Przerwa świąteczna przybyła zbyt szybko. Tak samo jak nowe osoby w skrzydle szpitalnym. Jeden z drugorocznych puchonów również padł ofiarą bestii z komnaty tajemnic, a wraz z chłopakiem, oberwał sir Nicolas. Tiana spędzała cały ostatni tydzień zajęć wyłącznie w Skrzydle. Pracy było za dużo, a pani Pomfrey zdecydowanie potrzebowała pomocy.
Lucas, Venus i Adrian wyjechali na święta. Black została w zamku sama. McKinnon musiał wrócić do Wool's, gdzie opiekunki nie dawały spokoju jego mugolskim znajomym (wszyscy wiedzieli, że chodziło o Jake'a). Venus, z kolei, wyjeżdżała z ojcem w Alpy, gdzie pan Cregence pragnął ją nauczyć sportu zwanego narciarstwem. A Adrian? Pucey znów wyjeżdżał do Włoch. On i Bianca, która na dobre zadomowiła się w domu Roweny wraz ze swoją przyjaciółką Luną, jechali do jakiejś dalszej rodziny, by spędzić święta w Rzymie.
Tiana miała wrócić na Grimmauld, jednak wydarzenia jakie miały miejsce w zamku i zmęczenie Poppy, dały jej do zrozumienia, ze starsza czarownica potrzebuje pomocy. Inaczej wykończy się psychicznie podczas dbania o jakiekolwiek przeżycie osób spetryfikowanych. W taki sposób Black została w zamku, obserwując George'a Weasley'a z zielonymi włosami. Jedynymi ślizgonami poza dziewczyną byli Draco, Crabbe i Goyle.
– Wiecie co?-spytał Draco, siedząc z dwójką ślizgonów w pokoju wspólnym.-Założę się, że Dumbledore chce wszystko zatuszować. Bo dlaczego niby Prorok milczy na temat tych ataków? Nic dziwnego, że po skończonych trzech latach w tej szkole, Tiana coraz mniej ufa temu staruszkowi.
– Twoja kuzynka? Czemu mu nie ufa?
– Durny jesteś, Goyle-odparł Malfoy.-Przecież przed chwilą powiedziałem o jednym z wielu przykładów. Sądzę, że po trzech pełnych latach Tiana miała takich sytuacji o wiele więcej. Dumbledore to idiota. Staroć z antykwariatu. Już dawno powinien się usunąć ze stanowiska. A to dodanie punktów gryfonom w zeszłym roku? Chamstwo! Ten stary piernik nawet nie zdawał sobie sprawy jak ciężko pracowaliśmy, a tutaj nagle przyjdzie Potter, machnie dwa razy różdżką, ściągnie turban z głowy nauczyciela i dostaje tyle punktów! Żałosne...
– Ale uratowali szkołę-oburzył się Crabbe, wykrzywiając twarz.
– Gadasz od rzeczy-stwierdził Draco.-Idź do tego Skrzydła, bo chyba serio się zatrułeś jakimś jedzeniem. Tiana da ci coś na żołądek. Teraz powinna siedzieć przy spetryfikowanych-oznajmił i zaczął ponownie po chwili ciszy.-Bardzo chciałbym wiedzieć kto jest dziedzicem. Wątpię, żeby to święty Potter nim był. Nie chodziłby wtedy z tą całą Granger.
– Przecież musisz podejrzewać kto się za tym kryje...
– Dobrze wiesz, Goyle, że nie mam pojęcia. Ile razy mam ci to powtarzać?-warknął Malfoy, zmęczony ciągłym mówieniem tego samego.
Nagle dało się usłyszeć czyjeś kroki, a w pokoju wspólnym pojawiła się Tiana. Spojrzała na grupę ślizgonów, uśmiechnęła się do kuzyna i ruszyła do wyjścia. Wolała nie spędzać swojego wolnego czasu z takimi ciołkami jak Crabbe czy Goyle.
Dziewczyna ruszyła w kierunku kuchni. Wiedziała, że Draco będzie miał dość tej dwójki w ciągu następnych pięciu minut. Chłopak pewnie ruszy wtedy na stadion, żeby polatać. A ona będzie miała wolną drogę z powrotem do swojego dormitorium.
– Zasada jest taka-powiedziała, celując palcem w Weasley'a.-Jeżeli któryś ze ślizgonów nas zobaczy, śledziłeś mnie.
Rudzielec się zaśmiał, jednak skinął głową. Ruszyli w stronę lochów, aż Black stanęła przed kamienną ścianą.
– Czysta krew-powiedziała brunetka, wywracając lekko oczami, a ściana ustąpiła.
– Super!-stwierdził gryfon, przechodząc dalej.-Jak przejście z Londynu na Pokątną!
– Raczej na Przekątną...
– Adara!-odezwał się jeden z obrazów w pokoju wspólnym.-A to kto?
– Śledził mnie-odparła brunetka, jednak jej uśmiech zdradzał zbyt wiele.-Cześć, Fineasie. Jak tam w domu?
– Oh, cudownie. Cisza, spokój... Słychać tylko ABBĘ, ale same dobre piosenki. Sądzę, że zdołaliście mnie już zapoznać ze wszystkimi utworami tego zespołu.
– Pozdrów go ode mnie-dziewczyna uśmiechnęła się radośnie.-I powiedz Stworkowi, żeby się nie przemęczał. W święta nawet skrzaty muszą odpocząć.
– Oczywiście, Adaro, oczywiście!-oznajmił mężczyzna. Zmierzył Freda wzrokiem i zniknął z ram.
– Fineas?-zdziwił się gryfon.-Adara?
– Jedyny Black, który został dyrektorem Hogwartu-Tiana wzruszyła ramionami.-Jego portret jest połączony z portretem u mnie w domu, może się przemieszczać między tymi obrazami-tłumaczyła, gdy schodzili w kierunku damskich dormitoriów.-A Adara to moje drugie imię. Łączy się z rodową tradycją-oznajmiła. Fred stwierdził, że będzie musiał poszukać jaka to tradycja.
Tiana otworzyła ciemne drzwi, a oczom rudzielca ukazał się dość duży pokój z jednym łóżkiem. Gryfon zastanawiał się czy faktycznie pokój jest jednoosobowy, czy po prostu zostały usunięte z niego inne posłania. Tuż za meblem, zamiast ściany została wstawiona szyba, która ukazywała podwodne życie w przyhogwardzkim jeziorze. Były też srebrne zasłony, jeśli ktoś miał już dość widoku wody.
Przy dwóch ścianach znajdowały się szafy oraz komody, a z jednej strony było biurko. Adekwatnie do jego położenia, przy równoległej ścianie znajdowały się drzwi. Fred podejrzewał, że prowadziły one do łazienki.
Ślizgonka obserwowała jak rudzielec wpatruje się we wszystko, co znajdowało się dookoła. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak duże wrażenie zrobiła na nim szklana ściana.
– Musisz przyznać, Weasley-powiedziała, odpowiednio dobierając ton głosu na taki, jakim jeszcze kilka miesięcy temu na spokojnie by się do niego zwróciła.-Dormitoria to ślizgoni mają lepsze.
*'*
Fred się obraził.
Chłopak spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że zostanie ograny w szachy. SZEŚĆ RAZY!
Teraz chodził po szkole, udając wielce obrażonego, choć Tiana doskonale wiedziała, że tak naprawdę w duchu się z tego śmiał. Czasami jego dramatyzm przewyższał nawet dramatyzm Syriusza, o którym słyszała z opowieści.
Black nie miała czasu, by chłopaka udobruchać. Do skrzydła trafiła Hermiona. I choć na początku ślizgonka myślała, że Granger została spetryfikowana, prawda była nieco inna. W dodatku dziewczyna nie podała prawdziwych informacji na temat tego w jaki sposób nagle miała wąsy i pyszczek kota. Gryfonka powiedziała tylko Tianie, w obawie przed szlabanem i odjęciem punktów. Ślizgonka nadal nie dowiedziała się po co był im ten eliksir wielosokowy.
Pewnego wieczora, kiedy Black już miała wychodzić ze skrzydła po niemalże codziennej sesji plotek z Hermioną (Tiana naprawdę polubiła dziewczynę), drzwi stanęły otworem. Ze względu na parawan postawiony przy łóżku gryfonki, Black nie mogła dostrzec kto wszedł do środka. Rozległo się raptem kilka szeptów. Kilka zdań wypowiedzianych przyciszonym głosem, a po chwili, już donośniej, dało się usłyszeć uradowany ton Pomfrey.
– Tiano, podejdź na chwilę!-zawołała.
– Do jutra?-spytała gryfonka, która siedziała z nosem w „Spisie Czystokrwistych" oraz w „Nienaruszalnej Dwudziestce Ósemce".
Przez rozmowy ze ślizgonką, Granger zapragnęła poznać złożoność czystokrwistych rodów. Gryfonka stwierdziła, że "czystokrwiści mają za wiele warstw". Cokolwiek to oznaczało... W każdym razie Hermiona nieźle się w to wciągnęła i zdawała Tianie miniaturowe sprawozdania z tego co przeczytała lub dopytywała o rzeczy, których nie rozumiała.
"Wiedziałaś, że twoje nazwisko było kiedyś obelgą? Twoja rodzina miała kiedyś smocze imperium, które wykorzystywała do podpalania miast i czynienia ich swoją własnością. Najczęściej wykorzystywali czarnego smoka hebrydzkiego i stąd twoje nazwisko. (Tak skończyliście w Londynie, chociaż nie ma dokładnego miejsca, a to miasto jest wielkie!)"... Black nigdy nie sądziła, że takie informacje zostały opublikowane w Spisie. Oczywiście, że wiedziała o smoczym imperium Black'ów, jednak dziwiło ją, że ktoś poza jej rodem również miał takie informacje.
"Czy to prawda, że Potter'owie i Malfoy'owie od zawsze się nienawidzili? Tutaj napisali o sporze Fleamonta Pottera i Abraxasa Malfoya. To chyba dziadkowie Harry'ego i twojego kuzyna. Napisali też, że Malfoy'owie są rodem węża, a Potter'owie jelenia. Że to są ich zwierzęta w herbach! (Muszę powiedzieć o tym Harry'emu! On nawet nie wie, że ma herb!) No i napisali, że istniała plotka o tym, że Fleamont miał w salonie wywieszony szkielet węża, a Abraxas poroże jelenia. To prawda?" Tiana musiała odpowiedzieć najlepiej jak potrafiła, a że jej wiedza była ograniczona tylko do Malfoy'ów, odparła, że owszem. Do tej pory w Malfoy Manor wisiało jakieś poroże z imieniem Abraxasa na plakietce tuż pod nim.
Było też "Czy to prawda, że Black'owie na tle reszty czystokrwistych z Wielkiej Brytanii byli swego rodzaju rodziną królewską?" – odpowiedź brzmiała tak. "Skoro twoja rodzina miała smoki to dlaczego nie ma go w waszym herbie?" – na to pytanie Tiana nie znała odpowiedzi i podejrzewała, że się nie dowie.
– Jestem tu codziennie-starsza dziewczyna uśmiechnęła się lekko, wspominając te wszystkie pytania i pomachała gryfonce na pożegnanie.
Idąc przez salę, Tiana nie patrzyła na to, co koło niej. Znała już wszystko na pamięć. Mogłaby chodzić po ciemku, a i tak nie potknęłaby się o łóżko czy szafkę z lekami. Dlatego szła, równocześnie rozplątując warkocz, w który spięła włosy.
– Creo que soy invisible-usłyszała i momentalnie podniosła wzrok.
Przy drzwiach stał mężczyzna w jasnobrązowym sweterku i spranych jeansach. Jego zielone oczy śmiały się lekko, widząc zdumienie na twarzy ślizgonki. Z kolei na jego twarzy widać było kilkudniowy zarost, z którym Tiana walczyła w każde wakacje za pomocą brzytwy.
– Nie...-powiedziała zaskoczona.
– Tak-odparł mężczyzna z uśmiechem.
– Nie wierzę.
– To uwierz.
– Papacito!-krzyknęła zadowolona, rzucając mu się na szyję.
– Hola, hijita.
– Ale... Jak? I dlaczego? Nikt cię nie widział? Wszystko w porządku? Dlaczego jesteś w Hogwarcie i...
– Chwila, chwila, chwila...-zaśmiał się Remus.-Już nie można odwiedzić zapracowanej ślizgonki w czasie świąt?
– Można! Oczywiście, że można-odparła.
– Ale?-spytał Lupin, widząc jej minę.
– Ministerstwo i... I cały ten czystokrwisty chaos, i...
– Tym się nie martw-w oczach wilkołaka widać było rozbawione iskierki.-Odpowiednie zaklęcia zaradzą na wszystko.
– Co zrobiłeś?-zaciekawiła się ślizgonka.
– Tylko ci, którzy znają Remusa, będą widzieć go takiego jakim jest-do rozmowy wcięła się milcząca Poppy.-Inni zobaczą nieco inną twarz, niż faktycznie ją ma.
– Tak w ogóle można?-zdziwiła się Black.
– Czego Minnie nie widzi, tego Huncwotom nie żałuje-Lupin oznajmił z chytrym uśmieszkiem
*'*
– Pogodziłam się z jednym z Weasley'ów-oznajmiła Tiana.
Siedziała z Remusem w miejscu, które nigdy nie zostało naniesione na mapę. Jak się okazało, tuż przy wejściu do wieży gryfonów znajdowała się komnata samego Godryka Gryffindora. A raczej komnaty. Remus opowiedział jej jak przez przypadek odkryli to miejsce na szóstym roku.
"Uciekaliśmy przed Irytkiem, któremu wcześniej wycięliśmy kawał i Peter wpadł za samotną zasłonę wiszącą bez sensu na pustej ścianie. Zawsze myśleliśmy, że po prostu zbierała kurz. Potem poszło już gładko" opowiadał, kiedy jego córka przyglądała się temu miejscu.
Pomieszczenie było bardzo podobne do pokoju wspólnego gryfonów, lecz o wiele większe. Co chwilę można było zauważyć gdzieś pozłacanego lwa na czerwonym tle. Złoty dywan, złote ramy z obrazami... Czerwone poduszki na czerwonej kanapie czy fotelu... No i kilka zdjęć grupy gryfonów z lat siedemdziesiątych.
Tiana leżała na połowie kanapy, a Remus na jej drugiej połowie. W ceglanym kominku odpalili ogień, który ogrzewał całą główną komnatę. Było tu dużo różnych drzwi, które nigdy się nie otwierały. Prawdopodobnie były objęte magią krwi, która czekała na potomka samego Godryka.
– Z jednym z tych bałwanów, co nie topnieją na zimę?-spytał Remus, a kiedy zobaczył zgorszoną minę córki, zaczął się śmiać.
– Papa...
– Twoje słowa-zaśmiał się.-I jak ten bałwan?-spytał, a Tiana westchnęła.
– Jest okej. Teraz się trochę obraził, bo ograłam go w szachy. Tylko kilka osób wie, że się pogodziliśmy, bo w Slytherinie... Cóż, no zlinczowali by mnie-odparła.
– No tak...-mruknął Remus.-Mania czystej krwi.
– Niestety...-westchnęła dziewczyna.
Toujours pur...