Śmierciożerca - to brzmi dumn...

By Seyli111

1K 85 70

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co tak naprawdę dzieje się na spotkaniach Śmierciożerców? Tłumaczenie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8

Rozdział 6

93 11 4
By Seyli111


Hermiona musiała przyznać, że kiedy Severus nazwał Harry'ego „najbardziej irytującą osobą, z jaką kiedykolwiek miał nieszczęście rozmawiać, włączając w to Jego Lordowską Mość i Lucjusza Malfoya", miał rację. Chociaż, żeby być całkowicie sprawiedliwą wobec Harry'ego, nigdy nie miała okazji prowadzić dłuższej rozmowy z żadną z pozostałych osób, więc ten wniosek można było określić jedynie jako niepewny.

Nie miała podstaw przypuszczać, że jest błędny.

Zaprosiła Harry'ego i Rona na drinka, na którego Severus nie zechciał przyjść. Może to lepiej. Prawdę mówiąc nie sądziła, że jego obecność miałaby w czymkolwiek pomóc, ale i tak uznała, że powinna go zaprosić. Zadrwił z niej okrutnie i odmówił udziału; ale gdyby go nie zaprosiła węszyłby za jej plecami, a potem i tak się pojawił.

Nie sądziła, że Harry będzie chętny do pomocy w zlikwidowaniu Jego Lordowskiej Mości, jeśli zda sobie sprawę, że jedną z ubocznych korzyści okaże się poprawa życia seksualnego Severusa i dlatego zachowała dyskretną ciszę w temacie ich rodzącego się związku.

Okazało się to mądrym posunięciem. Czas nie zdołał przytępić niechęci obu chłopców do Severusa i pierwsze piętnaście minut wieczoru spędzili wspominając najgorszy szlaban z Tłustowłosym Dupkiem.

– Pamiętasz, jak kazał nam siekać te czyrakobulwy? – mówił jeden, a potem rzucali się w wir jakiejś dziwacznej rywalizacji: „kto został najokrutniej doświadczony".

Harry oczywiście wygrywał. Hermionie nie pozwolono nawet się odezwać, ponieważ nigdy nie miała szlabanu ze Snapem. Ron podjął odważną próbę zdobycia tytułu, opowiadając o tym, jak został zmuszony do spędzenia trzech godzin w towarzystwie Draco Malfoya, Pansy Parkinson i Colina Creeveya czyszcząc podłogę w klasie eliksirów szczoteczką do zębów, ale został zdyskwalifikowany na bazie nie pozbawionego podstaw argumentu, że to się nigdy nie wydarzyło.

– Przez cały wieczór obserwowałeś całujących się Draco i Pansy, zakładając się z Creeveyem o to, jak długo uda im się nie oddychać – powiedział Harry z oburzeniem.

Ron wzruszył ramionami; warto było spróbować.

– Nie możesz jednak zaprzeczyć, że mogło się to wydarzyć – powiedział.

– No cóż, prawda. Taki dupek mógłby cię do tego zmusić – zgodził się Harry, a potem wznieśli kieliszki w geście toastu za tych wszystkich biedaków, którzy wciąż są zdani na łaskę Snape'a.

Hermiona otworzyła główny temat wieczoru ogólnym pytaniem o to, jak się sprawy mają.

Harry przybrał poważny wyraz twarzy co sprawiło, że Hermiona zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie cierpi na hemoroidy.

– Cóż, oczywiście nie bardzo powinienem ci o tym mówić, ale naprawdę jesteśmy zadowoleni z tego, co się dzieje.

Hermiona przełknęła gorzkie słowa o tym, że jest pełnoprawnym członkiem Zakonu i co ze wszystkimi przygodami, które razem przeżyli i kto przez te wszystkie lata wyciągał ich cenne klejnoty ze strefy zero i za kogo do cholery się uważali, a następnie podjęła odważną próbę przybrania wspierającej i zatroskanej miny, jednocześnie przeglądając w myślach listę klątw odpowiednich do sytuacji.

Nie Crucio, przypomniała sobie. Bez względu na to, jak bardzo irytowała ją ta dwójka, nie Crucio. Poza tym było nielegalne.

