Milczenie ✔️

NathanAlejver द्वारा

59.1K 5.6K 1.6K

Kosmiczna ekspedycja dociera na orbitę odległej planety, by ustalić przyczynę zniknięcia poprzedniej misji. W... अधिक

Praefatio
Stagium 01
Stagium 02
Stagium 03
Stagium 04
Stagium 05
Stagium 07
Stagium 08
Stagium 09
Stagium 10
Stagium 11
Stagium 12
Stagium 13
Stagium 14
Stagium 15
Stagium 16
Stagium 17
Stagium 18
Stagium 19
Stagium 20
Stagium 21
Stagium 22
Stagium 23
Stagium 24
Stagium 25
Stagium 26
Stagium 27
Stagium 28
Stagium 29
Stagium 30
Stagium 31
Stagium 32
Stagium 33
Stagium 34
Stagium 35
Stagium 36
Stagium 37
Stagium 38
Finis

Stagium 06

1.3K 164 36
NathanAlejver द्वारा

Tak samo jak wcześniej, wyznaczony personel zebrał się na mostku Trinity, gdzie oczekiwał już kapitan Drayton. Jak zwykle zachowywał on kamienną, niewyrażającą żadnych emocji twarz, generując wokół siebie tę specyficzną aurę chłodnego respektu. Ciężko powiedzieć, co tak naprawdę siedzi w tym człowieku, jednak na żartach to się raczej nie znał. Jako zaprawiony w boju weteran, być może jego psychika została całkowicie zdewastowana przez nieustanny stres i starcia z wrogiem – przez co jedyne, co w nim pozostało, to tylko bezduszne spojrzenie. Cóż, szkoda człowieka – kolejna ofiara wojny, choć wciąż jeszcze żywa. 

Ostatecznie jednak mroczne sekrety tego człowieka nie były Septimusowi znane i najlepiej, by tak już pozostało – w końcu to nie był jego interes.

− Zgodnie z raportem pułkownika Marcello − zaczął Drayton, powoli przechadzając się wokół − w kokpicie Judicatora znaleziono zmumifikowane zwłoki należące do niejakiego kapitana Sabinusa. Choć nie znamy szczegółów, to niewykluczone, że zgon nastąpił wskutek awarii systemów podtrzymania życia. Co więcej, Sabinus miał przy sobie to.   

Drayton wyciągnął mały, sferyczny przedmiot szczelnie zamknięty w foliowym woreczku. Na pierwszy rzut oka nie różnił się zbytnio od zwykłej, metalowej kulki, której wielkość zbliżona była do piłeczki ping-pongowej, a idealnie gładka powierzchnia przypominała wypolerowane srebro. Dopiero później – po dłuższych oględzinach – można było dostrzec na niej niewielkie, geometryczne rowki, których kształtów nie sposób było zdefiniować.

− Nie wiemy, co to dokładnie jest − kontynuował Drayton, chowając tajemniczą kulę. – Nie emituje żadnej energii, ani nic z tych rzeczy, nie mniej Cornelius i Katsuyoshi obiecali się tym zając.

− Tak jest, może pan na nas liczyć − wtrącił się nagle doktor Cornelius, wyłaniając się tuż zza niewielkiej grupki przywołanych przez kapitana naukowców. − Wystarczy chwila, a już wszystko będzie jasne!

− Na to właśnie liczę − przyznał kapitan, skinąwszy głową. − Póki co apeluję tylko o zachowanie wszelkich środków ostrożności.

Pytanie tylko, dlaczego Sabinus miał to przy sobie? − zastanawiał się w duchu Septimus. − To chyba nie jest zwykła kula... Może jakieś urządzenie? Nie wiem, ale to kolejna rzecz, która mnie w tym wszystkim przeraża...

W co myśmy się wpakowali?

− Teraz przejdźmy do kolejnej sprawy, a mianowicie stanu Judicatora − powiedział Drayton, kierując swoje spojrzenie na grupę techników. − Nie licząc reaktora i pomniejszych awarii, wszystkie podstawowe systemy wydają się sprawne. Poproszę więc, by ten temat został bardziej rozwinięty przez Francesco Tavano, naczelnego technika, który osobiście dokonał inspekcji statku. 

Wskazany technik wyszedł na sam środek, po czym z pewną dozą nieśmiałości zaczął relacjonować wydarzenia.

− Tak, to prawda. I gdy tylko dotarliśmy z Gaiusem do tej maszynowni... heh, odkryliśmy, że drzwi są zaspawane. Chyba tylko cudem udało się nam przez nie przedrzeć.

− I co tam znaleźliście?

− No, tak naprawdę to nic ponad to, co wymieniłem już w raporcie, panie kapitanie. Żadnych ciał, ani nic w tym stylu, tak więc heh, nic szególnego. Ale za to, w kwestii reaktora... Tutaj sprawa była już kapkę poważniejsza. Niby jest sprawny, tak samo zbiorniki z aedirium wydają się nawet pełne, ale... Jakby to ująć, po prostu wszystkie przewody, które miały rozprowadzać energię po statku, zostały, heh, porozcinane. Jak na moje oko – umyślnie.

− Co to znaczy „umyślnie"? − Cornelius uniósł brew. − Niby po co mieliby go niszczyć?

− Nie wiem, nie potrafię tego ustalić − odpowiedział mu Francesco, rozkładając ręce. − Mówię tylko to, co widziałem, panie doktorze. No bo przewody wysokiego napięcia tak po prostu się nie przecinają same, nie?

Drayton dopytał od razu:

− Czy wraz ze swoją ekipą potrafiłbyś naprawić ten przewód i przywrócić reaktor do pełni sprawności?

− Bez problemu, kapitanie.

− Doskonale. A co z dziennikiem pokładowym? − zmienił temat, przenosząc swój zimny wzrok na Williama. − Jeśli chcemy się dowiedzieć, co tu naprawdę zaszło, potrzebujemy KONIECZNIE uzyskać dostęp do tego dziennika. To na obecną chwilę najwyższy priorytet. Poruczniku Bedford, ile ci zajmie złamanie hasła?

Will chwilę się zastanowił, pocierając ręką o podbródek.

− Jak na jednostkę cywilną, system operacyjny tych statków jest zadziwiająco dobrze zabezpieczony. Dlatego myślę, że do tygodnia powinienem się z tym uwinąć... oczywiście jeśli nie napotkam żadnych dodatkowych trudności.

− Bardzo dobrze − podsumował kapitan. − Cóż, w takim razie...

− Chwila, moment! − odezwał się znów doktor Cornelius. Kapitan natychmiast zdzielił go gniewnym, lodowatym spojrzeniem.

− ...Doktorze Cornelius. − Jego głos był cichy, a jednocześnie wręcz przerażająco surowy. Kapitan spojrzał prosto w oczy niepokornego naukowca, jakby próbując zajrzeć prosto w jego duszę. − Pamiętasz, co ci mówiłem?

− Czy to groźba? − oburzył się doktor, broniąc resztek swojej pychy, lecz po chwili trwania w skrzyżowanym spojrzeniu w cztery oczy z kapitanem nie wytrzymał presji i uległ. − Znaczy, eh... Przepraszam.

− W takim razie jaką masz sprawę, doktorze? − zapytał już zwykłym tonem, poprawiając swoją czapkę.

Słowa Corneliusa były właśnie tym, czego każdy się obawiał.

− Kwestia zejścia na powierzchnię planety − stwierdził ze skrajną wręcz stanowczością. − Minęło dużo czasu, a my wciąż nie przedyskutowaliśmy tej kwestii!

Teraz to chyba ostatnia rzecz, jakiej chcielibyśmy tutaj doświadczyć.... – zirytował się Septimus.

− Co...? Jakie „zejście na powierzchnie"? − przedrzeźnił go kapitan. − Doktorze, do kurwy nędzy, nie widzisz, co się tu dzieje?! Nie ma mowy o żadnym schodzeniu na planetę, póki nie ustalimy, co tu się naprawdę stało.

− Z całym szacunkiem, ale nie mamy innego wyboru – Cornelius zamaszyście wskazał ręką pozostałych naukowców. – Wszyscy jesteśmy zgodni, co do tego, że powinniśmy zejść jak najszybciej!

− A to niby dlaczego?

Doktor westchnął, po czym zaczął tłumaczyć:

− Przeskanowaliśmy powierzchnię i... dokonaliśmy dwóch niesamowitych odkryć. Po pierwsze – okazało się, że w okolicach równika znajduje się obozowisko Caelus-1! Potwierdziła to także bezpośrednia obserwacja za pomocą teleskopu, choć główna część bazy musiała zostać wydrążona w skale. 

– ...Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję?

– Bo odkrycia dokonaliśmy dosłownie chwilę temu – wytłumaczył się. – Uprzedzając kolejne pytania, to raczej mało prawdopodobne (choć nie wykluczone), by ktoś tam przeżył... Podobnie jak Judicator, placówka wydaje się uśpiona. Ale to mało istotne, bo jeśli chcemy się dowiedzieć, co tu zaszło, to nie ma sensu czekać, aż jakieś głupie hackerskie algorytmy złamią hasło.... o ile w ogóle to zrobią. Oczywiście z całym szacunkiem o pańskiej pracy, Will. – Skinął głową na informatyka. – Cała wiedza, jakiej potrzebujemy, czeka na nas na dole! Dzienniki załogi, wyniki badań, pomiary geologiczne... i nie tylko! I to wszystko na wyciągnięcie ręki! 

− Mimo wszystko lepiej w pierwszej kolejności rozszyfrować dziennik pokładowy. Przypominam, że wciąż nie wiemy, dlaczego załoga wyparowała. Nie uważasz, doktorze Cornelius, że zejście na dół byłoby lekkomyślne?

 – Nie zgodzę się. – Skrzyżował ramiona. – To marnotrawstwo czasu zważając na fakt, że o wiele szybciej dowiemy się tego z obozu. A poza tym... nie powiedziałem jeszcze wszystkiego. 

– Proszę więc powiedzieć.

– Wyszło na jaw, że warunki atmosferyczne na Kepler-616B są dosyć, cóż... specyficzne. Pustynne stepy i duże wahania ciśnień sprawiają, że planeta jest dosłownie najeżona gwałtownymi huraganami o zasięgu lokalnym, które – z tego, co zaobserwowaliśmy – przybierają formę potężnych burz piaskowych. To też tłumaczy, dlaczego obóz Caelus-1 wydaje się być taki zdewastowany... W każdym razie wszelkie pomiary sugerują, że za około tydzień w pobliżu placówki dojdzie do zderzenia trzech cyklonów naraz, które przerodzą się w jeden, globalny hiperkan o apokaliptycznej wręcz sile. Oznacza to, pozostałości Caelus-1 zostaną zmiecione z powierzchni ziemi już na dobre.

– Skoro na tej planecie dzieją się takie rzeczy, to dlaczego obóz nie został zasypany już dawno temu? Przecież stoi tam już od dwudziestu lat?

– Tego nie wiem, ale fakty są, jakie są – oznajmił, wzruszając ramionami. – Podejrzewam, że do podobnego zjawiska dochodzi stosunkowo rzadko, może raz na kilka, kilkanaście lat. Uznałem, że nie ma sensu tracić czasu na badanie tego fenomenu. Lepiej skupić się na tym, by jak najszybciej dostać się do tej bazy, zgrać na nośniki całą bazę danych i wrócić z powrotem zanim to miejsce zamieni się w piekło. 

Słuchając tych informacji, Drayton chyba po raz pierwszy w życiu przybrał zmieszany wyraz twarzy. Cornelius natychmiast to zauważył, więc kontynuował.

– Im szybciej wyruszymy, tym szanse powodzenia rosną. Jeśli, przykładowo, wyruszymy wyruszymy jeszcze dziś, z pewnością zdążymy uwinąć się z tym wszystkim. Ale to tylko taka moja sugestia...

– A reszta? – Drayton zwrócił się do żołnierzy. – Marcello, jakie jest wasze zdanie?

– Ja jestem za, panie kapitanie – odezwał się po chwili nieustraszony Marcello. – Szybki desant, bez zbędnych ceregieli, jestem w stanie to poprowadzić!

 – Dziękuję. Skoro nikt nie ma nic do dodania, to właśnie taka jest decyzja – zarządził. – Schodzimy na planetę. Tylko pamiętaj, doktorze... Jeśli coś pójdzie nie tak, od razu wracacie. Zrozumiano?

Uśmiechnięty Cornelius tylko skinął głową, po czym odprawa dobiegła końca. 

Septimus nie spodziewał się takiego obrotu spraw. O ile przerażające okoliczności zniknięcia poprzedniej załogi budziły w nim już i tak daleko idący niepokój – tak teraz świadomość nowego zagrożenia niemal wytrącała go z równowagi. Nie spodziewał się też, że ktoś taki, jak Drayton potrafi ustępować. Nie mniej – decyzja do decyzja.

Dlatego po kilku godzinach żmudnego przygotowania się do misji, wszyscy byli już gotowi.

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

35.1K 1.6K 17
Miłość czy obsesja? Co jeśli Bakugo Katsuki nie wie jak wygląda prawdziwe zakochanie... Czy uda mu się zrozumieć co oznacza słowo miłość?
Wilcza gwiazda [ZAKOŃCZONE] Kami Kate द्वारा

कल्पित विज्ञान

79.2K 4.6K 34
Czy może być coś bardziej nudnego niż podróż przez kosmiczną pustkę? Czy może być coś bardziej frustującego niż arogancki pasażer z kijem w...? Czy m...
9.7K 479 23
Wiele wojowników, cztery klany i... jedna mała samotniczka Między dwoma klanami panuję napięcie, w każdym momencie może dojść do wojny. Ktoś kradnie...