-Sara!- bracia podbiegli do mnie i przytulili.
-Nat, Daniel, Levis, Mikołaj!- przytuliłam ich wszystkich. Przyjechali do mnie na miesiąc. Miałam nadzieję, że nie rozwalą mi domu.
-Jak tam się podoba w moim domu?- zapytałam puszczając ich.
-Mam nadzieję, że nie mamy wszyscy w czwórkę pokoju razem.
-Hm... W końcu jesteście czworaczkami- zaśmiałam się.
-Sara!- krzyknął Daniel.
-Śpię na kanapie- powiedział Levis i opadł na kanapę włączając telewizor.
-Czujcie się jak u siebie- powiedziałam.
-U mnie jest większy telewizor.
-U mnie ładniejsza kuchnia.
-A u mnie ładniejsza podłoga.
-U mnie większa kanapa.
Wywróciłam oczami.
-Bo będziecie spać razem. W jednym łóżku.
-Z tym potworem!?- Daniel wskazał palcem na Levis'a.
-Spotykacie się pierwszy raz od roku i od razu się wyzywacie- powiedział Mikołaj. Był najstarszy z całej czwórki.
-Czekajcie...- zaczęłam się rozglądać -Gdzieś jest Nat!?
-Tutaj!- krzyknął chłopak z pełną buzią -Badałem twoją lodówkę.
-No tak. Ja idę się teraz myć. Nie rozwalcie mi domu- powiedziałam wchodząc do łazienki.
~~~~
~~~Pov Nat~~~
Zapoznawałem się z kuchnią Sary gdy nagle dostała powiadomienie z telefonu. Wziąłem go do ręki. Hasło? Pewnie takie jak zawsze.
-01.04.1997- data naszego urodzenia. Gdy telefon się odblokował kliknąłem w powiadomienie.
-Ej debile! Chodźcie tutaj!- po chwili stali obok mnie moi bracia.
-Co?- zapytał Levis.
-Do naszej siostrzyczki pisze jakiś chłopak!
Pokazałem im konwersacje.
-Jake? Zna ktoś?- zapytał Mikołaj. Wszyscy zaprzeczyli.
Jake
Jake: Cześć Sara.
Przepraszam, że tak długo nie pisałem.
Wszystko w porządku?
Dalej mi nie odpisałaś.
Sara.
Jesteś online.
Wtedy mój brat wyrwał mi telefon.
Tak tak. A o co chodzi?
-Daniel! Posrało cię?
-Spokojnie Levis. Wiem co robię.
Jake
Jake: Nie odpisałaś mi od kiedy Jessy została napadnięta.
Chciałem się dowiedzieć, czy wszystko w porządku.
Tak.
A mogę wiedzieć kim jesteś?
Jake: Sara?
Przecież wiesz kim jestem.
A tak. Jake.
Jake: No.
Jakaś dziwna jesteś.
Co!?
Jake: Nie.
Chodzi mi o to, że się dziwnie zachowujesz.
Wyślij mi swoje zdjęcie.
Jake: Przecież wiesz, że nie mogę.
-Czemu niby nie może?- zapytał Mikołaj.
-Nie wiem- Daniel wzruszył ramionami.
-Boże daj to- wyrwałem telefon bratu.
Jake
Jake: Sara?
Jake?
Jake: Przepraszam ale muszę się upewnić.
Powiesz mi jaki mam kolor włosów?
A to nie wiesz?
Jake: Powiedz.
-Chłopaki. Mamy problem.
-Hm?
-Trzeba strzelać.
-A co jeśli ma jakiś kolor? Nie wiem. Niebieski?
-Napisz blond.
-Mhm.
Jake
Blond głuptasie.
Jake: Nie jesteś Sarą.
Dobra masz mnie.
Z tej strony jej brat.
Jake: Aha.
Czemu masz jej telefon?
Poszła się myć a ty napisałeś.
Jake: Mhm.
Zaraz wróci.
Jake: Jak wróci niech mi napisze.
Okej.
-Idzie!- krzyknął szeptem Daniel. Odłożyłem więc szybko telefon i wróciłem do lodówki.
~~~Pov Sara~~~
-Jakoś za spokojnie tutaj- powiedziałam wchodząc do Salonu.
-Dostałaś wiadomość!- krzyknął Nat z kuchni. Poszłam więc do niego i wzięłam telefon.
Jake
Jake: Jesteś już Sara?
Tak tak.
Jake: Na pewno ty?
Tak? Czemu pytasz.
Jake: Przed chwilą miałem styczność z twoim bratem.
I chcę się upewnić, że to na pewno ty.
Jasne.
Jake: To Saro...
Oczy masz niebieskie, włosy czarne, rozwiązujemy sprawę zniknięcia Hanny Donfort. Twojej przyrodniej siostry.
Jake: Okej-
Byłam u ciebie przypadkiem gdy zemdlałam w lesie a ty mnie u siebie zatrzymałeś na dzień.
Jake: Dobra.
I jeszcze...
Jake: Sara!
Okej okej.
Jake: Usuń wiadomości.
Jasne.
Sara usunęła wiadomości [2]
Jake: Dobra. Ja też usunę tak, żeby nie dali się już ich odzyskać.
Ale to zaraz.
Okej.
Coś chciałeś.
Jake: A tak.
Jak się czujesz?
W sensie?
Psychicznie, fizycznie, mentalnie.