– Czyli wszystko dobrze? – zapytała łagodnie, dodając w myślach: chyba dobrze na odwrót. Jego Lordowska Mość wciąż żył, Lucjusz Malfoy wciąż był na wolności, a ona wciąż tkwiła jako nauczycielka w Hogwarcie. Nie była pewna, która z tych trzech rzeczy jest najgorsza.

Harry skinął głową.

– W ciągu ostatnich kilku miesięcy aresztowaliśmy kilku Śmierciożerców i zbliżamy się do ustalenia, gdzie ukrywa się Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.

Albo, pomyślała, możecie po prostu zapytać Smudgera a nawet Severusa, którzy dokładnie wiedzą, gdzie można znaleźć Jego Lordowską Mość - przynajmniej w ostatni piątek miesiąca.

– Hmmmm? – powiedziała niezobowiązująco. – I co zrobicie, gdy to ustalicie?

– Noo, oczywiście przeprowadzimy rozpoznanie terenu, a potem będziemy mogli sformułować opinię dotyczącą najlepszej taktyki na przyszłość.

– Przepraszam bardzo – sapnęła nagle Hermiona. – Rozpoznanie? Sformułować opinię? Co do diabła stało się z Harrym, którego znałam? Harrym, który zapalał się do wszystkiego, który załatwiał co miał załatwić?

– To był stary Harry – powiedział z żalem. – Teraz jestem wyszkolonym Aurorem i wiem, jak należy postępować. Nie możemy wciąż zachowywać się tak, jakbyśmy byli dziećmi. Tak mi zresztą ciągle powtarzają. Ostatnio dostaję tylko papierkową robotę. Nigdy nie sądziłem, że bycie Aurorem może być takie nudne. W zeszłym tygodniu najwięcej emocji dostarczyło mi przetransmutowanie mojego sprawozdania ze śledztwa w sprawie Strangleton w papierową sowę, która latała po moim biurze przez prawie dziesięć minut. Miałem nadzieję, że nasra na głowę Shacklebolta, ale tak się nie stało.

Hermiona wpatrywała się w Harry'ego z niedowierzaniem. Czym u licha Ministerstwo prało mu mózg, żeby myślał, że musi zachowywać się jak księgowy. Miał być Aurorem, na litość boską i śmigać po świecie ratując ludzi, a nie siedzieć przy biurku pisząc raporty.

– A co gdybym ci powiedziała, że wiem, gdzie Jego Lordowska Mość będzie za dwa tygodnie i że opracowałam plan, który tego wieczoru oddzieli od niego większość członków Wewnętrznego Kręgu, dając ci najlepszą okazję od lat, by rozwiązać tę sprawę raz na zawsze?

Harry zamrugał ze zdziwienia.

– Naprawdę? Dlaczego jeszcze o tym nie słyszeliśmy?

– Cóż, pomyślałam, że powinniście dowiedzieć się jako pierwsi. Nawet Dumbledore'owi o tym nie powiedziałam. Wiemy tylko ty, ja, Minerwa i Severus. I nasz tajny kontakt, pan Smith.

– Ooo, Severus – wtrącił Harry. – Już mówicie sobie po imieniu.

Hermiona zarumieniła się, ale na szczęście chłopcy tego nie zauważyli.

Ron zmarszczył nos, co zawsze było znakiem, że się zastanawia.

– Zdaje mi się, że w zeszłym roku pojawiły się wzmianki o starym Snapie który sugerował, że nadszedł czas by wystąpić przeciwko Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Ale nic z tego nie wyszło.

– Dlaczego? Przecież on ryzykuje życiem i zdrowiem, żeby znaleźć słabe punkty, a potem jest ignorowany – wycedziła z oburzeniem Hermiona, bardzo starając się nie myśleć o grach w rzutki.

–To chyba oczywiste, co nie? Snape przez lata snuł opowieści o tym, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, przebywał w takim a takim miejscu lub był bezbronny w tym czy tamtym dniu i nikt nigdy nie traktował tego poważnie. To zbyt proste. Zlikwidowanie Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, ma być trudne, wymagające i wiązać się z mnóstwem tajniaczenia, niebezpieczeństwami i bezużytecznym poświęceniem. Nie powinno się tego dokonać, podkradając się do niego od tyłu i rzucając zaklęcie w jego łopatki. To wcale nie jest heroiczne. – Ron machnął lekceważąco ręką.

