Śmierciożerca - to brzmi dumn...

By Seyli111

1K 85 70

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co tak naprawdę dzieje się na spotkaniach Śmierciożerców? Tłumaczenie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8

Rozdział 7

134 9 6
By Seyli111


Lucjusz Malfoy był podejrzliwym draniem.

Prawdę mówiąc, nie miał w tej kwestii wielkiego wyboru. Był członkiem Wewnętrznego Kręgu, który prawie w całości składał się z dwulicowych, zdradzieckich kanalii, którzy sprzedaliby własną babcię nawet gdyby nie była martwa. Zewnętrzny Krąg był jednak jeszcze gorszy. Może nie doprowadzili jeszcze do perfekcji swoich umiejętności wbijania kolegom noża w plecy, o czym świadczył fakt, że nie należeli do Wewnętrznego Kręgu, ale byli o wiele bardziej gorliwi, a gorliwość stanowiła receptę na katastrofę.

Na przykład, członek Wewnętrznego Kręgu byłby znacznie bardziej skłonny wykorzystać każdy błąd, który mógłby popełnić Lucjusz jako okazję do szantażu, ponieważ usunięcie Lucjusza z gry otworzyłoby drzwi dla młodszego, mniej stabilnego, opętanego, żądnego władzy wariata. Zewnętrzny Krąg pobiegłby do Jego Lordowskiej Mości szybciej niż szarżujący hipogryf, chwyciłby go za rękaw jak trzylatek proszący o cukierki i przekablował wszystko w nadziei, że awansuje po jego trupie - a przynajmniej po długotrwałym Crucio.

Nie, ze starymi wyjadaczami człowiek zawsze wiedział na czym stoi, bo spójrzmy prawdzie w oczy, w Wewnętrznym Kręgu nie było żadnych perspektyw awansu; Pettigrew miał zapewnione stanowisko Prawej Ręki, a jeśli plotki o jego obowiązkach były prawdziwe, to mógł sobie je zostawić.

Więc kiedy Severus wysłał mu uprzejmą wiadomość z prośbą o spotkanie, zgodził się wychodząc z założenia, że Severus jest kimś kogo można zlokalizować najbliżej określenia „stary przyjaciel". Nalegał jednak na dość rygorystyczne środki ostrożności, ponieważ powodem, dla którego byli starymi przyjaciółmi był fakt, że w młodości połączyli siły, by wbijać innym ludziom nóż w plecy. Severusowi oczywiście nie można było ufać; podobnie jak Lucjuszowi.

Lucjusz wybrał miejsce spotkania - obskurną chatę na pustkowiu, najeżoną osłonami chroniącymi przed niepożądanymi gośćmi i która była, jego nieskromnym zdaniem, nie do zdobycia. Hermionie zajęło tylko dziesięć minut, by udowodnić, że się mylił, a kolejne pięć, by przywrócić osłony do ich pierwotnego stanu. Lucjusz aportował się dziesięć minut wcześniej niż uzgodniono, aby dać sobie czas na sprawdzenie zabezpieczeń, okazję na rozejrzenie się za podejrzanymi osobnikami i dobry widok na Severusa idącego prostą ścieżką do drzwi wejściowych.

– Severusie, czemu zawdzięczam przyjemność twojego towarzystwa dzisiejszego wieczoru? – spytał dostojnie Lucjusz, jakby witał gościa w Malfoy Manor, a nie w jakiejś cuchnącej norze, która kwalifikowała się do tytułu „chaty" tylko ze względu na cztery ściany i dach.

– Lucjuszu – odparł Severus. – Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać o tym w środku? Ściany mają uszy, ale krzaki i drzewa również.

– Nigdy nie byłeś miłośnikiem wsi, prawda? – powiedział Lucjusz, od niechcenia opuszczając osłony machnięciem różdżki i grzecznie otwierając drzwi dla gościa.

– Nieszczególnie – odpowiedział Severus, przechodząc przez drzwi. – A to miejsce nie zmienia mojej opinii. Na litość boską, czy nie mogłeś wysłać skrzata, żeby rozpalił ogień? W tej temperaturze odmrożę sobie klejnoty.

– Powiedziałeś, że chcesz, aby to spotkanie było prywatne – obruszył się Lucjusz. – Gdyby wiedział o tym skrzat, pięć minut później wiedziałaby też Narcyza i to by było na tyle. Jest wyjątkowo podejrzliwa.

– Zapewne dlatego, że jesteś taki fałszywy.

– Serdecznie dziękuję – powiedział kpiąco Lucjusz. – Ale myślę, że masz rację co do potrzeby rozpalenia ognia. Nie chcielibyśmy ryzykować nadwyrężenia twoich klejnotów, nie teraz gdy krążą pogłoski, że odkryłeś dla nich zastosowanie. – Rzucił zaklęcie, by rozpalić ogień i usiadł na krześle, wyciągając swoje długie nogi w kierunku gorąca – Słyszałem, że masz swoją własną Szlamę do Zabawy. Dobra jest?

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył Lucjusz, był uśmiechający się szeroko Severus, mówiący:

– Z pewnością jest bardzo dobra w zaklęciach.

A potem usłyszał zza pleców wymamrotane:

– Męska szowinistyczna świnia – po którym szybko rzucono „Drętwota!", a następnie film się urwał.


Hermiona i Severus produktywnie wykorzystali czas, w którym Lucjusz był nieprzytomny. Najpierw został oddzielony od swojej laski i przeszukany pod kątem zapasowych różdżek. Nie żeby to był jakiś problem, jako że Hermiona rzuciła kilka silnych zaklęć przywiązujących Lucjusza do krzesła - być może z nieco większym polotem, niż to konieczne - więc nie mógł ruszyć nawet palcem. Następnie Severus odciął kilka kosmyków z tyłu głowy, gdzie nie będzie widać ubytków, zamiast, jak sugerowała Hermiona, pójść na całość.


Lucjusz odzyskał świadomość i stwierdził, że jego krzesło obrócone jest bokiem do ognia, a naprzeciwko w fotelu siedzi Hermiona z jego bardzo wyraźnie wyeksponowaną laską na kolanach. Severus stał za nią z uśmiechem, który Lucjusz osobiście uważał za bardzo niestosowny.

Trudno być wyniosłym i eleganckim, gdy jest się przywiązanym do krzesła, ale Lucjusz dał z siebie wszystko.

– Mój drogi Severusie, czy to wszystko jest absolutnie konieczne między dwoma starymi przyjaciółmi?

– Właśnie dlatego, że jesteśmy starymi przyjaciółmi, uważam to za całkowicie konieczne.

Wymienili niemal identyczne drapieżne uśmiechy.

– To bardzo niecywilizowanie z twojej strony, Severusie; przyznaję że ocena trafna, ale zachowanie mimo wszystko niecywilizowane. Moje szaty są z pewnością pogniecione.

– Kiedy już skończycie flirtować, może przejdziemy do rzeczy? – wtrąciła się Hermiona.

Obaj mężczyźni rzucili jej niezadowolone spojrzenia. Do takiej błyskotliwej wymiany zdań przygotowywali się przez całe życie. Nie wykluczała, że trzymali przy łóżkach małe notesiki, w których zapisywali szczególnie dobre riposty, które przychodziły im do głowy we wczesnych godzinach porannych. Severus prawdopodobnie traktował lekcje Eliksirów jako lekki trening szyderstw, oceniając czy dana obelga jest warta powtórzenia na podstawie ilości łez jakie wywołała u niewyrośniętych dzieci.

– Rozbrykany z niej kociaczek, Severusie, ale trochę nieokrzesany. Jestem pewien, że mógłbyś coś z tym zrobić przy odrobinie ćwiczeń.

Severus wciągnął gwałtownie powietrze.

– Hermiono kochanie, pamiętaj, że potrzebujemy go żywego.

– Ale niekoniecznie w jednym kawałku – powiedziała, podejmując własną próbę złośliwego uśmieszku.

Gdyby Lucjusz mógł się swobodnie poruszać, obejrzałby swoje paznokcie z ostentacyjną nudą; zamiast tego ograniczył się do uniesienia brwi.

– Pogróżki są tak déclassé.

Uśmieszek Hermiony zamienił się w coś bliższego obnażonym zębom.

– To nie pogróżka, to obietnica.

– A więc – powiedział nonszalancko Lucjusz – o czym chciałeś porozmawiać?

Lata treningu powstrzymały drżenie jego głosu, ale sytuacja w której się obecnie znalazł doprowadziła go do stanu najbliższego zdenerwowania, odkąd skończył dwadzieścia lat i uczestniczył w Niefortunnym Incydencie z Boomslangiem, Puchonem i Czarodziejskimi Zdjęciami. Problem został rozwiązany tylko przez zastosowanie trucizny w czasie, gdy miał alibi, a ponieważ truciznę otrzymał od Severusa, nie wyglądało to na możliwą drogę wyjścia z tego kłopotliwego położenia.

Na jego oko, Severus wyglądał na człowieka zakochanego bez pamięci; miną lata, zanim ponownie odzyska swój prawdziwy ślizgoński potencjał. Miłość wydawała się całkowicie nie do pogodzenia z pragnieniem rządzenia światem i rozprawiania się z innymi spiskowcami.

Ta myśl wystarczała, żeby doprowadzić człowieka do płaczu.

Chociaż, jak pomyślał Lucjusz, oznaczało to, że w przyszłości nie będzie miał tak dużej konkurencji, więc w tej mrocznej wizji tliło się wątłe światełko.

Severus wyciągnął z kieszeni fiolkę.

– Veritaserum – powiedział. – W zaistniałych okolicznościach myślę, że wszyscy czulibyśmy się lepiej, gdyby ta rozmowa była prowadzona szczerze i otwarcie.

– I bez tego na pewno nie uwierzyłabym w nic, co powiesz – dodała stanowczo Hermiona. – W lepszych czasach byłeś pokrętnym łgarzem. A to nie są lepsze czasy.

– Dziękuję panno... Granger, prawda? Co za enkomion*, pochlebia mi pani.

– Nie wątpię.

Severus podszedł do Lucjusza, upewniając się, że nie przetnie linii ognia Hermiony.

– Otwórz – powiedział, trzymając fiolkę przy ustach Lucjusza. – Nie każ mi zatykać ci nosa. To nie przystoi.

Lucjusz niechętnie się poddał i połknął eliksir. Severus poszedł w jego ślady, a następnie podał fiolkę Hermionie, która upiła duży łyk.

Zapadła cisza, obie strony czekały, aż eliksir zacznie działać.

– Więc spytam ponownie, o czym chcieliście porozmawiać? – zagaił Lucjusz.

– Chciałem upewnić się, że nadal będę mógł spotykać się z Hermioną, odegrać się na Albusie Dumbledorze, obalić Jego Lordowską Mość i uzyskać dominację nad światem – odpowiedział Severus, podejmując nadludzki wysiłek cenzurowania tego co mówił, zanim wyszło z jego ust. Pod działaniem Veritaserum nie dało się kłamać, ale z pewnością można było spróbować zaprezentować się od jak najlepszej strony.

– W tej kolejności? – spytał złośliwie Lucjusz.

– Tak – wysyczał Severus, ku wyraźnej satysfakcji Hermiony i zaskoczeniu Lucjusza. Spodziewał się, że dominacja nad światem znajdzie się raczej wyżej na liście.

Westchnął; Severus naprawdę już został spisany na straty i teraz będzie musiał znaleźć nowego sparingpartnera. Przez chwilę był wdzięczny losowi, że ma żonę taką jak Narcyza; nie było na świecie nic lepszego niż małżeństwo z marudząca zrzędą, aby mężczyzna dostrzegł korzyści płynące z bycia na mieście w piątkowy wieczór, kiedy to próbuje przejąć władzę nad czarodziejskim światem.

– A więc Lucjuszu, chciałbyś być po zwycięskiej stronie? – zapytała Hermiona.

– Oczywiście – odparł chłodno. – Jednak nie powiedziałaś jeszcze niczego, co by mnie przekonało, że to właśnie wasza strona jest zwycięska. Jak zamierzacie pozbyć się Jego Lordowskiej Mości?

– Wielosokowy – powiedział Severus, siadając na krawędzi fotela – Przepowiednia i Palant.

– Potter? – zasugerował Lucjusz.

– Z pewnością jest palantem – odpowiedział gładko Severus.

Hermiona mocno szturchnęła Severusa.

– Ej, to mój przyjaciel.

– Zaprzeczasz, że jest palantem? – zapytał Severus.

– Oczywiście, że jest palantem – odpowiedziała. – Ty dupku. Ja... – „nigdy" nie chciało wyjść z jej ust. – ...I tak ci wybaczę.

– Kiedy już skończycie flirtować może przejdziemy do rzeczy? – powiedział Lucjusz z satysfakcją.

Hermiona posłała irytującemu mężczyźnie piorunujące spojrzenie.

– Czy chcesz nam pomóc pokonać Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?

– Nie – odpowiedział Lucjusz prosto z mostu.

– Dlaczego nie? – zapytał Severus. – Od lat nie robiłeś nic poza narzekaniem na niego.

– Nie zamierzam ryzykować życia i piątkowych wieczorów wolności dla jakiejś enigmatycznej, liberalnej sprawy.

Hermiona i Severus wymienili przeciągłe spojrzenia.

– A jeśli – powiedziała, pochylając się do przodu – plan nie wiązałby się z żadnym osobistym ryzykiem dla ciebie, a jedynie wymagał, abyś był zupełnie gdzie indziej? Wszystko, czego potrzebujemy, to pukiel twoich włosów, żeby ktoś przeszedł przez drzwi i to wszystko.

– To już bardziej – odparł Lucjusz – on mnie oskubuje do cna tymi wszystkimi łapówkami i grzywnami, które muszę płacić. Nie uwierzylibyście, ile musiałem zapłacić ostatnim razem, żeby wydostać się z Azkabanu. Co, połączone z comiesięcznymi rachunkami za buty Narcyzy wkrótce doprowadzi mnie do ruiny. Ale co z moimi piątkowymi wieczorami?

Hermiona zastanowiła się przez chwilę.

– Dobra, co ty na to. Powiesz Narcyzie, że to ty stałeś za usunięciem Jego Lordowskiej Mości, abyś mógł zostać następnym Czarnym Panem. Co jasne, po jego śmierci staniesz się naturalnym punktem zaczepienia dla sprawy, więc nie powinno być żadnych problemów. Oczywiście nadal będziesz musiał organizować piątkowe spotkania, żeby zbierać armię i tak dalej, ale dzięki temu będziesz mógł zdradzać swoją żonę do woli.

Lucjusz rozmyślał; na jego czole utworzyły się delikatne linie koncentracji, zakłócające doskonałość jego twarzy.

– A jeśli coś pójdzie nie tak – dodała Hermiona – to nie będzie żadnych reperkusji. Jego Lordowska Mość uzna, że kiedy atak został rozpoczęty byłeś gdzie indziej i nie możesz być za to odpowiedzialny. Dopóki twoja oklumencja będzie na dobrym poziomie, nic ci się nie stanie.

Lucjuszowi ten aspekt podobał się jeszcze bardziej. Spisek, który miał same zalety i żadnych wad, przynajmniej dla niego, był spiskiem, który trafiał w jego gusta.

– Jeśli w ogóle mnie nie potrzebujecie, poza byciem źródłem włosów, to co mam robić? Zakładam, że już sobie poradziliście; mam nadzieję, że dobrze zatarliście ślady. Maurycy będzie zdruzgotany – powiedział.

– Maurycy? - wymamrotała Hermiona.

– Jego fryzjer – odpowiedział cicho Severus. – W zamian za możliwość nie bycia aresztowanym razem z resztą Wewnętrznego Kręgu, wszystko co musisz zrobić, to skłonić Członków Rady do wyrażenia zgody na drobne zmiany w moich warunkach zatrudnienia.

– Wolałbym spróbować szczęścia w Ministerstwie – powiedział Lucjusz. – To może być tańsze niż przekupywanie Rady.

– Pod warunkiem, że będziesz żył tak długo. Śmierć wydaje się bardziej prawdopodobną opcją, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak bardzo Potter jest podatny na wypadki: wystarczy zwykłe omsknięcie różdżki i nagle robi się za późno na próby przekupstwa.

– Na przykład Ron jest bardzo niezadowolony z tego, co zrobiłeś Ginny – wtrąciła Hermiona. – I jest zawsze taki... nadpobudliwy. Kto wie, co może się stać w takim zamieszaniu?

Lucjusz uznał, że groźby panny Granger wraz z nabieraniem wprawy stawały się coraz lepsze i nie chciał myśleć, jak wyglądałyby, gdyby poświęciła im jeszcze więcej czasu.

– No dobrze, zorganizuję wszystko tak żebyś mógł opuścić Hogwart po krótkim wypowiedzeniu, w zamian za delikatną wskazówkę co do dat, kiedy moja obecność w pobliżu Jego Lordowskiej Mości jest mniej niż pożądana. Czy to wystarczy?

– Do przyjęcia – odparł Severus. – I jestem pewien, że nie muszę ci przypominać, jak nerwowi są Gryfoni i jak najpierw rzucają klątwy, a później myślą. Jeśli pojawi się choćby najmniejsza sugestia, że nie dotrzymałeś słowa, nie sądzę, żebym był w stanie powstrzymać ich przed zrobieniem czegoś głupiego.

– Naprawdę nie możemy się obejść bez gróźb, drogi chłopcze?

– Oczywiście, że nie, Lucjuszu. Wydaje mi się, że mugolskie powiedzenie mówi coś o marchewce i kiju. Bądź wdzięczny, że jest marchewka, bo to więcej niż ja kiedykolwiek otrzymałem – powiedział Severus z pewną goryczą.

Lucjusz uśmiechnął się ironicznie.

– Można by pomyśleć, że praca dla dwóch panów przynosi podwójne wynagrodzenie, ale jakoś chyba tak się nie dzieje. Czyli teraz nasz skrzat domowy chce być wolny?

– O Boże, tak. – Severus był wyjątkowo żarliwy w swojej odpowiedzi. – Albo będę musiał zabić Albusa, a ty pomożesz mi ukryć ciało.

– Ja też – dodała Hermiona.

– Eee, Veritaserum przestało działać, prawda? – zapytał dość nerwowo Lucjusz.

– Zobaczmy. Jakie przezwisko miałeś w dzieciństwie? – zapytał Severus.

Na twarzy Lucjusza pojawił się wyraz głębokiej ulgi, ponieważ nie został zmuszony do wyjawienia prawdy.

– Dzięki ci Merlinie.

– Pamiętaj – powiedział Severus – jeśli chodzi o sprzątnięcie Albusa, mówię zupełnie poważnie.

– Zdecydowanie – zgodziła się Hermiona.

Cała trójka rozstała się polubownie. Co oznaczało, że Hermiona rzuciła urok opóźniający na czar przywiązujący Lucjusza do krzesła, aby dać im czas na bezpieczne aportowanie się, zanim ten zdąży dorwać różdżkę w swoje ręce.


Lucjusz dotrzymał słowa. Do Severusa dotarła Sowa z zaszyfrowaną wiadomością informującą, że spotkanie Rady poszło dobrze, a skrzaty domowe mogą liczyć na świetlaną przyszłość.

O tym, co tak naprawdę wydarzyło się na spotkaniu, poinformowała ich Minerwa następnego dnia. Albus nie pojawił się na śniadaniu i nadal siedział naburmuszony w swoich kwaterach, rozpamiętując zasadzkę, jaką na niego przygotowano.

– Wygląda na to, że Rada Nadzorcza rozpoczęła dyskusje na temat dyscypliny i potrzeby możliwości odwołania w każdej chwili problematycznych nauczycieli – oznajmiła Minerwa w pokoju nauczycielskim. Miała dużą publiczność; Severus nie był jedynym uwięzionym na długoterminowym kontrakcie. – Przedstawił straszny obraz nauczycieli zawieszonych z pełnym wynagrodzeniem do końca ich umów, ponieważ nie można ich zwolnić nawet za najcięższe przewinienia.

– Nie rozumiem, w jaki sposób miałoby to pomóc – powiedziała Hermiona. – Z pewnością ułatwi to Albusowi pozbycie się nas.

– To był dopiero początek. Kiedy już zmusił ich do zmiany kontraktów, tak aby nauczyciele mogli być zwalniani z pracy za deprawowanie uczniów, kradzież lub inne poważne przewinienia, przeszedł do czegoś, co nazwał wynagrodzeniem uzależnionym od osiągów.

Hermiona mruknęła do Severusa.

– Założę się, że zaczerpnął ten pomysł od swojej Szlamy. Tak się mówi po mugolsku.

– Dzięki Bogu – mruknął w odpowiedzi. – Myślałem, że to jakaś dziwaczna forma czarnej magii. Miałem wizje całkowicie perwersyjnej natury, kiedy wspomniała słowo osiągi.

Minerwa spojrzała na Hermionę gdy ta zachichotała sprawiając, że poczuła się jakby wróciła do szkolnej ławki.

– Skończyłaś? – Hermiona wymamrotała przeprosiny i ucichła zgodnie z poleceniem. – Powiedział, że to czego potrzebujemy we współczesnym czarodziejskim świecie, to elastyczne umowy, które umożliwiają wynagradzanie nauczycieli zależnie od wyników, które należy mierzyć semestralnie.

Reszta nauczycieli wyglądała na przerażoną. Wynagrodzenie powiązane z wynikami? Czy to nie oznaczało tego, że faktycznie będą musieli wykazać swoją przydatność? Zwłaszcza Trelawney pobladła jak ściana.

– Z pewnością niemożliwe jest skalkulowanie umiejętności i zdolności, które wnosimy na nasze stanowiska? Kto może wyceniać naukę?

– Najwyraźniej Członkowie Rady mogą – powiedziała Minerwa. – Konkretnie na dziesięć galeonów tygodniowo, pełne wyżywienie i zakwaterowanie oraz trzy komplety szat. Nie żebym się martwiła. Przejrzałam kontrakty. Wszystko co tak naprawdę musimy zrobić, to wyprzedzić Beauxbatons i Durmstrang na egzaminach i szczerze mówiąc, od lat nie dorastają nam do pięt, więc nie jest to wyzwanie. A zatem nie ma zagrożenia dla naszej podstawowej pensji i po raz pierwszy faktycznie otrzymamy zapłatę, jeśli będziemy nadzorować weekend Hogsmeade lub inne zajęcia pozalekcyjne. Być może czeka nas pierwsza od lat podwyżka pensji, przynajmniej niektórych z nas.

Hooch szturchnęła Trelawney i parsknęła śmiechem.

– Zajęcia pozalekcyjne, co? – i otrzymała za to piorunujące spojrzenie Minerwy.

Reszta personelu mamrotała do siebie; to była dobra wiadomość. Jedną z największych kości niezgody między nimi a Dumbledorem – lub Sknerusem, jak go pieszczotliwie nazywali – były jego oczekiwania w sprawie ich pracy po godzinach dla tego, co nazywał miłością do zawodu, a nie miłością do pachnącej gotówki.

– Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że ponieważ te umowy są semestralne, musimy złożyć wypowiedzenie tylko na jeden semestr. Więc następnym razem, gdy Sknerus zacznie działać wam na nerwy, możecie mu powiedzieć, żeby wsadził swoje żale tam, gdzie słońce nie dociera, a nie przez cały kolejny rok wysłuchiwać jego jęków i narzekań.

Trelawney chwyciła filiżankę herbaty w dłoń i majestatycznie wstała.

– Chciałabym wznieść toast. Panie i Panowie, za zdrowie Lucjusza Malfoya. Morderczego, lubieżnego, rasistowskiego drania, ale drania, który zadał Albusowi cios w plecy, więc nie mam mu nic do zarzucenia.

Wszyscy nauczyciele, w tym Hermiona i Severus, jak jeden mąż podnieśli się z krzeseł i wznieśli toast za Lucjusza Malfoya ciepłą herbatą i słabą kawą.

Severus zanotował w pamięci, żeby opowiedzieć Lucjuszowi wszystko o jego nagłym wzroście popularności; będzie niezmiernie rozbawiony. A potem zacznie się zastanawiać, jak wykorzystać ten fakt na swoją korzyść, chociaż może być rozczarowany, że ta studnia wyschła zanim do niej dotarł. Severus zamierzał dać wszystkim wyraźnie do zrozumienia, że odegrał kluczową rolę we wspaniałomyślności Lucjusza i póki na to czas, pławić się w ciepłym blasku wdzięczności. W końcu miał jeszcze do odbycia pół roku kary w tym więzieniu i będzie potrzebował wszelkiej pomocy możliwej do uzyskania.

Euforyczna radość, że udało się wszystko załatwić po ich myśli trwała dokładnie trzy dni, cztery godziny i dziesięć minut.


Harry, jeśli wierzyć pilnej Sowie, którą wysłał, myślał.

Hermiona uznała, że to prawdopodobnie pomyłka, ale lojalność wobec przyjaciela powstrzymała ją przed wypowiedzeniem tego na głos. Nie musiała się martwić; Severus miał więcej niż wystarczająco dużo do powiedzenia na ten temat, gdy zobaczył list.

– Ze wszystkich tych idiotycznych, kretyńskich, głupich rzeczy które mógł zrobić – warknął. – My biegamy w kółko, próbując obalić Jego Lordowską Mość, desperacko starając się utrzymać to wszystko w tajemnicy, a on co robi? Papla. I to akurat Neville'owi Longbottomowi. Poddaję się. Absolutnie się poddaję.

Opadł na fotel i ukrył głowę w dłoniach, dając tym samym znak, że jest załamany.

– No już, już – powiedziała Hermiona.

– Nie traktuj mnie jak dziecka – warknął.

– Nie traktuję cię tak – odpowiedziała. – Wyrażam współczucie i solidarność z tobą w tym momencie. Chociaż jeśli masz zamiar się do mnie zwracać tym tonem, to możesz spadać.

Severus zignorował ją, na korzyść dalszego gorzkiego narzekania na głupotę Pottera.

– Co on sobie do diabła myślał? Jak sądzi, do chu...cholery, co zrobi Longbottom? To nie tajna misja wysadzenia kociołka Jego Lordowskiej Mości, do czego zresztą ma doskonałe kwalifikacje.

– Myślę, że Harry martwi się, że Przepowiednia dotyczy Neville'a, a nie jego.

– Więc pomyślał, że zabierze ze sobą Longbottoma, na wszelki wypadek? – prychnął Severus. – Co za idiota.

– Cóż, lepsze to niż gigantyczna wpadka i ponowna próba w przyszłym tygodniu jeśli okaże się, że Harry mimo wszystko nie jest Instrumentem Przepowiedni – odpowiedziała rozsądnie Hermiona. – Wiem, że włosów Lucjusza starczy nam na wiele wypadów ale sądzę, że Jego Lordowska Mość może w końcu coś zwęszyć, bez względu na to, jak dobry jest Smudger.

– Pewnie tak – burknął Severus. – A to oznacza, że Potter nie może przypisać sobie wszystkich zasług, prawda?

– Mój kochany Severus – powiedziała czule Hermiona, całując go w czoło. – Zawsze szuka pozytywów.

Severus zmarszczył nos.

– Po prostu trzymaj Longbottoma z dala ode mnie, o nic więcej nie proszę.

– To raczej nie będzie problem, kochanie.


Tak też się stało.

Umówili się na kolejne spotkanie w domku Minerwy. Tym razem zaproszono również Harry'ego, Rona i Cholernego Longbottoma – jak zaczęto go nazywać.

Severus sprzeciwiał się zebraniu, chcąc wiedzieć dlaczego do licha Potter „nie może choć raz zrobić tego, co mu każą, zamiast żądać wyjaśnień i bawić się genialną intrygą tylko po to, by wyglądać na ważnego".

– Słuchaj – powiedziała Hermiona przez zaciśnięte zęby. – Nie możemy mówić „rób, co ci każą, kiedy my ci każemy", a jednocześnie prosić go by działał za plecami Ministerstwa, Shackelbolta i Albusa; to go tylko zdezorientuje.

Severus zamilkł, co Hermiona zdecydowała się przyjąć jako zgodę, ponieważ alternatywą było przejście do następnego etapu ich związku czyli dzikiej kłótni. Godzenie się bez wątpienia byłoby spektakularne, ale bez tej rozrywki mogli się obejść. Niepisany kodeks nauczyciela mówiący o tym, że bez względu na wszystko należy prezentować przed dziećmi wspólny front, miał w tych okolicznościach zastosowanie i kłótnie musiały zostać odłożone na czas, gdy oboje będą mieli luksus strzelania fochów.

Minerwa poszła przodem, aby otworzyć domek dla gości. Jej osłony były o niebo bardziej skomplikowane niż Malfoya, a nie chcieli ponownie składać w całość Instrumentu Przepowiedni ani żadnego z jego przyjaciół, jeszcze zanim cokolwiek się zacznie.

Hermiona była trochę zdenerwowana. Widziała chłopców po raz pierwszy odkąd powiedziała im o sobie i Severusie, a teraz powinni byli już wytrzeźwieć i na pewno mieli szansę przemyśleć co nieco. Przez jakiś czas może być trochę ryzykownie.

Aportowali się z trzaskiem i zastali Harry'ego, Rona i Neville'a pogrążonych w rozmowie. Odskoczyli od siebie z winą wypisaną na twarzach, a Hermiona mogła sobie wyobrazić co mówili; jej opinia została potwierdzona przez zaciekawione spojrzenia, które Neville rzucał w jej stronę, kiedy powinien koncentrować się na planowaniu.

Neville nie był jednak zbyt rozkojarzony by zapomnieć upewnić się, że między nim a Severusem siedziała Hermiona i że był najbliżej drzwi na wypadek, gdyby musiał ratować się ucieczką. Co było naprawdę głupie.

Severus najprawdopodobniej nie przeklnie Neville'a - nie posunęłaby się tak daleko, by stwierdzić, że to niemożliwe - ale jeśli by to zrobił, chłopak będzie potrzebował trochę więcej niż przewaga odległości jeśli chciałby ujść cało.

– Dobrze – powiedział Harry, próbując przejąć kontrolę nad spotkaniem. – Jako że wszyscy już jesteśmy, myślę, że powinniśmy zacząć.

– Obawiam się Potter, że jak zwykle wypaliłeś trochę przedwcześnie. – Severusowi udało się nadać temu prostemu stwierdzeniu obszerne znaczenie i Harry zarumienił się nieelegancko. – Jest jeszcze jedna osoba, która nie przybyła; najważniejsza część całego planu.

Harry ponownie się zarumienił, ale tym razem nie z zażenowania.

– Elo – od drzwi dobiegł wesoły głos Smudgera. – Ktoś mnie tu chyba obgaduje.

– Panie Sm-Smith – powiedziała Minerwa, w samą porę przypominając sobie nazwisko, które Hermiona podała chłopcom. – Jak miło, że dołączył pan do nas w tak krótkim czasie.

Smudger skinął głową na powitanie Hermionie i Severusowi, po czym podszedł do Neville'a i powiedział:

– Pan Potter, jak przypuszczam. Tyle o panu słyszałem.

– Eee, ehm, nie jestem Harry – wydukał Neville, wciąż ściskając zaoferowaną mu dłoń. – Jestem Neville Longbottom.

– Och, przepraszam – odparł Smudger, nadal tym lekkim, radosnym tonem. – Po prostu myślałem, że jesteś chłopcem na którym odcisnęło się piętno przeznaczenia. Oczywiście założyłem, że jesteś Harrym Potterem.

– Rany, naprawdę? – wyjąkał Neville, siadając nieco prościej na swoim krześle.

– Absolutnie. No chyba mnie nie nabierasz i nie udajesz, że nie jesteś Harrym Potterem? – puścił oko do Neville'a. – Człowiek powinien wiedzieć takie rzeczy.

– Rozumiem, dlaczego mógł pan popełnić ten błąd, panie Sm-Smith – powiedział Severus pokazowo mdłym tonem. – Mają łudząco podobny wyraz twarzy, ale możesz to przypisać fasadzie odwagi Gryffindoru. Wszyscy, których widzisz bardzo chcą zostać bohaterami.

Severus i Smudger wymienili zadowolone spojrzenia, podczas gdy Harry i Ron wpatrywali się w nich z wyrzutem. Minerwa była przyzwyczajona do Severusa i jego kpin i nawet nie drgnęła. Hermiona zdecydowała, że i tak będzie ubiegać się o azyl polityczny w Slytherinie, ponieważ wolała zielony od czerwonego, seks był lepszy i nie miała zamiaru być bohaterką. Biedny Neville pomyślał, że to komplement i dumnie wypinał pierś.

– Więc to od nas, Ślizgonów oraz naszych podstępów i oszustw zależy utrzymanie ich przy życiu, prawda? – powiedział Smudger.

– Pieprzona prawda – powiedziała Minerwa, szokując chłopców swoim wulgarnym językiem. – Nie chcę, żeby ktoś zginął. Co oznacza, że wy trzej macie robić co wam się każe. – Spojrzała groźnie na Harry'ego, Rona i Neville'a. – A wy dwaj przestaniecie próbować wkręcać dzieci.

– Tak, proszę pani – odpowiedzieli chłopcy zgodnie, jakby wrócili do szkoły.

Harry drgnął, prawie podnosząc rękę, by zadać pytanie.

– Więc kim jest pan Smith i co ma wspólnego z planem?

Smudger usiadł i wyciągnął przed siebie nogi.

– To bardzo dobre pytanie, chłopcze; dobrze widzieć, że masz głowę na karku.

Harry trochę się udobruchał. Hermiona zdała sobie sprawę, że Smudger, jako od lat prawa ręka Severusa, już dawno opanował sztukę dokonywania niemożliwego za pomocą prostych środków.

Smudger, choć może wydawał się wesoły i towarzyski był Ślizgonem do szpiku kości, na swój sposób równie przebiegłym co Malfoy.

Przez chwilę zastanawiała się czyjego właściwie autorstwa był pomysł obalenia Jego Lordowskiej Mości.

Smudger puścił oko do Hermiony i odniosła wrażenie, że nie tylko Severus cichaczem praktykuje legilimencję.

– Ja, chłopcze, jestem kluczem do przejścia przez straż Jego Lordowskiej Mości – odparł Smudger. – I tyle. To co zrobisz, gdy już tam dotrzesz zależy wyłącznie od ciebie.

– Więc zamierza pan po prostu przespacerować się do strażników i powiedzieć im, żeby sobie poszli? – zapytał z niedowierzaniem Ron.

– Mniej więcej. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale taki jest ogólny pomysł. Powiem tylko, że tej nocy mogę nie wyglądać jak teraz, okej? – Smudgerowi udało się przybrać minę niemalże Dumbledore'owskiej szczerości i mądrości.

Harry i Ron wymienili spojrzenia.

– Słuchaj, nie znam cię za dobrze – powiedział Harry. – A jednak oczekujesz, że ci zaufamy i nie będziemy zadawać trudnych pytań, takich jak kim jesteś i jak zamierzasz to zrobić. Naprawdę nie jestem tym zachwycony. Zdecydowanie nie jestem zachwycony.

– Harry – odezwała się Hermiona. – Wiem jaki jest plan i mogę ci praktycznie zagwarantować, że zadziała. Posiadamy plany rezydencji Jego Lordowskiej Mości, wiemy że większości jego Śmierciożerców nie będzie w pobliżu i mamy możliwość ominąć strażników. Po prostu nie możemy podać więcej szczegółów aż do nocy ataku, bo w ten sposób narazimy życie nie tylko jego, ale i innych. – Nie wspominając o tym, że gdyby Harry wiedział, że Malfoy jest w to zamieszany, dostałby apopleksji. – W ogóle nie prosimy, abyś zaufał panu Smithowi. Prosimy, abyś zaufał mi. Bo jeśli pan Smith nas zawiedzie, wie że wytropię go i obedrę żywcem ze skóry. Bardzo, bardzo powoli.

– Wiesz, jesteś prawdziwym szczęściarzem – powiedział Smudger do Severusa. – W sensie, że jest Gryfonką i w ogóle, więc jej groźby są trochę bezpośrednie, ale za to obietnica konkretna. Naprawdę brzmi, jakby mówiła serio.

– Tak – powiedział sucho Severus. – A nawet jeśli nie, wiesz, że ja bym to zrobił.

– Pewnie, stary. Nie inaczej. – Smudger spojrzał z nadzieją na Hermionę. – Nie masz przypadkiem starszej siostry? Starszej o kilka lat, którą mogłabyś mi przedstawić.

– Przykro mi, ale nie – odparła Hermiona.

– Dzięki Bogu – mruknął Severus. – Nie zniósłbym nauczania was dwóch.

I natychmiast dostał porządnego kuksańca od Hermiony, ku ogromnemu rozbawieniu Smudgera.

Uśmiech zszedł mu z twarzy, kiedy Harry zapytał:

– Więc mówisz, że pan Smith jest godny zaufania?

– Ej – powiedział z oburzeniem Smudger. – Odwołaj to.

– Nie, Harry – odparła Hermiona. – Mówię, że pan Smith jest Ślizgonem, którego interesy w tej sprawie pokrywają się z naszymi i na którym można polegać, że odegra swoją rolę w doprowadzeniu nas do kryjówki Jego Lordowskiej Mości. W ogóle nie jest godny zaufania.

– Och, rozumiem – powiedział Harry, zdecydowanie nie rozumiejąc.

– Dobrze – powiedziała Minerwa, stosując taktykę opanowaną do perfekcji na zebraniach personelu „jeśli nie udało ci się uzyskać zgody kolegów, po prostu rozjedź ich jak walcem i udawaj, że uzyskałaś, bo pod koniec spotkania i tak nie będą pamiętać" – Przejdźmy dalej. Co zrobimy, gdy przedostaniemy się za perymetr? To chyba techniczny termin wojskowy.

Harry i Ron pokiwali głowami. Wiedzieli, że „perymetr" to właściwe słowo; byli doskonale wyszkolonymi Aurorami.

– Sugeruję – powiedział Severus tonem kogoś, kto nagle doznał przypływu inspiracji – żebym odprowadził pana Pottera i pana Weasleya przed oblicze Jego Lordowskiej Mości jako moich więźniów.

– Och, marzy pan o tym, prawda? – zadrwił Harry.

Hermiona nie byłaby zaskoczona, gdyby odkryła, że Severus rzeczywiście marzył o trzymaniu Harry'ego i Rona na końcu różdżki, choć miała nadzieję, że jego fantazje nie obejmowały przekazania ich Jego Lordowskiej Mości. Zapewne dlatego ten pomysł - zresztą dobry - tak łatwo przyszedł mu do głowy.

– Jeśli macie lepsze pomysły – powiedział Smudger – to ja z chęcią posłucham. Jeśli dacie radę wymyślić coś bezpieczniejszego, będę za.

Harry wymamrotał coś pod nosem, ale nikt nie poprosił go o powtórzenie.

– Neville i Minerwa powinni zostać na zewnątrz, żeby mieć pewność, że nikt się do nas nie zakradnie – powiedział Smudger, gdy stało się jasne, że Harry nie wniesie nic pożytecznego. – A kiedy wszystko się rozkręci, będą mogli przyłączyć się do zabawy. Na tym etapie będziemy potrzebowali wszelkiej możliwej pomocy.

– Emm, a co ze mną? – zapytała Hermiona. – Gdzie w tym wszystkim jestem ja?

– Nie zabiorę cię tam – odpowiedział Severus z przerażeniem. – Możesz zostać ranna.

– Ty też – odparła Hermiona. – Ale ja jakoś nie bronię ci iść.

– Tak, ale jesteś Gryfonką – powiedział. – Zrobisz coś głupiego, wbiegniesz w środek tego cyrku, odstawisz pokaz odwagi i dasz się zabić.

– Severusie, ostatnio przebywam w złym towarzystwie, więc możesz liczyć na to, że spróbuję znaleźć coś - lub kogoś - do ukrycia się, w momencie gdy nad głową zaczną mi latać zaklęcia. Nie rzucę się w wir walki oczekując, że zwycięży dobre serce i intencje, a zapewniam cię, nie mam najmniejszych skrupułów by wycelować komuś w plecy. I cholernie dobrze mi idzie, więc lepiej przyjmij to do wiadomości.

Severus uniósł brwi zaskoczony jej gwałtownością, a potem ugiął się przed nieuniknionym.

– Obiecaj, że będziesz rozsądna.

– Oczywiście – powiedziała szorstko.

– Nie sądzę, żebym miał wybór, poza ogłuszeniem cię – przyznał. – W porządku, zatem eskortuję Rona i Harry'ego na spotkanie z Jego Lordowską Mością jako zakładników. Hermiona będzie szła z tyłu jako wsparcie.

– Zawsze może włożyć szaty Śmierciożercy – zaproponował Smudger. – Mogłaby podawać się za sługusa. W ten sposób byłoby bezpieczniej.

Severus skinął głową.

– Wtedy wszystko, co będziesz musiała zrobić, to w krytycznym momencie zdjąć maskę. Nie chcę, żebyś przypadkowo została przeklęta przez kogokolwiek z naszej strony. Niektórzy z twoich przyjaciół mogą... dać się ponieść chwili.

– Ej – zaprotestował Ron. – Niech pan pamięta, że jesteśmy wyszkolonymi profesjonalistami.

– Właśnie to mnie martwi – odparł Severus. – Wewnętrzny Krąg to wyszkoleni zabójcy.

– Z kim przyjdzie nam się zmierzyć? – zapytał Harry.

– Lucjusz będzie zajęty czymś innym – powiedział Smudger. – Jeśli zrobimy to w ciągu najbliższych dwóch tygodni, Avery będzie na wakacjach. A więc Lestrange'owie, Nott, Macnair, Crabbe i Goyle, może jeszcze kilku innych. I oczywiście Pettigrew, ale on spierniczy przy pierwszej okazji.

– Bellatrix Lestrange jest moja – powiedział ostro Neville.

– Nie, chłopcze – odpowiedział Smudger. – Nie jest. Zje cię żywcem. Myślę, że zostawimy ją Severusowi.

– To sprawa osobista – powiedział Neville.

– Kolejny powód, żeby zostawić ją Severusowi – powiedział cierpliwie Smudger. – Słuchaj chłopcze, Malfoy przy Bellatrix wygląda jak Puchon. Jest bezwzględna, stuknięta i świetnie włada różdżką. Obecny tu Severus ma wieloletnie doświadczenie w kontaktach z takimi ludźmi, a ty nie. Jedyne co masz, to personalna nienawiść, a jeśli jej nienawidzisz, popełnisz błąd i zginiesz, a wraz z tobą prawdopodobnie kilku twoich przyjaciół. A końcowy rezultat będzie taki, że ucieknie. Chcesz tego?

Neville buntowniczo pokręcił głową.

– Nie – mruknął.

– Jeśli to dla ciebie takie ważne, to na pewno jak będzie po wszystkim znajdzie się kilka wolnych minut. Zanim wezwiemy Aurorów, będziesz mógł zabrać ją w ustronne miejsce i rzucać zaklęcia, aż tryśnie jej krew z uszu – powiedział Smudger. – Lepiej się nie da.

– Nie mógłbym tego zrobić – powiedział Neville z szokiem i obrzydzeniem. – Chcę tylko, żeby ją zamknęli. Tym razem na dobre.

Smudger wzruszył ramionami.

– W takim razie to nie jest naprawdę osobiste, co? Jeśli faktycznie chcesz tego, co właśnie powiedziałeś nie będzie miało znaczenia, czy to Severus rzuci na nią klątwę czy ty, byleby tylko ktoś się z nią rozprawił.

Neville westchnął.

– Chyba racja.

– Dobry chłopak – powiedziała Minerwa.

– Dobrze – powiedział Harry. – Więc wchodzimy. Zadaniem profesora Snape'a jest złapanie Bellatrix. Hermiona i Ron będą rzucać zaklęcia ochronne, a ja zajmę się Jego Lordowską Mością. Wydaje się dość proste.

– A ja z Nevillem będziemy obserwować sytuację na zewnątrz i powstrzymywać wszystkich przed podkradnięciem się do was – powiedziała Minerwa. – A w najgorszym wypadku, zawsze możemy wezwać posiłki.

– Jeśli dopisze nam szczęście, będziemy mogli wyłapać wszystkie szczury, które zdecydują się opuścić tonący statek – powiedział Smudger. – Zwłaszcza Pettigrew zawsze działał mi na nerwy; z przyjemnością rozprawię się z nim raz na zawsze.

– W takim razie każdy znajdzie coś dla siebie – powiedział wesoło Ron, ku oczywistemu niezadowoleniu Harry'ego.

– Mówił pan coś o posiadaniu map – skomentował Harry, zdecydowany zaznaczyć swój autorytet. – Myślę, że powinniśmy rzucić na nie okiem i zobaczyć co i jak.

Smudger pogrzebał w swoich szatach i wyciągnął kilka pogniecionych świstków papieru. Plany były naszkicowane z grubsza na czymś, co stanowiło najwyraźniej magiczny odpowiednik tylnej strony paczki fajek.

– Trzymaj, młody.

– Nie są zbyt czyste – pociągnął nosem Harry.

– No nie, ale przecież zostały narysowane w warunkach najwyższej tajności i pomyślałem, że trochę brudu doda kamuflażu – powiedział Smudger uprzejmie, ale z nutą złośliwości.

– Rozłóżmy je na stole – zaproponowała Hermiona, zdeterminowana, by zachować ogólny spokój. – W ten sposób możemy dobrze im się przyjrzeć i zapoznać z układem.

Pozostali zebrali się wokół stołu, by zerknąć na plany kryjówki Jego Lordowskiej Mości - za wyjątkiem Smudgera i Severusa. Nie było potrzeby, aby zapoznawali się z planem, bo spędzili tam niejeden nudny piątkowy wieczór, słuchając rozwleczonych przemówień i zastanawiając się, dlaczego ich siedzenia nie mogą być chociaż minimalnie wygodniejsze.

Severus westchnął.

– Mam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie – powiedział cicho do Smudgera. – Po prostu wiesz, nigdy nie miałem szczęścia, a to wszystko wydaje się zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.

Severus był świadom lodowatego węzła zaciskającego się na jego wnętrznościach.

Smudger poklepał go po ramieniu.

– Może ty nie masz szczęścia, ale czy ona ma? – zapytał rozsądnie.

Severus pomyślał. Jako pierwszoroczna stawiła czoła Jego Lordowskiej Mości. Została spetryfikowana przez bazyliszka. W pewnym sensie zmieniła się w kota. Tak, miała zwyczaj wpadania w tarapaty - głównie z powodu Pottera i Weasleya - ale miała również zwyczaj wychodzenia z nich obronną ręką; miała szczęście.

– Tak sądzę – powiedział powoli.

– Musi mieć – odparł Smudger. – W końcu trafiła na ciebie. Czego więcej trzeba do szczęścia?

Severus musiał się uśmiechnąć.


Harry podniósł wzrok odrywając się od swojej głęboko technicznej rozmowy, pełnej terminów, takich jak amfilada, zasadzka oraz przewaga taktyczna i zmarszczył brwi. Harry nie mógł co prawda słyszeć, o czym rozmawiali Severus i Smudger, ale z założenia nie podobał mu się uśmiech Severusa.

Hermiona dźgnęła palcem mapę i zadała Harry'emu pytanie, zmuszając go do skupienia się z powrotem na dyskusji.

– I jak przypuszczam Przepowiednia jest po naszej stronie – powiedział kwaśno Severus, nieszczególnie zadowolony z widoku swojej dziewczyny w tak bliskiej odległości od Tego Palanta. – Więc nie może nam się nie udać. A jeśli w to wierzysz, to chciałbym ci sprzedać eliksir, który zamienia ołów w złoto.

Smudger uśmiechnął się. Zawsze doceniał u Severusa optymistyczne spojrzenie na życie.

– A jeśli... znaczy kiedy odniesiemy sukces to nie trzeba będzie dzielić się chwałą z wieloma osobami– powiedział Smudger. – W końcu ilość Orderów Merlina jest ograniczona. Mam tylko nadzieję, że przeżyjemy, aby się nim cieszyć. Pośmiertny Order Merlina nikomu się nie przyda. Po co wyrywać laski, jak później nici ze wspólnej zabawy. Pamiętaj, to takie prawo- jak coś może pójść źle to na pewno pójdzie.

– Nas ono nie dotyczy – powiedział Severus, patrząc na trzech chłopców ze złośliwym uśmiechem. – W końcu mówią, że dobrzy ludzie umierają młodo.

Smudger prychnął.

– Może nie jesteś dobry, stary, ale też nie jesteś już młody. Raczej w średnim wieku.

Severus spojrzał na niego.

– Dla twojej wiadomości, jestem w kwiecie wieku – powiedział z oburzeniem. – W porównaniu z mugolami mam ledwie dwadzieścia lat.

Smudger uśmiechnął się bez skruchy.

– Zawsze łatwo było cię wkurzyć, Snapey.

Severus zadrwił bez przekonania.

– Ciesz, że złagodniałem z wiekiem i nie odczuwam już potrzeby przeklinania każdego, kogo spotkam na swojej drodze.

– Wiesz, to nie tak, że w ciągu ostatnich kilku tygodni nagle dojrzałeś. Zdaje się, że zaledwie miesiąc temu proponowałeś odciąć jaja Grytpype-Thynne'owi i użyć ich jako składników eliksiru.

Severus uśmiechnął się na to wspomnienie.

