Złączeni umową

By KatherinaSomnians

187K 4.2K 151

On- brutalny szef mafii. Ona- zimna zabójczyni. Czy może połączyć ich coś więcej niż tylko nienawiść? More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 2- część II
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 4- część II
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 7- część 2; Rozdział 8
Rozdział 8- część II
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 14, część II
Rozdział 15
Rozdział 15, część II
Rozdział 16
Rozdział 16, część II
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 20- część II
Rozdział 21, Epilog

Rozdział 11- część II

5.8K 140 3
By KatherinaSomnians

Luiza

Znowu wróciły. Drugą noc z rzędu. Od miesięcy ich nie było. Nie wracałam pamięcią do wspomnień. Dlaczego teraz wróciły? Nie chciałam sobie wszystkiego przypominać. Pragnęłam o tym zapomnieć. Myślałam, że mi się udało. A jednak one jak zawsze wróciły.

Płakałam próbując nie myśleć i wyrwać się z amoku, jaki mnie otaczał. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Oczami wyobraźni wciąż widziałam tych mężczyzn dobierających się do mnie. I mnie małą 6-latkę, tak bezsilną przy nich. Nie, błagam, nie! Dlaczego nie ma mojego taty?! Gdzie on jest?! Dlaczego nie ma mamusi?! Czemu nikt mi nie pomoże?!- szlochałam próbując wydobyć się z sideł wspomnień.

Czułam, że ktoś mnie przytula, kołysze i cicho coś szepce. Nie wiedziałam co. Nie docierało to do mnie. Ale ktoś jednak był. Nie byłam już sama. Jest nadzieja- myślałam, starając się uciec. To przeszłość, wszystko się zmieniło. Nie jesteś już tą samą bezbronną dziewczynką- motywowałam sama siebie, powoli wracając do rzeczywistości. Dopiero po dłuższej chwili mi się to udało.

Oddychałam ciężko przez usta. Serce biło mi jak szalone, a oczy dalej produkowały łzy. A jednak już było lepiej. Już nie byłam w śnie a na jawie. I dopiero teraz zrozumiałam, że osobą, która mnie pociesza jest Ned. Zrobiło mi się głupio.

-Przepraszam- powiedziałam i szybko uciekłam z pokoju do toalety. Tam wzięłam kilka głębszych wdechów i zerknęłam w lustro. Wyglądałam tragicznie. Włosy poplątane, policzki czerwone, nos zakatarzony a oczy wypełnione łzami. Przemyłam twarz zimną wodą i po jeszcze kilkunastu oddechach stwierdziłam, że muszę się napić.

Weszłam do pokoju. Na łóżku siedział mój narzeczony. Patrzył na mnie uważnie.

-Nic się nie dzieje- powiedziałam tylko i wyszłam z pomieszczenia. Ruszyłam w kierunku salonu, gdzie znajdowały się różnorakie alkohole. Wyjęłam pierwszy z brzegu i nalałam sobie do pełna. Wypiłam od razu do dna. Gdy opuściłam szklankę zobaczyłam stojącego w progu mężczyznę.

-Też poproszę- mruknął i podszedł do mnie. Podałam mu trunek, a on wziął łyka i usiadł na kanapie. - Siadaj- poklepał miejsce obok siebie.

-Nie chcę o tym rozmawiać.

-Dobrze- odpowiedział i ponownie przyłożył szkło do ust. Ja tymczasem opróżniłam drugą szklankę i opadłam ciężko obok niego. Wiedziałam, że to będzie ciężka noc. Spojrzałam przed siebie na śpiące miasto.

-Piękny widok, prawda? Zawsze mnie zachwyca- powiedział mój przyszły mąż, gdy dostrzegł na co patrzę.

-Tak- odpowiedziałam tylko, pijąc kolejnych kilka łyków. Do rana będę pijana jak bela. I o to właśnie chodziło. Musiałam się odstresować.

-Alkohol nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem- zwrócił mi uwagę.

-A co ty tam wiesz- burknęłam pijąc dalej.

-Gdy mój tata zmarł nie było lekko. Przeprowadzono na nas kilka zamachów. A moja mama próbowała popełnić samobójstwo. Nie wyobrażała sobie życia bez męża. W ostatnim momencie ją znalazłem. Leżała na łóżku. Spała. Była taka maleńka, taka spokojna. Myślałem, że już jej nie odratują. To były chyba najgorsze momenty mojego życia. Bałem się, że na świecie nie pozostanie już nikt kogo bym kochał.

-To witaj w moim świecie. Ja nie mam nikogo- odrzekłam z goryczą.

-Później, mama cieszyła się, że nie udało jej się umrzeć. Mówiła, że to był impuls. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Jak zmniejszyć cierpienie, ten ból, który czuła na myśl, że już nigdy nie spotka miłości swojego życia. Podobno rozmowa pomaga, tak mi tłumaczyła po jakimś czasie. Może i ci by pomogła- zakończył swój wywód.

-A co to zmieni?

-Nie wiem. Ale czy nie warto spróbować?- spojrzał na mnie przenikliwie. W tym momencie nie postrzegałam go jako mojego wroga. Nie widziałam w nim nawet szefa mafii. Był tylko on. Ned. Osoba, która pomimo całego naszego bagażu chyba chciała mi pomóc. Zaryzykowałam i zaczęłam opowiadać.

-Jak miałam sześć lat jak już kiedyś opowiadałam zmarła moja mama. Tata przez rok czasu się mną nie interesował- mężczyzna kiwnął głową na znak, że pamięta moją historię.- Ale to nie znaczy, iż nie było innych "opiekunów"- powiedziałam gorzko.- Przez prawie rok czasu co dzień czasem co drugi czy trzeci dzień przychodzili do mnie trzej panowie w średnim wieku. Na początku tylko mnie dotykali, głaskali. Potem zaczęli przytulać, kazali siebie dotykać. Za nieposłuszeństwo spotykała mnie kara. Za posłuszeństwo nagroda- starłam pojedynczą łzę jaka sturlała mi się po policzku. - To... to był najgorszy etap mojego życia. Później ojciec sobie o mnie przypomniał. I panowie przestali przychodzić. Przez lata dręczyły mnie koszmary. Ale myślałam, że w końcu sobie z nimi poradziłam... Do wczoraj. Wtedy... znowu...- przerwałam starając się nie rozpłakać ponownie. Narzeczony przytulił mnie do siebie.

-Już dobrze. Jestem przy Tobie. Już dobrze.

Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale w końcu zasnęłam wymęczona. Rankiem obudziłam się nadzwyczaj wypoczęta. Podniosłam głowę i zauważyłam, że nie byłam już w salonie, gdzie zasnęłam, ale w sypialni. Najwidoczniej Ned musiał mnie w nocy przenieść. Nie było go jednak obok mnie, abym go mogła o to zapytać. Pewnie i dobrze. Głupio mi była za to, iż widział mnie w nocy taką słabą. Nie powinnam była mu nic opowiadać. Teraz tego żałowałam. Nawet Matt nic nie wiedział o tych wydarzeniach, a był najbliższą osobą jaką miałam. A powierzyłam to wszystko mojemu wrogowi. Zła na samą siebie wstałam i zaczęłam szykować się na dzisiejszy dzień pracy.

Weszłam do kuchni planując zjeść śniadanie. Jednak, gdy zobaczyłam tam mojego narzeczonego odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia, postanawiając zjeść coś na mieście.

-Luiza, zaczekaj- odezwał się mężczyzna.

-Muszę jechać do pracy- powiedziałam.

-Nie udawaj- warknął.- Chciałbym porozmawiać.

-A ja nie- odpowiedziałam zakładając ręce na piersi i odwracając się w jego stronę.

-Chodź, zjemy śniadanie. Zrobiłem jajecznicę.

-Nie jestem głodna- rzekłam, ale mój burczący głośno brzuch zdradził prawdę. Brunet tylko na mnie spojrzał.- Ok, ok. Możemy razem zjeść- skapitulowałam, ruszając w stronę wyspy kuchennej. Stały na niej dwa talerze z parującym daniem. Usiadłam i zaczęłam jeść. Brunet usiadł obok mnie i zrobił dokładnie to samo. Gdy skończyłam wzięłam naczynia i włożyłam je do zmywarki.

-Dobrze, teraz możemy porozmawiać- powiedział mój narzeczony, gdy odwróciłam się do niego.

-O czym?- zapytałam mając nadzieje, że nie wspomni o wczorajszej nocy.

-Czy wiesz kim byli ci mężczyźni o których mi wczoraj powiedziałaś?- spojrzał na mnie przenikliwie.

-Nawet jeżeli to po co ci ta wiedza?

-Odpowiedz na zadane pytanie- warknął na mnie.

-Tak, wiem- burknęłam nie spuszczając z niego wzroku.

-Kto to?

-Nie twój interes- oparłam się o szafki przybierając obronną pozę.

-Mój. Jesteś moją narzeczoną- zirytował się.

- Radzę Ci odpowiedzieć.

-Po co?- Nic na to nie powiedział, tylko spojrzał na mnie sugestywnie. Byłam pewna, że jak nie powiem prawdy wpadnę w duże kłopoty. Nie widząc sensu, dla którego miałabym nie wyjawiać ich nazwisk rzekłam.- George Michel, Andrew Patt i Robert Newman, doradcy mojego ojca.- Skinął głową.

-Dobrze, teraz możemy jechać do pracy. Podrzucę Cię, mam po drodze- rzekł i ruszył w stronę wyjścia.

-Co zrobisz z tą wiedzą?- zapytałam się go.

-Przekonasz się- uśmiechnął się złowrogo a ja stwierdziłam, że i tak nic więcej z niego nie wyduszę. A, że generalnie nie interesowało mnie co się z nimi stanie odpuściłam sobie dalsze dociekanie.

Dzień w pracy minął mi nadzwyczaj szybko. Musiałam uporać się z niemałym bałaganem jaki był w papierach, stąd miałam masę roboty. Gdyby nie to, że byłam umówiona z Matt'em na wieczornego drinka na pewno zostałabym dłużej aby trochę nadgonić.

Do mieszkania wróciłam z jednym z ochroniarzy, który nie odstępował mnie dziś ani na krok. Jakbym sama nie umiała się obronić- pomyślałam wchodząc do mieszkania.

Szybko przebrałam się w jakieś seksowniejsze ubrania niż moje wytarte dżinsy i zwykły t-shirt. Po czym rozpuściłam swoje długie włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż i już byłam gotowa do wyjścia. W samą porę, bo już słyszałam dzwonek do drzwi.

-Witaj, piękna- przytulił mnie mocno Matt na przywitanie.

-Cześć.

-To co ruszamy na miasto?- Puścił mi zalotnie oczko.

-Koniecznie, mam ochotę dziś ostro zabalować- zaśmiałam się do niego. Wylądowaliśmy pod "Nero".

-Matt, nie ma innych klubów w mieście?- zawyłam, nie mając ochoty na imprezowanie w klubie Neda.

-No chodź, on jest najlepszy. Przecież wiesz.

-Ale on jest Neda.

-No i?

-Nie chcę dziś o nim myśleć.

-Spoko Maleńka tak się Tobą zajmę, że nawet o nim nie pomyślisz- powiedział i wysiadł z samochodu. Nie mając wielkiego wyboru ruszyłam za nim. Oczywiście weszliśmy do środka bez stania w tej dłuuuuuuuuuuugiej kolejce. Bycie narzeczoną szefa ma swoje plusy.

Od progu uderzyła we mnie głośna muzyka. Tłum był tak liczny, że ciężko było gdziekolwiek się ruszyć. A dotarcie do baru było prawdziwym wyzwaniem. Na szczęście nam po kilku przepychankach się to udało i chwilę później piliśmy naszą wódkę. Po kilku głębszych byłam gotowa ruszyć na parkiet. Przyjaciel ruszył za mną. Od razu zaczęliśmy ze sobą tańczyć. Uwielbiałam chodzić z nim po klubach. Dzięki temu nie przystawiali się do mnie jacyś napaleni goście i miałam wspaniałego partnera. Matt umiał się ruszać. Dzięki niemu całkowicie poddałam się muzyce i nawet przez moment nie myślałam o niczym innym jak tylko o tym jak świetnie się bawię.

-Widzę, że spodobał Ci się mój klub- usłyszałam pomruk tuż przy uchu. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć kto do mnie podszedł.

-To był pomysł Matt'a- powiedziałam nawet na niego nie patrząc.

-Chłopak ma dobry gust. Ale jak na moje oko za bardzo przystawia się do tego co należy do mnie- poczułam jego ramię obejmujące moją talie i odciągające od przyjaciela.

-Luiza?- usłyszałam zapytanie chłopaka.

-W porządku. Pogadam z nim i zaraz do Ciebie wracam- uśmiechnęłam się.

-Raczej wracasz ze mną do domu- usłyszałam warknięcie mojego narzeczonego. Gwałtownie się do niego odwróciłam rzucając mu wkurzone spojrzenie.

