I don't do relationships [h.s...

By DixiesMind

582K 29.1K 1.4K

-Jeśli liczysz na coś więcej, to lepiej od razu daj sobie spokój, Harry. -Dlaczego? -Ponieważ ja nie bawi... More

~Part 1~
~Part 2~
~Part 3~
~Part 4~
~Part 5~
~Part 6~
~Part 7~
~Part 8~
~Part 9~
~Part 10~
~Part 11~
~Part 12~
~Part 13~
~Part 14~
~Part 15~
~Part 16~
~Part 17~
~Part 18~
~Part 19~
~Part 20~
~Part 21~
~Part 22~
~Part 23~
~Part 24~
~Part 25~
~Part 26~
~Part 27~
~info~
~Part 28~
~Part 29~
~Part 30~
~Part 31~
~Part 32~
~Part 33~
~Part 34~
~Part 35~
~Part 36~
~Part 37~
~Part 38~
~info: damaged goods~
~Part 39~
~Part 40~
~Part 41~
~Part 42~
~Part 43~
~Part 44~
~Part 45~
~Part 46~
~Part 47~
~Part 48~
~Part 49~
~Part 50~
~Part 51~
~Part 52~
~Part 53~
~Part 55~
~info3: druga część?~
~Part 56~
~Part 57~
~Part 58~
~epilog~
~I do~

~Part 54~

8.7K 463 13
By DixiesMind

- Crystal, rusz się! - Harry od pięciu minut dobijał się do łazienki, w której właśnie szykowałam się do wyjścia do pracy. - Liczę do pięciu i wchodzę do środka! - ostrzegł. Nie mogłam temu zapobiec, ponieważ dwa tygodnie temu zamek w łazience się zaciął i trzeba było go rozwalić, żebym mogła opuścić pomieszczenie.

- Dobra, wchodź. - Wycisnęłam porcję pasty do zębów na szczoteczkę. Harry pojawił się obok mnie, nadstawiając swoją, więc powtórzyłam czynność. Szorowaliśmy zęby, stojąc ramię w ramię przed lusterkiem. Wzrok Harry'ego przeskoczył z mojej twarzy na mój dekolt.

- Jesteś bezczelny - prychnęłam, wbijając mu łokieć w bok.

- Ja tylko podziwiałem twój stanik! Jest naprawdę bardzo ładny. - Wyszczerzył się. Tak, na pewno...

Przepłukałam buzię i wyszłam z łazienki. Zabrałam z fotela w salonie bluzkę, którą od razu na siebie nałożyłam. 

Od sytuacji sprzed dwóch miesięcy czułam się w towarzystwie Harry'ego dużo swobodniej niż do tej pory, podobnie jak i on w moim. Zwłaszcza, że nie był to wcale ostatni raz, jak się na początku zapierałam i układ friends with benefits między nami się rozwinął.

- Crys, Myszko moja... - zaczął słodzić i już wiedziałam, że czegoś chce. Spojrzałam na niego pytająco, kontynuując zaplatanie warkocza. - Zrobisz dziś zakupy? - Och, myślałam, że to coś gorszego.

- Spoko. Ale chyba wrócę późno z pracy. Gemma mówiła coś o zmianie organizacji wnętrza, więc możliwe, że pobawimy się trochę z przekładaniem ciuchów.

- Ja też raczej nie wrócę przed osiemnastą. Dyrektor zarządził jakieś spotkanie w sprawie organizacji imprezy szkolnej.

- W porządku. Jak będziesz wracał daj znać, to zacznę robić jakąś kolację. - Upewniłam się, że w torebce znajdują się niezbędne przedmioty i wsunęłam na stopy trampki. - Do wieczora. - Pomachałam chłopakowi i wyszłam z domu.

Dzień był cudowny. Słońce przygrzewało z góry, ale delikatny wietrzyk chłodził, co nieco równoważyło pogodę. Ruch na ulicach nie był wcale duży. Było tak przyjemnie i spokojnie.

Z uśmiechem na ustach weszłam do butiku, witając się ze wszystkimi radośnie.

- No proszę, jak ci dziś humor dopisuje. - Gemma powitała mnie całusem w policzek i udała się do klientki, która właśnie weszła do sklepu.

- Czyżby Harry miał w tym swoją zasługę? - zapytał Lou, z nonszalancją opierając się o kontuar. - Jakiś szybki numerek przed pracą?

- Mhm, nawet dwa. - Puściłam mu oczko i zniknęłam na zapleczu, odprowadzona jego rechotem. Z początku te jego docinki mnie irytowały, ale z czasem po prostu do nich przywykłam i przestałam dawać mu satysfakcję z tego, że działa mi na nerwy. Czasem miałam wrażenie, że to nastolatek w ciele dwudziestokilku latka.

Gemma jednak przełożyła przemeblowanie w sklepie na inny dzień. Dziś mieli z Louisem jakąś wyjątkową kolację, na którą zaprosił ją z samego rana. Dzięki temu skończyłam pracę o normalnej porze. Zrobiłam zakupy, a potem standardowo już zaszłam do naszej cukierni, zgarniając kilka babeczek i ruszyłam w stronę naszego bloku. Już stojąc pod budynkiem widziałam, że Harry wrócił do domu, bo światło w salonie było zaświecone. Niedługo później stałam już pod drzwiami mieszkania.

- No nie! Znowu mnie pokonałeś! - Zawiedziony głos Harry'ego był pierwszym, co usłyszałam po wejściu do środka. Chwilę później ujrzałam go siedzącego przed telewizorem, na którym załączona była jakaś gra wyścigowa.

- Mówiłem ci, że cię wyprzedzę!

- Dom? - zdziwiłam się, słysząc głos brata.

- Crissy! - zawołał uradowany i podbiegł do mnie, wtulając się we mnie. - Harry gra ze mną w wyścigi i ciągle go ogrywam!

- Wow, gratuluję. - Cmoknęłam go w czubek głowy. - A co ty tutaj robisz? - zapytałam, przeczesując palcami jego gęste włosy. Zanim zdążył odpowiedzieć, z mojego pokoju wyszła Gina. - Co to, zjazd rodzinny? - Już nic z tego nie rozumiałam. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko temu, by moje rodzeństwo mnie odwiedziło. Ale tak bez żadnego uprzedzenia i w dodatku tak późno? Zaczęłam się martwić.

- Zaraz wyjaśnię ci wszystko - odezwała się Gina, stojąc w progu mojego pokoju.

- Chodź, Mistrzu - zwrócił się Harry do Dominica. - Teraz cię rozniosę, na pewno!

Młody z radością podbiegł do Harry'ego, zajmując miejsce obok niego, a ja zamknęłam się z Giną w moim pokoju i zaczęła mi wszystko wyjaśniać. Najwyraźniej rodzice złapali jelitówkę i wyrzucili dzieciaki z domu na weekend, zanim zdążyli je zarazić. Gina miała nocować u koleżanki, Dom tutaj.

- Chyba, że pan Styles się nie zgodzi - kontynuowała siostra, a ja miałam ochotę parsknąć na to, jak go nazwała. - Wtedy trzeba go zawieść do cioci Julie.

- Raczej nie będzie takiej potrzeby - stwierdziłam, ale na wszelki wypadek poszłam zapytać Harry'ego. Tak jak myślałam, w ogóle mu to nie przeszkadzało.

- Wydaje mi się, że spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy Doma, ale jak czegoś nie ma...

- Gina, wyluzuj. Poradzę sobie.

- Dobra, to ja spadam do Avy. - Blondynka zarzuciła plecak na ramię i skierowała się do drzwi.

- Chwila moment! - Zatrzymałam ją. - Przecież nie puszczę cię tam autobusem! Jest już ciemno.

- A ja nie mam pięciu lat - zaprotestowała zirytowana.

- A mnie to nie obchodzi - odparłam. - Zawiozę cię.

- Zostawisz mnie? - Dom miał łzy w oczach.

- Wrócę niedługo, kochanie - obiecałam, ale to wcale nie przekonało malucha.

- Zostań z nim - odezwał się Harry. - Ja zawiozę Ginę. I tak nie dałbym ci swojego auta. - Szturchnął mnie zaczepnie.

- Co? Nie! Nie trzeba! Na prawdę, ja... ja poradzę sobie sama! - protestowała Gina, ale już nie było siły, by nas przekonała. Postanowiliśmy i tak musiało zostać. Blondynka nie była z tego zbyt zadowolona, ale musiała na to przystać. 

