Bungou Stray Dogs II - Miłość...

By LuciferMorny

14.1K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... More

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LV / PRZYGOTOWANIA
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII

167 28 35
By LuciferMorny

Dobra żarty żartami, ale korzystajmy póki jestem xD


Nakahara postarał się zakończyć zebranie tak szybko, jak tylko dał radę. Członkowie Cuppoli nawet nie udawali, że na tym etapie byli w stanie pojąć cokolwiek więcej czy zapamiętać jakkolwiek ważniejsze informacje. Wciąż potrzebowali czasu, którego w tak idiotycznie oczywisty sposób sobie odmówili. W jakiś sposób Chuuya jednak się z tego cieszył, bo gwarantowało mu to czas, którego tak desperacko potrzebował. Przewidywał, że większość z osób, które uczestniczyły w tym nieszczęsnym zebraniu, będzie potrzebowała kilku dni na przetrawienie sytuacji, w której się znaleźli. A to oznaczało, że Nakahara miał czas żeby na spokojnie zamknąć kwestię Akiko i Seiki. Nie żeby ta perspektywa napawała go jakąś niewymierną radością. Próbując złapać szerszą perspektywę i rozważyć wszelkie możliwości w kontekście ukarania dziewczyn, Nakahara dobitnie przypomniał sobie dlaczego nigdy nie zazdrościł Dazaiowi bycia Szefem. Dlaczego wiedział, że w pewnym momencie jego pięcie się po szczeblach hierarchii się skończy. W pewnym momencie przestawało przecież chodzić nawet o oddzielenie emocji od logiki. W pewnym momencie logika przeczyła sama sobie, a emocje wzajemnie się wykluczały.

- Jakie żarcie mam nam zamówić? Jakieś szczególne zamówienia? – spytał Izaki, ściągając na siebie całą uwagę Chuuyi.

Izaki nie oferował wielkodusznie, że zostanie i pomoże Nakaharze chociaż pobieżnie przejrzeć dokumenty żeby w razie nagłego i niespodziewanego pojawienia się w pracy kogokolwiek z Cuppoli, mogli dać im jakiekolwiek dokładniejsze wytyczne, niż „sprawdzicie kilka krajów w Europie". Nie przywoływał wielkich słów żeby zaproponować, że będzie uczestniczył w przesłuchaniu Dazaia. Nie robił z całej tej sprawy jakiegoś większego problemu, ale też podprogowo upewniał Chuuyę, że będzie przy nim i mu pomoże. Proste pytanie o jedzenie wystarczyło żeby Nakahara nie miał jak odesłać Izakiego do domu, ale nie musiał się też prosić o pomoc. Rudzielec nigdy oficjalnie nie wybrał swojego Zastępcy. Uważał, że ta rola przypadała wszystkim w Cuppoli praktycznie po równo, choć Akiko zawsze pojawiała się w polu widzenia na miejscu Zastępcy, gdy tego potrzebował. Nie przedyskutowali tego nigdy oficjalnie i do niedawna Yosano nie odważyła się nawet wykorzystywać tytułu, którego tak naprawdę nie dzierżyła, dla własnych korzyści.

Nakahara wielokrotnie rozważał jednak zapytanie Izakiego, czy nie zechciałby oficjalnie zająć tego miejsca. Fakt, że informatyk przedkładał Portową Mafię i jej interesy ponad każdego, kogo znał, czy to z pracy, czy prywatnie, gwarantował, że gdyby Chuuyi omsknęła się noga w stronę szaleństwa podobnego do tego, które wprowadził Mori, Izaki natychmiast przywróciłby go do pionu. Dodać do tego staż Izakiego w Portówce, jego doświadczenie i znajomość całej organizacji praktycznie na wylot i przyznanie mu wyższego stanowiska samo cisnęło się Nakaharze na ręce. Tylko, że do tej pory Nakahara nie potrafił się psychicznie przełamać żeby zatwierdzić to oficjalnie. Bo to oznaczałoby, że jego bezpieczeństwo czucia się Zastępcą całkowicie spadłoby w niebyt. Sam przed sobą musiałby zaakceptować to, że jest Szefem, a nie tylko drugą najważniejszą w organizacji osobą, która polega na rozkazach od kogoś wyżej. Bo łatwo było przecież prowadzić Portówkę, gdy miało się spisane instrukcje od Dazaia. A teraz Nakahara miał wrażenie, że ktoś nie tylko zabrał mu kółeczka treningowe, ale od razu kazał jechać w turnieju kolarskim.

Cóż, najpierw upora się z Akiko, później z Seiką, a dopiero wtedy zmierzy się z zapytaniem Izakiego czy chciałby żeby dowalić mu dodatkowej roboty, zmienić tytuł i nieco podwyższyć pensję. Nie żeby którekolwiek z nich miało jak do końca wydać kasę, którą generowała Portówka tak czy siak.

- Carbonara brzmi dobrze – uznał z lekkim uśmiechem Chuuya.

- Gitara. Kawę też nam zgarnę, bo szybko to my stąd nie wyjdziemy – odparł na to tylko Izaki wychodząc z konferencyjnej za Nakaharą. – Nie spiesz się. To będzie cholernie trudna rozmowa i Akiko na bank ci jej nie ułatwi, ale nie palnij czegoś, czego miałbyś później żałować. Poczekam przed konferencyjną na dole aż skończysz. I tak masz jedyne klucze i jedyny poziom dostępu żeby otworzyć tamten pokój.

Nakahara uśmiechnął się lekko i skinął głową w geście podziękowania. Zafrapowany sposobem, w jaki miał poradzić sobie z Yosano, nawet nie zdążył zacząć stresować się tym, że izaki mógłby sam wejść do konferencyjnej, w której znajdowało się ostatnich kilka lat życia Dazaia. Rozeszli się z miejsca w swoje strony. Chuuya nie musiał sprawdzać, gdzie znajdowała się Akiko. Na paterze znajdowało się tylko jedno pomieszczenie wyposażone w specjalne zabezpieczenia. Rudzielec spodziewał się wybuchów złości i krzyków. No, może intensywnej dyskusji popartej kilkoma obelgami w najlepszym przypadku. Nie spodziewał się tylko, że gdy zamknie za sobą drzwi, zobaczy Yosano siedzącą na kanapie po turecku i rozmawiającą spokojnie z pilnującym jej strażnikiem. Strażnik ten z miejsca wstał na widok Nakahary i skinąwszy krótko głową, opuścił pomieszczenie zostawiając ich tym sposobem samych.

- Odpowiedz mi proszę szczerze. Wiesz, co zrobiłaś? Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji twoich działań? – zapytał Nakahara starając się z całych sił brzmieć na tak pozbawionego emocji, jakim Cuppola chciała go widzieć, ale nie mogąc powstrzymać się od zaoferowania Yosano ostatniej szansy. Wystarczyłoby tylko żeby dobrze odpowiedziała na pytania, które jej zada. Żeby wykazała skruchę i przeprosiła. Jakoś mógłby wytłumaczyć tę decyzję unikając otwartego przyznania się do tego, że nie jest w stanie stracić kolejnej ważnej mu osoby.

- Zrobiłam to, co trzeba było zrobić – oświadczyła ze smutnym uśmiechem Akiko, a opcja dalszej przyjaźni i współpracy spadły ze stołu razem z tymi słowami.

- To nie jest wystarczająca odpowiedź – zaoponował Nakahara, stając za pobliskim fotelem i opierając się o zagłówek ramionami.

- W Zbrojnej Agencji Detektywistycznej by była – przypomniała mu Akiko, a przez jej twarz przeszło jednocześnie poczucie winy i pewna chęć wykreowania większego chaosu. Lekarka doskonale wiedziała jak bardzo Chuuya nie przepadał za rozmowami o Zbrojnej.

- I dałbym sobie rękę uciąć, że ostatecznie była to jedna z przyczyn jej upadku – zakończył szybko temat rudzielec.

- Zbrojna nie upadła. Zniszczyliście ją – wytknęła mu Akiko, która najwidoczniej postanowiła wyjąć własny mózg i położyć go na stoliku obok, bo Chuuya nie miał innego pomysłu na to, dlaczego dziewczyna tak uparcie dążyła do autodestrukcji. A on sam o autodestrukcji wiedział przecież nawet za dużo.

- „Zniszczyliście"? Już nie „zniszczyliśmy"? – spytał delikatnie Nakahara, próbując sobie przypomnieć, dokładne okoliczności tamtego wydarzenia. Cóż, napięty grafik i brak komputerowej pamięci robiły swoje, bo o ile zarys Chuuya pamiętał, o tyle nie potrafił przypomnieć sobie kiedy oficjalnie Yosano do nich dołączyła. Cóż, nie żeby czasami nie wydawało mu się, że była w Portówce od zawsze.

- Przecież nie pozwolisz mi zostać w Portówce po tym wszystkim. Nie obrażaj mnie udawaniem, że mam w tej organizacji jakąkolwiek przyszłość – w słowach lekarki pobrzmiewała gorycz, ale o dziwo nie była ona ukierunkowana w stronę rudzielca. Prawie tak, jakby jednak przemyślała całą tę sytuację i doszła do rozsądnych wniosków. Niewielu, bo niewielu, ale Nakahara nie zamierzał narzekać.

- To prawda. Chociaż szczere mówiąc spodziewałem się po tobie większych emocji w tej kwestii – rudzielec nie mógł powstrzymać się od drobnego komentarza.

- Gdybyś przyszedł tu zaraz po tym jak odebrałeś mi dostęp do wszystkiego w tym budynku to pewnie bym cię spoliczkowała. Co najmniej. Ale sytuacja w piwnicy i spotkanie, które odbyło się już w którejś konferencyjnej trochę ci się przeciągnęły. Chociaż jeśli ja też mam być szczera to muszę przyznać, że pojawiłeś się tu o wiele wcześniej, niż się tego spodziewałam – Akiko zareagowała szczerością na szczerość i Chuuya boleśnie uświadomił sobie, jak bardzo będzie mu brakowało ciętego języka tej dziewczyny. – Proszę cię tylko o jedno. Zwłaszcza, że to prawdopodobnie nasza ostatnia rozmowa. Nie udawaj, że na moim miejscu postąpiłbyś inaczej.

- Nie muszę udawać – uświadomił ją Nakahara ze spokojem, który zaskoczył nawet jego samego. - Postąpiłbym inaczej. Jasne, że jest ogromna szansa, że odwaliłbym coś równie głupiego i lekkomyślnego, ale nie zrobiłbym nigdy nikomu tego, co ty zrobiłaś mnie. Nie wykorzystałbym wiedzy o przyjacielu a już na pewno nie wykorzystałbym członków czyjejś rodziny w sposób, który mógłby narazić ich wszystkie relacje.

- Nie wybielaj się. Oboje wiemy, że nie miałbyś z tym najmniejszego problemu – Akiko postanowiła drążyć obraną przez siebie ścieżkę, chociaż nawet po jej minie Nakahara widział, że za tymi słowami nie kryło się prawie żadne przekonanie.

- Jesteś tego aż tak pewna? – spytał, przekrzywiając lekko głowę jakby naprawdę zastanawiał się nad tym aspektem.

- Owszem.

- I jesteś pewna, że wiesz jak to wygląda z każdej strony, tak? – dopytywał Chuuya szczerze zaciekawiony tym, czy przyłapie lekarkę na jakimś potknięciu, czy sama zapląta się we własnych kłamstwach. Czy może naprawdę była tylko tak naiwna, że myślała, że dobrze robi i nie spodziewała się konsekwencji, o których pomyślałby każdy stąpający twardo po ziemi człowiek.

- Nie do końca łapię, o co ci w tym momencie chodzi – oświadczyła Akiko, która ewidentnie nie rozumiała, dlaczego Nakahara patrzył na nią z zaciekawieniem, a nie ze złością.

- Od czego by tu więc zacząć żebyś na pewno zrozumiała? – rudzielec spytał sam siebie robiąc przy tym teatralnie zastanawiającą się minę. - Cóż może od tego, że za drobniejsze niesubordynację na o wiele niższych szczeblach ludzie tracili palce, ręce a czasem życia? Może od tego, że zignorowałaś bezpośredni rozkaz nie tylko przełożonego, ale samego Szefa? Może od tego, że wykorzystałaś fakt, że znasz mnie od tej wrażliwszej strony, że znasz mnie jako przyjaciela, żeby osiągnąć to, co tobie wydało się ważne i odpowiednie? Może od tego, jak już i tak jesteśmy w temacie przyjaźni, że zignorowałaś moją prośbę, która powinna wystarczyć sama w sobie? Może od tego, że doskonale zdając sobie sprawę z tego, że na powierzchni trzyma mnie garstka osób, z pełną świadomością byłaś gotowa zniszczyć dwie z tych nielicznych relacji? Mam wymieniać dalej? – i chociaż wcześniejsze pytania zadane były lekkim, niemalże żartobliwym tonem, z ostatniego powiało tyle chłodu, że ostudziło zapał Akiko.

- Okay nawet jeśli masz rację i nie postąpiłbyś tak jak ja to i tak nagiąłbyś reguły w jakiś sposób. Na moim miejscu też poczułbyś się w klatce – zauważyła dziewczyna, próbując obrać inną trasę rozmowy i odwołać się do uczuć, które Nakahara przecież tak doskonale sam znał.

- Nie zamierzam zaprzeczać, że nie naginam reguł – przyznał szczerze Chuuya, bo może był hipokrytą przez większość czasu, ale gdy prawda zderzała go ze ścianą nie zamierzał się wycofywać. - Ale znacząca różnica między nami jest taka, że ja nigdy nie byłbym na twoim miejscu. Nigdy nie byłem tak naprawdę. Wiem, że Zbrojna doceniała i tolerowała wasze wyskoki tak długo, jak rachunek strat i zysków wychodził pod koniec dnia na plus dla waszej organizacji. Portówka też na wiele rzeczy przymyka oko. Sama zresztą tego doświadczyłaś i sama słyszałaś historie o mnie, naszych kundlach czy nawet Dazaiu. Większość z nas, jeśli uda nam się osiągnąć pewien poziom, może pozwolić sobie na traktowanie ogólnych zasad czy czasem nawet rozkazów jako delikatnych wskazówek, a nie obowiązkowych ścieżek, które musimy obrać. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że wiemy wystarczająco dużo. Że jesteśmy przesiąknięci na wylot organizacją, wbrew rozkazom której chcemy pójść. Znamy swoje możliwości, wiemy, których reguł nie wolno nam łamać choćby nie wiem co. Ty nie osiągnęłaś tego poziomu w Portówce. A co gorsza, osiągnęłaś go w Zbrojnej i to jest cholernie widoczne na praktycznie każdym twoim kroku. I proszę nie poruszaj nawet tematu poprzednich Szefów Portówki, bo o tym wiesz jeszcze mniej i żadne z nas nie chciałoby żebyś aż tak się ośmieszyła. Bo obchodzenie rozkazów tylko dlatego, że tobie wydaje się, że poprowadzisz akcję lepiej, a obchodzenie rozkazów, bo wypełnienie ich prowadziłoby do upadku organizacji, której oddałaś duszę, to dwie diametralnie różne sytuacje.

- To nic dziwnego, że wyniosłam coś poza sobą z organizacji, której oddałam większość swojego życia – zauważyła Yosano z pogardliwym prychnięciem, które ewidentnie miało sugerować, że jeśli Nakahara sądził, że kilka lat ze Zbrojnej nie wpłynęło na nią w żaden sposób, to lekarka oficjalnie miała uznać go za idiote.

- Absolutnie się z tym stwierdzeniem zgadzam – Yosano szczerze nie sądziła ile zaskoczeń w trakcie tej rozmowy da radę jeszcze znieść. Nakahara zachowywał spokój, nie tracił opanowania, odpowiadał na jej argumenty nawet jeśli wyciągała je z tej części ciała, do której słońce nie dochodziło. W pewien sposób ją to przerażało, bo widziała wcześniej tę postawę w akcji, ale ta postawa nigdy wcześniej nie była też wykorzystana przeciwko niej. - Przynależność do jakiejkolwiek grupy, do jakiegokolwiek miejsca pracy a wreszcie nawet do jakiejkolwiek kultury wywiera na nas niezmywalny odcisk. Odcisk ten może zginąć pod warstwami kolejnych przeżyć, albo zmodyfikować wszystko, co nastanie po nim jeśli odpowiednio się o niego dba. W twoim przypadku zaszła ta druga możliwość. Wszystko, co zrobiłaś i osiągnęłaś w Portówce miało na sobie ślady twoich doświadczeń ze Zbrojnej. Przez chwilę traktowałem to jako świeże spojrzenie na stare sytuacje. Przez chwilę potrafiłaś zachować jakąś równowagę. Nie znasz Portówki na tyle by móc bez konsekwencji łamać zasady. I nie jest to nawet w tym momencie żadne oskarżenie, ale stwierdzenie faktów. Byłaś u nas za krótko, nie zdążyłaś zrozumieć tych drobnych niuansów i zauważyć ograniczeń pola, w którym mogłaś operować. Część mnie mocno żałuje, że nie będziesz miała czasu ani okazji do rozwinięcia się w tej kwestii, bo zapowiadałaś się fenomenalnie.

