Rozdział 25.

6.9K 197 205
                                    

Ciemny las otaczał mnie wokół i nie chciał mnie wypuścić. Czułam się jak w więzieniu, a moimi kratami stały się wąskie i wysokie drzewa. Dróżka, na której stałam ciągła się w każdą stronę, natomiast moje dyszenie słychać było wyraźnie tak bardzo, że nawet szum liści nie potrafił zagłuszyć go. Powoli zaczęłam zmierzać przed siebie, a wiatr skutecznie spowodował u mnie dreszcze. Łamiące się gałązki natomiast dekoncertowały.

- Mamo! Tato! Erica! - po kolei krzyczałam. - Tony!

Nagle szelest. Zatrzymałam się i szybko rozglądałam po bokach. Nikogo nie było. Z powrotem spojrzałam się przed siebie, a wtedy z nicości i ciemności wyłoniła się sylwetka wysokiego mężczyzny. Nie wiedziałam czy biec w jego stronę, a może raczej przeciwną. Aż w końcu poczułam jak wiatr powoli wiał w stronę tego mężczyzny, do którego mimowolnie szłam jakbym była w transie. Chcialam krzyczeć, uciekać, lecz nie umiałam.

Kolejny szelest, lecz nie zatrzymałam się, ponieważ jakaś siła przyciągała mnie do niego, choć i tak się rozglądałam, a po chwili gdy znowu spojrzałam na ów człowieka, on znajdował się niebezpieczne blisko. Wtedy stanęłam w bezruchu.

Gdy mężczyzna się odwrócił w moją stronę zamarłam, bo znałam go. Zakrwawiona i pognieciona biała koszula. Wysoki wzrost i ciemna skóra. Jedno tylko się nie zgadzało.

Nie miał oczu.

Ryknęłam na cały głos i zaczęłam uciekać nie oglądając się za siebie. Wiatr kierował mnie gdzie miałam biec, aż na mojej drodze zobaczyłam z daleka Tony'ego, rozstawiającego swoje ramiona. Długo się nie zastanawiałam i od razu wbiegłam w niego i wtuliłam się. Ale długo tak go nie tuliłam, bo odsunęłam się o jeden krok, a wówczas wszystkie moje kości zdrętwiały, a dech w piersi mi zaparło.

Tony też nie miał oczu.

Wtedy znowu wrzasnęłam jednak wtedy się obudziłam otworzyłam oczy krzycząc na cały głos.

- Co się drzesz o szóstej rano? - zapytał zaspanym głosem jakaś osoba. Wtedy się odwróciłam w stronę drzwi, a następnie z lekko odsuniętej szuflady wyciągnęłam nóż i rzuciłam w tą osobę, która się odsunęła prędko na bok. - Kurwa, Livia, ty idiotko! - wykrzyczał już bardziej znajomym głosem, a gdy zaświeciłam lampkę nocną okazało się, że to właśnie w Tony'ego rzucałam nożem. Przyjrzałam się jego oczom, które na szczęście były na swoim miejscu.

Boże, to był tylko jakiś pojebany koszmar.

- Cholera, czemu ty trzymasz nóż w szufladzie?! - odezwał się zszokowany chłopak, którego otulał kocyk w małpy.

- Myślałam, że już się przyzwyczaiłeś, że noże mam wszędzie. - westchnęłam zaspana.

- Zapierdalaj spać. - rozkazał w nie humorze, po czym opuścił mój pokój, a ja wbiłam wzrok w framugę drzwi, w któych znajdował się wbity nóż.

Powinnam popracować nad celem.

Po tym stwierdzeniu zgasiłam lampkę nocną i ułożyłam się z powrotem do spania, którego niestety nie doznałam, bo za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam ten sam las.

Podniosłam się z łóżka dopiero o siódmej. Dziś miał być nasz pierwszy dzień w szkole po tej strzelaninie. Sama nie wiedziałam czy do końca chce tam wracać, ale wiedziałam, że będą tam moi przyjaciele, którzy byli dla mnie niezwykle ważni. Podejrzewałam, że do szkoły nie wiele osób się pofatyguje, ale czy można im się dziwić? W tej strzelaninie zginęli ich przyjaciele, a nawet i rodzina.

Na swoje ciało narzuciłam kocyk i podeszłam do garderoby, z której wyciągnęłam jakiś biały top i szerokie jasne jeansy. Włosy związałam w koka, a makijaż zrobiłam praktycznie byle jaki. Byłam zbyt głodna by myśleć nad makijażem.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz