Śmierciożerca - to brzmi dumn...

By Seyli111

1K 85 70

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co tak naprawdę dzieje się na spotkaniach Śmierciożerców? Tłumaczenie... More

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8

Rozdział 1

289 16 19
By Seyli111


Severus czuł ból. Głęboko wierzył, że w swoim długim życiu wypełnionym wyłącznie bólem - dobry Boże, musiał już być konkretnie wstawiony skoro przeszedł w tryb użalania się nad sobą - tylko jeden raz bolało go bardziej. Po tamtym incydencie przerzucił się na rozporek z guzikami; nie warto było ryzykować powtórki z rozrywki.

Kolejne wezwanie na spotkanie z Voldemortem. Kolejny wieczór spędzony na słuchaniu gadaniny zidiociałego psychopaty o dominacji nad światem, kolejny wieczór podczas którego starał się nie rzucać w oczy, jednocześnie próbując zdobyć informacje przydatne dla Zakonu.

Po którym oczywiście dostał zaproszenie do Dworu Malfoyów na after-party, na które składało się głównie prowadzenie nadzwyczaj nudnych i nad wyraz uprzejmych konwersacji z resztą Wewnętrznego Kręgu oraz ich nadzwyczaj nudnymi i nad wyraz uprzejmymi żonami, po których to mógł wreszcie zrzucić kajdany i udać się na porządną balangę.

Dołączył do Śmierciożerców, żeby znaleźć towarzystwo i mieć wpływ na ludzi - przynajmniej połowę udało się zrealizować.

Kiedy już udało mu się uciec z Malfoy Manor pod pretekstem porannych lekcji, udał się na poszukiwanie swoich towarzyszy do obskurnego mugolskiego pubu niedaleko ulicy Pokątnej, do którego zawsze wpadali. Jako stałym bywalcom właściciel nie zadawał im zbyt wielu pytań, a nawet podrzucał darmowe przekąski pod warunkiem, że nie będą się drzeć. I że Smudger nie będzie grał w rzutki.

Zwykle rozsiadali się i narzekali na swoich szefów, Severus wieszał psy na Dumbledorze, a później zrzędzili na Wewnętrzny Krąg i wszystkie idące za nim przywileje - pomijając fakt, że właśnie dla tych korzyści był członkiem Wewnętrznego Kręgu - a potem pili jeszcze parę kolejek i grali w rzutki (oprócz Smudgera).

Pozwolił im nawet nazywać się Snapey.

W rezultacie jeszcze zanim wyszedł z pubu był tak naprany, że nie potrafił wypowiedzieć ani słowa i odruchowo włożył rzutki do tylnej kieszeni spodni. O tym, że nie był to najlepszy pomysł przekonał się dość szybko, gdy poślizgnął się w kałuży czegoś, czego nie chciał nawet identyfikować i wylądował na tyłku.

Udało mu się z pewnym trudem powyciągać rzutki z pośladków; na szczęście nie zdołał ich uszkodzić - w przeciwnym razie musiałby je wymieniać, co byłoby nieopisaną męczarnią. To były mugolskie rzutki - magicznych nie używali od Niefortunnego Incydentu ze Smudgerem w roli głównej.

Poklepał je radośnie, po czym ostrożnie schował do kieszeni płaszcza. Z początku nie zarejestrował przeszywających impulsów bólu, ale w miarę pokonywania kolejnych metrów i ubytku alkoholu we krwi przeszły od lekko uciążliwych do cholernie nieludzkich.

Udało mu się z powodzeniem aportować do Hogwartu, opierając się wyłącznie na zwyczajowym cudzie zsyłanym przez Boga Pijaków - to ten mały zielony cherubinek z nadąsaną miną na odwrocie wielu obrazów olejnych - dla jego wyznawców, aby mogli odnaleźć drogę do domu pomimo tymczasowego upośledzenia funkcji mózgowych. Dotarł do połowy trasy, zanim potknął się o własne nogi, upadł, po czym stwierdził, że ustawienie się w pionie to jednak zbyt duży wysiłek.

Z czułością poklepał glebę, na której wylądował i postanowił iść spać.

~~~~~~~~~~~~~~

Hermiona była znudzona. Została namówiona do powrotu do Hogwartu jako nauczycielka "dla dobra Zakonu". Do tej pory jej obowiązki w swojej uciążliwości nie wykraczały poza wpychanie wiedzy do głów naprawdę głupich dzieciaków.

Z pewnością oni nigdy nie byli tak monumentalnie tępi?

Dałaby sobie rękę uciąć, że ona nie była; ale za to była pewna, że nie po to swoje nastoletnie lata poświęciła zakuwaniu, by teraz całą swoją karierę wyrzucić na śmietnik. Praca w tym miejscu sprawiała, że jego czar coraz bardziej pryskał. Dumbledore ewidentnie wykorzystywał ją jako niewolniczą siłę roboczą i płacił połowę ochłapów zwanych w Hogwarcie pensją należną nauczycielom. Minerwa była przekonana, że Hermiona jest jej nową najlepszą przyjaciółką i cały czas próbowała przekonać ją, że jej przeznaczeniem jest kariera pedagogiczna, a Dumbledore to najprawdziwsza reinkarnacja Króla Słońce. Hooch najwyraźniej miała problem z piciem - jeszcze trochę i sama do niej dołączy.

Jedyną osobą wobec której odczuwała głębokie zrozumienie był profesor Snape. Stanowił on jedyny głos rozsądku w tym, co szybko zamieniało się w placówkę Świętego Munga.

Sześć miesięcy nauczania wystarczyło, by przekonać ją, że dzieci są głupie i irytujące, jej koledzy durni i wkurzający, a na domiar złego, nie wolno jej było odbierać im punktów.

Jeśli Harry nie zabije Voldemorta w ciągu najbliższych kilku tygodni, sama to zrobi.

Albo dołączy do niego, jeśli pozwoli jej sprzątnąć Dumbledore'a.

Upomniała się stanowczo, że to tylko żarty i spojrzała na zegar. Północ. Czas przetrząsnąć szkołę w poszukiwaniu bezecników. Dzika orgia odliczania punktów była właściwie jedyną przyjemnością, jaka jej pozostała. Biada każdemu, kto po ciszy nocnej wpadnie jej w ręce.

Postanowiła rozpocząć swój patrol od boiska do Quidditcha - ulubionego zakątka amorów, zwłaszcza tych bardziej leniwych, którym nie chciało się wspinać na Wieżę Astronomiczną.

Gdy spostrzegła ciemną sylwetkę leżącą na środku boiska pomyślała, że to jeden z siódmorocznych wracający z popijawy w Hogsmeade. Już układała w głowie listę wykroczeń, które mógł popełnić - zawsze był to chłopiec, dziewczyny miały więcej rozsądku i do wioski po alkohol wysyłały chłopców, w zamian za mgliste obietnice satysfakcji seksualnej - i już osiągnęła imponującą sumę punktów do odjęcia, kiedy zdała sobie sprawę, kto to jest.

Wiedziała, że Voldemort często wzywał profesora Snape'a i słyszała o okrucieństwach, którym ten był poddawany z rąk swego pana. Poppy odmówiła komentarza na temat jego obrażeń zasłaniając się tajemnicą lekarską, co jedynie potęgowało otaczającą go atmosferę tajemniczości i zagrożenia.

Miała tylko nadzieję, że jest gotowa poradzić sobie z poturbowanym i rannym Profesorem.

~~~~~~~~~~~~~~

Severus zdążył już ochrzcić ziemię swoją przyjaciółką. Nie chciał się z nią rozstawać. Osiągnął ten etap upojenia, który najlepiej można określić mianem roztkliwienia, a gleba okazała się wyrozumiałym słuchaczem. Przebrnął przez długą listę niesprawiedliwości, dochodząc do czternastego roku życia oraz wyczerpującego opisu trudów, jakie napotkał w Hogwarcie, kiedy jego wyostrzone zmysły wykryły obecność kogoś innego.

– Witam – powiedział, patrząc prosto w zmartwioną twarz Hermiony.

Hermiona przeżyła szok na widok stanu, w jakim się znajdował. Był pokryty brudem, z jakiejś niewidocznej rany sączyła się krew i zdawało się, że nie może mówić. Jakie trudy musiał znosić dla dobra Zakonu?

– Spokojnie – powiedziała łagodnie, poklepując go po plecach. – Zawiadomię Poppy, ona się tobą zajmie.

Severus w panice chwycił ją za kostkę i nie chciał puścić. Ostatnią rzeczą, której potrzebował była Poppy widząca go w takim stanie. Powiedziałaby o tym Dumbledore'owi, a to oznaczałoby koniec jego wypadów z Chłopcami i ostateczne utknięcie na przyjęciach w Dworze Malfoyów.

