rozdział 18.

174 15 9
                                    

Tamte wydarzenia odeszły w niepamięć. Zaczął się kolejny miesiąc pełen pośpiechu, grozy i nauki, który jak prędko się rozpoczął, równie szybko zmierzał ku końcowi.

Kwietniowe piątki charakteryzowały się jednak tym samym co wszystkie inne — uczniowie pracowali znacznie mniej efektywnie, skuszeni wizją bliskiego, dwudniowego odpoczynku. Od tej reguły stroniła tylko panna Evans oraz Severus Snape, będący wszakże odrębnością w każdym przedziale życiowym.

Isabella podczas jednego z takich dni była tym bardziej nieuważna na lekcjach — oczywiście nie bez powodu. Regulus miał tendencję do mieszania w jej życiu zawsze, kiedy się tego najmniej spodziewała. Tym razem też tak było.

Zatrzymał ją jeszcze przed pierwszą lekcją, argumentując to tym, że ma coś ważnego do przekazania. W takiej sytuacji nie mogła mu odmówić. W głębi duszy pragnęła tylko, żeby tym razem nic złego się nie wydarzyło. Nie teraz.

Melanie, która jej towarzyszyła w drodze do sali, posłała mu tylko przelotne spojrzenie, obiecując, że poczeka na nią przed wejściem do klasy i odeszła w głąb lochów.

— Tylko proszę, w miarę szybko, bo mam zaraz Eliksiry — poprosiła na wstępie, stresując się trochę.

Przynajmniej korytarz był pusty. Zostało niewiele czasu do rozpoczęcia lekcji, a spóźnialskich jak na razie nie było widać zza zakrętu. I blondynka wcale by się nie zdziwiła, gdyby to właśnie James i Syriusz przelecieli wkrótce koło nich w pośpiechu.

Nie widziała żadnego z nich w Wielkiej Sali. Remus i Peter przybyli we dwójkę, a w krótkim odstępie czasu w pomieszczeniu pojawiła się też Lily wraz z Dorcas.

Wniosek był zatem prosty. Gryfoni zapewne zaspali, dlatego teraz kątem oka wpatrywała się w korytarz przed sobą.

— Tak tylko przypominam, że ja także mam zajęcia — odparł nieco złośliwie, na co Izzy wywróciła oczami.

Nawyków nie zmienisz.

— Dobrze, więc mów — powiedziała, poprawiając sobie torbę na ramieniu.

Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na jego poważny ton głosu, który od razu sprowadził ją na ziemię. Nie zwiastowała to wszak niczego dobrego, a dzień zapowiadał się tak przyjemnie...

— Jest źle — oświadczył rzeczowo.

Jego głos był bliski szeptu. Rozejrzał się dyskretnie po otoczeniu, na co krukonka zepchnęła na bok swoje rozczarowanie i westchnęła.

Zaraz zbeształa się zresztą w myślach za sądzenie, że wszystko jest w porządku. Przecież Regulus prawie nigdy nie przynosił dobrych wieści z kręgu Śmierciożerców. Stamtąd nie dało się wynieść niczego pozytywnego.

— Tylko nie mów, że ktoś umarł — mruknęła zrezygnowana, zaciskając usta w wąską linię.

Chłopak wydawał się być zaskoczony jej reakcją.

— Co? Nie — zaprzeczył szybko, a Isabella poczuła się od razu o niebo lepiej. — Czarny Pan wie już, że ktoś szpieguje dla Zakonu — dopowiedział ledwo słyszalnie, wyraźnie zdenerwowany.

Panna Anderson zmarszczyła brwi. Nikt nigdy nie mówił, że mają jakiegoś szpiega w szeregach Voldemorta. Zakon Feniksa miał zrzeszać wyłącznie tych dobrych uczniów Hogwartu, przytłaczającą większością byli zresztą gryfoni, co mówiło samo za siebie.

Ale ważniejsza była tożsamość tej osoby. Kim ona była? Nie miała pojęcia. Nie znała nikogo, kto byłby w stanie grać jednocześnie na dwóch frontach, ale tak naprawdę pracować tylko dla jednego z nich. To nie mieściło się jej w głowie.

Fallen Dignity | Regulus BlackWhere stories live. Discover now