Bungou Stray Dogs II - Miłość...

Por LuciferMorny

13.9K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... Más

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LV / PRZYGOTOWANIA
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS

123 23 10
Por LuciferMorny

To Kaguya pierwsza odsunęła się o dosłownie pół kroku żeby wprowadzić między nich jakąkolwiek imitację wolnej przestrzeni. Dziewczyna lekko przechyliła głowę i ścisnąwszy delikatnie dłonie Nakahary oznajmiła z niewielkim uśmiechem, że musi się pożegnać. I to jedno zdanie, ten jeden uśmiech i te oczy przepełnione smutkiem wysłały mrożącą krew w żyłach świadomość aż do mózgu Chuuyi. Niezależnie od tego, jak bardzo chłopak chciał się przed tą jedną konkretną myślą bronić. Kaguya wyglądała w tamtym momencie tak, jak sam rudzielec wyglądał, gdy Dazai odchodził z Portówki wiele lat wcześniej. Wyglądała jakby znalazła się w miejscu, do którego nie pasuje, ale dla którego musi porzucić dom i najbliższych. Nawet jeśli na chwilę, nawet jeśli miała gdzie i do kogo wrócić to rozłąka miała ją boleć. I Kaguya była tego najwidoczniej boleśnie świadoma. A Chuuya zdawał się być jedynym, który wychwycił ten drobny moment usprawiedliwionego smutku, nim maska powróciła na twarz dziewczyny.

Razem z tą myślą w głowie Chuuyi pojawiła się inna. Kłócić by się mogła, że jeszcze mniej przyjemna od poprzedniej. Nakahara, gdy zobaczył Kaguyę całą, zdrową i szczęśliwą, stojącą w budynku, który kiedyś uznałaby za dom, naprawdę miał wrażenie, że wszechświat się do niego uśmiechnął. Że może nie będzie skazany na ciągłe tracenie najbliższych. Że powracająca do jego życia przyjaciółka to dobry znak na przyszłość. Dobry omen, który mógłby zawisnąć nad wciąż nieznanym losem Dazaia. Ale wszechświat nie był delikatny. Wszechświat nie był przyjacielem. Wszechświat był zimnym, ciemnym miejscem poprzecinanym budzącymi zachwyt konstelacjami i planetami i niczym więcej. Nad ich losami nie czuwali żadni bogowie, którzy uznali, że Nakahara wycierpiał się wystarczająco. Dlatego przełykając ogromną gulę, Chuuya podjął decyzję o tym, że nie będzie zatrzymywał Kaguyi. Nigdy wcześniej nie stanął jej na drodze i nagle teraz też nie zamierzał tej tradycji zmieniać.

Rudzielec miał ochotę się z siebie śmiać. Jego własny mózg nie mógł dać mu trzech minut czystej, niezaprawionej smutkiem radości. Ba, nawet minutę Nakahara przyjąłby z wdzięcznością. I zdawał sobie sprawę z tego, jak idiotycznym było myślenie o pożegnaniu, gdy dopiero co miał okazję się przywitać, ale niektóre rzeczy zwyczajnie czuło się podskórnie. Niektórych rzeczy można było być pewnym. I nie chodziło już nawet o śmierć czy podatki, bo jako Mafia teoretycznie podatków płacić nie musieli, a ze śmiercią też ostatnio za często wszyscy grali w karty, ale o zwykłą świadomość tego, że ludzie odchodzą. Że pojawiają się w naszych życiach na chwilę i ruszają dalej. Zostawiają nas z pewną nauką, dzięki której możemy rozwinąć się jako indywidua, ale pod koniec dnia muszą ruszyć dalej. I po tym ułamku sekundy smutnego uśmiechu Kaguyi, Nakahara wiedział, że niezależnie od tego, jak bardzo zaboli go jej odejście, to nie będzie zdolny do stanięcia jej na drodze. Zwłaszcza, że prowadzona wyrzutami sumienia Kagyua prawdopodobnie spełniłaby jego prośbę.

Kagyua pożegnała się z dwiema kobietami, które jej towarzyszyły, w języku, którego nikt z obecnych nie znał. Pożegnanie było krótkie, a słowa niezwykle delikatne. Sprawiały wrażenie niemalże pieśni przerwanej zdecydowanie przed czasem i łagodnymi nutami wdzierały się do każdej myśli oplatając ją bez chęci opuszczenia. Jedna z nieznajomych z niezwykłą czułością pogładziła Kaguyę po policzku. Kaguya rozluźniła się pod wpływem tego gestu. Nakahara widział to jak na tacy nawet stojąc kilka metrów dalej. Nieznaczne opuszczenie barków, wzięcie nieco głębszego oddechu i zetknięcie czoła z czołem kogoś, kogo Chuuya mógł uznać za bliską serca Kaguyi osobę. Scena tak przepełniona poczuciem świętości i intymności, że żaden ze znajdujących się w holu portowych kundli nie odważył się nawet mruknąć jednego słowa choćby i szeptem.

I nagle, jakby ręką odjął, jakby świat ponownie narodził się z wielkiego wybuchu i jakby ktoś zdetonował bombę tuż pod ich nosami, cały hol wypełniło światło tak jasne i intensywne, że odruchowo wszyscy zamknęli oczy i próbowali osłonić twarze dłońmi. A kolejną sekundę później byli już sami. Dwie nieznajome zniknęły, zostawiając Kagyuę na środku pomieszczenia. Kaguyę, która jeszcze przez chwilę najwidoczniej nie mogła uwierzyć, że została sama. Kaguyę, która trzymała dłoń przy własnym policzku w miejscu, w którym przed chwilą robiła to kobieta, którą traktowała jak starszą siostrę. Tęsknota za domem zdawała się wręcz wibrować z każdego gestu, jaki wykonywała Kaguya.

I z jednej strony Nakahara się cieszył. Naprawdę się cieszył. Wiedział, jak ciężko Kaguya przeżyła śmierć ukochanego. Wiedział, jak bardzo potrzebowała znaleźć sobie miejsce gdzieś na świecie, w którym wszystko, poczynając od małych knajpek, o których istnieniu nikt praktycznie nikt nie wiedział, po turystyczną pułapkę jaką była główna ulica w mieście, nie przypominało jej Hayato. I Chuuya szczerze cieszył się, że Kags najwidoczniej naprawdę w którymś momencie swojej wędrówki dała radę trafić. Tylko, że jak to kiedyś podsumował ich wszystkich Dazai, jako ludzie posiadali większą zdolność emocjonalną niż łyżeczka do herbaty, więc mogli czuć dwa teoretycznie wykluczające się wzajemnie uczucia. Naprawdę nie byli szympansami, którym ktoś do ręki wcisnął najnowszego tableta. Dlatego Chuuya zwyczajnie był smutny, bo wiedział, że działają na pożyczonym od wszechświata czasie, a nie na starych schematach, które mogliby zaktualizować do nowej sytuacji.

Niemniej gdy Kaguya do niego podeszła i chwyciła go pod ramię z niewielkim uśmiechem, Nakahara zrobił to, czego tak dobrze nauczyła go Portówka i jego właśni przyjaciele. Odciął się od własnych emocji i skupił na obecnej sytuacji. Bo czy Kaguya miała zostać czy nie to wciąż była cholernie silna już w momencie, gdy odjeżdżała w siną dal kilka lat wcześniej. I sądząc po niemożliwej do pominięcia aurze potęgi, którą roztaczała dookoła siebie w sposób zdawać by się mogło absolutnie niechcący, lata te zadziałały na jej korzyść. Więc Nakahara zyskał silnego sojusznika w i tak skomplikowanym procesie odzyskania ukochanego. I na tym zamierzał się skupić. Dlatego też delikatnie ścisnął przedramię przyjaciółki i uśmiechnął się szeroko, kierując swoje kroki i prowadząc ich dwójkę w stronę wind. No, trójkę, biorąc pod uwagę Izakiego, który bez słowa i ze wzrokiem już wlepionym na powrót w tablet trzymany w dłoniach, podążył za nim.

- Cieszę się, że wróciłaś - oznajmił spokojnie rudzielec i choć słowa te nie były podszyte żadnymi złymi intencjami czy chęcią wypominania czegokolwiek, do wzroku Kaguyi wdarł się ślad zwątpienia. 

- To tylko tymczasowe Chuu. Nie wróciłam na stałe - zaznaczyła ostrożnie dziewczyna, myśląc, że zna Nakaharę na tyle, że przewidzi tok jego myśli.

I cóż, częściowo jej się to udało. Dziewczyna zwyczajnie nie doceniła tego, jak bardzo w tamtym momencie Chuuya był już przyzwyczajony do bycia ostatnim ocalałym na polu bitwy. Do bycia ostatnim, który gasił światło wychodząc, bo reszta opuściła dane pomieszczenie wiele godzin wcześniej. Do bycia pewnego rodzaju latarnią, która nawigowała ludzi w ich trudniejszych czasach do bezpiecznego portu i wszyscy byli jej za to wdzięczni, ale nijak nie zmieniało to faktu, że mieszkający w niej latarnik pozostawał skazany na samotność.

- Wiem Kags. Naprawdę wiem. I rozumiem - uspokoił ją z miejsca Nakahara, co jego rozmówczyni zdała się przyjąć z pewną ostrożną ulgą, jakby nie chciała zapeszyć temu, czy rudzielec naprawdę to rozumiał czy rzucał tylko puste słowa na wiatr.

- Jak on się trzyma? - spytała szczerze zmartwiona, przechylając nieznacznie głowę i wpatrując się w Chuuyę zdecydowanie zbyt starymi i doświadczonymi oczami jak na teoretycznie dwudziestokilkulatkę. - Nie słyszałam go od tak dawna, że nie wiem, czy dałabym radę rozpoznać jego głos w jego obecnym stanie. Bardzo się od siebie różnią.

Nakahara chwytał się każdego gestu, każdego słowa, każdego spojrzenia i zmiany nastroju u Kaguyi niczym tonący sięgający po linę, która miałaby go uratować. Niby podskórnie wiedział, że patrzył na przyjaciółkę. Jego serce na pewno to wiedziało, co sam rudzielec czuł po sile i zwiększonej częstotliwości w jakiej zaczęło działać na widok dziewczyny. Ale coś mu się nie zgadzało. Z jakiegoś powodu miał wrażenie, że patrzył na absolutnie obcą mu osobę, która przybrała twarz kogoś mu bliskiego. Mimo, że jego serce wiedziało, że to Kagyua to poza tym nie zgadzało mu się zupełnie nic. W gestach Kags pojawiła się pewna krawędź wytworności. Pewne wrażenie przemyślenia każdego ruchu jakby miał mieć ogromne konsekwencje, a nie był podniesieniem dłoni czy zaśmianiem się. Nawet sposób, w który chwyciła ramię, które zaoferował jej Nakahara był pełen profesjonalizmu i chłodnego, choć grzecznego przyzwolenia.

Kaguyi nie rozpierała już energia, która kiedyś sprawiała, że częściej można było zobaczyć ją biegnącą przez korytarze, wiecznie w ruchu, wiecznie w pogoni za niedoścignionym i w strasznym niedoczasie. Zamiast tego obok Chuuyi szła dorosła kobieta, która nie marnowała najmniejszych pokładów sił na niepotrzebne rozproszenie. Z jednej strony sprawiała wrażenie, że jest osadzona w konkretnej chwili z taką siłą, że nic nie dałoby jej ruszyć. Że doświadcza nawet sposobu w jaki powietrze dotykało jej skóry, że słyszała najcichsze szmery i bicia ludzkich serc gdyby tylko chciała się w te dźwięki konkretnie wsłuchać. W tym samym jednakże momencie wydawać by się mogło, że tak naprawdę nie było jej przy nich. Że obok kroczył jedynie duch, widmo kogoś, kogo kiedyś znali i kochali. istota, która rozpłynie się w powietrzu gdy tylko przerwie się z nią resztki kontaktu fizycznego.

