Złączeni umową

By KatherinaSomnians

171K 3.8K 136

On- brutalny szef mafii. Ona- zimna zabójczyni. Czy może połączyć ich coś więcej niż tylko nienawiść? More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 2- część II
Rozdział 3
Rozdział 4- część II
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 7- część 2; Rozdział 8
Rozdział 8- część II
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 11- część II
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 14, część II
Rozdział 15
Rozdział 15, część II
Rozdział 16
Rozdział 16, część II
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 20- część II
Rozdział 21, Epilog

Rozdział 4

7K 146 0
By KatherinaSomnians

Luiza
Przez cały tydzień dochodziłam do siebie i dopinałam na ostatni guzik przerzut narkotyków. Z racji mojego stanu do akcji zaangażowałam Matthew, którego z reguły nie brałam ze sobą. Coś mi jednak śmierdziało w tym zadaniu i wolałam mieć go przy sobie w razie jakichś kłopotów. Właśnie czekałam na ciężarówkę z towarem, a Matt siedział obok mnie w samochodzie i zajadał żelki.

-Chcesz?- zapytał, wyciągając w moją stronę paczkę.

-Skup się. Nie czas teraz na jedzenie- warknęłam.

-A na czym mam się skupiać? To tylko przerzut. Robiliśmy to setki razy- powiedział i włożył do ust kolejny smakołyk.

-Już Ci mówiłam. Nie wierzę, że ojciec zlecił mi taką prostą akcję bez powodu. Coś jest na rzeczy.

-A ty znowu to samo. Po prostu chciał Cię upokorzyć i tyle. Co to pierwszy raz?

Na szczęście w tym momencie podjechała ciężarówka, inaczej nie powstrzymałabym się przed uderzeniem chłopaka. Wysiadłam i zatrzasnęłam drzwi od samochodu. Kierowca ciężarówki wraz z pasażerem podeszli do nas. 

-Mamy towar. Ale najpierw kasa- odezwał się mały łysy człowieczek.

-Najpierw to ja go sprawdzę- odpowiedziałam patrząc na niego surowo.

-Jak sobie chcesz. Towar jest pierwsza klasa.

Zaszłam na tył i otworzyłam drzwi od pojazdu. Weszłam do środka. W pogotowiu trzymałam broń. Nigdy nie wiadomo, co tamci kombinują. Sprawdziłam pierwszą skrzynię z towarem. W porządku. Druga i trzecia również. Nie chciało mi się sprawdzać każdej, ale miałam jakieś głupie przeczucie. Poza tym ojciec by mnie zabił, gdyby coś było nie tak z którąkolwiek partią. Kazałam chłopakom powoli wynosić towar sprawdzony przeze mnie.

-Ej laleczko, a kasa to kiedy?

-Matt, przekaż im połowę. Reszta, gdy wszystko będzie w porządku.- Widziałam jak kierowca zaczął się wkurzać.

-A co ma być nie w porządku. Od lat razem handlujemy i wszystko zawsze było w porządku. Co się nagle miało zmienić?!

-Nie twierdze, że coś jest źle. To kwestia ostrożności- odezwałam się, dalej spokojnie robiąc swoje.

-Ja ci dam ostrożność głupia pizdo- rzekł wyjmując pistolet.

W tym samym czasie zrobiliśmy to ja i Matt. 

-Opuść ten pierdolony pistolet, albo zostanie z ciebie krwawa miazga- warknęłam wkurzona. Nie będzie mi groził jakiś podrzędny kierowca. Mężczyzna spojrzał na mnie zjadliwie, potem na moich pracowników, którzy też już trzymali broń w dłoniach, gotowi w każdej chwili zabić faceta. Zrezygnowany zaczął powoli opuszczać pistolet, który od razu przejął Jack, jeden z pracujących ze mną mężczyzn.

-A teraz spokojnie dokończymy sprawdzanie towaru, dostaniesz swoje pieniądze i każdy odejdzie zadowolony w swoją stronę. No chyba, że coś ukrywasz- zakończyłam z uśmieszkiem i wróciłam do pracy.-A co to?- spojrzałam na proszek. Na pierwszy rzut oka niby wszystko było dobrze. Zbliżyłam twarz do otwartej skrzyni. Wzięłam proszek na palec, przyjrzałam mu się dokładniej, posmakowałam. Kurwa! To podróba! Zajebista, ale jednak nie to zamawialiśmy. Miał być towar pierwszej klasy, a nie to! Wkurwiłam się. Ten chuj chciał nas wydymać. Ruszyłam, rzucając w jego stronę jeden z moich noży. Mężczyzna złapał się za ramię w które trafiłam.-Handlujemy ze sobą od lat?! Wszystko zawsze było w porządku?! To, że dajesz nam lipny towar ma być w porządku?!- wykrzyczałam.

