Złączeni umową

By KatherinaSomnians

171K 3.8K 136

On- brutalny szef mafii. Ona- zimna zabójczyni. Czy może połączyć ich coś więcej niż tylko nienawiść? More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 2- część II
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 4- część II
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 7- część 2; Rozdział 8
Rozdział 8- część II
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 11- część II
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 14, część II
Rozdział 15
Rozdział 15, część II
Rozdział 16, część II
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 20- część II
Rozdział 21, Epilog

Rozdział 16

5.3K 116 0
By KatherinaSomnians

Poranek przywitał mnie wzwodem narzeczonego wbijającym mi się w pośladek. Odsunęłam się, ale on ponownie się do mnie przycisnął.

-Mmm, gdzie uciekasz?- zamruczał składając delikatne pocałunki za moim uchem.

-Muszę siku- skłamałam, aby mnie wypuścił. Ewidentnie zaczynał być zanadtto zachłanny i zbyt dobrze wiedział jak mnie pobudzić. Jeżeli tak dalej pójdzie szybko mu ulegnę i się z nim prześpię a nie wiem czy to dobre wyjście. Nie chciałam postępować za szybko. Z Nedem wszystko było intensywniejsze niż z jakimkolwiek dotychczasowym facetem. Czułam się przy nim naprawdę swobodnie, wiedział jak mnie pocieszyć, rozśmieszyć. Znał mnie jak nikt inny i pomimo to nie uważał za gorszą czy zużytą. Zniszczenie tego co było między nami mogłoby doszczętnie rozwalić te resztki mnie, jakie udało mi się ocalić po zdradzie mojego ojca i Matt'a.

Weszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Gdy wróciłam do sypialni mężczyzny już nie było w łóżku. Zadowolona z tego faktu, ubrałam się i ruszyłam do kuchni na śniadanie.

-Witaj piękna- uśmiechnął się do mnie mój przyszły mąż.

-Cześć- odpowiedziałam zaczynając szykować śniadanie.

-Lubisz tosty?

-A kto nie lubi?- mruknął popijając kawę z kubka.

-To świetnie- spojrzałam na zadowolonego mafioza i westchnęłam wiedząc, że muszę zburzyć ten jego dobry humor.

-Chciałabym ponownie spotkać się z Matt'em.

-Po co?- Spytał, choć przecież już o tym rozmawialiśmy.

-Aby mu wytłumaczyć jak ma się jutro zachowywać- wyjaśniłam spokojnie.

-Już mu to objaśniłem- burknął zimno.

-Chce z nim porozmawiać, nie utrudniaj tego- poprosiłam.

-Nie podoba mi się, że chcesz z nim rozmawiać- Spojrzał na mnie spod byka, dobitnie wyrażając swoje niezadowolenie.

-To nie twój interes- warknęłam zirytowana, tym jego dziecinnym zachowaniem.

-A właśnie, że mój- rzekł patrząc na mnie groźnie.

-Nie działa na mnie to twoje spojrzenie bazyliszka- odpyskowałam, zakładając ręce na piersi.

-Dawniej byś sikała ze strachu.- Prychnęłam słysząc tą obelgę.- A teraz zero obaw. Podoba mi się to- dodał, uśmiechając się szeroko.

-Jesteś nienormalny- powiedziałam również się śmiejąc. Nie rozumiałam tych jego wahań nastroju.

-Możesz się z nim spotkać, ale pod moim nadzorem- zarządził.

-Niczego innego się po Tobie nie spodziewałam- mruknęłam dalej rozbawiona.

-I bardzo dobrze.- Zajrzał do telefonu, coś w nim pisząc, a ja wróciłam do pichcenia.

Śniadanie zjedliśmy w luźnej atmosferze, przekomarzając się ze sobą. Brunet miał dziś nadzwyczaj dobry humor. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak swobodnego i radosnego. Nie wyglądał dziś jak boss mafii, a raczej jak sympatyczny chłopak z sąsiedztwa. Podobała mi się ta jego lekka wersja.

