zaraz jednak przeniósł je, na szturmujące stworzenia na szczura i jego jeźdźca, który kpił ze strażników, jaki z samego grabarza śmiejąc się w najlepsze, tak wysokim i cienkim głosikiem jakby był wymuskaną panieneczką.

-Osobiście mu grób wykopie. -Burknął Virst. -Dobra możesz ze mnie zejść. -Zwrócił się do strażnika, który cały czas trzymał go mocno przy glebie i nerwowo spoglądał na towarzyszy, walczących ze szczurami. Gdy usłyszał wypowiedź młodego grabarza, zlustrował go dokładnie kładąc uszy po sobie pokazał śnieżnobiały rząd swoich kłów.

-Tylko nie rób głupstw. -Warknął na odchodne i chwytając topór mieszczący się z boku za pasem. Virst niespiesznie, o dziwo podniósł się z bruku po czym strzepnął z siebie kurz.

-Mnie pouczają, żeby krzywdy nie robić. A sami rzucają się szarżą. -Parsknął pod nosem, sięgając po swój szpadel. Wziąwszy go w rękę odszedł na w miarę bezpieczną odległość, z postanowieniem że popatrzy sobie trochę na tę niecodzienną walkę, wciąż zachodząc w głowę. Czemu nekromentyczne stworzenia, traktują tak ulgowo napastnika zagrażającego miastu.

*

-Paniczu opamiętaj się ! -Krzyknął dowódca watahy. -Bo inaczej, będziemy zmuszeni potraktować Cię serio jak wroga. -Ostrzegł strosząc groźnie sierść.

Chłopaczek zwrócił swojego wierzchowca bokiem, aby lepiej było widać jego majestatycznie wyglądającą, zgrabną sylwetkę, która nie była nawykła do noszenia kutego pancerza. Zadarł ostry nos, a na bladym licu młodzieńca widniał wyraźnie, poważny zarys wyższości.

-Żaden z was, nie jest w stanie mi nic zrobić. Nie oprzecie się, bure kundle Moim szczurom. -Stwierdził pewny siebie. Ponownie chwytając za flet.

Młody grabarz sięgnął do toreb z nasionami. Roztarł jakieś nasiona w dłoniach i posypał w koło siebie mamrocząc coś pod nosem, szczury które rzuciły się w jego stronę wpadły w długie, gęste, zielone pnącza, które zaraz owinęły się wokół tułowia i karku stworzeń wciąż rosnąć.

-Ym, jakoś mi to wychodzi. -Zdziwił się patrząc na rosnące rośliny i piszczące z bólu zwierzętom. Przekręcił dłonią w przegubie, po czym uwięzionym w pułapce księżycowym szczurom popękały karki oddzielając ich małe łebki od tułowia. Podniósł leniwie wzrok na przycichającą potyczkę między nekromantycznymi stworzeniami a panem szczurów, zdziwił się nie mało kiedy ponownie strażnicy miasta chcieli załatwić z nim sprawę polubownie. Wstając machną na tę scenę ręką, cóż może i miał przebywać w tym mieście dłuższy czas, ale to go nie dotyczyło.

Postanowił sobie, że jeżeli cokolwiek wejdzie mu w drogę zostanie zdekapitalizowane jego szpadlem (chyba że coś funkcjonowałoby bez głowy).

Walka strażników z księżycowymi szczurami podniszczyła nieco strukturę zabudowań w tamtej okolicy. Virst bez większych przygód, dotarł pod mury miasta, gdzie rosły wśród dzikich traw gwieździste kwiaty na których niekiedy przysiadały świetliki. – Mimo uroczego widoku, młody grabarz poczuł niepokój. Rozejrzał się w każdą możliwą stronę, nad ziemią unosiła się lekka mgła a lekki wiatr kołysał skrzypiącymi z cicha szyldami. Było tu podejrzanie cicho, za cicho jak dla Virsta. Dla tego też, gdy schylał się, aby zdobyć parę sadzonek nocnych kwiatów wbił szpadel, tak by móc go w każdej chwili chwycić.

Kiedy wydobywał z ziemi pierwszego kwiatka, uspokoił się myśląc że popadł w paranoje po szkoleniu, na cmentarzu przy Czarnym mieście.

Schował trzy kwiaty do wcześniej przygotowanej torby, już miał się zbierać, kiedy nad nim przemknął niemal bezszelestnie jakiś duży cień, w jednej chwili napiął się, sięgając odruchowo po szpadel. Nie słysząc nic wkoło siebie, nawet już walka ze szczurami dobiegła chyba końca uśmiechnął się pod nosem nabijając się z samego siebie. W ziemi zaczęło się coś ruszać, może i nie miał serca dla wstających trupów, ale szanował życie każdego innego bogu ducha winnego stworzenia. Zasypał dłońmi dołki, aby żyjące w ziemi zwierzęta mogły spokojnie żyć jak im się podoba.

Jednakże Virstowi, nie był dany taki los. Z ziemi wyskoczył olbrzymi, czerw jeden z tych, co żywi się trupim ścierwem. Młodzieniec chwytając za szpadel odskoczył, i trochę poobijał się wpadając na pobliskie skrzynki.

-Mają tu też, coś takiego. -Potrząsnęło to nim. Smród i tak zgniłych zwłok pożartych przez najeżoną tysiącami drobnych zębów paszczę ślepego stworzenia. -Najwyżej jego nekromanta mnie zabije. -Burknął wyciągając, srebrną żyłkę ukrytą pod płaszczem. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że nie został pobłogosławiony. Samą srebrną żyłką, mógł nie wygrać tego starcia. Czerw jak gdyby węsząc za zapachem młodego grabarza, wysunął się z ziemi jeszcze bardziej i zbliżał w jego stronę. -Muszę wiać. -Stwierdził do siebie i czekając na dogodny moment wyrwał się do pełnego biegu dopiero gdy czerw rozchylił swoją paszczę na odległość wyciągniętej ręki od chłopaka. Czerw pochłoną jedną ze skrzyń i z dzikim, rozrywającym uszy sykiem zmieszanym z piskiem przebił się pod bróg.

Przestraszony nieco grabarz, nie przebiegł kilku metrów a potrącił snującego się po mieście miejskiego trupa, który w odróżnieniu od pozostałych dzierżył topór, ciągnąc go po ziemi powłóczył ledwie nogami do przodu. Kiedy odwrócił swoją zmasakrowaną twarz w stronę grabarza, podniósł nadspodziewanie lekko swoją broń i sprawnie się nią zamachnął na głowę Virsta.

Młody grabarz w ostatniej chwili zdążył odskoczyć i obracając się na jednej nodze wywinął szpadlem w taki sposób aby strącić głowę nieumarłego. Kiedy ciało umrzyka runęło z jękiem na glebę. Virst nie zastanawiał się długo, tylko pognał przed siebie do motelu. Długo sam nie został, na oświetlone przez księżyc ulice wypełzały przeróżne nieumarłe kreatury. W połowie drogi powrotnej, miał już za sobą pokonane, szlamopełzacze, kilka szkieletów i popularne zombie. Widząc przed sobą jakiś snujący się punkt, nie zastanawiał się długo obrócił w dłoniach szpadel i przebiegając, wbił w głowę żwawego trupa ostrze szpadla. Musiał chwilę odpocząć, wciąż trzymając szpadel w głowie stworzenia zauważył że zwłoki są całkiem świeże a na szyi spoczywa pętla. Słysząc z lewej jakieś hałasy odwrócił się. Jęknął cicho, stała tam szubienica, z której dwa zombiaki odcinały dzisiejszych skazańców.

-Co jest z tym miastem ? -Spytał, gwałtownie oddychając, kiedy rozsypał się za nim kolejny wisielec, który zszedł sobie z belki. -Czy nie ma tu grabarzy ? -Spytał ze złością. -Nie wiedzą, że trupy mają być od razu chowane ? Gdzie Ci sławetni strażnicy miasta ?! -Krzyknął, przepychając się między trupami już z nieco stępiałym szpadlem. Kiedy wykonywał obrót, sypiąc tymi samymi roślinami, którymi ochronił się przed szczurami ujrzał kołujące nad miastem wielkie czarne i bezszelestne stworzenia. Nie był w stanie rozpoznać ich rasy, nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że widzi je po raz pierwszy.

Co jakiś czas jeden z takich latających stworzeń pikował ostro w dół, aby zaraz wznieść się w chmurze cienistej mgły, trzymając coś w szponach.

Kiedy przebiegał przez kolejne dzielnice, stanął jak wryty ze swoich kwater zaczęli wychodzić inni grabarze.

-Super nie jestem sam. -Mrukną do siebie.

-Hola! Uważaj młodziku ! -Zawołał do niego ktoś z naprzeciwka, pozbywający się za pomocą swojej kuszy truposza atakującego od tyłu, nieświadomego Virsta. Kiedy bełt świsnął koło ucha młodego grabarza, przytwierdzając czaszkę truposza do najbliższej rzeczy. -Bądź czujny. -Poradził, wysoki mężczyzna o kruczych włosach, przybrany w luźnie spodnie z doczepianymi mini torbami, buty z wysokimi cholewami. W odróżnieniu od Virsta, nosił rozcięty na pół płaszcz sięgający do kolan. Przepasany po obu stronach łańcuchami ze śnieżnobiałymi czaszkami. Na głowie zaś, nosił czarny kapelusz zrobiony na modłę kowbojskiego, podniósł lekko jego rondo ukazując złote niczym siarka oczy.

-Dz-Dziękuję. -Powiedział młody grabarz.

-Nie ma sprawy, w końcu z tego, co widzę, jesteśmy kolegami po fachu. -Powiedział z cwaniackim uśmiechem. -Czemu tak szybko wypuściłeś się na łowy ?

-Bo miałem zadanie do wykonania. -Wyjaśnił. -Ale szpadel mi się tępi, później się odwdzięczę ! -Obiecał, przebiegając obok.

Continue Reading

You'll Also Like

8.3K 121 20
Agony ✔︎ Anakin Skywalker Being the younger sister of a Senator was random for Evelyn. She would always be there for her sister as for following her...
309K 40.9K 20
လက်တွေ့ဘဝနှင့် နီးစပ်ချင်ယောင်ဆောင်ခြင်း
53.6K 1.6K 26
It's been a year. Mason is still in a coma and his survival is uncertain. While looking for a cure, Ali is roped back into a prophecy that she receiv...
185K 480 107
Erotic shots