Fallen Dignity | Regulus Black

By nowalunoza

5.1K 378 162

Kim byłbyś bez przyjaciół? Isabella Anderson od zawsze miała grono osób, dla których było sporo miejsca w jej... More

słów kilka.
cast.
rozdział 1.
rozdział 2.
rozdział 3.
rozdział 4.
rozdział 5.
rozdział 6.
rozdział 7.
rozdział 8.
rozdział 9.
rozdział 10.
rozdział 11.
rozdział 13.
rozdział 14.
rozdział 15.
rozdział 16.
rozdział 17.
rozdział 18.
rozdział 19.
rozdział 20.
epilog.

rozdział 12.

157 19 17
By nowalunoza

Hogwart po przerwie był w pewnym sensie nie do końca przyjemnym miejscem. Uczniowie rozleniwili się przez te dwa tygodnie, więc nikomu nie chciało się wytężać umysłu nad czymkolwiek. Huncwoci z kolei uznali, że to odpowiedni czas na kilka żartów — takim oto sposobem w ciągu jednego tygodnia miały miejsce cztery kawały.

Oczywiście otrzymali za to miesięczny szlaban od McGonagall, gdyż kobieta była bardziej zdenerwowana niż zwykle, co zapewne spowodowane było tym, że dwa z nich spotkały właśnie ją.

— Robiłaś notatki na OPCM? — zapytała Melanie w przerwie od malowania paznokci.

Jakiś czas temu wróciły z codziennego sprzątania szkoły, jakie zafundowała im nauczycielka. Tym razem musieli podzielić się na dwie grupy i czyścić salę od Obrony Przed Czarną Magią. Chłopaki zajęli się podłogą, a na ich barki spadł ciężar mycia okien.

Izzy do tej pory czuła ból w rękach od prób wyczyszczenia wyższych partii szkła.

— Nie — odparła zgodnie z prawdą, nie przerywając głaszczenia Ansela. — Jaki kolor? — Kiwnęła głową w jej stronę.

— Czerwony. — Rudowłosa uśmiechnęła się i zaprezentowała jej jedną dłoń. — Też chcesz? Mam dobry nastrój, więc korzystaj — zaśmiała się.

— Kiedy indziej — odmówiła, na co Rudowłosa wywróciła oczami.

Isabella nigdy nie kryła swojego braku zainteresowania tymże tematem.

— Brenna, może ty się skusisz? — Melanie spytała brunetkę, która właśnie wyszła z łazienki.

Dziewczyna posłała jej pytające spojrzenie, na co panna Robinson wskazała jej na lakiery stojące przed nią.

Blondynka z kolei zastanawiała się, skąd przyjaciółka ma tego tyle i przede wszystkim jak jej się chce to robić. Leniwa strona Izzy nie mogła tego zrozumieć.

— Podziękuję — odpowiedziała Brenna. — Idę zaraz do biblioteki, więc nie zdążyłybyśmy — dodała przepraszająco.

Isabella jak najbardziej zaaprobowała jej odmowę, posyłając jej wesoły uśmiech.

— Co z wami? Przecież nie gryzę. — Mel nie odpuszczała.

— Ale możesz podrapać paznokciami — mruknęła blondynka, wzruszając ramionami.

Rudowłosa nie kryła swojego oburzenia, wzdychając gwałtownie i ogarniając cały ten bałagan, jaki się wokół niej znajdował. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, więc już po chwili zajęła się szukaniem swojego pióra, chcąc dokończyć zadanie na Wróżbiarstwo.

Izzy zaś odpłynęła myślami do dzisiejszego poranka. Na początku Transmutacji zostawiła na stoliku Regulusa liścik z prośbą o spotkanie dzisiaj wieczorem. Miała nadzieję, że chłopak przeczytał informację i nikt inny nie zdążył znaleźć kartki przed nim.

Inaczej to byłaby chyba tragedia.

— Dziewczyny, która jest godzina? — zapytała.

— Dziewiętnasta, a co? — odparła Brenna, patrząc na zegarek.

Została jej tylko godzina. Przeklęła w myślach swoje zapominalstwo, wiedząc, że znów nie zdąży nauczyć się niczego na Numerologię.

— Nie no, nic. Tak chciałam wiedzieć — odpowiedziała szybko, wykręcając się od odpowiedzi.