– Nie – wymamrotał. – Tylko pomóż mi wrócić do mojej kwatery, mam potrzebne eliksiry pod ręką. Nie chciałbym martwić Poppy.

Nie zrozumiała wszystkiego, co mówił - być może z powodu urazu ust - ale jasnym było, że nie chce iść do Skrzydła Szpitalnego. Nie wiedziała czy to dlatego, że wolał pracować sam, czy też istniało jakieś ryzyko, że zostanie tam zauważony, więc zdecydowała się zachować ostrożność.

Zabierze go z powrotem do jego kwater i tam się nim zajmie. Jeśli po obejrzeniu jego ran stwierdzi, że przekraczają jej możliwości, wezwie Poppy. Wydawało się to rozsądnym kompromisem.

– Nie martw się – powiedziała. – Zaopiekuję się tobą.

Po tych słowach lewitowała go i skierowała się do jego kwater. Ciało Severusa delikatnie falowało, utrzymywane w powietrzu zaklęciem.

Snape był zdumiony gdy ziemia go opuściła - jak wszyscy inni - i szybko odkrył, że ruch przyprawia go o mdłości. Był tak zajęty koncentrowaniem się na tym, żeby nie zwymiotować swojej kolacji - dziesięciu litrów gorzkiego piwa, dwóch paczek chipsów oraz kilku tartinek, dzięki uprzejmości Malfoyów - że ledwo zauważył jak weszli do Hogwartu oraz że ich celem są jego kwatery.

Gdy dotarli na miejsce, Hermiona zaciskała zęby z wysiłku; zaklęcie było trudne do utrzymania przez tak długi czas, zwłaszcza gdy próbowało się zapobiec obijaniu głowy Snape'a o ściany. Powitała widok drzwi z westchnieniem ulgi i ostrożnie obróciła go, aż się o nie oparł.

Snape rozpoznał swoje drzwi. Były mu przyjacielem w sposób, w jaki płaska podłoga nigdy być nie mogła i wtulił się w nie, z uczuciem głaszcząc ich naznaczoną wgłębieniami powierzchnię. Ustawił osłony tak, by rozpoznawały go bez hasła, ponieważ po imprezie z Chłopcami ledwo był w stanie przypomnieć sobie własne imię, nie mówiąc już o haśle, a bycie znalezionym śpiącym pod własnymi drzwiami uznawał za pozbawione godności. Lat mu również nie ubywało, a takie rzeczy miały tendencję do usztywniania mu stawów.

Hermiona weszła za nim do środka; nie chciała zostawiać go samego bez upewnienia się, że wszystko będzie w porządku. Potknął się w salonie, wpadając na sofę, przeklął pod nosem i zniknął w swojej sypialni. Ostrożnie podążyła za nim; prawdopodobnie nie ucieszyłby się z tego wtargnięcia do jego życia, bez względu na to, jak dobre były jej intencje.

Podszedł do łóżka i zwalił się na nie twarzą w dół, powiercił trochę, wyciągnął rękę żeby złapać niebieską fiolkę, wyżłopał zawartość, po czym zaczął chrapać.

Hermiona patrzyła na niego z oszołomieniem, to jest do czasu, aż odezwała się jej praktyczna strona. Nie mógł spać w butach i nie powinien leżeć ściskając w ręku szkło. Ostrożnie zdjęła mu buty, nie zakłócając snu, po czym zabrała się za naczynko. Musiała zdejmować jego palce z buteleczki jeden po drugim i poruszyła ją myśl, jak ważna była dla niego zawartość tej małej fiolki.

Pomyślała, że naprawdę musi bardzo cierpieć.

Ogarnięta nieoczekiwanym impulsem schyliła się, by złożyć pocałunek na czole odważnego mężczyzny i poczuła smród piwa.

Był pijany.

Powąchała butelkę. Nie środek przeciwbólowy, nie jakiś tajemniczy eliksir na skutki Cruciatusa, o nie: to był środek na kaca.

Hermiona spojrzała chłodno na Severusa. Oczywiście mogło się zdarzyć, że został zmuszony do picia w ramach swoich szpiegowskich obowiązków, ale z drugiej strony może było to coś bardziej złowieszczego.

Uznała, że powinna dokładniej się temu przyjrzeć, zwłaszcza jeśli łajdak dobrze się bawił, kiedy ona nie mogła.

~~~~~~~~~~~~~~

Severus obudził się następnego ranka bardzo z siebie zadowolony. Najwyraźniej udało mu się wrócić do kwater i położyć do łóżka. Pamiętał też o zażyciu Eliksiru na Kaca, który złagodził najgorsze symptomy. Mimo to miał wielką ochotę wylegiwać się w łóżku przez resztę dnia, ale wiedział, że Albus będzie na niego czekał.

Pierwsze, niepewne ruchy przypomniały mu, że zaliczył lądowanie na rzutkach. Macając się palcem, znalazł obolałe miejsca i skrzywił się. Trzeba będzie się tym zająć przed złożeniem raportu. Kręcenie się na siedzeniu mogło jedynie wywołać niepożądane spekulacje na temat charakteru jego obrażeń lub sprawić wrażenie, że robi uniki. Ani jedno, ani drugie nie będzie zbyt pomocne.

Rozebrał się i poczłapał do łazienki, próbując przez ramię ocenić zakres uszkodzeń. Na pierwszy rzut oka rany wydawały się rozległe, choć miał nieco ograniczony widok. Postanowił wziąć prysznic, a następnie profesjonalnie ocenić sytuację; miał nadzieję, że niektóre z tych smug były błotem, a nie krwią.

Po porządnym obmyciu poczuł się znacznie lepiej; kolor wody sugerował, że większość przebarwień to faktycznie błoto. Stwierdził, że głupotą jest próbować wybadać co jest nie tak, oglądając się przez ramię; musiał znaleźć lustro. To w łazience było zaparowane, więc nie był w stanie dobrze się w nim przejrzeć. Owszem, mógł rzucić zaklęcie, by je oczyścić, ale jego różdżka została w sypialni. Gdy po nią poszedł, zdał sobie sprawę, że równie dobrze mógłby użyć lustra tam i upuścił ręcznik, celem dokładniejszych oględzin.

~~~~~~~~~~~~~~

Hermiona obudziła się i przez chwilę próbowała dojść do tego, czemu jej łóżko jest tak niewygodne, czemu boli ją kark i kto przez noc zmienił wystrój jej pokoju.

Och.

Leżała na kanapie Snape'a, zdecydowana dowiedzieć się co do licha robił poprzedniej nocy. Co wyjaśniało, dlaczego jej kark był sztywny jak decha. Podniosła się z kanapy i przeciągnęła, ostrożnie rozprowadzając wszystkie spięcia.

A co do Snape'a.

Drzwi do sypialni wciąż były otwarte, ale nie słyszała żadnego dźwięku, więc założyła, że nadal śpi. Ze swojego błędu zdała sobie sprawę niemal natychmiast. Snape był nagi. Snape był bardzo nagi. Snape miał bardzo ładne pośladki, które zdawał się podziwiać. Co było dziwne. Oczywiście była to pupa godna zachwytu, ale z pewnością tylko ludzie tacy jak Gilderoy spędzali czas na delektowaniu się odbiciem własnego zadka w lustrze.

Była tak zajęta zastanawianiem się, dlaczego patrzył na swoje pośladki i tak zajęta podziwianiem ich sama, że kiedy Snape zaczął odwracać się w jej stronę, poczuła tylko rozczarowanie, że pośladki się oddalają, po którym nastąpiło gwałtowne uświadomienie, że... dobry Boże, był ogromny!... zamiast podjęcia bardziej rozsądnej decyzji o zniknięciu z powrotem w salonie i bardzo głośnym kaszlnięciu.

Dopiero po kilku sekundach przez jej zaabsorbowanie przebił się fakt, że on ją widzi, a po kolejnych kilku sekundach podniosła wzrok na jego twarz. Poczuła ulgę widząc, że nie był zły, a potem zdezorientowanie. Czy nie powinien łapać ręcznika, próbując zakryć klejnoty, speszyć, zarumienić, czy coś w tym stylu, zamiast zbliżać do niej z bardzo dziwnym wyrazem twarzy?