-Pamiętaj, nie zbliżaj się zbytnio do niego. Nigdy nie wiadomo co mógłby wykombinować- mruknął poważny Ned, gdy wjeżdżaliśmy windą do mieszkania Matt'a.

-Przecież jest pod waszym nadzorem. Co niby chciałby zrobić. Pamiętaj, on też nie jest aż tak głupi, aby Ci podpadać. Z nas dwojga to ja byłam zawsze tą bardziej szaloną. W końcu to ja próbowałam Ciebie zabić.

-Nie wiedziałaś kim jestem.

-Ale nadal się liczy- wytknęłam mu język. Na co on tylko pokręcił głową.

Razem wysiedliśmy z windy. Podeszliśmy do drzwi a brunet zadzwonił. Usłyszeliśmy kroki po drugiej stronie, a już po chwili w progu pojawiła się ciemna czupryna mojego byłego przyjaciela.

-Luiza- spojrzał na mnie.- Przyszłaś- dodał z uśmiechem.

-Chce pogadać przed jutrem- odezwałam się zimno.

-Oczywiście- powiedział wpuszczając nas do środka.-Chcesz coś do picia?- zapytał ignorując mojego narzeczonego.

-Nie. To nie jest przyjacielska pogawędka- burknęłam, jednocześnie kierując się w stronę salonu. W końcu doskonale znałam rozkład mieszkania. Byłam tu niejednokrotnie. Smutna, usiadłam na kanapie.

-Luiza, posłuchaj, ja..- zaczął Matt.

-To ty posłuchaj- przerwałam mu.-Żyjesz tylko dlatego, że możesz pomóc mi zabić ojca. Nie będziemy się więcej przyjaźnić. Generalnie nie chcę Cię znać. Po wszystkim mam nadzieję, że znikniesz w jakiejś dziurze i nie będę musiała Cię więcej oglądać, rozumiesz?- powiedziałam zimno.

-Tak- patrzył na mnie smutno.- Wiem, że bardzo Cię zraniłem i pewnie nigdy nie będę w stanie Ci tego wynagrodzić, ale pamiętaj, że naprawdę jesteś dla mnie ważna- rzekł kładąc swoją dłoń na mojej. Szybko ją wyrwałam.

-Zaraz Ci tą rękę utnę- warknął Ned, który nie odstępował mnie nawet na krok.

-Matt- powiedziałam, chcąc, aby przerażone spojrzenie chłopaka z powrotem spoczęło na mnie.- Kończąc ten temat, gdybyś sam mi wszystko wyznał, wybaczyłabym Ci. Każdy popełnia błędy. Ale zataiłeś wszystko, dalej na mnie donosiłeś i udawałeś przyjaciela. Tak się nie robi- musiałam przerwać. Emocje powoli zaczynały brać nade mną górę i bałam się, że zaraz się przy nim rozpłacze. Odetchnęłam głęboko, po czym kontynuowałam.- Przyszłam tu, aby porozmawiać o jutrzejszym dniu. Jutro wychodzę za mąż, a ty dalej jesteś moim świadkiem. Nie chcę, aby ojciec domyślił się, że wiem o nim i tobie. Dlatego dalej będziemy udawali, iż jesteś moim kumplem. Masz się zachowywać normalnie, ale nie przeginaj. Nie chcę, abyś przykleił się do mnie na cały wieczór. Najlepiej po samej ceremonii znajdź sobie jakąś panienkę i szybko się ulotnij. To jest w twoim stylu...

-Ale nie na ślubie przyjaciółki- przerwał mi.

-Zrobisz jak mówię- spojrzałam na niego chłodno.- Ojciec się nie domyśli, a ja nie będę musiała na Ciebie patrzeć.- Nagle naszła mnie pewna myśl.- Powiedziałeś ojcu, że z Nedem tylko udajemy?

-Tak, myśli, że robicie to po to aby mógł przejąć przez Ciebie jego terytorium.

