Filary świata - Imperium śmie...

By IlvesSerpents

882 344 465

Klasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbęd... More

Czeladnik grabarza
Nowa podróż, stare kłopoty
Grabarze
Primo nocti
Upiorny cmentarz
Grabarski mistrz młota i magii
Grabarska magia vs szkielet maga
Kłopoty markiza
Władca czarnego miasta
Cmentarna kapliczka
Niespodziewana wizyta
śmierć Agona
W mroku
Prawdziwa forma Taszy
Wężowe bóstwo
Pogrzeb
Rada mistrzów
Spory rodzinne
Podróż z wężowcem
Przed księgą
O stworzeniu
Podróż pana miasta
Grabarska magia
Cmentarne zielarstwo
Walka Taszy
śmierć z dna
Nawiązanie współpracy
Kuroi Roze
U Dobrochocza
Przeszłość Virsta
Szczurzy król
Upiorna noc
Wędrowiec
Wędrowni grabarze
Decyzja
Walka w świetle księżyca
Wspólny bój
Odsiecz
Festyn
Piosenka cechowa
Labirynt
Zabawa
Trening w zakonie
Polowanie na wampira
Urodziny
Wszystkie drogi prowadzą do stolicy
Arachnofobia
Historia pewnej znajomości
Nowy cel
Sejm nekromantów
Polowanie
Uliczne starcie
Podróż
Las na pustkowiu
Pani lasu
Co Virstowi w duszy siedzi
Plan
Powrót do domu
Kolejna draka w nekromanckiej stolicy
Rodzeństwo znowu razem
Wyznaczona trasa
Rara Avis
Decydujący pojedynek
Blask księżyca
Przejście milczących grzybów
Podziemia i przestworza
Zlecenie niebiańskiego strzelca
Zemsta
Mistrz cechu

Prolog

115 16 14
By IlvesSerpents

Jest taki cech, bez którego, nasz świat nie wyglądałby Tak jak Teraz...
Ów cech, jednak jest wielce niedoceniany i pomijany w wielu kwestiach.
Mowa tu o Grabarzach. Gdyby nie przedstawiciele tej profesji zapewne znany nam świat dawno zostałby zalany.
Falą zombich albo innego paskudztwa.
Szczątki zamarłych walałby się na poboczach, polach, zwykłych drogach, pagórkach i podwórkach.

Bez pamięci, godności i spokoju... 


– Hmm... – Dumał Shashera od parunastu lat. – Hmm, a może byśmy znów namieszali Na Dole? – Zapytał z mozołem. Podczas gdy skończył wypowiadać te słowa, od ostatniego „hmm" minęły kolejne dwa miesiące. Shashera, był majestatycznym smokiem, o krwawo rubinowej barwie. Mógł w dowolnej chwili przeobrazić się w człowieka i na powrót, w pełnowymiarowego smoka. Aktualnie przebywał w formie, czegoś pomiędzy człowiekiem a skrzydlatym gadem.
– Ech. – Westchnął, machając olbrzymią łapą, okutą z wierzchu łuskami. – W sumie by się przydało, zesłać im jakiś kataklizm, nim znów któryś dobrze się do naszej rudy. – warknął jegomość, o smoczym łbie, z którego kolce wyrastały na dobrych kilka metrów. 

        Oczy jego, złote, kaprawe z poziomymi źrenicami, co rusz były nawilżane przez długi rozdwojony język.
– Bóstwo z kultu, Smoczej jaszczurki oraz jeden z głównych filarów, chcą się zjednoczyć i stworzyć coś na zagładę śmiertelnych? Po co? – Zapytał biały tygryso-człek, posiadający ciało tygrysa i zachowujący się jak człowiek. Jego ciało pokrywały liczne, głębokie blizny. Na nogach nosił szerokie, luźne spodnie przepasane błękitną szeroką, szarfą.
– Tygriuszu, stary druhu... – Podjął Shashera, by zamilknąć na kilka godzin, z tępo wbijającym się wzrokiem w człeko-tygrysa. Na ludzkiej twarzy smoka, pojawił się nikły uśmiech. – Jak to:, „Po co?", Przecież od tego Tu jesteśmy. Aby ich gnębić, testować i przygotować, na ewentualną obronę. Przecież My. – wyraźnie podkreśli, nakładając na to słowo szczególny nacisk, z głośnym prychnięciem, wyrzucając z nozdrzy kłębek dymu ze skrzącymi się iskrami. To miało dodać, powagi sytuacji. – Nie będziemy za nich walczyć. – Prychnął ponownie. 