Ale nie nowa elegancja i wytworność najbardziej zaskakiwały Chuuyę. Nawet nie był to fakt, że nagle Kaguya zaczęła udzielać niezwykle zdawkowych jak na siebie odpowiedzi. Że nie paplała o absolutnie wszystkim tak jakby jutro miał się skończyć wszelki dostępny czas i musiała do północy zużyć limit słów jaki na mieszkańców całej wioski przypadał w ciągu całego życia, a jakimś cudem został przypisany jej osobie. Największa zmiana, zdaniem Nakahay, który sam przed sobą przyznawał się, że wyciąga zdecydowanie zbyt wiele wniosków ze zbyt krótkiej interakcji, zaszła w oczach dziewczyny. jasne, radosne i pragnące wszelkiego chaosu ogniki wciąż były w jej spojrzeniu. Ale były mocno ograniczone przez nadmierną dojrzałość, powagę i wrażenie posiadania całego świata na swoich barkach, jednocześnie nie będąc mu niczego winnym. Była to niezwykle dziwna mieszanka i Nakahara sam nie do końca wiedział, co miał myśleć o kobiecie idącej obok niego. Wiedział natomiast, że nie musi dowiadywać się wszystkiego tej jednej, konkretnej nocy.

- Ja nie rozumiem, bo wasze emocje to nie mój talerz makaronu - wtrącił się Izaki na co Nakahara spojrzał na niego, czy informatyk wciąż posiada jakiekolwiek resztki mózgu. - Niezależnie od tego, jak bardzo cieszymy się, że wróciłaś, nawet jeśli na chwilę, bo w tym momencie chętnie przyjmiemy jakąkolwiek pomoc. Nie zmienia to faktu, że po pierwsze, mamy procedury - kontynuował niewzruszenie podnosząc kolejne palce i wyliczając kolejne aspekty, o których Kaguya miała pełne prawo nie wiedzieć, biorąc pod uwagę jej długie wakacje od Portowej Mafii, ale o których Nakahara zdawał się zapomnieć tylko na widok twarzy dawnej przyjaciółki. -  A po drugie, mamy procedury. Wątpię żeby ktoś w tym zapyziałym mieście jeszcze nie ogarnął, że pewni ludzie być może żyją, ale może delikatne i tajne rozmowy będziemy przeprowadzać jednak gdzieś indziej, niż w głównym holu całej firmy.

- Izaki przecież to Kags - wtrącił się delikatnie Nakahara, doskonale pamiętając wszelkie procedury, o których w tym kontekście mógł wspominać Izaki. Nie było ich mało i zajmowały cholernie dużo czasu, a Chuuya zwyczajnie nie chciał ryzykować, że ostatnie ziarno spadnie w klepsydrze zanim wyrobią się ze wszystkim, co ważne.

- Możliwe - przyznał mu rację Izaki, który jasne, cieszył się z powrotu kogoś, kogo w życiu nie nazwałby przyjaciółką, ale kto właśnie takie miejsce zajmował w jego sercu.

Izaki zdawał sobie sprawę z tego, jak niewdzięczną pozycję zajął, gdy wszedł w buty Akiko. Yosano popylała w każdą możliwą stronę na obcasach tak wysokich, że gdyby stanęła nimi komuś na gardle to szpilkę widać byłoby po drugiej stronie skóry i sprawiała wrażenie, że to wszystko było takie łatwe. Że łatwo było opanować Nakaharę, który narobił sobie nadziei. Że łatwo było opanować Nakaharę, który nie do końca ogarniał własne emocje. Że łatwo było opanować Nakaharę, którego dobre serce i wiara w dobroć i ludzkość przekraczała wszelkie granice. I chociaż było coś niesamowicie pięknego w tym, że mimo całego zła, którego Chuuya doświadczył w swoim życiu i tak decydował się każdego ranka wstawać i wybierać walkę o dobro i wiarę w lepsze jutro, to Izaki wiedział jak idealistyczne było to podejście. I tak, jak zamierzał zrobić wszystko, co tylko było w jego mocy żeby spełnić wizję rudzielca, tak zamierzał go też ochronić. Nawet przed nim samym.