Brenna nie drążyła tematu, w przeciwieństwie do Melanie, która posłała jej przenikliwe spojrzenie. Następnie wskazała blondynce drzwi, co było jasnym sygnałem, że zanosiło się na poważną rozmowę w pokoju wspólnym.

Isabella wiedziała, że nie może powiedzieć jej prawdy.

— Brenna, my idziemy na dół — poinformowała rudowłosa i krukonki opuściły dormitorium po cichej odpowiedzi współlokatorki.

Melanie wybrała dla nich jeden z niewielkich stolików, stojących pod strzelistym, wysokim oknem, niemalże w centrum pomieszczenia.

Izzy z ulgą zauważyła, że pokój był zapełniony w niewielkiej ilości uczniami, którzy pochłonięci byli swoimi sprawami; od książek, po spotkania ze znajomymi.

Nie miała jednak zbyt wiele czasu na rozejrzenie się, ponieważ gdy tylko usiadły, blondynka poczuła na sobie naglący wzrok przyjaciółki.

Panna Anderson od zawsze zdawała sobie sprawę z tego, że nie potrafiła się z niczego wykręcić. Ani jako dziecko, ani później. Liczyła jednak po cichu, że tym razem jej się to uda.

— O co chodzi, Mel? — odezwała się pierwsza, przybierając beztroski ton.

— Izzy... Wiem, że coś ukrywasz — powiedziała na wstępie rudowłosa, nie rozwijając jednak wypowiedzi.

— Każdy ma jakieś sekrety — odparła na to z uśmiechem. — Tylko o tym chciałaś pogadać?

Miała nadzieję, że Melanie naprawdę sobie odpuści i nie będzie drążyła tematu. Szczerze mówiąc, jej wszelkie obawy dotyczące rozmowy z Jamesem właśnie o tej sprawie, były niczym w porównaniu do tych, które nachodziły ją teraz.

Mel nigdy nie była spokojna ani w jakiś szczególny sposób dyskretna. Dlatego teraz błagała w myślach o porzucenie tego wątku.

Ale oczywiście było inaczej.

— Nie zbywaj mnie, Izzy — mruknęła rudowłosa. — Może ci się wydaje, że nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale tak nie jest. Dwa razy spotkaliśmy cię z Syriuszem o nietypowej jak na ciebie godzinie poza naszą wieżą. W tym raz w piwnicach, a chodzisz tam wyjątkowo rzadko.

Isabella westchnęła.

— Nie mogłam się po prostu przejść? — spytała zrezygnowana.

— Mam na serio wymieniać dalej? — Melanie odpowiedziała jej pytaniem.

Blondynka spojrzała na swoje splecione dłonie. Nie było odwrotu. Była świadoma, że tej potyczki nie wygra z przyjaciółką.

— Tylko się nie denerwuj — poprosiła, unosząc na nią swój wzrok.

— Nie obiecuję.

Isabella po raz kolejny westchnęła, dając sobie tym sposobem czas na zebranie myśli, które były na tyle chaotyczne, że aż chwilami bezsensowne. Musiała jednak jakoś to wszystko zebrać i opowiedzieć Mel o... W zasadzie chyba każdej rzeczy, która wydarzyła się w ciągu ostatnich paru miesięcy.

— Historia z Regulusem nie zakończyła się tak szybko, ona ciągle trwa — zaczęła, nie patrząc na nią. — Tamte dwa... To nie były nasze jedyne spotkania, rozmawialiśmy jeszcze kilka razy. Dziś też mamy taki zamiar, a raczej ja mam, bo nie wiem, czy on się pojawi — powiedziała na jednym wdechu, czekając na reakcję ze strony dziewczyny.

I tak jak mogła zakładać, nie była ona pozytywna.

— Zwariowałaś!? — Melanie ściągnęła na nie ciekawski wzrok innych krukonów, siedzących w pokoju wspólnym. — Na co się gapicie? — zwróciła się do nich, na co natychmiast wrócili do swoich spraw.

Izzy już wiedziała, że jest na straconej pozycji w tej rozmowie.

Ale i tak musiała wyjaśnić przyjaciółce, że to, co robi, ma sens. A prawda była taka, że jeśli nie zrobiłaby tego teraz, to później nie byłoby ku temu lepszych okoliczności.