– Z pewnością Dumbledore nalegał na działanie? – Hermiona nie mogła uwierzyć, że Ministerstwo zachowuje się tak głupio.

Ron poruszył się niespokojnie na siedzeniu, przygotowując do przekazania złych wieści.

– Nie bardzo. To serio trochę dziwne – powiedział. – Mam na myśli to, że w Ministerstwie są ludzie którzy uważają, że Dumbledore jest kapkę postrzelony, więc nie jestem pewien czy miałoby to jakiekolwiek znaczenie, ale nawet on ostatnio nie popierał Snape'a. Panuje powszechne przekonanie, że nawet Dumbledore zaczyna wątpić w jego lojalność. A ponieważ Harry jest jedyną osobą, która może pokonać Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, nie wolno mu ryzykować.

Hermiona prychnęła.

–Super. Więc w zasadzie siedzimy, czekając aż coś zrobisz, a ty siedzisz i czekasz, aż Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zostanie ci dostarczony pod drzwi zapakowany w pudełko prezentowe z różową wstążką zawiązaną na szyi i pod warunkiem, że osobą dostarczającą przesyłkę nie będzie Severus Snape. W tym tempie będziesz czekał do emerytury!

Harry westchnął.

– Nie żartujesz.

– Nie nudzi was całe to czekanie na chrzaniony cud? Bóg wie, że mnie tak – odparła Hermiona z irytacją.

Skinęli głowami.

– Wiecie – powiedział zamyślony Ron – zawsze uważałem, że stary Shacklebolt to trochę dupa wołowa. Jakby miał postawić na swoim, nigdy nic byśmy nie zrobili.

– Hmmmm – odparł Harry. To nie było niezobowiązujące hmmm, to było przemyślane hmmm, graniczące z hmmm na znak zgody.

– Kiedyś tworzyliśmy tak zgrany zespół – wtrącił Ron.

– I dobrze się bawiliśmy – dodała Hermiona.

– Tak było – powiedział Harry z błyskiem swojej dawnej psotliwości.

– A zatem nie sądzicie, że powinniśmy coś z tym zrobić? – spytała Hermiona.

– No... no – powiedział Harry, cichnąc i wymieniając z Ronem znaczące spojrzenia, zanim obaj ponownie skinęli głowami. Wyraźnie większą wagę miał dla nich argument, że powinni zająć się Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, bo się nudzili niż to, że był na to odpowiedni moment z taktycznego punktu widzenia. – W porządku, powiedz mi jaki masz plan? Nie zaszkodzi jeśli cię wysłuchamy, prawda?

Ron uśmiechnął się szeroko.

– Zdecydowanie nie. W końcu to bez wątpienia nasz obowiązek.

Hermiona zgarnęła kilka podkładek pod piwo ze stolika obok i zaczęła układać je na blacie.

– Dobrze – powiedziała energicznie. – Wygląda na to, że Jego Lordowska Mość zaszył się w starym domu w szczerym polu. Teraz tak, zwykle w okolicy kręci się kilku członków Wewnętrznego Kręgu, całujących jego stopy i słodzących mu, jaki jest wspaniały. Mamy tam wtykę, która może kazać im wszystkim sobie pójść, a oni to zrobią. Co więcej, ta osoba może również zostawić dla nas otwarte tylne drzwi.

– Więc wszystko co muszę zrobić, to podkraść się do Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, krzyknąć „a kuku", a potem go przekląć – powiedział Harry.

– Po co krzyczeć? – zapytała Hermiona.

– Cóż, nie ma zamiaru rzucić zaklęcia w plecy, prawda? – powiedział rozsądnie Ron. – To nie po gryfońsku.

Hermiona przewróciła oczami, ale nic nie odpowiedziała. Może to kobieca cecha, ale była przygotowana na przeklinanie ludzi od tyłu. Wydawało jej się, że to najlepsza okazja na takie działanie. Może spędzała zbyt dużo czasu z Severusem?

