Our Little Dream || SKOŃCZONA

Od Xvic_X

318K 8.3K 7.7K

Mówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konfl... Viac

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Epilog.

Rozdział 29.

5.4K 173 141
Od Xvic_X

- Tony! Wychodzimy! - zawołałam, zapinając szpilki. Chwyciłam za torebkę, a Tony wyszedł ze swojego pokoju. Na mój widok źrenice mu się rozszerzyły, a kąciki ust uniosły.

- Wyglądasz tak zajebiście dla mnie czy dla tamtego chuja? - zagadnął, wkładając łapy do kieszeni.

- No jasne, że dla jego ojca. - zdradziłam z sarkazmem w głosie, na co chłopak prychnął.

- Muszę tam iść?

- Uwierz, że nie pożałujesz. Może się okaże, że to będzie najlepszy wieczór w twoim życiu. - puściłam mu oczko, a on uśmiechnął się szerzej, obserwując jak wędrowałam do wyjścia z mieszkania w krótkiej sukience.

- Z pewnością nie pożałuje, mając takie widoki. - stwierdził, wychodząc z mieszkania za mną i zamykając drzwi na klucz. Ruszyliśmy po schodach na dół, a niedługo potem wsiedliśmy do samochodu, gdzie było o wiele cieplej niż na zewnątrz. - O co teraz chodzi z Hadesem i tym wszystkim? Ostatnio dużo czasu spędzasz w tej całej fabryce.

- Mówiłam już że nie chce cię tym zadręczać. - westchnęłam, gdy wyjeżdżał spod kamienicy.

- A ty siebie możesz? Siedzimy w tym bagnie oboje. - uznał, patrząc cały czas na drogę.

- Nie, już nie siedzimy w tym razem, ponieważ nie pracujesz dla Hadesa.

- W takim razie pozwól mi bym to ja w tym siedział, a ty nie. Pojadę do Hadesa i zaproponuje bym to ja dla niego pracował a nie ty. - przymknęłam na jego słowa oczy i zebrałam myśli.

- Harris, to nic nie da. Hadesowi chodzi o mnie i nie interesujesz go ty.

- Co? - zmarczył brwi, spoglądając prędko na mnie.

- Podczas strzelaniny Paul mógł mnie zabić od razu, gdy złapał mnie w łazience, ale tego nie zrobił. - przypomniałam.

- Mnie też nie zabił, a mógł. Oboje mogli, kiedy Elen do mnie celował.

- Byłeś Hadesowi wtedy zbyt potrzebny. Byłeś pionkiem w jego grze, dlatego cię nie zabił, a teraz jesteś mu zbędny. Nie dziwi cię fakt, że wtedy kiedy byliśmy na jego jachcie w dniu strzelaniny znajdował się tam też Hades? Jakby miał to zaplanowane? - dociekałam, patrząc na jego oczy wbite w drogę.

- Faktycznie, nie było go wcześniej z nami i zjawił się znikąd. - przyznał, w myślach łącząc fakty.

- Elen i Hades testowali mnie, ale ciebie nie, bo wiedzieli, że za niedługo nie będą ciebie potrzebowali. Hades już dawno, by mnie zabił za to jak mu pyskuje, ale tego nie robi, gdyż jestem mu potrzebna, tylko nie rozumiem do czego, bo na pewno nie do zabijania. Jakby mógł to w przeciągu paru chwil znalazłby kogoś lepszego ode mnie. Nieświadomie gram w jego grę, nie znając zasad. - mówiłam w skupieniu, a gdy skończyłam siedzieliśmy chwilę w ciszy.

- Musisz je odkryć. - powiedział, gdy zaparkował pod domem Luke'a. - A ja ci w tym pomogę. - dodał, wysiadając z samochodu. Chwyciłam moją torebkę za ucho i narzuciłam ją na ramię, by po chwili dołączyć do reszty.

Max przyjechał ze Scottem, a Will przyjechał sam swoim autem z czarną torbą. Był jakby nieobecny, ale to właśnie na niego musiałam dziś liczyć, Scott natomiast był nieucieszony faktem, iż będzie musiał przebywać w jednym pomieszczeniu wraz z Luke'em, a Max próbował nas już zaciągnąć do domu chłopaka, bo nie mógł się doczekać jedzenia. Nathalie nie chciała przyjechać ze względu na Luke'a, mimo moich błagań.

W końcu po namowach naszego wytatuowanego przyjaciela, ruszyliśmy na posesje. Zapukałam do drzwi, które otworzył Luke.