-Ale nie to na pewno pomyłka. Wszystko musi być dobre- powiedział z wyczuwalnym lękiem w głosie. Nie budziłam co prawda nigdy takiego przestrachu jak moje chłopaki, ale też potrafiłam nieco nastraszyć, zwłaszcza, gdy zaczynałam używać swojej broni.

-Zabrać go i tego tam też- wskazałam na czającego się za ciężarówką drugiego mężczyznę.

-Błagam nie. Ja nie miałem z tym nic wspólnego. Mówiłem mu, że to zły pomysł. Ale on nie słuchał-wołał, gdy moja ekipa ciągnęła go po asfalcie do samochodu.

-Mamy jeszcze cztery trefne skrzynie- powiedział Matt, zeskakując z ciężarówki.-Dobra, zapakujcie osobno te skrzynie i odeskortujcie do magazynu- rozkazałam i zaczęłam iść do samochodu.

-Kto by się spodziewał, że będą na tyle głupi, aby próbować Cię oszukać.

-Już oni tego pożałują- rzekłam z uśmiechem.

-Wiem, wiem. Znam Cię- zaśmiał się mężczyzna i wsiadł do swojego audi, po czym odjechał. Ja zrobiłam dokładnie to samo. Po piętnastu minutach weszłam do domu rodzinnego.

-Szef w gabinecie?- zapytałam jednego z ochroniarzy.

-Tak. 

Ruszyłam w jego kierunku.

-Ojcze, Alojzy nas okradał.

-Dowody- warknął.

-Znaleźliśmy dziś 5 skrzyń ze zmieszanym towarem. Alojzy jest już u nas w magazynie.

-Dobrze. Zajmę się nim- spojrzałam na niego zdumiona.

-A nie mogłabym ja?

-Nie. Ty masz inne zadanie. Zabijesz go- przekazał mi teczkę. Otworzyłam ją i jakie było moje zdumienie, gdy zobaczyłam zdjęcie mojego porywacza. -Jakiś problem?- zapytał się Boss.

-Nie, żaden- powiedziałam, ukrywając emocje.

-To co tu jeszcze robisz?

-Już wychodzę- odpowiedziałam z cichym westchnięciem i ruszyłam w stronę drzwi. Czasem brakowało mi jakichkolwiek oznak uczuć u mojego ojca. W końcu byłam jego córką. Gdyby czasem powiedział, że dobrze się spisałam, chyba by go to nie zabiło. Nie oczekiwałam przecież, że mnie przytulił czy powiedział, że jest ze mnie dumny, bo już dawno nauczyłam się, że nigdy nie będę dla niego dość dobra, w końcu byłam tylko kobietą.

Weszłam do swojego mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Przydałaby się kąpiel, ale byłam zbyt zmęczona. Ciągle jeszcze dochodziłam do siebie po porwaniu. Zamknęłam oczy. Miałam ochotę na drzemkę, musiałam jednak najpierw zobaczyć co zawiera teczka od mojego ojca. Jeszcze raz ją otworzyłam. Spojrzałam na zdjęcie. To naprawdę on. Uśmiechnęłam się szeroko. Od kiedy udało mi się uciec marzyłam o jego zabójstwie, teraz się to ziści. I nawet nie musiałam go szukać. Szef się postarał i dostałam wszystkie dane o jego najczęstszych miejscach przebywania. Wystarczyło tylko iść i się go pozbyć. Cudownie. Usatysfakcjonowana poszłam do sypialni, przebrałam się w bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki i położyłam się spać.