- Rozumiem. Naprawdę rozumiem, co do mnie mówisz. Skąd to wszystko się wywodzi i dokąd zmierza. Ale między nami przyznaj, że postąpiłam słusznie – Akiko chwyciła się ostatniej karty, którą trzymała w dłoniach. Karty, która zakładała, że Cuppola zareagowała na wieści o Dazaiu w jeden, konkretny sposób. - Że może to był skok na głęboką wodę. Może ryzykowałam aspektami, którymi ryzykować nie powinnam. Ale ostateczny efekt, jeśli nie idealny, to jest ci wciąż przynajmniej bardzo mocno na rękę.

- Jeszcze nie wiem, czy obecna sytuacja jest mi na rękę – przyznał Nakahara zdając sobie sprawę z tego, że to być może jedyna jego okazja żeby szczerze wyrazić swoje wątpliwości. - Myślę, że to zbyt skomplikowane żeby na tym etapie móc to ocenić w ten sposób. Zmieniłaś układ sił, to na pewno, ale wątpię żeby zagwarantowało ci to choćby wzmiankę na kartach historii tej organizacji. Sprawiłaś, że ludzie, którzy nijak nie byli gotowi na zmierzenie się z prawdą, musieli to zrobić. I to nie tylko członkowie Portowej Mafii. Za twoją sprawą dwie osoby, które przyjechały tu tylko po to żeby uczcić pamięć swojego brata, zostały wybite z rytmu wiadomością przekazaną w najgorszy możliwy sposób przez rozwrzeszczanego dzieciaka na środku restauracji. Ale pod koniec dnia wszystko przyspieszyłaś, co jest akurat dobrym aspektem, bo i tak gramy na pożyczonym czasie. Rozumiem, że miałaś dobre chęci, ale wykonanie wyszło ci tragicznie. I nawet gdybym chciał móc o tym po prostu zapomnieć to zbyt mocno nadszarpnęłaś moje zaufanie. A nie mogę sobie pozwolić na otaczanie się ludźmi, którym nie ufam. Zwyczajnie nie mogę – niezależnie od tego na jak spokojnego Chuuya próbował pozować, do jego głosu i tak wkradł się ogrom smutku, gdy chłopak uświadomił sobie, że nie tylko „nie może" otaczać się pewnymi ludźmi, ale zwyczajnie „nie zamierza". Jeśli Dazai czegokolwiek zdołał go nauczyć to z pewnością było to docenianie własnej wartości i Chuuya może potrzebował absolutnej rewolty w swoim życiu żeby być w stanie postawić jasne granice najbliższym mu ludziom, ale lepiej późno niż wcale.

- Więc co teraz? – spytała Akiko zrezygnowanym tonem, w którym może i pobrzmiewała resztka złości i rozczarowania, ale wygrywała jednak akceptacja. - Właśnie wygadałeś mi największe sekrety swojej firmy i swoje. Nie zastrzelisz mnie. Zrobiłbyś to osobiście, gdybyś musiał, ale oboje wiemy, że nie dałbyś rady. Nie po tym, jak bardzo stałam u twojego boku kiedy tego potrzebowałeś. Nie pozwolisz mi zostać w Mafii, a z Portówki przecież podobno odchodzi się tylko w czarnym, plastikowym worku. A jednak nie pozwolisz mi też odejść, bo posiadam zdecydowanie zbyt dużo zbyt cennych informacji. Wykreował nam się tu lekki impas.

- Wiesz, czego nauczył mnie Dazai? Że posiadamy moc równą boskiej. Że przy pomocy odpowiednich ludzi i środków jesteśmy w stanie wyjść z każdej sytuacji niezależnie od tego, jak źle rozstawione są pionki dookoła nas. Czasem wystarczy zrzucić planszę ze stołu i zobaczyć, jak wszystko rozsypuje się po podłodze – oznajmił spokojnie Nakahara, a Yosano spojrzała na niego jakby urwał się z najbliższej, choć zadziwiająco wysokiej, choinki.

- Ja rozumiem, że jesteś zmęczony i możesz nie łączyć już wątków. Rozumiem też, że ta metafora była pewnie cudna i w twojej głowie miała perfekcyjny sens i ładnie odnosiła się do naszej obecnej sytuacji. Ale rzeczywistość jest jednak nieco inna – zauważyła ostrożnie, lekko rozluźniając atmosferę żartem, ale czekając z niecierpliwością na werdykt Nakahary.

- Zapomnisz o Portowej Mafii – oznajmił Chuuya ze smutnym uśmiechem, a Yosano z miejsca chciała zaprotestować. Zerwała się z miejsca, gestykulując mocno, ale Nakahara nie przestawał mówić tym samym spokojnym tonem. - Zapomnisz o Dazaiu. Zapomnisz o rozpadzie Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Te wspomnienia zostaną ci zabrane. W ich miejsce otrzymasz zestaw całkiem miłych chwil. Będziesz pamiętała, że Zbrojna rozwiązała się ze względu na problemy finansowe i brak zleceń, a nie przez jakikolwiek związek z Portówką. Będziesz pamiętała, jak przeprowadziłaś się pod miasto, wystarczająco blisko wsi żeby mieć dookoła siebie przestrzeń, której tak pragnęłaś, ale też wystarczająco blisko miasta żeby móc czasem wrócić do cywilizacji. Kato otrzymała już informację o tym, że musi dokonać wyboru pomiędzy tobą a Portówką. Myślę, że zważywszy na okoliczności to i tak rozwiązałem sprawę delikatniej, niż na to zasłużyłaś – zauważył roztropnie Nakahara, choć doskonale wiedział, że Yosano i tak nie doceni uprzejmości takiego rozwiązania zbyt przerażona faktem, że jej życie w takiej formie, którą zdążyła polubić, nagle się zakończyło.

- Kato też wymażesz wspomnienia jakby nie oddała tej organizacji praktycznie całego swojego życia? – spytała wściekła lekarka, która znała Chuuyę na tyle dobrze by wiedzieć, co chłopak sądzi o ofiarach pobocznych. Nawet jeśli akurat w tej kwestii nikomu nie groziła śmierć.

- Obejdzie się bez tego, bo Kato nie opuszcza Portowej Mafii – stwierdził Nakahara uważnie obserwując mieszankę emocji na twarzy Akiko. - Zgodnie z jej decyzją – podkreślił, gdy dziewczyna zbierała się do oprotestowania tego stwierdzenia.

- Wybrała Portówkę? Zamiast mnie? – spytała Yosano potrzebując potwierdzenia, ale nie potrafiąc powstrzymać ani głosu od lekkiego drżenia, ani łez, które powoli zaczęły zbierać się w kącikach jej oczu.

- Nie żyjemy w bajce Yosano – podsumował to tylko Nakahara patrząc na Yosano z wyższością i pewną złośliwością. Chuuya miał w głębi duszy lekkie wyrzuty sumienia, że za mocno pojechał po bandzie, ale jednocześnie wiedział, że to najmniej inwazyjny i zostawiający trwały ślad sposób żeby mógł zyskać swoją choć częściową zemstę za to, że przyjaciółka go zdradziła. - Nie wszystkie historie mają szczęśliwe zakończenie. I nie wszystkie miłości są na tyle wieczne, by przetrwać wszelkie przeciwności wszechświata. Wasza niestety najwidoczniej nie była. Nawet trochę współczuję ci z tego powodu.

Continue Reading

You'll Also Like

78K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
8.7K 796 20
Alicent Hightower zwykła mawiać, że jej córka Maegelle została jej zesłana jako prawdziwy anioł przez samych Siedmiu. Z trochę pulchnymi, różanymi po...
43.3K 2.3K 86
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
11K 838 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...