– Cóż, sam się o to prosił.

– Nie będę się kłócił. Raz czy dwa miałem ochotę zrobić to sam. Wiesz, że ten drań zabronił mi gry w rzutki.

Severus skinął głową. Wiedział. Wszyscy wiedzieli. A każdy, kto nie wiedział, wkrótce się dowie. Jeśli chodzi o rzutki, Grytpype-Thynne miał rację; Smudger stanowił śmiertelne zagrożenie dla każdego w promieniu stu jardów.

– Szkoda, że Przepowiednia nie sugeruje, by Jego Lordowską Mość wyeliminować w rzutkach. Mogliśmy go wykończyć lata temu.

– Nie, jakoś nie widzę Jego Lordowskiej Mości ochoczo grającego w rzutki. W każdym razie nie bez oszukiwania. Zawsze wydawało mi się, że nie umie przegrywać. Jeszcze bardziej niż Malfoy.

– Oj prawda, prawda. I założę się, że nie wytrzymałby nawet jednej rundy. Nawet Malfoy dawał radę – powiedział Severus.

– Założę się, że stary Bumbledore** jest tak samo beznadziejny, jeśli chodzi o sięganie do kieszeni, kiedy przychodzi jego czas na postawienie kolejki – zadrwił Smudger, wiedząc jaka będzie reakcja.

– Cholerna racja – zgodził się Severus. – Jaka jest różnica między Bumbledore'em a Jego Lordowską Mością?

– Nie wiem, stary.

– Jeden jest wariatem oszalałym od władzy, który chce przejąć władzę nad światem, a drugi ma brodę.

Smudger posłusznie zachichotał, choć to chyba setny raz, kiedy słyszał ten dowcip. Uważał, że Severus zasłużył na medal za samodzielne użeranie się z Wielki Brodatym Ćwokiem, niezależnie od jego pracy jako podwójnego agenta. Tyle trucizn do dyspozycji, a ręka nigdy mu nawet nie drgnęła.

Chociaż raz zdawało się, że wreszcie zostanie porządnie wynagrodzony za swój wysiłek.

Szturchnął Severusa w żebra. Wyglądało na to, że Instrument Przepowiedni podjął decyzję i musieli potraktować sytuację z należną powagą. W końcu nie wyglądałoby to dobrze w ich Wspomnieniach, gdyby w tym kluczowym momencie historii podśmiewali się jak banda uczniaków. Nie zdziwiłoby go, gdyby Chłopcy okazali się prawdomówni i pedantycznie dokładni w tym, co postanowili zapisać dla potomności, zamiast wykazać się rozsądkiem i upewnić, że pokazują się z jak najlepszej strony.

– A więc – powiedział powoli Harry, oglądając mapę pokrytą teraz bazgrołami i rysunkami. – Naprawdę to zrobimy.

– Chyba tak, stary – odpowiedział Ron.

– Dobrze, teraz gdy plan jest już ustalony myślę, że wszyscy reflektujemy na filiżankę dobrej herbaty. – Minerwa ruszyła w kierunku kuchni. – Hermiono, kochanie, czy możesz mi pomóc?

Hermiona już miała zasugerować, że Neville świetnie nadałby się do tego zadania i dlaczego miałaby się do tego zgłaszać na ochotnika i czy tylko dlatego, że jest dziewczyną, gdy wyczuła napięcie w powietrzu. Najwyraźniej panowie wciąż mieli do zaprezentowania pewną dawkę pozerstwa, zanim sprawy będzie można naprawdę zamknąć.

– Dobrze – powiedziała, przewracając oczami.

Kiedy Hermiona wyszła, a z kuchni wyraźnie zaczął dochodzić brzęk naczyń, Severus powiedział:

– Chcę, żeby było jasne, że jeśli coś stanie się Hermionie w wyniku nieostrożności lub nadgorliwości kogoś w tym pokoju sprawię, że reszta jego krótkiego życia będzie niezwykle bolesna.

Chłopcy skinęli głowami.

– I to samo stanie się, jeśli ty lub twój kolega okażecie się niewiarygodni – powiedział Harry. – To tak przy okazji.

– Jest niezawodny – powiedział Severus. – Jeśli wszystko się spieprzy, chcę, żeby to on zadbał o bezpieczeństwo Hermiony.

Smudger skinął głową, wyglądając poważnie.

– Jeśli tak się stanie, ogłuszę ją od tyłu i wyciągnę, jak tylko będzie to możliwe. Daję słowo.

– Ale proszę się wstrzymać zanim sytuacja nie będzie naprawdę beznadziejna – powiedział Ron.

Severus i Harry spojrzeli na niego.

– Po pierwsze, jest dorosłą kobietą i ma prawo decydować o tym, co chce robić, po drugie uważam, że bardzo przydałaby się nam w walce, a po trzecie nie chcę jej tłumaczyć, dlaczego została wyrwana z akcji w kulminacyjnym momencie bitwy, jeśli jeszcze nie kipnąłem.

– Ma rację – powiedział Neville. – Wiecie, jaka ona jest; wypominałaby nam to do końca życia.

Smudger skrzywił się.

– Pewnie byłaby trochę natrętna. Trzeba to zrobić, gdy zniknie wszelka nadzieja, a wyjaśnienie nie będzie możliwe bez pomocy tablicy ouija.

Chłopcy skinęli głowami.

Kiedy Hermiona wróciła z herbatą była zaskoczona atmosferą jedności, jaka panowała w pokoju. Całe szczęście, że nie wiedziała dokładnie, w czym się zjednoczyli; byłaby bardzo zła. Spotkanie zakończyło się znacznie wyraźniejszym porozumieniem niż konwentykiel z Lucjuszem i to o wiele większym, niż ktokolwiek na początku mógł się spodziewać, choć fakt ten nie powstrzymał Severusa przed zrzędzeniem w łóżku na Pottera do później nocy.

Hermiona zamknęła mu usta w bardzo skuteczny i przyjemny sposób; prawdopodobnie właśnie o to mu chodziło od samego początku.

*enkomion - w starożytnej Grecji pieśń pochwalna na cześć bohatera

**bumble - ang. bełkotać, gadać bez sensu (w tym kontekście)

Continue Reading

You'll Also Like

225K 11.5K 45
A plan. A disguise. A checklist. Time to play cupid. Copyright © 2019 by jayscitylights. All Rights Reserved.
17.8K 688 19
Tongkrongan bukan sembarang tongkrongan. Tongkrongan kami bukan kumpulan anak berandal, tapi anak-anak yang insyaallah, gemar beramal. [action, horo...
3.3M 176K 43
[FIRST BOOK IN THE 'HIS' SERIES] [2017] "Hi." Kyla smiles nervously. "Hi." Cole greets back, just as nervously. The boys and I share a roll of the ey...
167K 5.6K 200
❝ 𝒲𝑒𝓁𝒸𝑜𝓂𝑒 𝓉𝑜 ❞ ♯𝐒𝐭𝐫𝐚𝐲𝐤𝐢𝐝𝐬 𝐢𝐧𝐜𝐨𝐫𝐫𝐞𝐜𝐭 𝐪𝐮𝐨𝐭𝐞𝐬ꜟꜝ ⌇ 〟ϯσԹίɕ σηε ᷈𖡺🍓 T...