– Co na to Dumbledore? – zapytał Ron.

– Nie wspomniałam mu o tym – powiedziała Hermiona, bawiąc się podkładką.

– Naprawdę? – spytał Harry. – To znaczy, że działasz za jego plecami?

Hermiona skinęła głową.

– No, to chyba załatwia sprawę, prawda? – Harry uśmiechnął się. – Wchodzę w to.

– Wznieśmy toast – powiedziała Hermiona, unosząc szklankę. – Za trzech muszkieterów!

– Co? – zapytał Ron, zatrzymując swoją w połowie drogi.

– Trzej muszkieterowie? – Hermiona spojrzała na zdziwione twarze obu chłopców i westchnęła. – To ludzie z mugolskiej książki. Było ich trzech - oczywiście - a ich motto brzmiało „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Pomyślałam, że pasuje.

– Aha. No dobra. Za trzech muszkieterów! – Rozległ się brzęk, gdy trzy szklanki spotkały się.

– Zatem Hermiona może nam zdradzić, dlaczego jest po imieniu z Severusem Snapem – powiedział Ron.

Hermiona była wdzięczna, że nie miała w ustach napoju, gdy to mówił. Wyglądało na to, że miała sporo do wyjaśnienia. Dała znak barmance, aby przyniosła nową kolejkę; niektóre rzeczy najlepiej podziwia się przez opary alkoholu.


Severus czekał na Hermionę, co było słodkie. Czekał na nią u bram Hogwartu, co było potencjalnie niezręczne, ponieważ chłopcy odprowadzili ją aż tam. Na szczęście byli prawie tak nietrzeźwi jak Hermiona, więc kiedy stanęli twarzą w twarz ze swoim arcywrogiem, chichotali jak kretyni dając sobie kuksańce w żebra.

Hermiona próbowała ich uciszyć, jednocześnie starając się dołączyć do salw rechotu.

– Oooch – powiedział Ron. – Ktoś tu ma kłopoty.

– Panna Granger – powiedział Severus – nie ma żadnych kłopotów. Najwyraźniej została wyprowadzona na manowce przez was, łajdacy, jak to już nieraz bywało w przeszłości.

Chłopcy znów parsknęli śmiechem.

– To prawda – powiedziała Hermiona z wielką godnością. – Obwiniam was. To wy chcieliście pić bomby głębinowe.

– Bomb głębinowych? – zapytał Severus.

– Wstawiasz kieliszek Ognistej Whisky na dno kufla piwa, a potem pijesz – wyjaśniła Hermiona.

– Mój Boże.

Severus był pod wrażeniem tego, że po tym wszystkim jeszcze trzymali jako taki pion i zapisał sobie w pamięci, żeby zaproponować to Chłopcom któregoś wieczoru, zwłaszcza jeśli byliby wyjątkowo marudni. Wydawało się, że ten magiczny trunek zmieniał najtrudniejszych ludzi w skapcaniałych idiotów, którym łatwiej było rozkazywać, a w kontaktach z Chłopcami każda przewaga była mile widziana.

– Branoc, branoc – wybełkotała Hermiona, całując obu chłopców w policzek, co wydało się Severusowi niepotrzebnie przyjazne, a potem obserwowała, jak chwiejąc się odchodzą w siną dal.

– Dobry Boże – powiedział Severus – to jest nasza nadzieja na uratowanie Czarodziejskiego Świata?

– No, w tę noc będą trzeźwi – zauważyła Hermiona. – Ale dlaczego nazwałeś mnie panną Granger?

Severus wyglądał na zakłopotanego.

– Nie wiedziałem, czy powiedziałaś o nas swoim przyjaciołom.

– Oczywiście, że tak. Wiedzą, że jesteś moim chłopakiem.

Severus prychnął.

– Czy nie jestem już trochę za stary na bycie czyimś chłopakiem?

– Nie. Jesteś w sam raz. – Hermiona spojrzała na niego z powagą. – A teraz pomożesz mi dojść do łóżka?

– Ma się rozumieć. Przyniosłem ci nawet fiolkę Eliksiru na Kaca.

– Jesteś taki słodki.

– Mam nadzieję, że nie powiedziałaś tego tym imbecylom?

– Nie martw się i tak by mi nie uwierzyli. Przecież uczyłeś ich przez siedem lat.

Severus rozważył sprawę. Odliczał punkty do woli, szlabany rozdawał na prawo i lewo i zawsze faworyzował Ślizgonów. Jego reputacja była bezpieczna, nawet jeśli pozostawał otwarcie uprzejmy wobec Hermiony. Chociaż, kiedy Hermiona wsunęła dłoń w jego, sprawdził czy nikt ich nie zauważył; nie było sensu podejmować ryzyka.

Chłopcy nigdy by mu tego nie zapomnieli...


Hermiona była szczęśliwa. Była, mówiąc bez ogródek, obrzydliwie szczęśliwa.

Odkryła, iż bycie obrzydliwie szczęśliwą sprawiało, że Hogwart wydawał się prawie znośny. Nie podśpiewywała radośnie przemierzając zamkowe korytarze, ale nabrała zwyczaju szczerzenia się bez wyraźnego powodu, nawet w środku lekcji, co miało tę zaletę, że jeszcze bardziej stresowało już dość przestraszoną populację uczniów.

Coraz trudniej było opryskliwie traktować Albusa na zebraniach - nie, żeby kiedykolwiek skłoniło go to do ponownego rozważenia swoich głupich zachcianek, ale spodziewano się, że nauczyciel podejmie ten wysiłek. Rzucano w jej stronę pełne dezaprobaty spojrzenia doprawiane pomrukami, że ich wszystkich zawodzi, co było bardzo miłe z ust kolegów, którzy wykorzystali jej naiwność jako nowej nauczycielki, zapewniając trzy weekendy w Hogsmeade z rzędu.

Dranie jedni.

W tej beczce miodu była tylko jedna łyżka dziegciu - no dwie, jeśli liczyć Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Albus coś knuł. A raczej podejrzewał, że Minerwa knuje coś co może, ale nie musi dotyczyć Severusa i Hermiony.

Po powrocie z Domku, Albus niby od niechcenia zaczepił Hermionę w pokoju nauczycielskim i zaczął zadawać jej niewygodne pytania. Nieprzygotowana na przesłuchanie, wyjąkała odpowiedzi z winą wypisaną na twarzy. Miała tylko nadzieję, że założy, iż chodzi raczej o doprowadzenie go siłą do ołtarza, a nie o cokolwiek związanego z Jego Lordowską Mością.

W związku z tym podczas lunchu była w złym nastroju. Nastrój ten pogorszyły tylko komentarze Minerwy, że gdy Hermiona jest zakochana, jej mózg zamienia się w papkę. Hermiona poczuła się urażona tą sugestią.

Wysiłki Minerwy zostały jednak ostentacyjnie zignorowane, więc dodała:

– Mam tylko nadzieję, że opamiętasz się, zanim Slytherin zgarnie w tym roku Puchar Domów.

Hermiona uśmiechnęła się niewyraźnie, połowa jej umysłu wciąż zastanawiała się, co zrobić z Albusem.

– Nie może być tak źle.

– Och tak, może – powiedziała surowo Minerwa. – Podczas gdy ty chodziłaś z głową w chmurach, Severus jak zwykle robił swoje i mamy prawie 200 punktów straty.

W gardle Hermiony pojawiła się wielka gula, która zdawała się opadać w głąb żołądka.

Dzień jak co dzień.

200 punktów!

Ale... ale...


Hermiona, która poszła na zajęcia była Hermioną przywołaną do porządku.

– Dobra, koniec wygłupów – prychnęła, gdy jej klasa się wypełniła. – Uspokójcie się. Przejdźcie do rozdziału dziesiątego i zacznijcie czytać, a do końca lekcji nie chcę słyszeć od was nawet piśnięcia.

Dzieci odetchnęły z ulgą widząc, że znów uczy je lekko zrzędliwa Hermiona, a nie Hermiona bujająca w obłokach; przynajmniej wiedziały na czym stoją. Niestety, dla wspomnianej zrzędliwej nauczycielki nikłe uśmiechy ulgi nie różniły się szczególnie od litościwych uśmieszków.

– No tak. Dziesięć punktów od Slytherinu, a to tylko na otwarcie.

– Ale, proszę pani – zaprotestowało jedno z dzieci, odważniejsze niż jego koledzy.

– Nie ma żadnego proszę pani. Jeśli któreś z was choćby raz głośniej odetchnie, straci pięć punktów od swojego domu.

Przesłanie zostało przyjęte i zrozumiane, dzieci z niesmakiem zabrały się do nauki, a Hermiona mogła swobodnie myśleć w spokoju.

Im dłużej o tym myślała, tym bardziej Minerwa wydawała się głupia.

Ona i Severus odkryli w sobie wzajemne przyciąganie, które z czasem mogło przerodzić się w miłość.

Hermiona nie oczekiwała, że Severus zacznie się dzięki niej uśmiechać publicznie, choć miał w repertuarze szczególnie słodki uśmiech który przyprawiał ją o drżenie, ale on był zarezerwowany tylko dla niej. Nie zakładała też, że zmieni swój styl nauczania - nienawidził dzieci, dzieci nienawidziły jego, Eliksiry wciąż wiązały się z obcowaniem z ostrymi narzędziami oraz otwartym ogniem i żadne bzykanie tego nie zmieni.

Więc im więcej o tym myślała, tym bardziej była przekonana, że Minerwa pozwala aby jej całkowicie zrozumiałe anty-męskie uprzedzenia przesiąknęły jej sposób myślenia, że ona i Severus byli w związku i że cokolwiek działo się w głowie Severusa, miało zupełnie sensowne wytłumaczenie.

Na przykład fakt, że nadal musiał udawać Śmierciożercę Bez Serca. Sytuacji nie poprawiłby fakt, gdyby jedno z dzieciaków wysłało do domu list na temat tego, jak Severus uśmiechał się w klasie. Albo, może któryś z tych małych aniołków rzeczywiście zrobił coś, za co należałoby mu odjąć te wszystkie punkty; co musiało się kiedyś zdarzyć. Cokolwiek to było, nie miało nic wspólnego z wątpliwościami Severusa co do ich związku.

W międzyczasie młody Stebbins oddychał przez usta, co zostało wycenione na pięć punktów. Całkowity przypadek, że był w Slytherinie.


Hermiona wymigała się z kolacji zasłaniając się bólem głowy i zamówiła posiłek do podania w kwaterze. Gdyby musiała dziś wieczorem zobaczyć Albusa lub Minerwę, mogłaby stracić panowanie nad sobą, więc najlepiej było trzymać się z daleka.

Miała nadzieję, że Severus pojawi się u niej później i wyjawi, co go dręczy. Liczyła, że nie pójdzie w ślady chłopaków i nie będzie trzymał jej w niewiedzy, „bo nie chcieli jej martwić", tak żeby miała tylko kilka godzin na uporządkowanie tego w co tym razem się wpakowali. Mogła tylko mieć nadzieję, że w końcu się jej zwierzy zanim zostanie zmuszona uciec się do ekstremalnych środków, takich jak faktyczne zapytanie go, co jest nie tak. Wiedziała jak to się potoczy: kilka minut nieartykułowanego chrząkania, potem pokrętne zaprzeczenia, że „nic się dzieje", następnie oskarżenia o nagabywanie, a w końcu kiedy wszystkie inne drogi ucieczki zostaną zablokowane, wyspowiadanie.

Severus zapukał do jej drzwi po kolacji - nie było to zachowanie kogoś, kto żałował swojego związku - i został powitany całusem w policzek.

– Wejdź – powiedziała. – Masz ochotę na coś do picia? Zgredek właśnie wrócił z najazdu na tajny magazyn Dumbledore'a z winem. Mogę ci zaoferować bardzo dobre porto.

Severus rozsiadł się wygodnie na sofie i posłał jej swój delikatny, tajemniczy uśmiech.

– To byłoby bardzo miłe. – Postawił małą buteleczkę na bocznym stoliku. – Przyniosłem to ze sobą na wypadek, gdyby to prawdziwy ból głowy, a nie awersja do Dumbledore'a powstrzymywała cię przed jedzeniem w Sali.

– Miło z twojej strony. – Nalała dwa kieliszki wina i podała mu jeden, po czym usiadła obok niego.

– Ale mam też ukryty motyw – powiedział, obejmując ją ramieniem.

– Brzmi obiecująco.

Uśmiechnął się lekko, ale w najlepszym razie był to połowiczny uśmieszek. Oparł głowę o sofę i westchnął.

– W ostatnim tygodniu Albus naprawdę działał mi na nerwy. Jesteś pewna, że nie mógłbym poczęstować go jakąś trucizną?

Hermiona poklepała go kojąco po kolanie.

– Miałam absolutnie okropny dzień i odmawiam zajmowania się tematem Albusa dopóki to - zakręciła winem w kieliszku - nie poczyni swojej magii. Chociaż myślę, że możemy zostawić Albusa Minerwie. Wiesz, spodziewam się, że w ciągu dwóch tygodni od upadku Jego Lordowskiej Mości zaciągnie go przez ołtarz, a potem będzie miała całe życie, żeby zmusić go do zauważenia błędów w jego postępowaniu.

Uśmieszek Severusa stał się nieco wyraźniejszy.

Oparła się z powrotem na jego piersi i zapadła przyjemna cisza, kiedy popijali porto. To było bardzo dobre porto, które Albus trzymał do prywatnej konsumpcji i dla Członków Rady.

Zgredek, chociaż zatrudniony przez szkołę, zdecydował, że Hermiona jako najbardziej powiązana z Harrym musi być rozpieszczana i zadbana i od czasu do czasu organizował wyprawę łupieżczą na piwnicę z winami lub kuchnię, zwłaszcza gdy wyglądała na szczególnie nieszczęśliwą.

Musiała wyglądać na ekstremalnie pozbawioną życia, co uzasadniało obławę na prywatną piwnicę Albusa.

– Widziałem, że odejmujesz punkty. Mogę spytać, którzy Ślizgoni dzisiaj cię urazili i w jaki sposób? Jeśli któryś z nich się zagalopował, powieszę go za uszy na Wieży Astronomicznej – powiedział czule.

Hermiona odwróciła się, żeby na niego spojrzeć.

– Zrobiłbyś to? Dla mnie?

– Oczywiście. – Wydawał się zaskoczony, że w to wątpiła i trochę się zawstydziła. – A teraz powiedz mi, co się stało?

– Stebbins oddychał zbyt głośno – powiedziała zakłopotana tym, jak małostkowo to zabrzmiało.

– Ach, jeden z tych dni – westchnął porozumiewawczo. – Albus?

– Minerwa.

– Więc nie będę pytać. – Owinął lok wokół palca i delikatnie pociągnął. – Przed tobą jeszcze daleka droga zanim nadrobisz 150 punktów, które odebrałem.

– Albus?

– Tak. – Zmarszczył brwi. – Ostatnio był szczególnie irytujący. Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego pomagam Potterowi?

Hermiona sięgnęła by odstawić kieliszek, a potem, jako że Severus był po drodze, przytuliła się do niego.

– Ponieważ jesteś podstępny, manipulujesz nim i wykorzystujesz do własnych celów: aby swoje wieczory uwolnić od spotkań, dzięki czemu będziesz mógł spędzać więcej czasu na piciu porto ze mną przy kominku, a swoje dni od Albusa.

– Hmm, to brzmi tak prawdopodobnie, czyż nie? – Znowu westchnął. – Chociaż to jest sedno problemu: uwolnienie się od Albusa.

Hermiona gwałtownie się wyprostowała, niemal uderzając głową w podbródek Severusa.

– Nie ma tu jakiejś klauzuli o zakazie związków, prawda? Przecież nie zasugeruje, że musimy przestać się widywać, bo jeśli tak to uduszę go jego własną brodą.

– To taki piękny pomysł; może warto zachować go w rezerwie. – Hermiona ponownie oparła się o jego klatkę piersiową. – Nie, raczej napawał się faktem, że skoro jesteśmy parą, utknęłaś tu na zawsze.