- Może tak, może nie - uznał zdawkowo, doskonale rozumiejąc to, że mogą to nie być słowa, które Kagyua chciałaby usłyszeć tuż po powrocie i że mogą to być słowa, które wytrącą Nakaharę z jakiejkolwiek równowagi, bo poczuje potrzebę obronienia przyjaciółki przed wszystkimi, nawet jeśli nikt realnie jej nie atakował. - Może wygląda jak Kaguya, ale nie widzieliśmy jej przez ostatnich kilka lat. Nie mieliśmy z nią żadnego kontaktu. Biorąc pod uwagę, w jaki młyn zmienia się co chwilę nasze życie to nawet nie zdziwiłbym się gdyby w tym momencie pracowała dla Christie. Mamy procedury Rudy. I będziemy się ich trzymać. To nic osobistego Kaguya, naprawdę cieszę się, że tu jesteś. Po prostu w związku z rozwojem Portówki daliśmy radę w końcu ściągnąć agentów, którzy zostali wysłani przez Dazaia po całym świecie, do domu. Więc mamy naprawdę logicznie rozpisany sposób działania dla osób, które wracają. To nie zajmie aż tak długo, a my z Nakaharą i tak mamy jeszcze kilka rzeczy do ogarnięcia zanim pójdziemy razem dalej.

- Nic się nie zmieniłeś Izaki. To dobrze. To bardzo dobrze. Chuu na pewno potrzebuje twojego analitycznego umysłu - oznajmiła ze spokojem i gracją dziewczyna jeszcze zanim Nakahara zdążył się jakkolwiek odezwać.

I dobrze dla nich wszystkich, że zdążyła, bo już po samej zaskoczonej minie Chuuyi, Izaki potrafił stwierdzić, że szykował mu się niezły ochrzan za choćby zasugerowanie, że lojalność Kagyui mogła zostać przeniesiona na kogokolwiek innego. Jednak pogodna postawa dziewczyny i jej chęć do przejścia przez wszystkie konieczne procedury, a wreszcie niechęć do konfliktu dały radę zatrzymać Chuuyę zanim ten wykrztusił z siebie choć słowo. Izaki mógł przez chwilę odetchnąć z ulgą, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że i tak będzie czekała go niezbyt przyjemna pogadanka z Rudym. 

Informatyk zdawał sobie sprawę z tego, że był on osobą, która najczęściej wygłaszała swoje obawy i uwagi. Gdy ktoś miał zaoponować przeciwko planom Chuuyi to wszystkie oczy z automatu kierowały się w stronę Izakiego. I pasowała mu ta rola. Pasowało mu podważanie schematów dla poprawienia lepszego jutra. Tylko, że zajęcie miejsca Yosano musiało mieć wpływ na tę dynamikę. Balansowanie między działaniem na rzecz dobra Mafii i na rzecz dobra Chuuyi nigdy nie było tak trudne, jak wtedy, gdy Nakahara mógł najmniejszą rzecz odebrać jako absolutną zdradę.

- Bardziej, niż chciałbym to przyznać na głos - oznajmił Chuuya, a jego wnikliwe spojrzenie skoncentrowało się na twarzy informatyka jakby chciał się upewnić, że to, co między nimi powstało, to tylko różnica opinii a nie koniec przyjaźni.

- Poczekam - obiecała Kagyua cały czas z uśmiechem, który zdawał się kraść chwałę wszystkim aniołom. - Powiedzcie mi u kogo mam się odmeldować i co zrobić. Przybyłam pomóc, bo usłyszałam Dazaia. Albo coś, co przynajmniej go przypominało, ale zostało schowane pod wiekami traumy i bólu. Nigdy więcej nie chciałabym usłyszeć takiego głosu od kogoś, kto jest bliski mojemu sercu. Dlatego poczekam. Wbrew pozorom mamy czas.




Seguir leyendo

También te gustarán

3K 329 35
Związek Socjalistycznych Republik radzieckich próbuje poderwać III Rzeszę Niemiecką, jednak czy mu się uda? poczekamy zobaczymy #2🥈 podrywy 14.12.20...
69.4K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
1K 57 13
--------------KSIĄŻKA PORZUCONA------------- Polska ma dość trudne życie. Przez wojnny stracił zaufanie do innych oraz popadł w depresję. Większości...
12K 991 22
Jest sporo poradników o tym jak pisać: jak stworzyć barwny i żywy świat, jak wymyślić intrygującą fabułę, jak wykreować bohaterów z psychologiczną gł...