-A od kiedy to Ty decydujesz o tym, gdzie spędzam swój czas. Chcę tu być z Matt'em i Ci nic do tego- wykrzyczałam, aby mój głos przebił się przez muzykę.

-Jesteś moją narzeczoną...

-Ale nie własnością- przerwałam mu i nieźle rozzłoszczona wróciłam do przyjaciela. A raczej próbowałam, bo mój przyszły mąż złapał mnie za rękę.

-Poczekaj. Jak chcesz tańczyć, dobrze, ale na pewno nie z nim.

-To w takim razie, którego z tych napalonych kolesi wybierasz?- zapytałam szyderczo.

-Siebie- odpowiedział i pociągnął mnie z powrotem na parkiet.

Przysunął się blisko mnie i zaczął ruszać w rytm muzyki. Stwierdziłam, że co mi szkodzi i również zaczęłam tańczyć. Uśmiechnął się na ten widok i objął mnie w talii. Pozwoliłam mu na to, a nawet sama położyłam mu ręce na karku. Nasze ciała dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Alkohol płynący w moich żyłach powodował, że kompletnie nie przeszkadzała mi nasza bliskość, a nawet mi się podobała. Im dłużej tańczyliśmy tym bardziej prowokacyjnie się ruszałam, coraz mocniej się o niego ocierając. Pozbywałam się moich zwykłych zahamowań, pozwalając w pełni ponieść się muzyce. Co nie pozostało u niego bez odzewu. Przysunął się jeszcze bliżej mnie, czułam jego erekcje ocierającą się o moje rozgrzane ciało. Co ciekawe nawet mi się to podobało. Gdy tylko o tym pomyślałam, stwierdziłam, że czas wracać. Alkohol chyba za mocno na mnie działał, skoro miałam podobne myśli.

-Mam dość, chcę do domu- zwróciłam się więc do niego. Skinął tylko głową i zaczął torować sobie drogę do wyjścia, ciągnąc mnie za sobą.- Muszę dać znać Matt'owi, że już idę.-

Mężczyzna zacisnął szczękę, ale ruszył za mną w poszukiwaniu przyjaciela.

-Matt wracam z Nedem do mieszkania- krzyknęłam, gdy tylko odnalazłam chłopaka tańczącego z jakąś blond lalą, która spojrzała na mnie groźnie, jak tylko odezwałam się do jej partnera.

-Wszystko dobrze?- zapytał z troską wypisaną na twarzy.

-Tak. Baw się dobrze- puściłam mu oczko i ruszyłam z przyszłym mężem w stronę wyjścia z klubu.

Na zewnątrz dopadł mnie nagły chłód. Wzdrygnęłam się. Mężczyzna idący obok mnie objął mnie ramieniem. A po chwili otworzył mi drzwi do samochodu, który podjechał pod wejście klubu. Wsiadłam i zrobiłam miejsce narzeczonemu, który wszedł zaraz po mnie. Rozsiadając się wygodnie na fotelu, myślałam o tym jaka jestem zmęczona. Ten dzisiejszy wypad to nie był zbyt madry pomysł- pomyślałam patrząc na zegarek i licząc, że zostały mi niecałe cztery godziny snu.

Podróż jak zwykle minęła nam w ciszy. Wchodząc do mieszkania z ulgą zdjęłam swoje wysokie 10- centymetrowe szpilki. Były piękne, ale taniec w nich przez tyle godzin to istna męka. Na bosaka ruszyłam do łazienki, gdzie załatwiłam podstawowe potrzeby i wykończona rzuciłam się na swoją połowę łóżka marząc, aby tej nocy nic mi się nie śniło.

Continue Reading

You'll Also Like

31.8K 1.1K 46
Rose Harris to zwykła dziewczyna, która dopiero co skończyła studia w Waszyngtonie, a w życiu doświadczyła już wiele okropnych rzeczy, których los je...
120K 3K 28
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum. Postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...
46.9K 1.8K 41
Pierwszy strzał.. drugi.. trzeci. Kolejne trzy ofiary leżały na ziemi tuż obok moich stóp, a ja zostawiałam właśnie karteczkę z odbiciem własnych ust...
Sovereign By 🖤

Fanfiction

2K 97 9
Dlaczego kobieta miałaby zajmować tak wysoką pozycję, którą przez lata zajmowali mężczyźni? Victor nie może się pogodzić z, dla niego, idiotycznym p...