Milczenie ✔️

By NathanAlejver

59.1K 5.6K 1.6K

Kosmiczna ekspedycja dociera na orbitę odległej planety, by ustalić przyczynę zniknięcia poprzedniej misji. W... More

Praefatio
Stagium 01
Stagium 02
Stagium 03
Stagium 04
Stagium 05
Stagium 06
Stagium 07
Stagium 08
Stagium 09
Stagium 10
Stagium 11
Stagium 12
Stagium 13
Stagium 14
Stagium 15
Stagium 16
Stagium 18
Stagium 19
Stagium 20
Stagium 21
Stagium 22
Stagium 23
Stagium 24
Stagium 25
Stagium 26
Stagium 27
Stagium 28
Stagium 29
Stagium 30
Stagium 31
Stagium 32
Stagium 33
Stagium 34
Stagium 35
Stagium 36
Stagium 37
Stagium 38
Finis

Stagium 17

886 129 18
By NathanAlejver

Z każdą sekundą stan Septimusa się pogarszał.

Stara winda ślimaczym tempem wznosiła się w górę, a dystans, jaki jeszcze miała do pokonania, był dosyć spory. Młodzieniec musi wytrzymać, jeśli chce przeżyć. Coraz łapczywiej nabierał powietrza, oddychając szybko i głęboko, jednak to nic nie dawało − wciąż się dusił. Panikował.

O ile niebezpieczeństwo związane z zapadającą się kopalnią już im nie groziło, tak teraz wciąż istniało ryzyko, że ta przerdzewiała, dwudziestoletnia winda zatnie się na amen. Lub − co gorsza − zerwie się i spadnie w dół. Fatalna wizja...

Po kilku minutach oddychania lokalnym powietrzem, młody porucznik powoli tracił przytomność. Później było już tylko gorzej. Coraz częściej tracił kontakt z rzeczywistością i w zasadzie tylko dzięki sile woli jeszcze nie zemdlał.

− Musisz wytrzymać. Wierzę w ciebie! − powtarzała mu Sybilla, jednak jej głos stawał się coraz bardziej niewyraźny i odległy, rozmazywał się i tracił swoje znaczenie...

Septimus wiedział tylko jedno: że to są jego ostatnie chwile. Powoli odpływał w głąb swojej świadomości, a to, co się działo na zewnątrz, traciło znaczenie.

Ujrzał Rosę. Jego ukochaną... miłość jego życia. Wyobraził sobie jej piękny uśmiech w promieniach słońca, włosy delikatnie rozwiewane przez letni wiaterek... i te oczy. Jedyne, niepowtarzalne.

Tak bardzo jej pragnął. Chciał, by było tak, jak kiedyś... Chciał poczuć jej bliskość... jednak wiedział, że nie może − jakaś niewidzialna siła odciągała go od niej, tworzyła nieprzebyty dystans. Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko.

− Rosa... − wyszeptał. I nagle odczuł niespodziewaną ulgę: zauważył, że już nie oddycha tak łapczywie, lecz delikatnie... spokojnie... Albo wcale. Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Nie. Nic nie ma znaczenia, wgłębi swojej świadomości był bezpieczny. Zamknięty w czterech ścianach swojego jestestwa. Nic mu tam nie groziło. Liczyło się tylko to, że mógł zobaczyć swoją ukochaną... i swój dom. Może zapomnieć o całej tej pomylonej rzeczywistości, o tym przegniłym świecie pełnym mroku i cieni.

Słyszał jakieś głosy dobiegające z zewnątrz. Jakieś krzyki, łkania i inne, nic nie znaczące w tej chwili rzeczy. Były tak odległe, że szkoda było sobie nimi zawracać głowę. Liczyło się tylko to, że miał spokój i był bezpieczny.

Przez długi czas dryfował po oceanie własnej świadomości, nie przejmując się niczym. W sumie nie wiedział, ile to trwało... bo czas nie miał już znaczenia. To było zbyt przyziemne. A teraz, oderwany od rzeczywistości, mógł się poczuć szczęśliwy. No... prawie. Kogoś mu brakowało. Czuł pustkę i wiedział, dlaczego.