- Dzień dobry, kochanie. - powiedział z uśmiechem, zbliżając się do mnie. Objął mnie w talii i przycisnął swoje usta do mojego policzka. Na ten widok Tony i Scott przewrócili oczami. Zaczęlam powoli iść do środka, a za mną Max i Will, jednak gdy reszta chciała wejść Luke zatrzymał ich.

- Wy nie wchodzicie. - wygłosił, blokując im drogę łapą, na której po chwili pojawiła się dłoń Willa

- Są ze mną więc wchodzą. - nacisnął na jego rękę, przez co ona się zsunęła, a oni weszli do środka. Luke przewrócił oczami i zaprowadził nas po schodach na górę do jadalni połączonej z salonem. Po kolei zaczął nas przedstawiać rodzicom, wujkom i znajomym jego ojca, a ja cały czas się uśmiechałam, bo wszystko szło zgodnie z moim planem.

- Przepięknie wyglądasz, widać, że nasz syn ma dobry gust. - skomentowała jego mama, pani Elena, uśmiechajac się sympatycznie.

Owszem, ale z jego gustem różnie bywa, gdy wybiera jakieś suki na skoki w bok.

- Może już nałożymy obiad? - zaproponował jeden z braci ojca Luke'a, a kobieta przytaknęła. Powędrowali do kuchni, uprzednio prosząc nas o zajęcie miejsc. Niedługo później przy dużym stole zasiedli wszyscy z talerzami z jedzeniem przed sobą. Jedliśmy i gadaliśmy o wszystkim, choć uwaga głównie skupiła się na mnie i Luke'u, który siedział koło mnie z ręką na moim udzie. Gdy zjedliśmy pani Elena wstała od stołu i znowu poszła do kuchni. Z niej wyszła po chwili, lecz już z tortem. Zaczęliśmy śpiewać wszystkim znaną melodię, a tata Luke'a, pan Oscar, zdmuchnął świeczki. Jego żona pokroiła tort i rozdała nam wszystkim. Jedząc kawałek, spojrzałam na Willa i skinęłam delikatnie głową, a on podniósł się i niezauważalnie ruszył do salonu, gdy ja w między czasie, aby odwrócić od niego uwagę i rozpocząć swoje show.

Chwyciłam za kieliszek i szampan, który nalałam do naczynia, a następnie podniosłam go do góry, chwytając za widelczyk, którym postukałam po szkle. Ludzie zwrócili uwagę na mnie, a ja zaczęłam:

- Chciałabym wznieść toast za Luke'a. - spojrzałam na chwilę na chłopaka który marszczył brwi, a po chwili dodałam, gdy Will poklepał mnie po ramieniu : - za to, że uświadomił mi jak straszną jest męską dziwką. - i skierowałam swój wzrok na ściane przed sobą, na której z projektora Willa wyświetlał się film, na którym wiśniowowłosa dziewczyna rucha się z Luke'em. Powoli przejechałam wzrokiem po twarzy rodziców chłopaka, którzy zszokowani wbili wzrok w ścianę, następnie na Maxa, który widząc nagranie zaczął odmawiać po cichu paciesz, na Scotta, który miał w buzi kromkę chleba, na której skupił swoją uwagę i którą Tony próbował wyrwać z jego ust, a gdy już mu się to udało zielonooki rzucił mu mordercze spojrzenie, a Harris odwrócił jego głowę w stronę ściany. Wtedy zszokowany klasnął w ręce i wydarł się na całe pomieszczenie:

- A nie mówiłem!

Ale moje wejrzenie spoczęłam na Luke'u, który nie umiał wydusić z siebie słowa. Byłam tak zła, że w pięści zgniotłam kieliszek, a kawałki szkła rozsypały się na ziemie. Zabrałam torebkę zawieszoną na oparciu i ruszyłam na korytarz wraz z moimi przyjaciółmi. Luke pobiegł za nami.

- Livia, poczekaj! - zawołał, a Tony zatrzymał go ręką, przez co na chwilę przystanęłam tuż przed schodami.

- Chuje i idioci mają zakaz nazywania jej tak. - stwierdził, trzymając rękę na jego klatce piersiowej.

- Livia porozmawiajmy, kurwa. - warknął, nie zwracając uwagi na słowa bruneta.

- Jesteś głupi czy tylko udajesz? - Harris odepchnął chłopaka. - Czegoś, kurwa, nie zrozumiałeś?

- Odezwał się brat największej szmaty. - odburknął, na co wszyscy zmarszczyli brwi.

- Na cholerę wpierdalasz do tego moją siostrę?

- A jak myślisz kto był na tym nagraniu? Muszę przyznać, że cycki miała nawet niezłe - na te słowa brunet zacisnął mocno szczękę, a ja i inni rozszeżyliśmy oczy w niedowierzaniu.

Zapomniałam, że Sophie ma przecież wiśniowe włosy....

Tony w przeciągu sekundy uderzył Luke'a prawym sierpowym, a on nie złapał równowagi i upadł na podłogę. Tony okrakiem usiadł na nim i bił go w twarz, a szatyn próbował bronić się dość nieskutecznie. W przeciągu chwili na twarzy chłopaka pojawiła się krew, a mi ciężko było stwierdzić do kogo należy.

- Zróbcie coś! - krzyknęłam, bojąc się podchodzić, a Max pociągnął bruneta za koszulę, przez co podniósł się na równe nogi, kiedy na korytarz zbiegli wszyscy.

- Tony powinien mu wpierdolić. - syknął Scott.

- Ty kurwo jebana - sarknął Luke wstając i podchodząc do Tony'ego. Popchnął go, a ciemnooki poleciał do tyłu, chwytając tego chuja za ciuchy. Oboje zlecieli po schodach na dół w wąskim korytarzu. Cała nasza czwórka zeszła na dół, gdy usłyszeliśmy ich krzyki.

- Kurwa, moja ręka! - fuknął Tony, leżąc na ziemi, a ja podbiegłam do niego i kucnęłam przy nim.

- Możesz ją zgiąć? - spytałam, bojąc się ją dotknąć, a on spróbował ją nagiąć, lecz na marne. Była sina i zaczęła się pojawiać opuchlizna, a ja już wiedziałam, że to jest złamanie. - Musimy jechać do szpitala. - oznajmiłam, pomagając wstać Tony'emu, który zarzucił rękę na barku Maxa i już mieliśmy wychodzić, gdy usłyszałam głos mojego byłego.

- A ja to co? - oburzył się, zrywając się z podłoża i zbliżył się do mnie.

- Ty poradzisz sobie sam, albo zadzwoń po jakąś inną szmate. - dałam mu odpowiedź, odwróciwszy się, na co on prychnął.

- Ona przynajmniej mnie pewnie zadowoli, w porównaniu do ciebie. - rzekł.

- Nie chce mi się z tobą gadać. - uznałam, gdy Max wyprowadził z domu bruneta z połamaną ręką.

- Może ci się zaraz zachcieć. - zacisnął rękę na moim ramieniu, a ja wypuściłam powietrze w rozbawieniu, spowodowanym tym jak bardzo próbuje być groźny.

- Nie. - odparłam, delikatnie odpychając chłopaka, kiedy już miałam wychodzić z domu, ale usłyszałam kolejne słowa chłopaka, po których zrobiłam coś czego nawet po upływie czasu nie żałowałam.

- Gdybyś była lepsza to bym cię nie zdradził. Myślisz, że Sophie była jedyną dziwką, która dała mi dupy? - zagaił arogancko.

Lepsza? Kurwa, jeszcze czego?!

Zatrzymałam się. Odwróciłam i zamachnęłam, uderzając go z pięści. Trafiłam go prosto w oko, które już wcześniej było podbite przez Tony'ego. Niestety cios wymierzyłam dość dziwnie, przez co zaczął mnie boleć nadgarstek, ale nie dałam tego po sobie poznać.

****

Moja diagnoza okazała się trafna. Tony miał złamaną rękę, a ja lekko zwichnięty nadgarstek, co według lekarza nie miało być nic groźnego. Gdy doktor zakładał gips mojemu przyjacielowi, Max poszedł coś zjeść, a do szpitala przyjechała Nathalie.

- Co się odjebało? - dopytała po ujrzeniu nas, gdy weszła na korytarz. - Luke coś zrobił?

- Zerwaliśmy... Boli. - odburknęłam, patrząc na mój napięstek.

- Nie przejmuj się, nie był ciebie wart. - kucnęła przede mną, gdy ja siedziałam wraz z Willem, z którym w tym samym momencie wymieniliśmy zniesmaczone miny i zmarszczyliśmy brwi.

- Ale ją boli ręka. bo chujowo mu przyjebała. - odpowiedział za mnie Will, na co Nathalie wyszczerzyła oczy.

- Mówiłam, że będziesz żałować jak nie przyjedziesz.

- Ratujcie, proszę! - wykrzyczał Max, biegnący z jakimś jedzeniem, które wylatowało mu z ramion.