— Mel, ja wiem, że ty tego nie popierasz...

— To mało powiedziane — wtrąciła się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— ...ale ja wiem, co robię — dokończyła.

Słowa te poszły jednak na marne, gdyż rudowłosa dalej stała przy swoim i jak na razie, nie zapowiadało się na zmianę.

W zasadzie, z jednej strony, to wcale jej się nie dziwiła. Ukrywała to przed nią przez jakieś trzy miesiące, więc ta złość była częściowo uzasadniona.

Lecz i tak było jej przykro i głupio. Szczególnie to drugie, bo przecież chciała szczerości od innych, więc czemu nagle ona przestała się nią kierować?

Może i popełniła błąd, ale robiła to w słusznym celu.

— Nie. Na Merlina, Izzy, to przecież Śmierciożerca — westchnęła panna Robinson, przeczesując swoje włosy. — To nie jest jakaś głupia zabawa.

— Przecież wiem. Ja się nie bawię, ja mu pomagam. — Isabella broniła się, jak mogła. — Nikt tego do tej pory nie zrobił, ale ja mam zamiar to zmienić.

Czy to naprawdę było takie złe, że chciała pomóc duszy, która zbyt długo skrywała się w mroku?

— Słyszysz, co mówisz? — Melanie energicznie gestykulowała. — To potwór!

Isabella posłała jej smutny uśmiech.

— Jak każdy z nas.

Rudowłosa pokręciła głową na jej słowa. Blondynka widziała to niedowierzanie w jej oczach, z którym dziewczyna nie potrafiła sobie poradzić.

— I ty go jeszcze bronisz... Co się z tobą dzieje, Is? — zapytała szczerze. — Nawet Syriusz mówił, że Regulus jest zły, a on chyba lepiej wie, bo są braćmi, w dodatku bliźniakami.

Izzy ukryła twarz w dłoniach. Nie sądziła, że ta rozmowa będzie aż tak trudna.

— Może i są, ale jestem pewna, że Syriusz go nie zna. A wiesz dlaczego? Bo nie było go w najważniejszych chwilach, kiedy wszystko zepchnęło go w złą stronę.

— Aha, czyli to wszystko wina Syriusza?

Isabella zastanowiła się, ile jeszcze może minąć czasu, zanim do rudowłosej cokolwiek dotrze. Obstawiała nawet miesiąc, bowiem Mel i jej specyficzność były pamiętliwe, czego czasem nienawidziła, jak na przykład teraz.

Naprawdę nie chciała się kłócić. Z drugiej strony jednak wiedziała, że ten wątek zapewne poruszy też James, który również nie będzie zachwycony z jej poczynań. Była w potrzasku. Do tego dochodził przecież jeszcze Syriusz.

W tym wypadku konfrontacja na pewno nie byłaby ani łatwiejsza, ani przyjemniejsza. Liczyła tylko cicho, że Remus jako tako ją poprze, on jeden przynajmniej powinien zrozumieć.

— Oczywiście, że nie — zaprzeczyła. — Uważam tylko, że jego decyzja przyspieszyła proces zmanipulowania Regulusa.

— Czemu tak ci na nim zależy? — zapytała nagle Melanie, co ją trochę zbiło z tropu.

— Chcę mu pomóc, nikt nie zasługuje na samotność. On też chce z tego wyjść, czuję to — powiedziała po chwili namysłu.

Wszystko na to wskazywało.

— Ja za to czuję, że źle robisz — mruknęła. — Ale niech ci będzie. Mam tylko jedną prośbę, nie płacz mi później w ramię, kiedy okaże się, że on miał cię przez cały czas gdzieś.

— W porządku — zgodziła się.

Melanie ponownie pokręciła głową, ale nic już nie powiedziała. Isabella wiedziała, że oznacza to tylko jedno.

Koniec tematu.

— Uspokoiłaś się? — spytała nieco żartobliwie, chcąc ją nieco udobruchać.

— Skądże. Wciąż jestem zdenerwowana i zirytowana, sama nie wiem, co bardziej. Jednak niech będzie, jak chcesz. To twoje życie, Izzy.

Isabella uśmiechnęła się z wdzięcznością do przyjaciółki. To, że w ogóle zareagowała na jej zaczepkę, było dobrym znakiem. Wiedziała, że przynajmniej rudowłosa miała zamiar się do niej odzywać.

Blondynka zauważyła, że Mel intensywnie nad czymś myślała, bowiem zmarszczyła brwi i wbiła spojrzenie w jeden punkt — to była jej standardowa reakcja w takich sytuacjach. Melanie potrzebowała czasu, a ona zamierzała dać jej go wystarczająco dużo, a zresztą i tak musiała się zbierać.

Izzy podniosła się i opuściła pokój wspólny, patrząc uprzednio na tarczę zegara w rogu pomieszczenia.

Dochodziła dwudziesta.

Nogi same poniosły ją trasą, którą przemierzyła już kilka razy w ciągu ostatnich tygodni. Znów szóste piętro, to samo miejsce, ten sam parapet. Tradycyjnie usiadła na nim i podkuliła jedną nogę pod siebie.

Teraz czekała na ślizgona

Dokładnie cztery minuty. Po tym czasie się pojawił.

— Witaj, Anderson — przywitał się jako pierwszy, stając obok niej.

Isabella po raz pierwszy widziała go bez szaty Slytherinu. Był ubrany w czarny sweter i tego samego koloru spodnie. Musiała przyznać, że nie spodziewała się po nim takiego stroju.

— Cześć. — Uśmiechnęła się. — Mógłbyś zwracać się do mnie po imieniu? — poprosiła.

Co jak co, ale akurat używanie nazwiska w kontaktach międzyludzkich było w jej przypadku dość nienaturalne. I w dodatku wywoływało to u niej poczucie sporej niezręczności.

Izzy otrzymała jednak przeczącą odpowiedź.

— Nie rozkazuj mi — burknął. Miał dość wykonywania poleceń innych ludzi. Zwłaszcza teraz, kiedy już musiał to robić. — Chociaż nie ty... — dodał cicho, opierając się plecami o ścianę.

Blondynka nie wiedziała, czy się przesłyszała, czy jednak on naprawdę to powiedział.

— Mógłbyś powtórzyć?

Chciała się upewnić chociaż w tej jednej kwestii.

— Nie, mogę za to sobie pójść — odparł chłodno, posyłając jej beznamiętne spojrzenie, lecz wciąż nie ruszając się z miejsca.

Regulus toczył wewnętrzną walkę i nie miał pojęcia, co powinien zrobić.

Izzy to widziała. Ta przerwa jeszcze bardziej wzmogła jego melancholię. Zamiast pomóc, to pogrążyła go niemal całkowicie.

Krukonka westchnęła, myśląc nad tym, jak bardzo przebieg tamtych dni mógł się różnić w ich życiach. Dla niej to przecież były jedne z najszczęśliwszych dni w roku. Dla Regulusa najwyraźniej odwrotnie.

— Co takiego wydarzyło się przez tę przerwę? — zapytała, mając nadzieję, że chłopak coś na ten temat wyjawi.

— Wiele rzeczy — mruknął wymijająco, wbijając wzrok gdzieś w koniec korytarza. — Wciąż jednak uważam, że to nie twoje sprawy.

Isabella ponownie westchnęła i spojrzała wymownie w sufit. Miała świadomość, że jeśli ta rozmowa dalej by tak wyglądała, to nie zajechaliby daleko.

Przed przerwą osiągnęli już pewien poziom relacji, który pozwalał im na szczere wyznania, a jak nie wyznania, to przynajmniej samą szczerość. Jednak teraz blondynka widziała, że znów to wszystko się posypało.

— Mieliśmy być ze sobą szczerzy. Jeśli mam ci pomóc, to ty też musisz dać coś od siebie — oznajmiła, mówiąc na głos to, co myśli.

Aczkolwiek po raz kolejny natknęła się na mur.

— Ja nic nie muszę — odparł, wzruszając ramionami.

Skoro ślizgon tak stawiał sprawę, to nawet jej niezachwiana jak dotąd pewność, że robi dobrze, nie miała nic do gadania. Nie dało się wszakże nikomu pomóc bez chęci jej otrzymania przez drugą stronę.

— W takim razie nie mamy o czym rozmawiać — oświadczyła otwarcie i zeskoczyła z parapetu z zamiarem oddalenia się.