-Dlatego próbował mnie zabić- mruknęłam zamyślona. -Teraz to już nieważne- dodałam po chwili milczenia.- Pamiętaj, po ślubie masz mi donosić jakie ojciec ma plany.

-Przecież wiesz, że on ich ot tak nie zdradza. Szczególnie po tym jak zaginęli gdzieś jego doradcy- zakończył patrząc na mnie intensywnie.

-O! Co się z nimi stalo?- udałam zaskoczenie.

-Nie wiadomo, kilka tygodni temu po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Nikt nie ma pojęcia, gdzie są ani co robią- odpowiedział.

-Nawet ich żony?- spytałam.

-Nawet- potwierdził.- Nie wiem, tylko czy udają czy rzeczywiście nie wiedzą. W każdym razie szef stał się przez to jeszcze bardziej nieufny. Podejrzewa, że może zostali uprowadzeni, aby wyjawić komuś tajne informacje.

-Czyli jeżeli się znajdą to mają przerąbane?- zapytałam retoryczne.

-Dokładnie- odrzekł Matt.

-Starczy tych pogawędek- odezwał się nagle mój przyszły mąż.- Matt wie co ma jutro robić, aby mnie nie zdenerwować- spojrzał surowo na chłopaka, na co ten skulił się w sobie. Zrobiło mi się go trochę żal, choć już nie był moim przyjacielem i nie powinien mnie interesować jego los.

-Tak, tak- przytaknął jedynie szybko.

-Idziemy- dodał Ned, patrząc na mnie łagodnie. Skinęłam tylko głową. Wyszliśmy bez pożegnania.

-Bardzo się Ciebie boi- powiedziałam, gdy byliśmy już w samochodzie.

-Dziwi Cię to?- Spojrzał na mnie.

-Ogólnie nie. Bardziej dziwi mnie, że ja się Ciebie nie boję.

-Ciebie bym nie skrzywdził. A jego z wielką chęcią- zacisnął mocniej ręce na kierownicy.

Ned zabrał mnie do lekarza, który sprawdził jak regenerują się rany po kulach. Po stwierdzeniu, że wszystko jest w porządku, narzeczony odstawił mnie do domu. Sam zaś zniknął twierdząc, że musi załatwić kilka spraw przed jutrem. Postanowiłam wykorzystać darowany mi czas i trochę poćwiczyć. Gdy się już porządnie zmęczyłam zabrałam się za przyrządzanie kolacji.

-Co tak pięknie pachnie?- zapytał mój przyszły mąż wchodząc do salonu.

-Upiekłam kurczaka.

-Wspaniale. Umieram z głodu- mruknął podchodząc do mnie i cmokając mnie w usta.

Zaskoczona tym czułym gestem zamarłam, ale mężczyzna jakby tego nie zauważył i spokojnie zasiadł do stołu. Kolacja minęła nam na wspominaniu historii z dzieciństwa. Ja opowiedziałam mu jak postrzeliłam nielubianego ochroniarza, przez co ojciec kazał mi wyczyścić całą broń, jaką udało się postrzelonemu znaleźć. A on odwdzięczył mi się opowieścią o swoim psie i jego wybrykach.-

Jutro wielki dzień- powiedział wchodząc do łóżka brunet.- Stresujesz się?

-Nawet bardzo- odpowiedziałam szczerze.- Musimy przekonać tylu ludzi. Do tego jeszcze Matt- pokręciłam głową.- Wolałabym zabić dwadzieścia osób, niż to przedstawienie.- Mężczyzna się zaśmiał.

-A ja tam się cieszę na jutro. Cały świat się dowie, że jesteś moja.

-Ale pamiętasz, że tylko udajemy?- zapytałam z półuśmieszkiem.

-Psujesz całą zabawę- burknął obejmując mnie ramionami i całując w szyje.

-Ned- odezwałam się ostrzegawczo.

-Cii- wyszeptał całując mnie w usta.