- Co jest kurwa? - Scott otępiał, gdy wytatuowany szatyn w garniturze wbiegł do łazienki tuż koło niego. Cała nasza czwórka podeszła do drzwi, zza których wychyliła się twarz chłopaka.

- Automat się zepsuł, więc zajebałem żarcie z szpitalnej kuchni, a teraz mnie goni jakaś pielęgniarka. - wyjaśnił, jedząc budyń w jakimś plastikowym naczyniu. Nagle z pomieszczenia, w którym zakładano gips Harrisowi wyszedł lekarz.

- Nie, kurwa, ja idę do Tony'ego i się do Was nie przyznaje. - stwierdziłam, niedowierzając w głupotę Maxa.

- Mogli zainwestować w lepsze automaty, a nie te obrzydliwe budynie.

Pokręciłam głową w szoku i weszłam do pokoju. Na krześle siedział brunet z wyciągniętym, już ogipsowanym, ramieniem na metalowym stole, podeszłam bliżej, a chłopak na mój widok uśmiechnął się.

- Miałaś rację, to był jeden z moich najlepszych wieczorów w całym życiu, choć mógłbym wpierdolić mu jeszcze bardziej. - przyznał, na co krótko i cicho się zaśmiałam.

- Chcesz porozmawiać z Sophie? - dociekałam, szczerząc się delikatnie.

- Na pewno. Po części ją rozumiem, że jest młoda i chce się bawić, ale może odrobinę rozsądniej i nie z Luke'em. Każe jej również cię przeprosić. - odpowiedział, również się uśmiechając.

- Nie trzeba, w końcu mogła nie wiedzieć, że Luke był ze mną. Pewnie omotał ją tak, jak mnie. Nie mam jej nic za złe.

- Jesteś pewna?

- Tak. - odpowiedziałam, kładąc dłoń na stole nawet, nie patrząc gdzie, ale spojrzałam w tamtym kierunku, gdy poczułam ciepło od innej ręki. Oboje zerknęliśmy na nasze dłonie, które stykały się, ale nikt z nas nie odsunął swojej, dlatego postanowiłam zmienić temat. - Max ukradł jedzenie z szpitalnej kuchni, a teraz ucieka przed pielęgniarką.

- Żartujesz? - upewniał się, a ja w rozbawieniu pokręciłam głową, przez co chłopak wybuchł głośnym śmiechem.

- Jemu do życia jest potrzebne tylko jedzenie. - skomentowałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Masz przepiękny uśmiech i z dnia na dzień staje się śliczniejszy. - na jego słowa spojrzałam na niego w lekkim szoku, ale również z wymalowanym szczęściem na twarzy, bo szczęściem jest mieć kogoś takiego przy sobie. Byliśmy w takim momencie, że oboje wiedzieliśmy, że coś do siebie czujemy, ale żadna osoba z nas nie przyzna się do tego dopóki nie zrobi tego ta druga. Była to najlepsza gierka w jaką przyszło mi zagrać.

- Tutaj ma Pan wypis. Ściągnąć Pan gips może za cztery tygodnie i proszę wtedy przyjść tutaj. - poinformował lekarz, wchodząc do pomieszczenia z dokumentami. - pielęgniarka próbuje wyważyć drzwi w łazience, bo jakiś dzieciak się tam schował z jedzeniem. Ostatnio bardzo dziwne rzeczy się dzieją w tym szpitalu - narzekał, podchodząc do Tony'ego, z którym w tym samym czasie rozszerzyliśmy oczy.

- Max! - pisnęłam, wybiegając z sali. Podeszłam bliżej do moich przyjaciół, którzy obserwowali jak kobieta męczyła się z drzwiami, które od drugiej strony trzymał Max, krzycząc, że nic nie wziął.

Chwile tak staliśmy, aż dołączył do nas Tony. Wtedy Scott pokazał nam wszystkim wiadomość od zbiegłego, że uciekł przez małe okienko.

- Uciekamy? - zapytał Will, patrząc jak pielęgniarka szarpie się z drzwiami.

- Za mną. - kazał Harris, idąc truchtem w stronę wyjścia, a nasza reszta podążyła za nim. Gdy wyszliśmy już ze szpitala szliśmy prosto przed siebie, śmiejąc się z chłopaka, który niedługo później wygrzebał się z krzaków i dołączył do nas, jedząc jakiś proteinowy batonik.

- Jak mówiłem, że Tony jak się dowie o tym to skończy albo w psychiatryku, albo we więzieniu to nie przewidziałem szpitala. - zaśmiał się Will, idąc z nami. Nagle na barku moim i Tony'ego pojawiły się łapy Scotta.