– Nie bardzo rozumiem. Zaplanowałam rezygnację tak szybko, jak to możliwe po tym jak zlikwidujemy Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać i myślałam, że zrobisz to samo. Przecież nie chcesz tu zostać, prawda?

Severus skrzywił się.

– I w tym tkwi problem. Ty masz tylko wypowiedzenie semestralne, ja mam roczne. Bez względu na wszystko, utknę tu na następne osiemnaście miesięcy.

– Cholera. To okropne.

– Ale to i tak nie jest najgorsze. Zakładam, że chciałabyś kontynuować nasz ...ekhem... związek, kiedy opuścisz Hogwart?

Pytanie zawisło w powietrzu, czekając na odpowiedź. Hermiona zdała sobie sprawę, że Severus na swój sposób szukał oparcia.

– Oczywiście – odpowiedziała natychmiast.

– Tu właśnie zaczynają się schody. Członkowie personelu nie mogą przyjmować gości po nocach, więc gdy opuścisz Hogwart, praktycznie nie będziemy mogli się widywać. To fakt, który, jak liczy Albus, cię tu zatrzyma.

– I ma rację, pieprzony drań – odpowiedziała.

Severus wyraził swoją aprobatę dla jej odczuć w sposób całkowicie niewerbalny, ale niezwykle satysfakcjonujący, co prawie odwróciło jej uwagę od ważnej kwestii ich przyszłości.

– Hmmm, Lucjusz – wymruczała, ale została wypuszczona z rąk przez Severusa tak gwałtownie, że wylądowała na podłodze.

– Co powiedziałaś? – zagrzmiał.

– Próbowałam powiedzieć, chociaż przyznaję, że może nie wyraziłam się dostatecznie jasno – odparła – że musimy zamienić słówko z Lucjuszem jako Członkiem Rady i sprawdzić, czy uda nam się go przekonać do zmiany zasad. Albo w sprawie okresu wypowiedzenia, albo zasad dotyczących nocowania gości.

– A jak mielibyśmy to zrobić? – spytał Severus, kurtuazyjnie pomagając Hermionie wstać i otrzepując ją z wielką troską. W końcu wylądowała na tyłku, więc prawdopodobnie była mocno zakurzona.

– Nie wiem – odpowiedziała radośnie. – Co ty na to - najpierw go porwiemy, potem przesłuchamy grożąc różdżką i zobaczymy co się stanie. Na pewno mając choć cień szansy będzie chciał przejść na zwycięską stronę.

– Zapewne to może zadziałać.

– A jeśli nie, zawsze możemy zwinąć kosmyk jego włosów, rzucić Obliviate i zostawić gdzieś w ciemnym zaułku.

– Jest potencjał – powiedział w zamyśleniu Severus. – To przynajmniej podstawa planu, a później możemy dopracować szczegóły. W końcu Lucjusz może być dla nas użyteczny na wiele sposobów.

Hermiona odczuła tylko minimalne rozczarowanie kiedy Severus oddał się poszukiwaniom kawałka pergaminu i pióra, aby zacząć robić listę, zamiast kontynuować swoje poprzednie zajęcie. Romans romansem, ale dominacja nad światem musiała być priorytetem.

Continue Reading

You'll Also Like

4.6K 146 13
Yujin created an Instagram to promote his lemonade stand. 8 college students finds this Lemonade stand instagram account and decided to troll him "I...
7.7K 51 73
when the food is free has a group chat SHIPS INCLUDED: -two hands two stans (obviously 1) -stapoldy (obviously 2) -mentioned past tacobell -(later on...
3.3K 177 17
Marriage is about equality . But here Meera is a final year students and an introvert as the name of friends she has only her family. She is most c...
16.8K 149 35
It was a peaceful day and then I was like "What if I ruined this day with a td gc?" I don't own total drama 𝗛𝗶𝗴𝗵𝗲𝘀𝘁 𝗥𝗮𝗻𝗸𝗶𝗻𝗴 #𝟣 𝗂𝗇 𝘁...