− Dlaczego nie jesteś ze mną? − zapytał, spoglądając na swoją miłość. Wciąż stała w blasku słońca i radośnie spoglądała na niego. Lecz gdy tylko wypowiedział te słowa, uśmiech z jej twarzy stopniowo zniknął.

− Dobrze wiesz... − powiedziała smętnym głosem, ocierając łzę z policzka. Wtedy nagle zdał sobie sprawę, że jej cera zbladła, a włosy stały się bardziej zniszczone...

Momentalnie pojawiły się na niebie ciężkie, deszczowe chmury, które zasłoniły letnie słońce. Gdy spadły pierwsze krople deszczu, zawiał silny, mroźny wiatr.

I pojawił się kruk. Jego tajemnicze ślepia wbijały wzrok w oczy Septimusa. Poczuł stres i bezradność... ale i nadzieję.

Usłyszał cichy warkot silnika samochodowego. I pisk opon, gdy − śpiesząc się − wchodził w zakręty z dużą prędkością po mokrym asfalcie. A później bicie o zamknięte od wewnątrz drzwi. I trzask zbitej szyby. W końcu zobaczył też ją.

Kruk wciąż głęboko wpatrywał się w jego oczy, po czym zakrakał i zniknął gdzieś w deszczu.

− Rosa... − rzucił błagalnym głosem. − Proszę, powiedz coś... Boję się, ja... ja nie chcę! Rosa, błagam cię...

Lecz nic mu już nie odpowiedziała.

Zniknął, pogrążony w szarej pustce, łkając i zwijając się z rozpaczy. Nie wiedział, jak długo tak leży... Gdy nagle do jego uszu dobiegł odległy, lecz wyraźny głos.

− Septimus... − powiedziała jakaś kobieta. Czyżby Rosa? Nie... Rozpoznawał ten głos, lecz nie potrafił sobie przypomnieć, do kogo należy.

− Septimus − powtórzył tajemniczy, żeński głos. Tym razem już bliższy i wyraźniejszy. Młody porucznik poczuł, jak niewidzialna moc wyciąga go z pustki i ciągnie prosto w górę, do wyjścia... Nagle wyczuł, że leży, lecz jeszcze nie do końca wydostał się z nicości. Powoli otworzył oczy, lecz przez kilka sekund wciąż nic do niego nie docierało. W końcu jednak poznał, do kogo należy ten głos.

− Septimus! − krzyknęła Sybilla. Zmartwiona, stała tuż nad jego łóżkiem...

Zaraz, jakim łóżkiem?

W tej właśnie chwili młodzieniec ostatecznie i w pełni już się przebudził. Wrócił do rzeczywistości. Okazało się, że leży na jakiejś niewygodnej macie rozłożonej na długim, płaskim kamieniu, który obecnie służył za łóżko, Rozejrzał się dookoła i odetchnął z wyrazem ulgi na twarzy: był wśród swoich − w jaskini, która pełniła teraz rolę centrum dowodzenia.

− Jesteś! Całe szczęście! − wrzasnęła uradowana Sybilla, która stała tuż obok, nachylona nad nim. − Martwiłam się o ciebie...

Septimus przetarł oczy i dopiero teraz zauważył, że nieznośnie boli go głowa.

− Dziękuję za ratunek. − Uśmiechnął się do Sybilli. − Widzę, że wszyscy są cali i zdrowi... czyli wydostaliśmy się z tej piekielnej kopalni... Bogu niech będą dzięki.

− Tak. Grunt, że ty żyjesz − powiedziała, oddychając z ulgą. − Baliśmy się, że już się nie obudzisz.

Porucznik powoli i z niemałym trudem przeszedł do pozycji siedzącej. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że ostatnią rzeczą, jaką pamięta, był wyjazd windą z kopalni.

− Co się właściwie tam stało? − spytał zdziwiony. − Nic nie pamiętam...

Nagle do ich dwójki podszedł pułkownik Marcello.

− Septimusie! Miło znów widzieć cię wśród żywych.

− Mi ciebie również, pułkowniku − odparł, biorąc parę wdechów. Dopiero teraz sobie przypomniał, że tak niedawno się dusił... ale dlaczego? − Powiecie mi, co się właściwie stało?

