rozdział 10.

143 13 7
                                    

Ostatnie dwa dni przed przerwą świąteczną były dla Huncwotów pełne radości. Lily i James zbliżyli się do siebie na tyle, że wszyscy mówili, że są już parą, tylko jeszcze tego nie ogłosili. Cała reszta paczki znała jednak prawdę – Potter panna Evans rzeczywiście byli razem.

Tamtego dnia, kiedy się o tym dowiedziała, Isabella wyściskała chłopaka za wszystkie czasy. Udało mu się! Nareszcie spełniło się jego marzenie. Syriusz zorganizował z tej okazji małą imprezę, jednak nie trwała ona zbyt długo, gdyż uczniowie chcieli się spakować z uwagi na wczesny pociąg kolejnego dnia.

Melanie razem z Syriuszem zdecydowała się na kolejne randki, a Remus wreszcie przyznał, że książki nie są wszystkim, czego człowiek w życiu potrzebował. To ostatnie ją szczególnie rozbawiło, gdyż Lupin powiedział to z taką niechęcią, jakby ktoś kazał mu porozmawiać z Filchem.

Ona za to nie miała więcej styczności z Regulusem, który również zdawał się chwilowo nie szukać z nią kontaktu. Zresztą mieli spotkać się po powrocie.

Izzy dużo myślała na temat ich ostatniej rozmowy. Jako że Melanie i James byli zajęci, to miała całą sobotę na skrupulatne przemyślenie całej tej sytuacji. Spędziła też sporo czasu z Brenną, gawędząc podczas pakowania rzeczy do kufra. Jej współlokatorka zostawała w tym roku na przerwę w Hogwarcie.

Zaś w ich przypadku, święta miały się odbyć jednak w gronie rodzinnym. Dopiero na sylwestra cała banda miała zawitać do domu Andersonów.

Izzy wraz z ojcem miała spędzić te dwa dni razem z Potterami i Syriuszem. Rodzice Jamesa wyszli z tą propozycją, nie chcąc zostawiać ich dwójkę samą w ten świąteczny czas. To było naprawdę miłe.

Obecnie blondynka oczekiwała na wyjście do domu przyjaciela, a raczej przyjaciół, skoro Syriusz też tam mieszkał. Jej ojciec uznał, że doskonałym sposobem na to będzie skorzystanie z sieci Fiuu, bo po co się niepotrzebnie ubierać w kurtki?

— Izzy, zejdź na dół! — Dobiegł ją jego głos.

Porzuciła swoje dotychczasowe zajęcie, jakim było przeglądanie jednej z książek, jakie dostała na urodziny od Remusa i zbiegła prędko po schodach, które zaprowadziły ją bezpośrednio do średniej wielkości salonu, gdzie w grafitowym fotelu siedział brązowowłosy mężczyzna w średnim wieku z radosnym wyrazem twarzy. Nieliczne zmarszczki i wesołe ogniki w oczach nadawały mu coś z wyglądu nastolatka, a na głowie nie znalazłoby się żadnego siwego pasma. Christopher Anderson był atrakcyjnym mężczyzną.

— Co tam, tato? — zapytała i usiadła naprzeciwko niego na kanapie.

Od razu sięgnęła po jedną z wielu puszystych białych poduszek, które znajdowały się na meblu. Kiedy była dzieckiem, uwielbiała się do nich przytulać.

— Idziemy niedługo do Potterów, Euphemia wpadła tu na chwilę, żeby powiedzieć, byśmy się powoli zbierali — oznajmił beztrosko. — Ale zanim tam pójdziemy, to pomyślałem, że pogadamy o szkole. Hogwart jeszcze stoi czy już go zrównaliście z ziemią? — zachichotał.

Isabella nigdy nie ukrywała tego, co robili w szkole. Jej ojciec nigdy nie wypomniał jej nawet najgorszego kawału. Wszakże Christopher sam w czasach młodości nie należał do najgrzeczniejszych uczniów, o czym nieraz jej z nostalgią wspominał.

— Tato... — westchnęła, jednak nie mogła ukryć rozbawionego uśmiechu, jaki pojawił się na jej ustach. — Z zamkiem w porządku, chyba, nie wiem, jak tam Filch go sprząta.

— Okej, zrozumiałem — zaśmiał się, podnosząc dłonie w geście kapitulacji. — A co u chłopaków? James w końcu jest z tą Millie? — zapytał, zmieniając temat.

Fallen Dignity | Regulus BlackWhere stories live. Discover now