Rozdział 16
Obudziłam się wypoczęta i zrelaksowana. Neda nie było już obok mnie. Najwyraźniej musiał wstać, gdy ja jeszcze spałam. Szybko ruszyłam do garderoby mając nadzieję, że znajdę tam jakieś swoje ubrania. Na szczęście rzeczywiście tak było i już po kilkunastu minutach ruszyłam na dół w poszukiwaniu swojego męża. Z daleka usłyszałam jak krzyczał na jakiegoś mężczyznę. Był nieźle wkurzony a koleś o mało nie zsikał się ze strachu patrząc na niego. Stanęłam na schodach nie chcąc mu przeszkadzać. Po chwili mnie zauważył.
-Spływaj, daje Ci ostatnią szansę. Ale jak jeszcze raz popełnisz taki błąd to wiesz co się stanie- zakończył z morderczym wyrazem twarzy. Pomniejszy gangus szybko uciekł z pola widzenia mojego mafioza.
-Co ten biedak wywinął?- zapytałam podchodząc do niego.
-Pierdoły- mruknął.- Wyspana?
-Mhm, ale ty chyba nie bardzo- zauważyłam widząc jego wielkie wory pod oczami.
-Musiałem zająć się kilkoma sprawami. Wieczorem zjawią się tu przywódcy okolicznych mafii, chciałbym abyś mi towarzyszyła w spotkaniu z nimi- rzekł mierząc mnie uważnym spojrzeniem.
-Oczywiście- odpowiedziałam spokojnie, choć bardzo ucieszyłam się na wieść, że chcę abym z nim była. To oznaczało, iż mi ufa. Nie uważa za wroga, a to wszystko było potwierdzeniem tego co wyznał mi na plaży.
-Witajcie kochani- zza rogu wyłoniła się matka Neda.
-Witam- uśmiechnęłam się do niej.
-Jedliście już śniadanie?- Zgodnie pokręciliśmy głowami.- To zapraszam, zjedzmy razem. Później możecie zająć się swoimi sprawami. Pół godziny przerwy wszystkim się przyda- dodała patrząc surowo na syna.
-Niech Ci będzie- wzruszył na te słowa ramionami i udaliśmy się do jadalni .
-Anita przyrządziła wyśmienite omlety z jagodami. Smacznego. -Zaczęliśmy zajadać w pełnej napięcia ciszy. -Jak podróż poślubna?- przerwała ją w końcu Maria.
-Za krótka- warknął mafiozo, próbując uciąć dalsze dyskusje. Ewidentnie nie był w nastroju na rozmowy.
-Pojedziecie znowu, gdy zrobi się spokojniej.- Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco kobietka. Nie chciałam jej mówić, że przecież tu nigdy nie jest spokojnie. W końcu sama musiała doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
-Oczywiście. Pięknie tam było. Uwielbiam Hawaje- mówiłam nieskładnie, starając się rozluźnić nieco atmosferę. Brunet spojrzał na mnie i lekko uniósł kącik ust.
-Muszę uciekać. Będę w domu dopiero wieczorem- zwrócił się w moją stronę.
-Chcę spotkać się z Matt'em- zatrzymałam go w połowie drogi do wyjścia.
-Po co?- Odwrócił się w moją stronę.
-Bo to mój przyjaciel?- odpowiedziałam głupio. Nie chciałam zdradzać prawdziwych powodów przy jego matce, nie miałam pojęcia ile ona naprawdę wiedziała o tym co dzieje się obecnie pod jej nosem.
-Chodź, porozmawiamy w gabinecie- rzucił.
Gdy tylko zamknął za nami drzwi, przysunął się do mnie blisko i powiedział:-Nie myśl kurwa, że się na to zgodzę. Siedzisz w domu.
-Ja się ciebie nie pytałam o zgodę.- Spojrzałam na niego twardo.- On może coś wiedzieć. Mi powie więcej niż wam.
-Jesteś pewna? Przez lata Cię okłamywał, a nam w przeciągu zaledwie kilka dni wszystko wyśpiewał.- Ałł, to zabolało. Zdania jednak nie zmieniłam.
-Tak, wiem. Ale i tak uważam, że może coś przed wami ukrywać. Może wie coś o dalszych planach ojca. Uważam, że warto to sprawdzić. Mogę się niczego nie dowiedzieć, to prawda. Aczkolwiek ryzyko jakie wynikało by z tego spotkania jest na tyle niewielkie, iż jestem w stanie je podjąć.
-Ale ja nie jestem na to gotów.
-Nie dramatyzuj, jeszcze nie raz będę narażona na niebezpieczeństwo i nic na to nie poradzisz.- Spojrzał na mnie surowo.
-Jedziesz z Johnem.
-On mnie nie lubi- jęknęłam.
-I?- Patrzył na mnie bez zrozumienia.
-Nie ważne- burknęłam i ruszyłam na poszukiwania mężczyzny. Znalazłam go w siłowni, gdzie biegał na bieżni. Na mój widok zmarszczył brwi.-John?- podeszłam do niego.
-Czego?- warknął na mnie.
-Chcę jechać do Matt'a, ale Ned kazał mi wziąść Ciebie ze sobą.
-Nie mam czasu bawić się w ochroniarza- odpowiedział niezadowolony nawet na mnie nie patrząc.