A ów, prychnięcie, wydobyło większą ilość dymów, która przysłoniła niebo w jakieś części kontynentu na najbliższy tydzień.
– Jak sobie chcesz Panie, tylko nie liczcie na moją pomoc, w tych dyrdymałach. Nie powinniśmy się w to mieszać! – Prychnął, pokazał swoją mocną postawę Tygriusz, jego tygrysi groźny ogon zakołysał złowrogo, odwrócił się do zgromadzenia plecami.
– Te, Rakszasa... – Syknęła smocza jaszczurka, z założonymi łapami na torsie, równie groźnie, wytykając język. Kiedy Tygriusz odwrócił się w pół, patrząc z wyższością na jaszczura. – Nie masz prawa, odnosić się w taki sposób do Filaru. – wysyczał groźnie, kładąc jedną z łap na potężnym, pozłacanym, obustronnym toporze.
– Eee, chcesz walczyć, za czyjąś chwałę Draco-Lacerta? – prychnął z pogardą
– Daruj, nie interesuje mnie to. – powiedział, podnosząc jedną łapę do góry, aby się pożegnać. – Idę doi Iit-a, On przynajmniej ma ciekawe zabawy, a Wy?... Phi. Jesteście nudni. – stwierdził i stworzył sobie magiczne przejście, przechodząc przez nie, swobodnie zniknął
– Daj spokój Lacerta. – podniósł leniwie łapę Shashera, nim Lacerta zdążył, cokolwiek uczynić. Kiedy odwrócił się w stronę Filaru, z łopatek smoka wyrastały postrzępione skrzydła otulające, jakby całe, zmęczone ciało Shashery. Jego twarz, podparta na jednej smoczej pięści, zdawała się pogrążona w głębokim śnie. Nim jego druga, łapa opadła na poręcz, białego kamiennego krzesła. Lacerta, zdążył się uspokoić i pokłonić smokowi.
– Porozmawiamy później... – Mruknął leniwie, a powieki opuszczone niemal do końca, zamknęły się, jakby z ulgą. 

 W tym samym czasie, w innej części panteonu Tygriusz — przedstawiciel rasy Rakszasa, siedział naprzeciw ciemnej aury, która przybrała postać materialną, jako kupkę kości i Kościków układających się w, jakby w człeczeko-ptaka. Każdy kontur materialnej formy otulał całun mrocznej mgły, a po kościach przedramienia, paliczków oraz krańcach skrzydeł spływała powoli świeża krew. Obaj, nachylali się nad stolikiem, gdzie widniał podgląd Wielkiego Kontynentu, nad którym każdy z Bogów czy Bóstw, będących w panteonie sprawował mniejszą lub większą władzę.

– Myślisz, że to Taki zły pomysł? – Zapytał głębokim głosem, IIT. – Ja już namieszałem. Stworzyłem, dwudziestu siedmiu na swoje podobieństwo... Wciąż, szukają ofiar, rozpętują wojny... ech... żaden filar mnie nie rozumie. – westchnął ciężko
– To westchnienie zaiste musiało być ciężkie trwało, raptem trzy i pół dnia. – uśmiechnął się Tygriusz. – Jak na Boga Śmierci, który ma w ciul czasu, nawet bardziej od pozostałych jesteś najszybszy z Nich. – stwierdził Rakszasa.
– Skoro tempo naszej mowy, Ci nie odpowiada, to się tutaj nie plącz... diuinitatis. – powiedział za pomocą łączności umysłów. Słowa IIT-a były, bolesne dla Tygriusza. Dawno żaden z bogów, nie nazwał go bóstwem, nie lubił swojego stanowiska w hierarchii, ale miał JUŻ zbyt mało wyznawców, aby awansować na boga.