Harry wyszedł z moją siostrą z domu, a ja zrobiłam Dominicowi kolację, a kiedy zjadł, zagoniłam do łazienki, by się umył. Szczególnie przypilnowałam, by wyczyścił zęby, czego nienawidził robić. Kiedy już grzecznie wykonał wszystkie obowiązkowe czynności i był przebrany w piżamę, przytulił się do mnie na kanapie i razem oglądaliśmy Avengers. 

Malec już prawie przysypiał, ale kiedy wrócił Harry, jakby dostał kopa energetycznego i nie sposób było go uspokoić. Ciągle wygłupiał się z Harrym i nawzajem sobie dokuczali. Z pewnością sąsiedzi z dołu nie byli zachwyceni hałasami, jakie tworzyli chłopaki, kiedy ganiali się po salonie i kuchni. Z niepokojem obserwowałam, jak Dom ślizgał się w skarpetkach po podłodze wokół stołu. Na szczęście nie przyrżnął głową o jego kant ani razu, czego najbardziej się obawiałam.

W końcu, około dwudziestej drugiej Dominic zasnął w ramionach Harry'ego. Zaczęło się od tego, że Styles, zmęczony już ganianiem chłopca złapał go i odmówił puszczenia, dopóki obaj trochę nie odpoczną. Dom początkowo walczył i chciał dalej się bawić, ale już po dziesięciu minutach zasnął. Harry zaniósł go do mojego pokoju i po chwili wrócił, opadając na mebel.

- Jestem za stary na takie rzeczy - jęknął, układając się na kanapie. Powalił się na moje kolana, głowę układając na podłokietniku obok mojej ręki. Dobrze wiedziałam, czego się domagał.

- No chyba sobie żartujesz - prychnęłam.

- Crys, przez ostatnie dwie godziny ganiałem za twoim bratem. Chyba należy mi się odrobina wdzięczności - powiedział zmęczony. No cóż, miał trochę racji. Podparłam głowę na ręce, a drugą zaczęłam sunąc po jego plecach. Leżał przez chwilę, ale wkrótce podniósł się z grymasem niezadowolenia na twarzy i ściągnął z siebie koszulkę, odrzucając ją na fotel i ponownie położył się brzuchem na moich kolanach. - Jeszcze raz - polecił. Zaśmiałam się pod nosem i ponownie zaczęłam wodzić ręką po jego plecach, na co mruczał w zadowoleniu. Po jakimś czasie zgięłam lekko palce, rysując po jego plecach paznokciami. - Rób mi tak do rana. Albo i do końca życia.


Koty moje przekochane, przepraszam. Dopadł mnie jakiś wirus i wczoraj męczyłam się z najgorszą gorączką, jaką kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć. Serio, to była jakaś masakra... Dziś już trochę lepiej i nosiłam się z dodaniem rozdziału cały dzień, ale szczerze mówiąc nie za bardzo mi się chciało, a jak już miałam to zrobić, mój laptop został mi odebrany "bo mecz". Pffft... Jakby mnie to ruszało. Ale będąc dobrą współlokatorką użyczyłam sprzętu, który dopiero teraz został mi zwrócony, więc dodaję rozdział. I nie do końca wiem, czemu streszczam Wam historię mojego wieczoru, ale mniejsza z tym. Zgonię na chorobę i stan podgorączkowy.

Przechodząc do rzeczy, rozdział z opóźnieniem, ale jest. W ramach zadośćuczynienia kolejny postaram się dodać nieco szybciej.

No i na koniec jeszcze zaproszę na damaged goods, gdzie póki co skromna ilość rozdziałów, ale postaram się, żeby w miarę szybko się to zmieniło :).

Jeszcze raz przepraszam i liczę na przebaczenie :)

Dobranoc, Koty xx

Continue Reading

You'll Also Like

6.8K 575 20
Proces tworzenia piosenek i nowej płyty jeszcze nigdy nie był tak prosty jak wtedy, kiedy przeprowadził się na wieś i, zupełnie przypadkiem, zoriento...
647K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
15K 692 27
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
11.2K 1.2K 14
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...