Oczywiście jego pocałunek był tak dobry, że zamiast mu przerwać, ochoczo go pogłębiłam, ocierając się o niego. Brunet od razu mi odpowiedział przyciskając się swoim wzwodem do mojego rozpalonego ciała. Jęknęłam. A on przeszedł do całowania mojej szyi i piersi. Wzdychałam, prosząc o więcej. Mafiozo nie ociągając się, zdjął ze mnie piżamę, a z siebie bokserki i zobaczyłam go ponownie w pełnej krasie. Nie mogłam się już doczekać aż mnie wypełni. Mój przyszły mąż wyjął paczuszkę z szafki nocnej i szybko ją rozrywając założył prezerwatywę. Następnie powoli zaczął we mnie wchodzić. Byłam tak rozgrzana, że jego spokojne ruchy mnie denerwowały. Pragnęłam więcej. Mężczyzna jakby wyczuł ta potrzebę i przyśpieszył tempo, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Pocałował mnie, cały czas się poruszając a ja poczułam narastający we mnie orgazm. Po kolejnych kilku pchnięciach poczułam jak rozpadam się z rozkoszy. Leżałam bezwładnie, gdy i Ned osiągał spełnienie, po czym opadł na mnie ciężko, całując mnie lekko w usta. Gdy obydwoje odzyskaliśmy oddechy, mężczyzna sturlał się ze mnie i wyrzucił zużytą gumę do kosza. Mocno mnie objął i pocałował w czubek głowy. Uśmiechnęłam się spełniona i zmęczona. Pomimo iż powinnam się martwić, tym, że nasz "związek" przeszedł na kolejny poziom było mi zbyt dobrze, aby się czymkolwiek przejmować. Wtuliłam się tylko mocniej w narzeczonego i zasnęłam zadowolona.

Ned obudził mnie w nocy jeszcze dwa razy. Sprawiając, że drżałam i krzyczałam z rozkoszy. Nie miałam jeszcze tak wspaniałego kochanka jak on. Był on ucieleśnieniem kobiecych marzeń i pragnień.

-Dzień dobry- obudził mnie pocałunkiem brunet.

-Mmm- zamruczałam tylko, przykrywając głowę kołdrą. Usłyszałam jego śmiech.

-Musisz wstawać. Za pół godziny będą tu dziewczyny od włosów i makijażu. Dziś nasz ślub- dodał, odkrywając mnie.

-Jeszcze pięć minut- spojrzałam na niego błagalnie.

-Nie da rady- odpowiedział z iskierkami w oczach.

-Trzeba było dać mi spać w nocy- jęczałam wstając z łóżka i udając się do łazienki.

-Nie mów, że narzekasz na moje pobudki.

-Tak. Jestem niewyspana.-Marudziłam załatwiając poranną toaletę.

-Kobiety.- Usłyszałam śmiech mężczyzny zza drzwi.

Gdy wróciłam do sypialni bruneta już nie było. Ruszyłam do salonu, postanawiając zjeść coś przed tym całym dzisiejszym szaleństwem.

-Mam nadzieję, że jesteś głodna- odezwał się Ned siedzący na stołku barowym.

-Jak wilk-mruknęłam.

-Chyba wiem, kogo to zasługa- zobaczyłam iskierki zadowolenia w jego oczach. Na co przewróciłam tylko oczami po czym wzięłam sobie talerz i zabrałam się za nakładanie zamówionego przez narzeczonego jedzenia.

-Smacznego- dodałam siadając obok niego.

-Wzajemnie- powiedział i pocałował mnie lekko.

-Co to było?

-Przyzwyczajaj się. Już wkrótce zostaniesz moją żoną i wtedy już się od Ciebie nie odkleję.- Zrobiłam przerażoną minę na co ponownie usłyszałam jego szczery śmiech.

-Jesteś dziś w wyjątkowo dobrym humorze.

-Dziś oficjalnie ogłoszę Cię swoją.