Hermiona zrobiła to, co w tych okolicznościach zrobiłaby każda rozsądna niewiasta. Zwiała.

~~~~~~~~~~~~~~

Sam Severus również był zdezorientowany. Spokojnie i w skupieniu oceniał swoje obrażenia, kiedy zdał sobie sprawę, że ma widownię. Ni mniej ni więcej zachwyconą widownię i podczas gdy zdecydowanie chciał poznać powód, dla którego do cholery była w jego kwaterach uznał, że na razie miał parę bardziej interesujących pytań. Takich jak: dlaczego, do diabła, uciekła?

Była wyraźnie zainteresowana tym, co miał do zaoferowania; potrzebowała tylko małej zachęty. Ubierając się, zaczął rozmyślać jaki to rodzaj zachęty mógłby jej zaprezentować. Jego głęboka zaduma, w której doszedł już do raczej zaawansowanych metod perswazji została nagle z hukiem przerwana.

Z zeszłej nocy miał jedynie mgliste wspomnienia i im dłużej analizował je w swojej pamięci, tym bardziej uświadamiał sobie, że wylądował w bagnie. Nigdy wprost nie powiedział Albusowi, że wraca z tych Swawoli w kiepskim stanie, ale z pewnością nie skorygował jego przekonania, że potrafią być ciężkie. A jeśli Hermiona rozmawiała z Dumbledore'em, wszystko może koncertowo się spartolić; być może już nigdy nie zazna kolejnego wypadu z Chłopcami na miasto.

Zdążył zaledwie zapiąć koszulę, wrzucić na siebie kamizelkę i marynarkę, po czym ruszył na poszukiwanie Hermiony.

~~~~~~~~~~~~~~

Hermiona ewakuowała się w bezpieczne pielesze własnego pokoju. Gdy już tam dotarła, spojrzała na swoje potargane ubranie oraz rozwiane włosy i wzdrygnęła się. Snape zażąda wyjaśnienia, dlaczego była w jego kwaterach, a nigdy nie należał do cierpliwych mężczyzn. Mogła więc w najbliższym czasie spodziewać się wizytacji, na której - warunek konieczny - musiała prezentować się jak najlepiej. Oczywiście po to, żeby dać sobie kopa pewności siebie i wyglądać tak schludnie i dorośle jak tylko się da. Co oznacza uporządkowanie włosów, założenie ładnych bordowych szat z nieco wyzywającym dekoltem, a może jeszcze tych pięknych butów...

Udało jej się ogarnąć włosy, rzucić zaklęcia czyszczące i włożyć świeżą szatę w mniej niż dziesięć minut, jednocześnie błogosławiąc los, że uczynił ją czarownicą.

Ułożyła się artystycznie na sofie i wzięła do ręki książkę, którą zamierzała czytać z ostentacyjną obojętnością, kiedy się zjawi.

Zajęło mu to cztery i pół minuty dłużej niż się spodziewała, ale jego wejście zostało żywcem wyjęte z jej marzeń. Drzwi otworzyły się z trzaskiem i Severus wślizgnął się kocim krokiem do jej pokoju. Odczuła lekki zawód, że nie poświęcił więcej czasu, żeby porządnie się ubrać, ponieważ nie mógł uwodzicielsko powiewać peleryną, ale dzięki temu ona mogła podziwiać go w całej jego niechlujnej seksowności.

Nie ma róży bez kolców, czy jak to się mówi.

Po swoim dramatycznym przybyciu robił wrażenie niepewnego od czego zacząć, co jej nie zdziwiło. Nie wymyślono zbyt wielu łatwych sposobów na zapytanie dlaczego ktoś przebywał w twojej sypialni, nie jeśli i tak chciałeś, żeby odwiedził ją ponownie, a Severus wyraźnie nie był przyzwyczajony do prowadzenia rozmowy, w której nie zawierało się proste żądanie wyjaśnień połączone z przesłanym w odpowiedzi szyderczym uśmiechem.

– Ja... obawiam się, że moje wspomnienia z ostatniej nocy nie są zbyt klarowne; przypuszczam, że pomogłaś mi wrócić do moich kwater.

O tak, pomyślał. Bardzo miłe i jeszcze bardziej ogólnikowe. Teraz będzie mógł wyłowić wszystkie informacje bez zdradzania zbyt wiele.

– Tak, znalazłam cię półprzytomnego na boisku Quidditcha; nie chciałeś iść do pani Pomfrey, więc zabrałam cię do twoich pokoi.

Ton Hermiony był trochę opryskliwy, oczywiście dlatego, że zadawała się z mężczyzną, który miał sporo do wyjaśnienia. Nie dlatego że - jak sama siebie zapewniała - nie zapytał dlaczego uciekła, ani nawet co w ogóle robiła w jego kwaterach, a zamiast tego rozpoczął dyskusję na temat wydarzeń ubiegłej nocy.

