Właściwą Drogą... [BRAWL STAR...

By mikulski_

12.7K 632 1.1K

Od czasu kiedy zaczęła się wojna o swoje miejsca, brawlerzy złączyli się w bandy. Ukryli się w lesie, zakrywa... More

#1 (kiedyś poprawie błędy)
#2 (kiedyś poprawie błędy)
#3 (kiedyś poprawie błędy)
#4 (kiedyś poprawie błędy)
#5 (kiedyś poprawie błędy)
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48

#19

231 11 33
By mikulski_

"Książę pokiwał głową delikatnie odwracając wzrok.
Zaskoczenie Leona zrobiło się jeszcze większe i zaczynał mieć wrażenie, że to piekące uczucie zacznie zżerać go od środka".

Leon - Wow...nie wiem co o tym myśleć - zakłopotany zaczął się cicho śmiać.

Sandy spojrzał na niego:

Sandy - O matko...przepraszam, że cię zakłopotałem!

Leon - Jest dobrze.
Raczej książę nie powinien przepraszać zwykłych nieudaczników.

Sandy - Ty nie jesteś żadnym tam nieudacznikiem!

Leon - Hehe tak sądzisz?...

Sandy - Tak!

Leon uśmiechnął się delikatnie. Nie sądził, że dożyje momentu kiedy jego wysokość będzie z nim rozmawiać z uznaniem.
Było to dziwne, ale czuł się wyjątkowo i miał wewnętrzną nadzieję, że książę traktuje go tak dlatego, że chce się z nim przyjaźnić.

Leon - Sandy czy możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi?

Sandy - Ah racja - spojrzał na niego. - Chciałem porozmawiać na temacie księżnej Bibi, podobno ty dużo o niej wiesz!

Leon - Heh, tak właśnie nie wiem o niej wielu rzeczy, ale wiem, że jest oszustką!

Sandy - I ja właśnie w tej sprawie tu jestem...

Leon - Zdałeś sobie sprawę, że cię oszukuje?

Sandy - Można tak to określić...
Wiesz kiedy wracałem ostatnio od ciebie to zauważyłem, że ona wracała do swojej komnaty, w zamku panowała ciemność, a ona była ubrana na ciemno.

Leon - Mhm czyli mamy tutaj składanie raportów...

Sandy - Co?

Leon - Posłuchaj!
Bibi należy do dość złej i bardzo cwanej Bandy. Oni potrafią manipulować każdym i nie idzie im to z żadnym problemem!
Do ich Bandy należą tylko cztery osoby: Bibi, która stara się ciebie uwodzić, brat Bibi Bull, który jest przywódcą, jakiś zjebany ptaszor Crow i emo typ Edgar.

Sandy słuchał tego wszystkiego z lekkim nie dowierzaniem:

Sandy - O matko...

Leon - Więc ten jej ślub z tobą to z pewnością część jakiegoś ich planu. Słuchaj ty jesteś zagrożony i nie zdajesz sobie z tego pojęcia...

Sandy odwrócił wzrok, a pomiędzy nimi zapadła cisza. Musiał przez chwilę sobie wszystko poukładać i zrozumieć jak w cholernej sytuacji się znajduje.

Leon - Sandy...możesz mi wierzyć, albo i nie...ale ja nigdy bym nie oszukał kogoś kto daży mnie uznaniem jak ty...

Książę spojrzał na niego. A ten wysłał mu delikatny uśmiech. Choć było ciemno Sandy zdołał dotrzeć jego uśmiech i też się uśmiechnął.

Sandy - Ufam tobie Leon i ci wierzę..

Te słowa zaskoczyły bruneta, ale też sprawiły, że poczuł w środku siebie ulgę. Zdobył zaufanie księcia co świadczyło, że  od tej pory musi uważać, by przez jakiś mały błąd tego nie stracić.

Leon - Cieszę się, że mi zaufałeś...

Sandy - Nie ma problemu.

Patrzyli tak na siebie przez chwilę. Zapadła cisza, a żaden z nich nie wiedział jak zacząć dalej rozmowę.

Sandy - Robi się tu dość chłodno - powiedział delikatnie kuląc się z zimna.

Leon spojrzał na niego po czym ściągnął swoją bluzę i przerzucił ją na drugą stronę kratów, gdzie siedział Snady.

Sandy - Co robisz? - zapytał zaskoczony tym co zrobił brunet.

Leon - Wiem, że jest trochę brudna, ale może będzie Ci cieplej w niej...

Sandy - A tobie nie będzie zimno?

Leon - Tu i tak ciągle jest zimno i nawet w niej marznę, więc i tak mi wszystko jedno czy będę z nią czy bez...

Sandy'emu zrobiło się żal Leonowi. Czuł, że nie może pozwolić by Leon tak tu tkwił. Tylko najpierw by musiał wpaść na pomysł jak go stąd wydostać...

Sandy - Nie pozwolę byś tu dalej tkwił..

Leon - Spokojnie....i tak się przyzwyczaiłem się do życia tutaj. Naprawdę da się żyć i nawet jedzenie jest zjadliwe jakby nie patrzeć...

Sandy nie mógł już tego tak słuchać. Leon siedział tu przez niego i teraz dzięki niemu może tylko się stąd wydostać.
Zarzucił na swoje ramiona bluzę Leona i wstał z ziemi.
Wzrok Leona od razu na niego spadł. Z jednej strony ucieszył się, że książę wziął jego brudną, dziurawą bluzę by się ogrzać. A zaś z drugiej był zaskoczony, że książę chce już go opuścić.

Sandy - Nie ruszaj się stąd. Choć szczerze to nie masz jak - stresowo się zaśmiał i odszedł od jego celi.

Leon od razu zbliżył się do krat swej celi i chciał ujrzeć dokąd ten ma zamiar zmierzyć. Przecież jakby miał już iść nie powiedział by, że ten ma się stąd nie ruszać.
Było to dziwne, ale brunet się posłuchał i usiadł blisko przy kratach celi i czekał na księcia.

W tymczasie Sandy podszedł do śpiącego strażnika.
Ostrożnie koło niego kucnął i zaczął przeglądać jego kieszenie. Przy tym serce waliło mu jak oszalałe, a ręce trzęsły się tak, jakby miał nieść szklankę wypełnianą do samego końca wodą i starać się jej nie wylać.
Przeszukiwał kieszenie strażnika by znaleźć klucze. Chciał otworzyć cele Leona i wypuścić go. Nie mógł przecież zostawić Leona w tych zimnych, wilgotnych lochach.

Gdy wreszcie udało mu się odnaleźć właściwą kieszeń, powoli i ostrożnie wyciągnął z niej klucze i tak samo starał się wstać od strażnika by nie narobić hałasu.
Na jego pech niechcący klucze cicho zabrząkały, na co strażnik cicho mruknął pod nosem. Na szczęście się nie obudził. Więc Sandy odetchnął z ulgą i ruszył spowrotem do celi Leona.

Na zbliżające się kroki Leon podniósł głowę i na widok księcia, który macha mu przed oczami całą stertą kluczy poczuł w sercu narastającą go radość, a także i dziwne piekące uczucie na policzkach.

Leon - Skąd będziesz wiedzieć, który klucz otwiera moją cele?

Sandy - To z pewnością nie żadna filozofia - powiedział patrząc na klucze.

Wszystkie wyglądały jednakowo, przez co Sandy zaczął się nerwowo uśmiechać

Leon - Jesteś pewien?

Sandy - Jak nigdy.... - zaczął po kolei sprawdzać każdy z kluczy.

Minęło dość sporo czasu kiedy Sandy wreszcie dotarł do tego odpowiedniego klucza.

Sandy - No wreszcie! Mogłem przysiąść, że sprawdziałem ten klucz już z 3 razy!

Leon delikatnie się uśmiechnął. Szczerze przy oglądaniu księcia męczącego się z tymi kluczami bawił się znakomicie.
A gdy usłyszał otwierający się zamek jego celi od razu wstał z ziemi.

Sandy uchyli wejście od jego celi wypuszczjąc go z niej.
Na to Leon od razu po przekroczeniu wyjścia mocno przytulił Sandy'ego. Wiedział, że nie powinien bez pozwolenia przytulać księcia, ale w tej chwili nie miał pojęcia jak podziękować mu za to wszystko.

Zdziwiony Sandy odwzajemnił uścisk. Obaj poczuli małe ciepło, które w tym momencie potrzebowali przez chłodek lochów.

Sandy - Leon musimy stąd jak najszybciej wyjść. Nie wiemy kiedy strażnik będzie miał zamiar się obudzić.

Leon - Racja! - odkleił się od księcia i łapiąc go za nadgarstek ruszył z nim w stronę wyjścia.

Zaskoczony Sandy wypuścił z rąk kupę kluczy robiąc przy tym dość głośny hałas, gdy klucze wylądowały na kamiennej podłodze.
Nie zbudziło to jednak strażnika.

Sandy - Ja to mam dziś szczęście do nie budzenia strażników... - powiedział szeptem i ruszył z Leonem.

Gdy wyszli ruszyli do wyjścia z zamku. Sandy chciał by Leon na spokojnie wyszedł z zamku i mógł wrócić do domu. Choć to powodowało, że pewnie już nigdy by go nie zobaczy.

Nagle Leon się zatrzymał, a książę wpadł na jego plecy nie spodziewający się nagłym zatrzymaniem bruneta.

Sandy - Uh? Coś się sta- - nie dokończył bo Leon złapał go za buzię i zaciągnął do jakiegoś zaułku. - ?!

Leon - Przy wyjściu są strażnicy.. - powiedział szeptem trzymając Sandy dalej za jego buzię tak, że ten nie miał jak wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.

Sandy - Mm...

Leon - Oh wybacz - puścił go.

Sandy - Nic nie szkodzi...

Leon - Co teraz zrobimy? Nie ma szans by wyjść z pałacu..

Sandy - Spokojne.. - złapał go za dłoń i zaczął prowadzić w pewnym kierunku.

Leon zdziwiony ruszył za nim. Szedli cicho i starając się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków. W ten sposób trafili do komnaty księcia, który od razu zamknął drzwi gdy tylko znaleźli się w środku.

Sandy - Tu możemy mówić już normalnie. Drzwi jak i ściany są tu tak grube, że nie ma szans żeby ktoś po drugiej stronie nas usłyszał.

Leon - Jesteś pewien, że to dobry pomysł trzymać mnie w twojej komnacie..?

Sandy - Ehh...nie to nie dobry pomysł...ale na obecną chwilę nie mam pojęcia co mam zrobić... - załamany usiadł na brzegu swojego łóżka.

Leon - Wszystko gra? - podszedł do niego i usiadł na drugim krańcu łóżka księcia.

Sandy spojrzał na niego. Widać było, że nie jest w porządku.

Leon - Hej spokojnie...

Sandy - Jak mam być spokojny?! Przecież ja nie powiem moim rodzicom, że nie mam zamiaru się żenić! Pomyślą wtedy, że chce się wywinąć z obowiązku przyjęcia korony oraz małżeństwa...

Brunet delikatnie zbliżył się do niego i otulił go swym ramieniem. Nie wiedział co właściwie robi, ale nie chciał by książę siedział tak załamany. Rozumiał, że temu brakuje od kogoś wsparcia w tej sytuacji.
Wiedział, że czasem prawda boli i sprawia, że w głowie pojawia się tyle myśli, których w życiu by się nie miało.

Poczuł nagle, że książę się w niego wtula. Nie przeszkadzało mu to. W głębi serca chciał by ten sie w niego wtulił, a nawet i jeśli ma taką potrzebę to wypłakał.

Leon - Już dobrze - powiedział delikatnie dotykając fioletowych włosów księcia.

Poczuł jednak, że księże jest jakiś spokojny. Skierował wzrok w dół by sprawdzić czy z nim wszystko w porządku. Sandy za to jednak spał, a jego głowa była oparta o klatkę piersiową Leona. Na twarzy Leona zawitał delikatny uśmiech, lecz po chwili uświadomił sobie jak w dupnej sytuacji się znajduje. Nie mógł się poruszyć, bo bał się, że przez mały ruch zbudzi księcia z jego cennego snu. A wtedy książę będzie mógł go z powrotem wysłać do lochów. Było to głupie, ale tak właśnie w tej sytuacji Leon myślał.
Dlatego by nie spieszyć tego, siedział spokojnie i robił za poduszkę.

Leon - To będzie długa noc - powiedział cicho pod nosem i skierował głowę w stronę okna.

Za oknem panował dalej mrok. Na twarzy bruneta pojawił się delikatny uśmiech. Szczerze mówiąc brakowało mu tego widoku. Widok gwieździstej nocy sprawiał, że ten czuł się spokojny.
Zmrużył oczy i w myślach skierował się do swojej Bandy. Obiecał im w swych myślach, że nie długo się spotkają i wszystko będzie tak jak dawniej.
Taką miał ukrytą nadzieję....

Continue Reading

You'll Also Like

23.3K 1.1K 30
historia zaczyna sie gdy edgar zaczyna nową szkole, liceum w starrparku , razem z nim jego przyjaciolka colette i akurat trafiają do tej samej kla...
4K 322 16
Zdesperowany student psychologii, szukając w swoim życiu jakiegokolwiek ratunku studiuje profesję z nadzieją, na odnalezienie siebie. Pewnej nocy nat...
1K 56 7
eloelo!!! to ja darkness i tu będę pisał jakieś poryte rzeczy z brawlstars, czyli talksy, jestem jebnięty więc się nie zdziwcieXDD nie wiem jak częst...
483 79 9
Collab z @Acytyrianka