Jake: Hm.
Psychicznie przede wszystkim.
Chujowo.
Przepraszam.
Źle.
Jake: To przez to co się stało z Jessicą?
Tak.
Jakoś dalej mi z tym dziwnie.
Moja przyjaciółka została napadnięta.
Na moich oczach.
I ja nie mogłam nic z tym zrobić.
Jake: To nie twoja wina, że nie było cię wtedy w Duskwood.
Jessica też na pewno cię nie obwinia.
Wiem ale...
Jake: Nie ma ale.
Musisz zrozumieć, że to nie twoja wina.
Wiem.
Jake: ;)
Dobra.
Lecę zająć się tymi debilami.
Jake: Młodsi bracia?
Nie.
Starsi.
O 5 lat.
Do tego czworaczki.
Jake: O wow.
Dobra bo mi kuchnie rozwalają.
Pa💖
Jake: :)
Sara jest teraz offline.
Jake jest teraz offline.
-Sara!- krzyknął Levis.
-Co!
-Daniel ci rozwalił kran!
-Co kur!?
-Język- powiedział Mikołaj pokazałam mu środkowego palca i pobiegłam do łazienki.
-Daniel!
-Co?
-Mój kran!
-Nie wydziwiaj. Naprawie ci go.
-Nie umiesz.
-Gdy byłem taki mały jak ty.
-Miałeś wtedy 13 lat.
-Gdy byłem taki MŁODY jak ty- pstryknął mnie w nos -Dostawałem BARDZO dużo zadań bojowych od szefa. Ale nie takie jak ty rozdajesz swoim pracownikom. To były PRAWDZIWE bojowe zadania.
-Gdy będę taka DUŻA jak ty to-
-Nie będziesz taka duża jak ja.
-Gdy będę taka STARA jak ty to-
-Hej!- krzyknęła cała czwórka.
-Nie jesteśmy starzy- krzyknął Levis z kuchni.
-Boże daj mi siłę na ten miesiąc.
~~~Pov Jake~~~
-Bracia są u mnie dopiero tydzień. Mój dom jeszcze stoi. Levis wyżarł wszystko z lodówki, więc muszę udać się na zakupy. Przyjmuję więc zamówienia, żeby nie zapomnieć. Levis.
-Galaretka, cukierki na wagę. Z galaretką oczywiście.
-Mikołaj.
-Kiełbasę na grilla, no i oczywiście jakieś przyprawy.
-Nat.
-Chipsy i chwilę spokoju.
-To drugie nigdy się nie wydarzy. Daniel?
-Żelki, chipsy, jakieś ciastka, paluszki, pepsi, cole, tymbark, jakiś szampan, energetyki...
-Dobra dość. Nagrywam to bo myślałam, że nie zapamiętam i miałam rację. Bez odbioru.
Słuchałem właśnie jak Sara nagrywa na dyktafon listę zakupów. Było to dosyć dziwne ale... Ale jednak słodkie.
Boże Jake ogarnij dupe. Wracaj do sprawy Hannah.
-Sara... Boże- wstałem szybko z krzesła -Muszę się przewietrzyć- założyłem kaptur, wziąłem plecak i wyszedłem z mieszkania. Moim oczom ukazał się kolejny baner #IAmJake . Zaśmiałem się pod nosem. Ludzie chcą mi pomagać bez jakiejkolwiek wiedzy o mnie? Dziwne.
-Słyszałaś o tej akcji #IAmJake?
-Boże kobieto. Każdy o tym słyszał.
-No to patrz- wskazała na mnie palcem -Ten gościu pewnie też do tego nagrał.
-Bo?
-Bo ma kaptur na głowie. Tak, że zakrywa mu całą twarz.
-Eliza!- druga dziewczyna chwyciła się za głowę -To, że ktoś ma kaptur to nic nie znaczy.
-Podbijemy zapytamy- zaczęły iść w moją stronę. Trochę się wystraszyłem, że mnie zauważą więc ruszyłem przed siebie. Nie znałem okolicy. Nie znałem tego miasta. Łatwo więc było mi się zgubić. Musiałem jak najbardziej zapamiętać ulice.
-Nat, Sara! Ogarnijcie się! Wstyd robicie!- usłyszałem kogoś krzyk za sobą. Obejrzałem się. Dziewczyn już nie było, ale była tam ona. Wraz ze swoimi braćmi. Więc to jest miasto w którym mieszka.
-Sara...- wymruczałem pod nosem.
-Idziemy stąd. Nie da się z wami wyjść na miasto- jej brat przerzucił ją przez ramię i zaczęli odchodzić. Wtedy mogłem przyjrzeć się jej twarzy jeszcze raz.
-Miki...- uderzyła go lekko w plecy. Stałem tam i się na nią patrzyłem. Po chwili podniosła wzrok z asfaltu i popatrzyła prosto na mnie -Mikołaj puść mnie!- krzyknęła próbując się uwolnić.
-Nie szarp się. Wracamy do domu.
-Prosze cię!- krzyczała. Nie miałem jak jej pomóc, więc tylko patrzyłem jak idą do siebie.
-Ej. Weź może ją faktycznie puść- powiedział kolejny brunet.
Ten... Mikołaj? Puścił ją na ziemię. Od razu dziewczyna zaczęła do mnie biec. Nie wiedziałem jak zareagować. Jak mnie poznała?