– Och. – Z zainteresowaniem przyglądał się kominkowi. – Chyba powinienem ci podziękować za twoją pomoc.

– Jestem pewna, że w końcu udałoby ci się znaleźć drogę z powrotem do pokoi, kiedy alkohol przestałby działać – powiedziała z pewną dozą oschłości.

Severus odwrócił się, by na nią spojrzeć. Nie wyglądał na zawstydzonego ani maltretowanego wyrzutami sumienia, jak się tego spodziewała, ale po prostu na zirytowanego.

– Powiedz, lubisz tu pracować?

– Czy ty mi grozisz? – zapytała z oburzeniem.

– Nie bądź głupia – warknął. – To poważne pytanie.

– Nie bardzo – westchnęła. – Właściwie w ogóle. Nienawidzę dzieci, nienawidzę większości moich kolegów, nienawidzę pogody i nienawidzę sposobu, w jaki Albus wykorzystuje mnie jako służącą pod przykrywką pracy dla Zakonu.

Severus bez pytania usiadł w fotelu przy kominku i powiedział:

– Ja też tego nienawidzę.

Przez długą chwilę wspólnego uczucia, ich oczy spotkały się .

Hermiona próbowała rozwikłać ukryte znaczenia jego połowicznego wyznania; sam nie przyzna więcej niż to absolutnie konieczne, ale jeśli uda się jej poskładać kawałki do kupy, to już inna sprawa. Odpowiedź wydawała się dość jasna; była pod wrażeniem i zazdrościła mu, że tak długo udawało mu się mydlić im oczy. Biedny Severus i okropne skutki Crucio były niczym innym jak objawami odstawienia alkoholu i paskudnym kacem.

– A więc od czasu do czasu wyrywasz się na noc i mówisz Albusowi, że to w sprawach Zakonu – zapytała, zastanawiając się czy jest jakiś sposób, aby podebrać i dobrze wykorzystać tę samą taktykę.

Uśmiechnął się lekko; słyszał w jej głosie nutkę zazdrości.

– Coś w tym stylu; wczoraj wieczorem poszedłem na spotkanie. I powiedzmy... po prostu nie spieszyłem się z powrotem. Możesz sobie wyobrazić jak zareagowałby Albus, gdybym powiedział: och, tak przy okazji, to był cholernie ciężki tydzień, chciałbym się rozerwać i wyskoczyć z kolegami na szybkie piwo po tym, jak ryzykowałem zdrowiem i życiem żeby szpiegować dla ciebie.

– Nie za dobrze.– W każdym razie nie po tym, jak doszedłby do siebie po szoku, że Snape w ogóle ma znajomych. – Zrobił straszną aferę, gdy chciałam zobaczyć się z rodzicami podczas wakacji. Ciągle wygłaszał wszelkiego rodzaju przestrogi o atakach Śmierciożerców. Po prostu nie mógł znaleźć nikogo, kto zastąpiłby Minerwę, żeby mógł pojechać na dwa tygodnie do Hiszpanii. Wycofał się dość szybko, kiedy zwróciłam mu uwagę, że jeśli istnieje ryzyko ataku na moich rodziców, to ja powinnam tam być aby ich chronić, chyba że zamierza zorganizować dla nich całodobową ochronę Aurorów. Drań.

Severus skinął głową.

– Próbował na mnie tej samej sztuczki w zeszłym roku, tyle że wtedy chodziło o dwa tygodnie we Włoszech, podczas których miał prowadzić ważne badania dla Zakonu. Jedyne badania, jakie prowadził, dotyczyły tego, czy Minerwa woli być na górze.

Oboje trochę zbledli widząc tę scenę oczyma wyobraźni i bardzo starali się zmienić tor swoich myśli.

– A więc – kontynuował Severus – nie mam wyrzutów sumienia sugerując Albusowi, że moja praca jako szpiega jest fizycznie bardziej wymagająca niż w rzeczywistości.

– A Albus nie zadaje zbyt wielu pytań o to, co dzieje się na tych spotkaniach, bo jest przewrażliwiony i nie chce słyszeć o nieprzyjemnościach, zwłaszcza jeśli są to nieprzyjemności, za które ponosi odpowiedzialność.