I wtedy czarnowłosy zaprotestował.

— Zaczekaj — rzucił, wyglądając, jakby sam nie wierzył, że się na to zdobył. — Zostań.

Blondynka spojrzała na niego zdziwiona. W żadnym wypadku nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń.

Nie mogła w takim razie teraz odejść. Regulus nie należał do ludzi, którzy zachowują się w ten sposób. Posłusznie wróciła więc na swoje wcześniejsze miejsce, wpatrując się w niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

— Nawet nie pojmujesz tego, co tam się działo... Nadal dzieje — sarknął, odwracając się w jej stronę. — Nie zrozumiesz i nic z tym nie zrobisz. — Potrząsnął głową. — Sam się w tym gubię.

Chłopak wyglądał na naprawdę przejętego. Izzy z rosnącym współczuciem w sercu dotknęła lekko jego ramienia.

— Ale spróbuję pomimo tego — obiecała.

— Już chyba wiem, dlaczego mój brat się z tobą zadaje. — Regulus uśmiechnął się delikatnie, a krukonkę zatkało.

On się uśmiechnął! I to w dodatku stosunkowo ciepło, a nie chłodno czy zgryźliwie, jak miało to miejsce dotychczas.

Isabella odwzajemniła jego gest, widząc, że jednak nic nie jest stracone.

— Czemu? Przedstaw swoją teorię. — Posłała mu radosne spojrzenie, unosząc brew.

Chciała wykorzystać sytuację, póki chłopak znajdował się w wyjątkowo dobrym jak na niego nastroju.

— Przez ten upór. I dobre nastawienie — mruknął, ale zaraz uświadomił sobie, co robi i się opamiętał.

Izzy to także zauważyła.

Wiedziała przynajmniej już, że chłopak nie pozostawał obojętny na jej działania, że ich spotkania mają sens.

To ją jeszcze bardziej motywowało. Czarnowłosy nie był przecież zobowiązany do tego, żeby od razu rozwodzić się nad swoim życiem — wszystko musiało iść małymi kroczkami.

— Możliwe. — Jeden z jej kącików ust się uniósł. — Syriusz nie grał żadnej roli w tym dramacie. Nie chciał jej grać, więc wyrwał się już na początku tego przedstawienia — powiedziała szczerze. — Ale chcę, żebyś wiedział, że żałował, że tam zostałeś. — Spojrzała mu prosto w oczy, mówiąc ostatnie słowa.

To była prawda.

Pewnego razu, po jednej z większych imprez, jakie zorganizowali w Wieży Gryffindorru, Isabella musiała odstawić Blacka do pokoju, bowiem Mel leżała chora w skrzydle szpitalnym, a James przepadł gdzieś jak kamień w wodę. Wtedy też Syriusza naszło na szczególnie osobiste pogawędki. I tak siedziała z gryfonem w dormitorium chłopaków, popijając wraz z nim ostatnią butelkę Ognistej, słuchając jego żalów i samemu wylewając własne.

Ku wszelkiej ironii nigdy — ani wcześniej, ani później — o tym po raz kolejny nie rozmawiali.

— Nigdy mi tego nie powiedział. — Regulus powątpiewał w jej słowa.

— A dałeś mu na to szansę?

Milczenie chłopaka mówiło wszystko.

— No właśnie.

Blondynka zsunęła się z parapetu, stając i opierając się o niego plecami.

— Ale on też nie był bez winy — burknął zdenerwowany, kontynuując jej myśl. — Nie powiedział mi, że ucieka. To on mnie zostawił! Ja bym brata nie opuścił, zwłaszcza jeśli tak naprawdę nie ma się nikogo innego...

Jego twarz zalała fala bólu. Regulus odchylił głowę do tyłu, aż poczuł chłód kamienia na swojej skórze. Zacisnął powieki i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, jakby chciał chronić się przed natłokiem przykrych wspomnień.

Isabella chyba jeszcze nigdy nie widziała tak pogrążonego w smutku człowieka.

Już otwierała usta, żeby jakoś na to odpowiedzieć, spróbować go pocieszyć, kiedy odezwał się ktoś inny. Najmniej potrzebny w tamtej chwili.

— I tak byś tam został — skwitował zimno Syriusz, pojawiając się przed nimi.

Posłał Izzy rozczarowane spojrzenie, na co blondynka westchnęła.

Czuła, że teraz wszystko pójdzie nie tak.

— Syriusz, proszę, daj spokój. Obiecuję, że porozmawiamy później — poprosiła, a w zasadzie błagała go, chcąc zapobiec następnym wydarzeniom.

Regulus z kolei zacisnął szczękę, w milczeniu wpatrując się w twarz brata.

Panna Anderson doceniała to, że przynajmniej on z dwójki rodzeństwa nie starał się pogorszyć sytuacji.

— Nie — westchnęła, słysząc odpowiedź chłopaka. — Jak mogłaś, Izzy? Po tym wszystkim, co się wydarzyło, bratasz się z wrogiem?

— On nie jest żadnym wrogiem, Syriusz! To twój brat — odparła, irytując się.

Miała już dość tłumaczenia wszystkim, że wie, co robi. Nikt i tak jej nie słuchał. Najbardziej jednak uderzyło ją zachowanie Melanie, która od razu poszła z tym do Syriusza, a powiedziała, że nie będzie się wtrącać.

Później wystarczyło tylko spojrzeć w Mapę Huncwotów i chłopak od razu pojawił się tutaj.

Zawiodła się na nich.

— On jest niebezpieczny! — warknął gryfon.

— O, patrz, nie wiedziałem — prychnął rozbawiony ślizgon, stając nieco na uboczu.

Izzy była już naprawdę na skraju załamania nerwowego.

— Przestańcie! — krzyknęła. — Ty nic nie mów. — Spojrzała na Regulusa — A ty, Syriusz, naprawdę odejdź i się nie wtrącaj. Pogadamy kiedy indziej na osobności.

Czekała na reakcję przyjaciela, marząc o tym, by jej posłuchał. Ale to, co zrobił, przerosło nawet jej najśmielsze oczekiwania.

Czarnowłosy pokręcił głową. Podszedł do niej i złapał ją mocno za ramiona — za mocno. Syknęła, czując, jak palce chłopaka wbijają jej się w skórę.

— Co ty wyczyniasz, Izzy?

Gryfon nic sobie nie robił z jej zbolałego spojrzenia wbitego w jego twarz.

— Puść mnie, Syriusz — odparła, próbując do niego dotrzeć.

Ramiona niemiłosiernie pulsowały jej bólem, więc próbowała wyrwać się z uścisku czarnowłosego, jednak nic z tego nie wyszło.

— Słuchaj, ja wiem, że chcesz mu pomóc, ale to Śmierciożerca.

— To boli — mruknęła cicho.

Nie poznawała Syriusza. Gdzie podział się tamten wesoły chłopak, w głębi duszy tęsknący za swoim zagubionym bratem? Siedzący z nią przez pół nocy z cichą nadzieją w sercu, że ich historia jeszcze będzie mieć szczęśliwe zakończenie?

— Mówię to w trosce o twoje bezpieczeństwo. — Wciąż ją ignorował, a blondynce stanęły łzy w oczach.

Wiedziała, że kolejnego dnia jej ramiona będą przyozdabiały siniaki. Nie mogła jednak się przemóc i jakoś bardziej przeciwstawić się przyjacielowi. Po prostu nie potrafiła. Gryfon zdawał się być jak w transie, gdzie nie docierały do niego jej słowa.

Nie, nie bała się go. To był raczej pewien rodzaj szoku i zawodu, który nie pozwalał jej uwierzyć, że to naprawdę się wydarzyło.

— Proszę... Zostaw mnie.

Syriusz dopiero teraz jakby wracał do normalności, gwałtownie ją puszczając.

— Izzy, ja... Ja nie chciałem...

Isabella spuściła wzrok, nie wiedząc za bardzo, jak zareagować na jego zachowanie. Była już tak skołowana tym wieczorem, że miała wrażenie, iż on w życiu się nie skończy.

— Nie dotykaj jej. — Nagle Regulus stanął pomiędzy nimi, popychając ją lekko za siebie. Posłał jej szybkie spojrzenie i odwrócił się w stronę brata. — A teraz dobrze ci radzę, Syriusz, nie zmuszaj mnie do wyciągnięcia różdżki — dodał z błyskiem w oku.