− To niezbyt miła historia... − zaczęła dziewczyna. − Gdy uciekaliśmy z kopalni, uszkodziłeś sobie filtr powietrza. Jechaliśmy już windą do góry, gdy zacząłeś się strasznie dusić i trząść... Myśleliśmy, że umrzesz, nim dojedziemy.

− Sybilla uratowała ci życie − wtrącił poważnym tonem Marcello, zauważając fakt, który zapewne dziewczyna chciała przez skromność ukryć. − Zdjęła własny filtr, byś tylko ty mógł oddychać, sama skazując się na niedotlenienie.

Sybilla wyraźnie się speszyła. Jednak później dopowiedziała:

− A Marcello dał swój filtr mi i tak się w dwójkę zamienialiśmy, aż w końcu winda dojechała do końca... Ale straciłeś przytomność, nim to się stało.

− Narobiłeś nam niemałego stracha, poruczniku... Nieładnie! − powiedział Marcello. Użył żartobliwego stylu, by załagodzić to, jaki koszmar musiał wraz z Sybillą przeżywać, martwiąc się o towarzysza.

− Wybaczcie, nie chciałem być nigdy dla was problemem... − powiedział Septimus, który mimo wszystko był zły sam na siebie, że jego kompani musieli się tak dla niego natrudzić.

− Nie byłeś, nie wymyślaj! − zanegowała natychmiast Sybilla i uśmiechnęła się szczerze. Septimus odpowiedział jej tym samym, po czym rzekł:

− Ile właściwie już tu leżę?

− Będą już równe dwa dni − rzucił Marcello.

Coo...?! Ile?!

− Dwa dni?! − zdziwił się Septimus. − Aż tyle?

− Tak − potwierdził pułkownik. − Ale nie przejmuj się, to nic. I tak niewiele cię ominęło − rzucił niepewnie, po czym szybko dodał: − Aczkolwiek...

− Aczkolwiek co?

− Cóż... Wygląda na to, że już wiemy, co tu się stało − powiedział poważnym tonem.

− Co? Naprawdę już wiecie...? − nie dowierzał. To był dla niego lekki szok, lecz jak najszybciej chciał się dowiedzieć. Tajemnica Caelus-1 w końcu wyjdzie na jaw.

− Tak. Zapiski z komputera głównego wszystko nam powiedziały. Nie mamy już wątpliwości... Opowiem ci za chwilę, na razie trochę odpocznij i za pół godziny wpadnij do centrum dowodzenia. Tam poznasz prawdę.

− W porządku, poczekam. − Nie da się ukryć, że się niecierpliwił, lecz naprawdę był zmęczony... Postanowił, iż ogarnie się trochę, rozciągnie i akurat minie trzydzieści minut.

− Jak coś, to tam leży twoje śniadanie − powiedziała Sybilla. − Co prawda to tylko kanapki z konserwą i woda, ale...

− Dziękuję − odparł pośpiesznie. − Lecz jakoś nie jestem głodny. Ale z chęcią się napiję, przyznam, że trochę zaschło mi w gardle.

− Rób jak uważasz, tymczasem my idziemy. Do zobaczenia za pół godziny!

Marcello i Sybilla wyszli, a Septimus znów został sam. Wstał powoli, przeciągając się. Powoli podszedł do prowizorycznego stolika, na którym leżało śniadanie i nalał sobie wody do plastikowego kubka. Dziwne, ale nie czuł głodu. Może to i nawet lepiej... Zawsze myślał, że je za dużo, to teraz sobie odmówi. Nie był głodny.

Po trzydziestu minutach spotkał się w umówionym miejscu z resztą.  

Continue Reading

You'll Also Like

2.1K 272 47
W 2125 roku nastoletnia młodzież ze Stanów Zjednoczonych jest zobowiązana do wzięcia udziału w Ogólnokrajowym Losowaniu, podczas którego padają nazwi...
4.5K 103 14
Po prostu wejdź, jeśli chcesz :) Zapisy otwarte przez cały czas trwania RP •_×
6.5K 378 4
W 1956 r. na Węgrzech wybuchło powstanie przeciw tyranii Związku Radzieckiego. Polski naród nie tylko zainspirował Madziarów do tego odważnego czynu...