-A ty wiesz, że nasz ślub to tylko fikcja?- zadałam pytanie retoryczne.

-I cały urok prysł- burknął z udawanym bólem.- Jesteś okrutna- dodał, jednak jego szeroki uśmiech przeczył wypowiadanym słowom.

-Cała ja- rzekłam, wzruszając ramionami.

-Dobrze, muszę uciekać. Mam do załatwienia dziś jeszcze kilka spraw przed naszym ślubem. -Wstał z zajmowanego miejsca.- Bądź grzeczna i nie uciekaj sprzed ołtarza.

-A pozwoliłbyś mi na to?- zaśmiałam się, choć rzeczywiście taka myśl przeszła mi przez głowę.

-Pozwoliłbym, choć bardzo byś mnie tym zraniła- odpowiedział po czym czule mnie pocałował. Gdy skończył moim umysłem w całości zawładnął pewien przystojny i cholernie arogancki mafiozo.- Do zobaczenia.- uśmiechnął się do mnie wychodząc.

Och ten Ned. Chyba powoli traciłam dla niego głowę. Miałam nadzieje, że nie był to zły pomysł.

-Pani Luizo?- Odwróciłam się w kierunku szczuplutkiej blondynki.- Jestem pani makijażystką. Zaczynamy?

-Pewnie.- Wstałam szybko, biorąc jeszcze ostatni łyk kawy. Ponad pół dnia zajęło kilku kobietkom przygotowywanie mnie do ślubu, ale gdy skończyły to sama nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Wyglądałam przepięknie.

-Dziękuje wam- powiedziałam z szerokim uśmiechem.

-Och nie ma za co, to nasza praca- machnęła ręką fryzjerka.- Do widzenia- dodała i wszystkie trzy zniknęły trajkocząc między sobą o jakichś błahostkach. Patrząc na to jak się dogadywały zaczynałam żałować, iż nigdy nie miałam żadnej przyjaciółki.

Odetchnęłam głęboko patrząc na zegar wiszący w salonie. Do wielkiej chwili pozostała zaledwie godzina. Lada moment powinien się tu zjawić kierowca, który miał mnie zawieźć na miejsce. Stres zaczął mnie powoli dopadać.

Wstałam, aby spróbować trochę się odprężyć. Nie mogłam dopuścić do tego, aby przez moje nerwy cały plan wziął w łeb. Oddychałam głęboko starając się nie myśleć, że za parędziesiąt minut zostanę żoną prawdopodobnie najbardziej wpływowego gangstera w Ameryce Północnej. Cholernie mnie to przerażało. Wiedziałam, że od tego momentu będzie mógł zrobić ze mną wszystko. Zamknąć w jakiejś klitce, torturować, w pełni kontrolować. Nie żeby nie mógł tego szybciej- pomyślałam ironicznie słysząc dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich otwierając rosłemu mężczyźnie.

-Panno Luizo, już czas- odezwał się, jednocześnie mierząc mnie uważnie spojrzeniem. Pokiwałam mu głową i razem z moją obstawą ruszyłam za nim. Podróż była krótka. Nie zdążyła ukoić moich skołatanych nerwów. Westchnęłam, zmuszając się do przybrania pokerowej miny, gdy mój były przyjaciel zbliżył się do drzwi limuzyny.

Continue Reading

You'll Also Like

10.1K 194 39
"Piekło jest we mnie. Chcąc mnie od niego uratować, musiałbyś mnie zabić." - fr. Casey Hopkins nienawidzi szkolnego koszykarza, Graysona Payne, bo te...
293K 11.3K 8
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
7.6K 936 9
Dwudziestoczteroletnia Adeline Thomson bardzo szybko poznała smak pieniędzy. Jej życie wyglądało jak bajka: drogie apartamenty, dalekie podróże, waka...
321K 7.1K 58
Meghan nigdy nie spodziewała się, że na ślubie własnej siostry spotka mężczyznę, o którym nie chciała już nigdy więcej myśleć. Ale życie potrafi być...