Isabella teraz stała już kompletnie zszokowana.

Zachowanie Syriusza dobiło ją kompletnie, ale przy tym, co zrobił Regulus to możnaby powiedzieć, że nie zaskoczyło ją wcale.

Blondynka wpatrywała się plecy młodszego Blacka, niedowierzając w to, co widzi.

— Izzy... — Syriusz spróbował raz jeszcze dotrzeć do niej dotrzeć, jednak ślizgon zagrodził mu drogę.

— Idź stąd. — Chłód w głosie Regulusa przyprawiał o ciarki.

Isabella wyjrzała zza ramienia chłopaka. Syriusz miał wyraz twarzy, jakby żałował wszystkiego, co zrobił. Blondynka złapała z nim krótki kontakt wzrokowy, jednak szybko go zerwała.

— Przepraszam — oznajmił z bólem w głosie.

Następnie odwrócił się i odszedł w stronę, z której przyszedł, czemu towarzyszył niski odgłos stawianych przez niego kroków.

Panna Anderson nie zdawała sobie nawet sprawy, że przez jakiś czas wstrzymywała oddech. Poczuła ulgę, biorąc głęboki wdech i opadając z powrotem na ścianę korytarza.

— Mój brat to nadęty egoista. — Regulus stanął obok niej.

W normalnej sytuacji zaśmiałaby się, gdyż Syriusz mówił identycznie, tylko że o nim, ale teraz nie było jej do śmiechu.

Nie po czymś takim.

— Dziękuję — powiedziała nagle, przerywając ciszę. — Ale mogłeś być troszkę milszy.

Ślizgon wywrócił oczami, na co lekko się uśmiechnęła.

— Jak ci nie pasuje, to następnym razem mogę ci wcale nie pomagać — prychnął w widocznie polepszonym humorze, rozluźniając się nieco.

— Oby następnego razu nie było — odparła szczerze.

— Tu się zgodzę — przytaknął. — Nie mam ochoty na razie na niego patrzeć.

Zapanowało kilkuminutowe milczenie, przerywane tylko przez cichy szum wiatru, który niespodziewanie się zerwał.

Izzy zastanawiała się, jak wrócić do pokoju. Nie wiedziała, czego może spodziewać się po Melanie, skoro Syriusz urządził taką scenę. Miała nadzieję, że rudowłosa będzie już spać lub przynajmniej przenocuje u chłopaków.

— Byłem lekkomyślny — wypalił niespodziewanie Black, wyrywając ją z tych rozmyślań.

— Stanięcie w mojej obronie to nie lekkomyślność — mruknęła, marszcząc brwi.

Przetarła twarz dłonią, odganiając zmęczenie.

Następnie starała się rozmasować bolącą rękę, co jednak nie przyniosło żadnego rezultatu. Wiedziała, że musi odwiedzić panią Pomfrey, żeby szybko pozbyć się uczucia pieczenia. Skrzywiła się na tę myśl.

— Nie o tym mówię. — Potrząsnął głową. — W przeszłości. Teraz żałuję pewnych decyzji. — Mimowolnie zerknął na lewe przedramię.

— Wszyscy popełniają błędy, Regulusie.

— Ja popełniłem zbyt wiele.



✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵✵

dzieje się, dzieje w Hogwarcie. Syriusz znów dał o sobie znać, ale miejmy nadzieję, że sprawa się rozwiąże ;)    

no nic, pozostaje mi jedynie powiedzieć do zobaczenia!  

nowalunoza. 

Continue Reading

You'll Also Like

179K 3.2K 121
Preferencje... Chyba każdy czytał, albo zna... Tylko, że te (jak z resztą jest w tytule) będą o huncwotach z małym dodatkiem.
179K 26.1K 47
🐕 Wendy i Syriusz poznali się w najbardziej znajomych mu okolicznościach - na szlabanie. Ich szlabanowa znajomość rozwija się prędko, lecz równie pr...
738 63 12
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
100K 3.9K 33
【but i know we've made it this far, kid】 𝐭𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐨𝐧𝐞𝐬𝐡𝐨𝐭𝐲 𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐢𝐧𝐧𝐞 𝐛𝐢𝐛𝐞𝐥𝐨𝐭𝐲 𝐳 𝐦𝐜𝐮 zakończone: cz...