– To nie moja wina, że Albus jest idiotą; w sensie, jak myślisz, jak długo przetrwałby jakikolwiek nikczemny władca, gdyby regularnie poddawał swoich zwolenników Crucio? Cholernie krótko, gwarantuję. Zwłaszcza, gdy wyżej wymienieni zwolennicy to Ślizgoni: przyłączyliśmy się do niego dla podboju świata i nieograniczonej władzy, a nie osobistego dyskomfortu. Gdyby Sama-Wiesz-Kto był tak durny, nie czekalibyśmy, aż Potter spełni swój obowiązek; Malfoy wbiłby mu nóż w plecy na długo przed tym. – Severusowi lekko zrzedła mina, choć przypuszczał, że Malfoy jako zły pan i władca nie byłby dużo lepszy od Sami-Wiecie-Kogo.

Sześć miesięcy temu, zanim zaczęła pracować w Hogwarcie, byłaby przerażona jego dwulicowością. Po przeprawie przez prawie dwadzieścia zebrań i obserwowaniu, jak nauczyciele kłamali i oszukiwali, aby wymigać się od dodatkowych obowiązków, była pod wrażeniem.

– Więc milczysz, on myśli, że robisz coś okropnie niebezpiecznego, a ty cały czas trzymasz fason. Po prostu genialne.

– Cóż, to nie kłamstwo; to jest niebezpieczne, cholernie niebezpieczne. Wchodzę na spotkanie Śmierciożerców i szpieguję ich. Jeśli kiedykolwiek nabraliby podejrzeń co do mojej działalności, nie sądzę żeby stwierdzili, "nieważne, nie gniewamy się, biegnij do Dumbledore'a", prawda? To byłaby długa walka z panią Crucio, Avadą Kedavrą i powrót do Hogwartu w kilku kawałkach. I to wszystko jeśli będę miał szczęście. Może po prostu podkoloryzowałem poziom trudności, z jakim się stykam w praktyce, ale to nie znaczy, że jest łatwo.

Hermiona przytaknęła. Miał rację.

– Nie wspominając już o tym, że muszę wysłuchiwać Lucjusza Malfoya ględzącego na temat stanu Ministerstwa oraz zgubnego wpływu szlam - bez obrazy - i świętości Sprawy na wypadek gdyby miał przebąknąć coś ważnego. Chociaż to i tak lepsze niż puste pogawędki z Narcyzą, które zdają się krążyć wokół butów, wystroju wnętrz i prób zidentyfikowania ostatniej kochanki Lucjusza. Po tym wszystkim potrzebuję cholernego drinka!

– Brzmi jak piekło – powiedziała Hermiona.

Niezupełnie mu współczuła, ale Severus był tak zaabsorbowany kontemplacją niesprawiedliwości w swoim życiu, że wziął jej słowa za dobrą monetę. Obejrzał swoje paznokcie i przez kilka sekund naciskał jeden z nich.

– Zastanawiałem się... co zamierzasz powiedzieć Dumbledore'owi?

Hermiona zamyśliła się przez chwilę. Jego opowieść była tak dziwaczna, że wierzyła mu dużo bardziej niż gdyby zbudował narrację na fundamentach dręczących go wyrzutów sumienia z powodu działań narzuconych mu jako szpiegowi, przez które musiał nawalić się w trupa, aby poradzić sobie z psychiczną torturą. Nudził się i miał szansę na odrobinę rozrywki. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie poprosić go o zabranie jej na następną eskapadę, ale powstrzymał ją zdrowy rozsądek w połączeniu z przekonaniem, że to raczej on powinien ją zaprosić.

– Nie martw się. Skoro nie doniosłam na Harry'ego i Rona, nie naskarżę też na ciebie. Jeśli zapyta, powiem że znalazłam cię półprzytomnego na boisku do Quidditcha i pomogłam ci dotrzeć do kwater. Ma to wszystkie zalety bycia stwierdzeniem Prawdziwym i żadnych wad bycia Prawdą.

Została nagrodzona pierwszym szczerym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziała na jego twarzy, który wywołał niefortunne łaskotanie w brzuchu oraz silnym poczuciem zawodu kiedy wyszedł, nie poruszając kwestii jej skromnej osoby podglądającej jego tyłek.