Gdy rano otworzyłam oczy moją pierwszą myślą było: „Już niedługo Cię dopadnę". Wiedziałam, że nie jestem jeszcze w pełni sił i może powinnam dać sobie jeszcze trochę czasu, ale byłam zbyt żądna zemsty, aby cokolwiek odwlekać i już dziś postanowiłam rozpocząć swoje przygotowania. Jak będę miała szczęście to może nawet dziś go zabije. Ze świetnych humorem wstałam z łóżka i ruszyłam do toalety na szybki prysznic. Zmieniłam pozostałych kilka opatrunków i ubrałam się w czarne dżinsy, dłuższą bluzkę i skórzaną ramoneske, Wzięłam swoją broń i nie zwlekając dłużej wyszłam z mieszkania. Wsiadałam do samochodu z wielkim uśmiechem na ustach tak do mnie nie pasującym. Wiedziałam, że ten cały Mark może być groźnym przeciwnikiem i nie zamierzałam go lekceważyć. Przejechałam obok budynku, gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Była to luksusowa dzielnica i mój samochód stojący tam cały dzień mógłby wzbudzić podejrzenia. Postanowiłam zaparkować w odpowiedniej odległości i znaleźć dobry punkt obserwacyjny.

Założyłam na głowę czapkę z daszkiem, aby choć trochę ukryć za nią swoją twarz i ruszyłam na poszukiwania. Naprzeciwko mieszkania mojego celu znajdowała się kawiarnia. Idealnie. Usiadłam przy stole z widokiem na wjazd do podziemnego parkingu. Zamówiłam kawę i ciasto czekoladowe. Teraz pozostało mi tylko czekać.

Wypiłam już dwie kawy i właśnie kończyłam pić cappuccino. Postanowiłam, że jeżeli do czasu aż je skończę nic się nie wydarzy wracam do domu. Nie chciałam wzbudzać zbytnich podejrzeń swoją obecnością. Smętnie wpatrywałam się w okno, gdy zobaczyłam, że wyjeżdża stamtąd samochód należący do Mark'a. Przyjrzałam się dokładniej, ale oczywiście szyby były przyciemniane i nie zobaczyłam kto siedzi w środku. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować i udać się do budynku. Dopiłam napój do końca, zapłaciłam po czym spokojnie wyszłam z kawiarni.

Obeszłam budynek i znalazłam tam wyjście ewakuacyjne, którego szukałam. Oczywiście drzwi były zamknięte. Dla mnie to jednak żaden problem. Już po chwili byłam w środku. Miałam nadzieję, że nie ma tu kamer. Niby żadnych nie widziałam, ale różnie to bywa. Ruszyłam schodami na czwarte piętro, które w całości należało do mężczyzny. Musiał być ważną personą skoro stać go było na takie luksusy. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania. Wyjęłam swój sprzęt i zaczęłam majstrować przy zamku. Chwilę trwało zanim udało mi się go otworzyć. W końcu jednak byłam w środku. Wyciągnęłam broń z zza paska i zaczęłam się rozglądać po gustownie urządzonym salonie. Widać było, że mieszka tu bogaty mężczyzna. Podłogi były z czarnego marmuru, czarne skórzane sofy, wielki kamienny kominek. I okna od podłogi po sam sufit. Było co podziwiać. Ale nie po to przyszłam. Cicho ruszyłam w głąb mieszkania po kolei sprawdzając każdy pokój. Wszystkie były urządzone z surową elegancją. A co ważniejsze nikogo w nich nie znalazłam. Wróciłam do salonu i wygodnie rozsiadłam się na kanapie. Postanowiłam na niego poczekać. W międzyczasie znalazłam barek i zrobiłam sobie drinka. Trzeba się delektować chwilą

Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Nie mogłam się już doczekać aż Mark przekroczy próg tego mieszkania, a ja zakończę to co on rozpoczął porywając mnie. W końcu usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Wycelowałam pistolet.

Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 936 9
Dwudziestoczteroletnia Adeline Thomson bardzo szybko poznała smak pieniędzy. Jej życie wyglądało jak bajka: drogie apartamenty, dalekie podróże, waka...
32.5K 1.2K 47
Romans pomiędzy nowymi pokoleniami dwóch różnych mafii które są wrogami od wielu, wielu lat. Valentina Evans i Vincent Sydney to niby te same św...
99.4K 3.9K 53
Nigdy nie czułam żadnej potrzeby zmiany swojego życia. Było mi dobrze, bo nie znałam niczego innego. Było mi dobrze. Aż do dziś
321K 7.1K 58
Meghan nigdy nie spodziewała się, że na ślubie własnej siostry spotka mężczyznę, o którym nie chciała już nigdy więcej myśleć. Ale życie potrafi być...