Futro na karku Rakszasa najeżyło się jak u zwierzęcia, które zostało zaatakowane. Spojrzał wrogo, swoimi złocistymi ślepiami w pustkę, pod mięsistym kapturem IIT-a.

– Zaiste, jesteś najważniejszym czynnikiem, który winien być najbardziej respektowany... – zaczął, warcząc niemal na swojego rozmówcę.
– Ale? – dopytał, jakby od niechcenia IIT, którego zdecydowanie bardziej pogrążała mapa kontynentu.
– Kiedyś i Ja byłem, Taki jak Wy. – oznajmił – Skoro chcecie, mętliku na kontynencie... – zaczął i stanął na czterech łapach. – To Wiedzcie, że CHCIWOŚĆ nie śpi. – I wyskoczył niczym, prawdziwy tygrys z zarośli, wskakując w mapę kontynentu i zniknął, materializując się w świecie żywych.

 IIT śmiał się grobowo, przez jakiś czas.
– Przydałaby się tu... Jakaś Nowa Wojna... – rzucił, jakby od niechcenia, rozglądając się dookoła. Dotknął Tygriusza do żywego, co było pośrednio jego celem.
– Im więcej tam bóstw, tym większa wojna wybuchnie. – I zaczął się śmiać bowiem to, co Sam stworzył, mogło mocą uchodzić za pół bóstwa, no i dla swojej chęci, jego twory mogły pętać inne pół bóstwa i demony. Po raz pierwszy, od wielu lat wyciągnął spod poszarpanych rękawów, paliczki swoich dawnych palców, rechocząc, wyciągnął dłoń nad mapę kontynentu i odwracając ją wnętrzem w dół, pozwolił, aby świeża kropla krwi, która została przelana jakieś niewinnej istoty, która gdzieś tam w dole zginęła, spadła na granicę między frakcją imperialną Nekromantów i Diablików, wywołując tym samym większą ilość zamieszek w tamtym regionie, aby wkrótce wybuchła tam wojna.


____________________________
Rakszasa - w mitologii indyjskiej: demon-ludojad, tytan, rodzaj złośliwego, złego ducha, olbrzyma, szkodnika, złośliwy potwór-olbrzym grasujący po zapadnięciu zmierzchu i żywiący się surowym mięsem, także ludzkim. W hinduizmie symbolizuje naturę mroczną, czyli taką w której przeważa nienawiść, naturę złą postanowiłam nadać Tygriuszowi funkcje chciwości.  Rakszasa potrafi udawać przyjaciela i pokazywać się w boskich, pięknych kształtach, jednak nie potrafi tego utrzymać zbyt długo i z udawanego przyjaciela szybko staje się zajadłym wrogiem na śmierć i życie. Typowo opisywana cecha rakszasów w dziedzinie moralnej to zaprzyjaźnianie się z gospodarzem domostwa po to, aby uwieść jego żonę. - Rakszasę występują również w formie żeńskiej.

IIT - Indian Institutes of Technology, nadałam mu to imię przez jego "innowacyjność" działań, którą się wykazuje w przeciwieństwie do pozostałych boskich bytów.

Draco-Lancerta - dosłownie Smocza-Jaszczurka

diuinitatis - bóstwo użyte pogardliwie wobec zdetronizowanego boga (przybliżę funkcjonowanie panteonu na koniec publikacji)

Continue Reading

You'll Also Like

57.7K 1.1K 35
Miracle Deveraux Kind, forgiving, caring, smart and overall an amazing person. One of the nicest people anyone could get the pleasure of knowing. Bu...
182K 473 107
Erotic shots
8.3K 121 20
Agony ✔︎ Anakin Skywalker Being the younger sister of a Senator was random for Evelyn. She would always be there for her sister as for following her...
285K 13.8K 61
My name is Alex Cruz, I'm a omega, so I'm just a punching bag to my pack. But Emma, Queen of werewolves Sam, queen of dragons Winter, queen of vampi...