Naprawdę, ten mężczyzna był skrajnie irytujący.

~~~~~~~~~~~~~~

W ciągu następnych tygodni jej opinia nie zmieniła się zbyt wiele. Temat jego pośladków nie został poruszony wcale, nie było również żadnej wzmianki o kieliszku wina w jego kwaterach jako „należytego podziękowania za pomoc" lub nawet „omówienia przygotowań do Balu w Halloween". Od czasu do czasu, gdy go spotykała spoglądał na nią z lekkim niepokojem i częściej niż od czasu do czasu zauważała, że jej oczy podążały za nim wzdłuż korytarza. Wyobrażała sobie, że te powiewające szaty były trochę bardziej dopasowane. Albo w ogóle nieobecne.

Przypuszczała, że trudno będzie poruszyć sprawę... randki po tym, jak pospiesznie oddaliła się z jego kwater. Może myślał, że nie jest zainteresowana? W końcu ktoś, kto chciał wejść w intymną relację z kimś innym, nie odwracał się i nie uciekał, gdy ten drugi ktoś ruszał w jego kierunku z dość dziwnym spojrzeniem. Długotrwałe spekulacje doprowadziły ją wniosku, że gdyby Severus poczuł się urażony jej obecnością, powiedziałby to. Bardzo głośno. Dlatego jedynym logicznym wnioskiem było to, że również chciał pogłębić związek i został od tego odwiedzony przez jej żwawe wyjście.

Gdy czwarty raz z rzędu wybudziła się z interesującego snu z Severusem w roli głównej zdecydowała, że jedynym rozwiązaniem ich impasu było wykonanie jakiegoś ruchu i przekonanie go, że jej zniknięcie było spowodowane raczej zażenowaniem niż wstrętem.

Tak też zrobiła.

Wprawdzie śniadanie nie było idealnym momentem by zaprosić kogoś na randkę, ale było idealnym momentem by zaprosić kogoś na randkę i móc udawać, że się go nie zaprasza, na wypadek gdyby odmówił.

– Zastanawiałam się, czy byłbyś dostępny dziś wieczorem, aby porozmawiać... – nie potrafiła wymyślić ani jednej rzeczy, o której chciałaby z nim porozmawiać. Poza zdjęciem jego ubrań i być może rzuceniem tu i ówdzie jakimś pojedynczym poleceniem.

Na szczęście przerwał, zanim zdążyła dokończyć zdanie.

– Obawiam się, że mam dziś wieczorem inne zobowiązanie. – Znacząco postukał się w lewe ramię.

– Och. Eee... – zawahała się.

– Może innym razem? – kontynuował cicho.

Poczuła nagłą ulgę, która zniknęła, gdy pomyślała, dokąd wybiera się tego wieczoru.

– W interesach czy dla przyjemności? – Miała nadzieję, że to było wystarczająco niejasne, by zmylić Dumbledore'a, który siedział po jej lewej stronie.

– Myślę, że z każdego po trochu.

– Uważaj na siebie – powiedziała, przykrywając swój niepokój w taki sam sposób, w jaki robiła to z chłopcami - apodyktycznością. – I na litość boską, postaraj się wrócić do swoich kwater bez przeorania twarzą boiska do Quidditcha.

Poczuła, że Dumbledore drgnął i kontynuowała nieco głośniej.

– A następnym razem nie będę słuchać żadnych argumentów; czy tego chcesz, czy nie, trafisz prosto do pani Pomfrey. Nie jestem uzdrowicielką i nie możesz oczekiwać, że będę zajmowała się takimi urazami.

– Oczywiście, Hermiono – powiedział spokojnym tonem i zerknął z ukosa na dyrektora, aby zobaczyć jego reakcję.

Wychodząc, słyszał jak Albus zaczyna drążyć temat, a Hermiona, ocierając usta serwetką odpowiada zdławionym głosem, że nie chce o tym rozmawiać, bo to zbyt bolesne.

Być może wszystkie te lata, które spędziła na łamaniu zasad z Potterem i Weasleyem uczyniły ją bardziej przebiegłą, niż myślał, a po niej, jako Gryfonce nikt nie spodziewałby się niczego innego jak uczciwości.

Hmmm.

To podsunęło mu pewien pomysł.

Continue Reading

You'll Also Like

3.3K 58 13
this is coming soon trust also made this because I'm bored also this shit is probably inaccurate but wtvs
988 122 8
Stop crying and laugh (I'm also making this because I have too many memes in my gallery so I can just store them here instead of course.) ...
6.7K 580 19
yoongi hate Hoseok hoseok hate yoongi how the hell will they survive in their forced marriage?
17.8K 689 19
Tongkrongan bukan sembarang tongkrongan. Tongkrongan kami bukan kumpulan anak berandal, tapi anak-anak yang insyaallah, gemar beramal. [action, horo...