- No to co, trzeba uczcić koniec związku Livii imprezą u mnie w piątek - ogłosił, na co się zaśmiałam.

Jeszcze jak.

*****

Gdy się rozdzieliliśmy, wróciłam z Tonym do domu. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka, śmiejąc się z dzisiejszego dnia. Po chwili brunet oznajmił, że jest zmęczony i położy się spać, po czym ruszył do swojego pokoju, a ja zjadłam coś na szybko i również się udałam do swojej sypialni. Nacisnęłam za klamkę i nawet nie zdążyłam włączyć światła, gdy ktoś przyłożył mi nóż do gardła, wciągając za drzwi, a drugą dłonią zasłaniając moje usta, zagłuszając moje krzyki. Próbowałam się wydostać z uścisku, ale ostrze skutecznie uniemożliwiało mi to.

- Bądź cicho, a nic ci nie zrobię. - ostrzegł znajomy mi głos.

- Elen ty kretynie. - powiedziałam cicho, gdy zsunął to łapsko z moich ust. - Co ty odpierdalasz?

- Serio myślałaś, że się nie dowiem, że otworzyłaś skrzynie? - dopytał, na co przełknęłam głośno ślinę. - W środku skrzyni była ukryta, mała kamerka, przez którą wszystko widziałem.

Kurwa, kolejny test.

- Wielka szkoda, że nie mogę nic ci zrobić, bo z chęcią poderżnął bym ci to piękne gardło. - zagroził jeżdżąc czubkiem noża po mojej krtani.

- Czemu nie możesz? Czyżby Hades ci zabronił? - zakpiłam.

- Czemu drżysz? Czyżbyś się mnie bała? - zaśmiał się zachrypniętym głosem. Wtedy zauważyłam, że strach jaki odczuwałam wewnętrznie dawało o sobie znać również na zewnątrz.

- Nie, to przez to, że powstrzymuje się od pierdolnięcia ci z całej siły, bo mój nadgarstek na dziś ma już dość. - skłamałam sarkastycznie, by zdusić ten wątek w zarodku.

- Oj karmo, karmo, karmo. Powinnaś zważać na słowa i czyny. - ostrze zaczęło zjeżdżać coraz niżej, a mój oddech przyspieszył przez jego chłód. W okolicach mojego obojczyka przycisnął nóż do mojej skóry i przejechał nim, zostawiając na mojej klatce piersiowej czerwoną kreskę, z której zaczęła wypływać krew. Odsunął się i zaczął iść w kierunku mojego okna, trzymając nóż, z którego kapały małe kropelki mojej krwi. Otworzył okno i wyskoczył z niego, zostawiając mnie w ciemnym pomieszczeniu samą.

Poszłam do łazienki i tam opłukałam długą ranę, a następnie Przebrałam się w piżamę, chcąc już położyć się spać, ale zanim, postanowiłam przerzucić rzeczy z eleganckiej i dość małej torebki do mojego plecaka. Zamknęłam okno i usiadłam na parapecie przekładając po kolei gumy, klucze, pomadkę, aż w końcu portfel. Robiłam to tak szybko że nagle z portfela wypadła mała fotografia. Podniosłam ją i znowu było to zdjęcie mnie jak śpię i znowu na dole znajdował się dopisek

„Gdyby wystawała ci metka to na pewno byłoby na niej napisane: Made in Heaven."

Zaśmiałam się cicho, czując jak moje policzki zaczynają nabierać lekko czerwonawy odcień. Oparłam głowę o framugę i nawet nie wiem kiedy po tym męczącym dniu odpłynęłam w sen z zdjęciem przyłożonym do serca.

I jak tu nie kochać mojego Tony'ego Harrisa?

Pokračovať v čítaní

You'll Also Like

332K 10.4K 36
1 tom trylogii Bad choice W nowym rozdziale swojego życia, 16-letnia Amaya wkroczyła w nieznane, kierując się ku bramom liceum. Była pełna mieszanyc...
355K 2.2K 6
Gwyneth Seale była niesamowicie żywym i ciekawym świata dzieckiem. Wszędzie było jej pełno. Uwielbiała odkrywać nowe rzeczy, nawet jeśli to oznaczało...
730K 3.2K 5
Ivy zawsze starała się dorównać wygórowanym marzeniom jej rodziców. Nawet jeśli nie chciała wciąż lgnęła w otchłań kłamstw tylko po to, by przez chwi...
229K 5.8K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...