-Nie to nie- wzruszyłam ramionami, odwracając się na pięcie. Nie zamierzałam błagać go, aby mnie eskortował. Umiałam sama o siebie zadbać. Wzięłabym go tylko przez wzgląd na bruneta.
-Czekaj!- Krzyknął za mną, schodząc z bieżni.
-Co?- Skrzyżowałam ręce na piersiach czekając na niego.
-Pojadę z Tobą. Będę gotowy w przeciągu pół godziny.- Kiwnęłam mu głową i wyszłam bez słowa. Czekając na przyjaciela mojego męża, wypiłam kawę i obeszłam dom, aby poznać jego dokładny rozkład. Ledwo się spostrzegłam a już był czas do wyjścia.
-No w końcu, nie mam całego dnia- usłyszałam zirytowany głos, na który wywróciłam tylko oczami. Spóźniłam się zaledwie pięć minut. Wsiadłam do samochodu z ciężkim westchnięciem. To nie będzie przyjemna przejażdżka. -Po co chcesz do niego jechać?- zapytał po jakiejś godzinie przytłaczającej ciszy mężczyzna.
-Może wiedzieć coś o planach ojca. A wszystko może się przydać- powiedziałam szczerze.
-Mhm- mruknął.
-Nie jesteś zbyt rozmowny, co?- spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami. - Dlaczego mnie nie lubisz?- zadałam kolejne pytanie, nie mogąc dłużej znieść tej przytłaczającej ciszy.
-Uważam, że Ned źle robi, że ci ufa.
-Dlaczego?
-Bo jesteś córką Louis'a.
-Który to próbował mnie zabić.
-Może to było ukartowane.- Prychnęłam.
-Czyli według Ciebie ryzykowałabym własne życie, tylko po to, aby wkraść się w łaski Neda? Nie sądzisz, że to lekko przesadzona teoria?
-Już niejedna chciała zostać jego żoną. Ned jest bardzo pożądaną partią- odpowiedział pewnie. Ciekawe co by sobie pomyślał, jak dowiedziałby się, że to nie ja a brunet naciskał na nasz ślub. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. -Dlaczego się uśmiechasz?- zapytał podejrzliwie.
-Bez powodu- odpowiedziałam tylko. Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, szczególnie, że podjeżdżaliśmy już pod dom Matt'a. Wysiadłam z samochodu.
-Masz się trzymać blisko mnie. Ned by mnie zabił, jakby coś ci się stało- rzekł blondyn.
-Spokojnie, umiem o siebie zadbać- odburknęłam, wciskając przycisk przywołujący windę. Drzwi do mieszkania mężczyzny otworzyła mi jakaś dziewczyna ubrana tylko w jego koszulę.
-O co chodzi?- spytała przybierając obronną pozę.
-My do Matt'a. Jest w domu?- zapytałam mierząc ją wzrokiem.
-Nina, kto to?- usłyszałam pytanie chłopaka, a potem jego samego, gdy wynurzył się zza rogu. On również nie za wiele miał na sobie.
Uśmiechnęłam się cynicznie.
-To tylko ja cukierasku.
-Cukierasku?! Cukierasku?!- odezwała się wzburzona laska. Wyszczerzyłam się na widok toczącej się na naszych oczach kłótni.
-Dobra, starczy tej szopki- przerwał im po jakimś czasie John. - Chcemy pogadać, nie mam całego dnia. Spadaj lalunia- zwrócił się do dziewczyny, a ta wkurzona szybko zaczęła zbierać porozrzucane ubrania i uciekła do wyjścia. Matt obserwował ją z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Dobra, skoro już sknociliście mi randkę mówcie po co przyjechaliście- powiedział, siadając na kanapie.
-Mógłbyś się ubrać?- zapytałam nie chcąc musieć cały czas patrzeć na niego siedzącego w samych bokserkach.
-A od kiedy to przeszkadza Ci moja nagość- zaśmiał się, puszczając mi oczko. Przyjaciel Neda spojrzał na mnie.
-Od zawsze, ubieraj się- warknęłam zirytowana. Blondyn wziął leżącą obok koszule i narzucił na siebie.
-No ok, to słucham- rzekł, gdy wciągnął na siebie także spodnie.
-Chciałabym się dowiedzieć czy wiesz coś o planach mojego ojca.- Pokręcił głową.
-Niestety. Zresztą gdybym wiedział odezwałbym się do któregoś z was. Po tej nieudanej akcji jest bardzo nerwowy. Ciągle się o coś piekli. Nie jest teraz łatwo być jego pracownikiem- przetarł twarz. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak zmęczony był. Gdyby nie to co mi zrobił, byłoby mi go potwornie żal.
-Ale nie wiesz nic? Cokolwiek, jakiś mały szczegół. - Zamyślił się.
-Niestety. Chciałbym Ci pomóc, naprawdę. Szczególnie po tym wszystkim.- Spojrzał na mnie smutno.
-Nie ważne, niepotrzebnie przyjechałam- powiedziałam wstając.
-Luizo- przysunął się do mnie były przyjaciel.
-Odsuń się od niej- usłyszałam surowy głos blondyna.
-No weź, Neda rozumiem, ale Ciebie? Opanuj się- spojrzałam zirytowana na Johna. Odpowiedział mi złym spojrzeniem. Westchnęłam wiedząc, że tej walki nie wygram.- Dobra, ja już sobie pójdę.- Ruszyłam w stronę drzwi.- Jak coś masz mój numer- powiedziałam i wyszłam.