Rozdział 21.

8.6K 211 243
                                    

Minęło kilka dni, podczas których nie dawałam sobie rady. Nie dostaliśmy jeszcze pierwszego zlecenia od Hadesa. Najgorsze było to, że nikomu nie mogłam o tym powiedzieć, ani porozmawiać. Z nikim poza Harrisem który znalazł się w tej sytuacji przeze mnie.

Przez te wszystkie dni imprezowałam sporo. Imprezy proponował mi Luke z którym w między czasie weszłam w związek który wiedział jedynie że jest u mnie źle. Początkowo nie chciałam, ale pewnego dnia się zgodziłam. Imprezy pomagały mi zapomnieć co wydarzyło się w szkole i na jachcie. W szkole zginęło sześćdziesiąt cztery ludzi których mijałam praktycznie codziennie, a z niektórymi rozmawiałam. Imprezy początkowo były nie winne, trochę alkoholu i ewentualne kilka osób palących marihuane. Dopiero później na tych imprezach te kilka osób stały się praktycznie całością. Nie odpisywałam, nie dzwoniłam i nie rozmawiałam praktycznie z nikim. W zasadzie moje życie wyglądało jak nie kończące się koło. Imprezy, alkohol, papierosy. Czułam się jak gówno i tym właśnie byłam w tamtym momencie. Zdawałam sobie z tego sprawę , ale sama nie umiałam sobie pomóc tak samo jak nie umiałam poprosić o pomoc.

Właśnie byłam na jednej z tych imprez, a z zmęczenia usiadłam na kanapie. Luke się do mnie dosiadł.

- Wypij więcej. Na pewno pomoże. - zaproponował Luke.

- Dziś na chwilę zapomnę ale jutro o tym wszystkim będę pamiętać. - powiedziałam cicho

- Pij. Jutro też wtedy wypijesz i zapomnisz - uśmiechnął się lekko.

- Ja nie wiem czy chce - wzruszyłam ramionami.

- Będzie ci lepiej. - przysunął do mnie butelkę na co ja się uśmiechnęłam niechętnie i spojrzałam na niego.

Chwyciłam za butelkę i wypiłam dużego łyka. Nie czułam wtedy że coś tracę choć na przestrzeni lat wiem że traciłam. A dokładnie traciłam siebie.

Gdy imprezowałam nie pamiętałam o tym jednym dniu. Dniu w którym zabiłam człowieka, dniu w którym zmarli ludzie w mojej szkole, w dniu w którym moje słowa stały się moim największym koszmarem i grzechem jednocześnie.

Na cholerę ja się wtedy odzywałam?!

Nagle poczułam czyjeś ręce na moich barkach, odchyliłam mozolnie głowę do tyłu a wtedy ukazała mi się twarz Harrisa na której nie gościł żaden uśmiech a raczej bardzo dużą złość. Tony ciąle mnie odwoził z tych imprez, ponieważ Luke był w tak złym stanie że trudnościąbyłoby dla niego wejśce do auta i odpalenie silnika a co dopiero by prowadzić samochód.

-Wracamy. - powiedział stanowczo, a ja przymknęłam ze zmęczenia oczy.

-To nie twoja dziewczyna Harris, wypierdalaj. - fuknął Luke.

-Twoją też nie powinna być, ale zlitowała się nad tobą - usmiechnął się lekko po czym poklepał mnie lekko po ramieniu by mnie obudzić

-Moje nazwisko nie ma prawa wychodzić z twoich parszywych ust! - podniósł się Luke szybko, ale za szybko przez co się zachwiał

-Debilu, ja nawet nie wiem jak ty masz na nazwisko - powiedział zdziwiony Tony

-Tak trzymaj - znowu rzucił się na kanapę i zamknął oczy.

-Livia, wstawaj - znowu szturchnął mnie lekko.

-Mhm - podniosłam się leniwie z kanapy i obeszłam ją by podejść do Harrisa.

-Zjeb. - burknął cicho brunet, ale Luke to usłyszał.

- Pierdol się Harris i zostaw Olivie - podniósł się i zagrodził nam drogę.

-Weź się odsuń loczek bo ci jebne - powiedział wzdychając ze znudzeniem.

-Jesteś za słaby - prychnął Luke, a Tony przegryzł dolną wargę ze złości

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz