Perełka - Początki // Zawiesz...

By majusiaaa80

23.9K 633 465

Vanessa Vera Alva to 17-letnia dziewczyna, która w życiu wiele przeszła. Ma swoje zasady i chce być najlepszą... More

2. Kara
3. Impreza
Informacja (ważne)
4. Kłótnia
5. Wyjaśnienia
6. Randka z bratem?
7. Szafka
8. Nocowanie
9. Obiad

1. Urodziny

6.9K 171 144
By majusiaaa80

Wszystko zaczęło się 15.03.2005 wraz z moimi narodzinami. Każdego roku wszyscy chcieli celebrować to wydarzenie, a ja nie miałam na to zbytniej ochoty. Po prostu nie lubiłam urodzin, właściwie w ogóle nie przepadałam za żadnymi świętami.

Miałam ochotę zostać cały dzień w łóżku, jednak musiałam iść do szkoły. Ostatnio chodziłam na wagary i kolejny taki wybryk skutkowałby wzywaniem do szkoły mojej mamy.

Na szczęście mam pewność, że dziś przyjdą bliźniaki Davies. Przyjaźnię się z nimi odkąd tu się przeprowadziłam. Gdy tylko pierwszego dnia przekroczyłam próg szkoły wzięli mnie pod moje skrzydła i dali nadzieję na lepsze życie.

Dzięki Charlotte i Noah Davies stałam się jedną z najpopularniejszych, o ile nie najpopularniejszą dziewczyną w szkole.

Nie raz chłopaki zakładali się o to czy mnie przelecą, jednak w całym Malbre City High School była tylko jedna osoba której to się udało i wcale nie zrobiła tego dla pierdolonego zakładu.

W pierwszej klasie poszłam na imprezę, którą organizowali moi przyjaciele. Wejściówki kosztowały 5$ i zawsze były na nich tłumy. Za każdą zorganizowaną imprezę rodzeństwo Davies brali minimum 500$, a i tak od urodzenia byli bogaci. Odkąd zaczęłam im pomagać wszyscy bierzemy po 30%, a pozostałe 10% odkładamy na kolejne imprezy.

Organizowaliśmy też imprezy drużyny footbollowej dzięki czemu byliśmy zaproszeni. Normalni uczniowie nie mieli na nie wstępu nawet za duże pieniądze.

W całym roku były dwie imprezy na które można było się dostać za darmo (nie licząc imprez drużyny na które darmowy wstęp mieli wszyscy zaproszeni). Były to imprezy urodzinowe. Wtedy jubilat mógł zaprosić ile tylko chciał osób za darmo, a reszta wchodziła za opłatą.

Wracając do mojego pierwszego razu. Stało to się na mojej pierwszej imprezie w Malbre City. Noah miał mnie oprowadzić po budynku slams club. Był to kilku piętrowy opuszczony budynek. Kiedyś należał do dziadka bliźniaków, ale gdy zmarł, oni go odziedziczyli i zrobili z niego budynek do imprezowania. Przespałam tam się z pewnym chłopakiem i straciłam tym samym dziewictwo. Właśnie na tej imprezie poznałam bliźniaków.

Cudem wygrzebałam się z pod kołdry. Chwilę później byłam już gotowa do wyjścia, więc zbiegłam po schodach. W salonie siedziała moja matka i popijała kolejny łyk kawy.

Camila, bo właśnie tak się nazywała, była cudowną kobietą. Do tego bardzo piękną. Miała długie brązowe włosy, które zazwyczaj spinała w luźny kok. Jej oczy były niebieskie i zawsze porównywałam je do głębi oceanu. Za każdym razem, gdy wychodziła z domu ubierała się elegancko, jednak w domu siedziała w dresach.

Tuż przed samym wyjściem zatrzymał mnie jej głos, a chwilę później stała już przede mną. Obleciałam ją wzrokiem. Powinna już być w pracy, a dalej była w szarym dresie.

- Wszystkiego najlepszego, kochanie.

- Wzajemnie? - razem z mamą zaśmiałyśmy się. - Z tego co widzę nie idziesz do pracy, więc może mnie zawieziesz do szkoły? - sama choć posiadałam prawo jazdy, nie miałam samochodu.

- Muszę się wyszykować - stwierdziła.

- Randka z Williamem?

- Zaprosił mnie na bankiet jako swoją partnerkę. Wydaję mi się, że to coś poważniejszego. W końcu spotykamy się już dwa miesiące. Naprawdę zaczynam myśleć nad stabilizacją z nim u mojego boku - cieszyłam się z tego w jakim kierunku idzie ich relacja. Camila zasługiwała na szczęście.

- Cieszę się twoim szczęściem.

- Mam dla ciebie prezent - zmieniła temat.

- Błagam powiedz mi, że to zwolnienie z lekcji z Pani White - powiedziałam robiąc minę zbitego psa.

- Niestety będziesz musiała jeszcze wytrzymać. Dorze wiesz, że ja też jej nie lubię. Szczególnie po tym jak musiałam przyjeżdżać do szkoły, bo byłaś za mało aktywna na jej lekcji - wspominałam już, że White to wariatka?

- Ona to powinna iść na terapię. Może dasz jej jakąś zniżkę - kochałam to, że mogłam mamie powiedzieć wszystko i z nią pożartować. Dzięki temu nasza relacja była taka luźna.

- Jedyne co mogę jej dać to nakaz uśpienia - zaśmiałam się cicho na słowa mojej matki, ale to skierowanie naprawdę by jej się przydało, o ile takie coś istnieje.

- Możesz dać mi już ten prezent? Zaraz się spóźnię na autobus, a ani Charlotte ani Noah nie mogą mnie zawieść.

Często jeździłam z moimi przyjaciółmi, jednak samochód Noah się popsuł, a zastępczy pojazd dostanie dopiero po południu, więc musiał jechać z Char. Czasami pożyczałam auto mojej mamy, jednak rzadko miałam taką możliwość.

- Przykro mi, ale mam dużo na głowie. Jednak zdążę dać ci prezent.

Patrzyłam jak Camila wyciąga małe pudełeczko i mi je podaje. Od razu pomyślałam o biżuterii, jakie to oklepane. Otworzyłam prezent i spojrzałam na jego zawartość. To jednak nie jest pierdolona biżuteria, tylko kluczyki. Pierdolone kluczyki do samochodu. Wybiegłam przed dom i zobaczyłam czarnego mercedesa. Nie wiedziałam jaki to model, bo nie znam się na autach.

- O jezu! To najlepszy prezent jaki mogłam dostać! - Rzuciłam się w ramiona swojej matki, ale odsunęłam się od niej po chwili. - Chociaż jak tak dłużej pomyśleć mogłabyś kupić mi pizze i byłabym zadowolona.

- Miałam dość pożyczania ci samochodu - odpowiedziała nijak.

Ostatni raz przytuliłam mamę i pobiegłam do auta. Wsiadłam do samochodu. Skoro nie musiałam iść na przystanek, zostało mi trochę czasu na przejażdżkę.

Jeździłam po slamsach słuchając swojej ulubionej playlisty. Piętnaście minut później zaparkowałam przed Malbre City High School, a gdy tylko wyszłam z mojego samochodu, zaczęłam rozglądać się wzrokiem szukając moich przyjaciół. Przewijało się tu sporo znajomych twarzy, ale nigdzie nie było Charlotte i Noah.

Stałam opierając się o czarnego mercedesa. Kilka osób przywitało się ze mną, gdy przechodzili obok mnie. Niektórych nawet nie kojarzyłam, ale wszyscy znali mnie. Gdy znudziło mi się czekanie na tą dwójkę, z tylnej kieszeni moich spodni wyciągnęłam telefon i weszłam w grupową konwersacje.

Wiadomość do grupy: Trzej Muszkieterowie

Vanessa: Dojechaliście już?

Charlotte: Odwróć się.

Natychmiastowo wykonałam polecenie dziewczyny. Gdy tylko stanęłam plecami do drzwi wejściowych mojego liceum, ujrzałam pomarańczowe lamborghini, należące do mojej przyjaciółki.

Za jego kierownicą siedziała wysoka blondynka o prostych włosach. Posiadała hipnotyzujące szafirowe tęczówki, które w tym momencie wlepiały się w moją zgrabną sylwetkę. Mój wzrok wylądował na miejscu pasażera na którym siedział mój wierny przyjaciel. Chłopak był bardzo podobny do swojej siostry, mimo tego iż byli bliźniakami dwujajowymi. Zasadniczą różnicą były ich włosy. Noah posiadał kruczoczarne włosy, które odziedziczył po swoim ojcu.

Moi przyjaciele opuścili pojazd i podeszli do mnie. Blondynka od razu rzuciła się w moje ramiona, a jej brat stał i przypatrywał mi się uważnie czekając, aż dziewczyna mnie puści. Gdy w końcu blondynka wypuściła mnie z jej silnego uścisku przywitałam się z Noah naszym powitaniem. Beczka, piątka, przyciągnięcie i zderzenie.

- Wszystkiego najlepszego! No proszę dostałaś samochód. Nareszcie nie będziesz jeździć ze mną - kochałam ten jej radosny ton głosu, był taki przyjemny dla ucha.

- Nasze prezenty i tak są lepsze. Chociaż nie ma niczego lepszego niż ja - cóż ego mojego przyjaciela wzrasta z każdym dniem, a żyje już na tej planecie 17 lat.

- Przepraszam, ale gdybym miała wybierać pomiędzy spotkaniem Madison Beer lub Lana Del Rey to byś przegrał - czasami jestem za szczera, a czasami brnę w kłamstwa tak daleko, że sama się w nich gubię.

- Ja tam bym go już wymieniła za roczny zapas włoskiego jedzenia.

- No wiesz co? Powinnaś być mi lojalna! Wyszliśmy z tej samej...

- Stop! - krzyknęłam, przerywając brunetowi. - Wystarczy już - dodałam ciszej.

Zobaczyłam jak wszyscy kierują się w stronę szkoły co oznaczało tylko, że zaczęły się lekcje. Chciałam iść na matematykę, ale zatrzymała mnie ręka blondynki, zaciskająca się na moim nadgarstku.

- Zaczekaj, najpierw otwórz prezenty.

- Teraz? Zaraz mamy lekcje. Poza tym znając was, nie powinnam tego otwierać przed wejściem do szkoły.

- Nie marudź i chodź - stwierdziła.

Przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę jej samochodu. Od razu jej brat otworzył bagażnik, a przed moimi oczami ukazały się prezenty, dwa prezenty. Nie chciałam dyskutować z bliźniakami, bo znając nich, jakbym odmówiła, sama wylądowałabym w tym bagażniku.

Sięgnęłam jedno z pudełek i gdy otworzyłam je i ujrzałam czerwoną koronkową bieliznę z kokardkami. Od razu wiedziałam, że to prezent od Charlotte. Bo Noah wybrałby czarną.

- Jutro zabieram cię na zakupy i zero wymówek - uhu Noah znów będzie musiał nosić nasze torby z ciuchami. - Ja stawiam - dodała.

- Chętnie cię zobaczę w niej zobaczę. Na pewno będziesz wyglądać seksownie, w końcu pomagałem w wyborze. Chociaż ja byłem za czarną, ale co ja tam wiem - kochałam jak ten brunet ze mną flirtował, chociaż dobrze wiedziałam, że podoba mu się Louis z równoległej klasy. Nigdy nie liczyłam na nic więcej, byliśmy tylko przyjaciółmi, a Noah traktowałam jak trochę zboczonego, przybranego brata.

- Daj mi pięć minut - sapnęłam wpatrując się w jego szafirowe tęczówki.

- Ja tu jeszcze stoję - powiedziała blondynka wchodząc między nas.

- To możesz iść. Chyba, że chcesz trójkącik? Wiesz niby jesteś rodzeństwem, ale to tylko seks - nie wiem jakim cudem mówił to z taką powagą, bo ja od razu wybuchłam głośnym śmiechem.

- Wystarczy! - krzyknęła blondynka. Strasznie nie lubiła, gdy zboczone teksty jej brata były skierowane do mnie lub do niej.

- Został jeszcze prezent ode mnie. Otwierasz czy mam go dać Char? - zapytał zmieniając temat.

Złapałam ostatni prezent i go otworzyłam. Gdy tylko zauważyłam jego zawartość wybuchłam głośnym śmiechem. Wiedziałam, że jest zdolny do wszystkiego, jednak tego się nie spodziewałam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

Pierdolony Noah Davies kupił mi wibrator.

- Widzę, że ci się podoba. Może przetestujemy go razem? - na jego twarzy ukazał się chytry uśmieszek.

- Ja dalej tu jestem - głos Charlotte obił się o moje uszy, kochałam w nim tą nutkę irytacji. - A teraz musimy iść na lekcje, bo inaczej damy White pretekst do wzywania naszych rodziców.

- Mam dość tej starej jędzy, nawet moja mama uważa, że jest z nią coś nie po kolei.

- Każdy tak uważa Van, nawet dyrektor Brown - stwierdził Noah i o dziwo muszę mu przyznać rację. Nasz dyrektor cały czas czekał na odpowiedni powód, aby ją zwolnić.

Weszliśmy razem do budynku Malbre City High School. Szybko podeszliśmy do szafek i wzięliśmy podręczniki do matematyki. Weszliśmy do klasy. Pani White przerwała tłumaczenie tematu i spojrzała w naszą stronę. Patrzyła na nas z pogardą, ale zdążyłam do tego przywyknąć.

- Alva i bliźniaki Davies nareszcie się zjawili, cóż za zaskoczenie - odezwała się Pani White, nienawidziłam tej suki od pierwszego dnia w tej szkole.

- Musi pani mi uwierzyć na słowo, że właśnie miałem okazję zobaczyć jak któraś z tych pięknych panienek - położył ręce na naszych barkach. - Zabawia się wibratorem, albo lepiej mogłem ruchać i to obie! Ale mimo wszystko tu jestem, więc powinna Pani docenić moje poświęcenie - patrząc na reakcję, osób znajdujących się w klasie, wydawało mi się, że niektórzy zaczęli to sobie wyobrażać.

- Mówisz między innymi o swojej siostrze Davies.

- Jak już coś to panie Davies, nie przypominam sobie, żebyśmy byli na ty, a skoro ja odzywam się do pani z nienależytym szacunkiem, pani też powinna - mam nadzieję, że przepisał mi swoje ubrania testamencie.

- Młody chłopcze ja przez całe życie pracowałam na szacunek do mojej osoby. Natomiast ty nie zrobiłeś nic by go zyskać. Zajmijcie natychmiast miejsca i koniec dyskusji.

- Czyli uważa pani, że nie zasługujemy na szacunek? Może pani podać mi tego powód? W końcu na ostatniej lekcji, na której byliśmy mówiła pani, że szacunek należy się każdej istocie na ziemi. A teraz tak po prostu pani się rozmyśliła? To co pani robi to zwykła dyskryminacja - powiedziałam, a w klasie nastała idealna cisza.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam jak wszystkich oblewał stres. Nie tylko ja naraziłam się White. Teraz wszyscy znajdujący się na terenie placówki byli narażeni na zły humor nauczycielki. Jednak z drugiej strony mogę iść do gabinetu dyrektora i tym samym uwolnić się od tej jędzy.

- Mam tego dość. Dzwonię do twojej matki Alva.

- Liczą się chęci, ale w pani przypadku chyba już za późno. Moja mama jest świetną psychiatrą, ale moim jakże skromnym zdaniem pani już nic nie pomoże - westchnęłam, ale przypomniałam słowa mojej matki. - Chociaż mogli by panią uśpić - dodałam.

- Mam tego dość! Znieważacie moją osobę! Mogłam przepuść wam wcześniejsze wybryki, ale tego jest już za dużo! Alva idziesz ze mną do dyrektora!

- Sama pani nie dojdzie? A może pani się boi pana Browna i mam być dla pani duchowym wsparciem?

- Zaczekajcie tu na mnie - zwróciła się do klasy. - Ja idę z Alva do dyrekcji - dodała.

Wskazała na mnie palcem, po czym wyszła z klasy. Oczywiście poszłam za nią. Tupot szpilek White roznosił się po całym korytarzu. Gdy przeszłyśmy przed korytarz i stanęłyśmy przed gabinetem dyrektora, nauczycielka otworzyła drzwi i mnie w nich przepuściła wskazując na trzy krzesła znajdujące się przed biurkiem dyrektora. Wcześniej były tylko dwa, ale w pierwszej klasie przynajmniej dwa razy w tygodniu ja, Charlotte i Noah lądowała w tym gabinecie. W końcu postanowili wstawić trzecie krzesło.

Nie chodziło o to, że byliśmy jakoś bardzo problematyczni. Po prostu ta stara jędza, która mnie tu przyprowadziła, uwzięła się na nas, gdy tylko przekroczyliśmy mury tego liceum. Potrafiła wysłać nas do dyrekcji, bo byliśmy za mało aktywni. Świetnie pamiętam jej minę jak dyrektor powiedział, że jeszcze raz nas tu przyprowadzi z tak absurdalnego powodu to wyleci w trybie natychmiastowym, niestety po jego słowach nie byliśmy tutaj.

Zajęłam jedno ze wskazanych mi miejsc i popatrzyłam na dyrektora. Byłam z siebie dumna i nie zamierzałam tego ukrywać. Niech suka wie, że nawet psychiatryk jej już nie pomoże.

- Co tym razem? - Zapytał Pan Brown, ewidentnie mało go interesowało co White miała do powiedzenia.

- Ta mała pyskata dziewucha nie ma szacunku do mojej osoby. Do tego stwierdziła, że powinnam zostać uśpiona - mówiła to z wielkim oburzeniem, ale przecież gdyby tak nie było to bym tak nie powiedziała.

- Szanowny Panie dyrektorze pani White dyskryminuję uczniów i uważa, że nie zasługują oni na szacunek, a moim skromnym zdaniem to działa w dwie strony, więc nie zamierzam go okazywać tej starej jędzy.

- Wystarczy! - Krzyknął uderzając w blat biurka, obstawiałam bańkę, że pokłócił się z żoną. - Pani White proszę wracać do uczniów. Ja sobie zamienię słówko z Panią Alva.

Patrzyłam jak White wbiła we mnie ostatnie spojrzenie pełne chęci mordu. Po czym opuszcza gabinet.

Pan Brown od razu się rozluźnił, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wszyscy wiedzieli, że nie ma za dobrych stosunków z White i częściej staje po stronie uczniów.

- Wszystkiego najlepszego - nie wierzyłam własnym uszom. Skąd wiedział kiedy mam urodziny? Nie sądzę, aby przeglądał papiery wszystkich uczniów i pamiętał ich daty urodzenia. - Mimo tej okazji muszę cię ukarać. Zdajesz sobie z tego sprawę?

- Tak. Jednak teraz interesuje mnie tylko i wyłącznie to skąd pan wie o moich urodzinach.

- Wiem, że jestem stary i mam problemy ze wzrokiem, ale głuchy nie jestem. Nie da się wyjść na korytarz nie słysząc nic o piątkowej imprezie urodzinowej, ale jakby jakiś rodzic pytał nic nie wiem.

- Może ma pan trochę racji. Ludzie chcą zdobyć darmowe przepustki - stwierdziłam. - A mogę zapytać jakie konsekwencje poniosę za mój dzisiejszy malutki wybryk? - zapytałam akcentując słowo "malutki".

- Zaczynając od jutra przez tydzień będziesz zostawać po lekcjach - mogło być gorzej. Szczerze póki nie karzą mi sprzątać jestem zadowolona.

                                                                                                     ***

Siedziałam w domu i czytałam jedną z moich książek. Ten dzień był strasznie przytłaczający. Co przerwę podchodziło do mnie średnio 8 uczniów i prosiło o darmowe wejściówki na imprezę. Tak naprawdę nie zamierzałam ich dawać nikomu. Jedynymi osobami, którym mogłabym je dać to Noah i Char, którzy już je mają.

Gdy w końcu wróciłam do domu ludzie zaczęli pisać do mnie z prośbą o darmowe wejście. Na mój telefon przychodziło tyle wiadomości, że postanowiłam go wyłączyć. Jedynymi osobami, które zachowały resztki godności byli zawodnicy drużyny footballowej i cheerleaderki. Nie dlatego, że ich nie chcieli, po prostu oni nigdy o nic nie proszą.

W całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mogła to być moja mama, bo była u fryzjera, więc albo to są bliźniaki albo coś co mnie nie interesuję. Zbiegłam po schodach i prawie wpadłam na drzwi. Otworzyłam je na na oścież. Zgadłam. Przed moimi drzwiami stało rodzeństwo Davies.

- Dlaczego nie odbierasz? - spytał Noah i próbował udawać wściekłego. Prawie od razu przestał i przywitaliśmy naszym powitaniem. Beczka, piątka, przyciągnięcie i zderzenie.

- Musiałam wyciszyć telefon, bo co chwile ktoś do mnie piszę o darmową wejściówkę - w połowie zdania przytuliłam Charlotte. - Tak właściwie po co dzwoniliście?

- Idziemy do klubu - stwierdziła blondynka.

- Nie dzisiaj. To jedyny okres w roku, w którym nie mam ochoty na imprezy i musicie to uszanować.

- Liczę do pięciu. Pięć.

- Gratulacje. Kiedy się tego nauczyłeś?

- Cztery

- Tak naprawdę liczysz od 5, a nie do 5.

- Trzy. Dwa. Jeden - gdy Noah skończył liczyć, złapał mnie i przerzucił przez ramie.

- Obiecuję ci, że jak tylko mnie puścisz to obetnę ci chuja! - zaczęłam uderzać pięściami o jego plecy.

- Tylko dobrze się nim zajmij - powiedział, na co jego siostra zaśmiała się pod nosem.

Zanim się zorientowałam zostałam rzucona na tylne siedzenia jakiegoś samochodu i odjechaliśmy. W drodze do klubu śpiewaliśmy piosenki lecące w radiu.

W końcu dojechaliśmy. Wyszłam z samochodu wraz z przyjaciółmi. Piliśmy drinki i tańczyliśmy, potem flirtowaliśmy ze sobą lub bez siebie i tak w kółko.

Po jakimś czasie zgubiłam gdzieś przyjaciół. Rozejrzałam się szybko po klubie. Noah lizał się z jakimś blondynem, a po Charlotte nie było nawet śladu. Gdy zeszłam z parkietu praktycznie od razu poszłam zapalić.

Wyszłam przed klub, wyciągającpapierosy, które miałam w kieszeni. Przez kolejne kilka minut zaciągałam się dymem, a potem zgasiłam papierosa. Wyrzuciłam niedopałka i zdeptałam go butem.

Gdy odwróciłam się, aby wrócić do klubu poczułam męskie dłonie na mojej tali. Przede mną stał wysoki szatyn o prostych włosach.

Obserwowałam każdy skrawek jego ciała. Zaczynając od oczu, przypominających mi szmaragdy. Przechodząc przez kości policzkowe, wąskie usta, szyję, na której widniał srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca, klatkę piersiową, opinaną przez czarny golf oraz nogi pokryte dżinsami tego samego koloru co górna część stylizacji. Kończąc na białych jordanach.

- Zatańczymy? - Zachrypnięty głos nieznajomego dotarł do moich uszu, a ja nie wahałam się ani chwili dłużej, złapałam dłoń chłopaka i pociągnęłam go na środek parkietu.

Wtuliłam się w niego, kładąc swoją głowę na jego torsie, a ręce splatając na jego karku. Kołysaliśmy się do muzyki. Będąc przy nim traciłam poczucie czasu, chociaż możliwe, że powodował to alkohol znajdujący się w mojej krwi.

Byliśmy całkiem sami. Wszyscy opuścili klub, nawet barman, ale nikt nas nie wygonił. Muzyka cały czas leciała, a on zaczął kierować nasze kroki w nieznany mi kierunek. Jego dłonie powoli zsunęły się na moje pośladki. Poczułam jak unosi moje ciało do góry, więc owinęłam swoje nogi wokół jego pasa.

Nieznajomy musnął moje wargi, a ja od razu oddałam pocałunek. Pieścił moje usta przez chwilę, a potem zgryzł moją dolną wargę. Uchyliłam delikatnie moje usta, a on od razu to wykorzystał i wsunął do nich swój język.

Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Nasze języki walczyły o dominację, jednak ostatecznie przegrałam pojedynek. Brakowało mi tchu. Przez jego dotyk robiłam się coraz bardziej mokra. Nie pamiętałam kiedy ostatnio, ktoś tak bardzo mnie podniecił. A nie, jednak pamiętam.

Oderwał się od moich ust i zaczął całować, lizać oraz przysysać się do mojej szyi. Jęczałam z wzrastającej przyjemności. Stanęliśmy przed schodami, a on znów się ode mnie oderwał i popatrzył mi w oczy.

- Teraz twoja kolej, kochanie - sapnął do mojego ucha i zgryzł jego płatek.

Chłopak wchodził po schodach, a ja zaczęłam przysysać się do jego szyi robiąc mu malinki. Potem zeszłam na jego obojczyki zostawiając przy tym mokry ślad.

Gdy tylko weszliśmy na górne piętro obrócił nas w prawo i popchnął mnie na drzwi znajdujące się za mną. Przycisnął mnie do nich, a ja oderwałam się od niego i odchyliłam głowę. Od razu wykorzystał okazję i zassał skórę mojej szyi, przez co jęknęłam. Obdarzył moją skórę kilkoma krótkimi pocałunkami.

Jedna z jego rąk ścisnęła mój pośladek, a druga otworzyła drzwi. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju, rzucił mnie na materac. Nie zastanawiałam się, wtedy po co w takim klubie został umieszczony pokój.

Szatyn zawisł nade mną i ponownie wrócił do pieszczenia mojej szyi. Pocałunkami zjeżdżał coraz niżej, aż w końcu zatrzymał się przy dekolcie. Byłam już tak cholernie mokra. Miałam ochotę zakończyć tą pierdoloną grę wstępną i przejść do rzeczy.

Uniosłam ręce, aby nieznajomy mógł zdjąć moją górą część garderoby. Gdy zostałam w samym staniku, on zaczął się rozbierać zaczynając od zdjęcia czarnego golfu, w którym wyglądał tak królewsko seksownie. W między czasie zaczęłam odpinać jego pasek, a następnie rozporek.

Gdy on był w samych bokserkach, ja miałam na sobie spodnie oraz stanik. Jednak nieznajomy szybko ściągnął ze mnie dżinsowe dzwony, a wraz z nimi moje majtki.

Nachylił się nad moją twarzą, przystawiając swoje ucho do moich ust. Jedna z jego rąk wylądowała pod moimi plecami i zaczął rozpinać mój stanik. Chwilę później byłam całkiem naga, a moje ubrania leżały na podłodze.

Czy jutro będę tego żałować? Raczej nie.

Szatyn zaczął ssać mojego sutka, przy okazji zostawiając malinkę na mojej piersi. Jego ręka zgniatała i jednocześnie masowała moją drugą pierś.

Oderwał się od mojego cycka i zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej. W końcu musnął swoimi ustami moją kobiecość. Odruchowo próbowałam zacisnąć uda, ale on przytrzymał je, jeszcze bardziej je rozszerzając.

- Jak nie chcesz mogę przestać - powiedział, dmuchając prosto w moją cipkę.

- Ch- chcę - sapnęłam.

Zaczął lizać moją łechtaczkę, przez co z moich ust wydobył się kolejny jęk. Zacisnęłam dłonie na pościeli, gdy on wchodzić we mnie swoim językiem. Z każdą kolejną sekundą chciałam coraz więcej. Całkowicie mu się poddałam i podobało mi się to.

Nagle poczułam jak jego język wychodzi ze mnie i całkowicie skupia się na mojej łechtaczce. Sapnęłam z przyjemności, którą fundował mi chłopak, a gdy tylko włożył we mnie swój palec z moich ust wydał się głośny jęk. Wchodził nim i wychodził, a gdy poczułam, że fala rozkoszy coraz bardziej się zbliża, dołożył drugi palec i jego ruchy stały się szybsze.

- Do- dochodzę - jęknęłam.

- Wiem - sapnął nie odrywając się od mojej łechtaczki.

Fala rozkoszy rozpłynęła się po całym moim organizmie. Dyszałam i próbowałam unormować oddech. Patrzyłam jak nieznajomy odrywa się ode mnie i kieruję się w stronę swoich ciuchów. Złapał za swoje spodnie i z ich kieszeni wyją portfel, z którego wyciągnął prezerwatywę... To jeszcze nie koniec.

Mój oddech się unormował się, a nieznajomy ponownie nade mną zawisł. Pociągnęłam za jego bokserki, a gdy rzuciłam je w stronę naszych ubrań, zobaczyłam dużego stojącego kutasa.

Szatyn założył na swojego penisa gumkę i nakierował go na moje wejście. Zatrzymał się zanim we mnie szedł i nachylił swoją twarz do mojego ucha.

- Jeśli tego nie chcesz, zawsze możemy przestać, wystarczy jedno słowo.

Teraz się znalazł pierdolony dżentelmen. Gdybym tego nie chciała to już dawno bym go uderzyła i uciekła. Przewróciłam nas w drugą stronę, przez co teraz ja byłam na górze. Nabiłam się na jego kutasa i zaczęłam ruszać biodrami, robiąc tym samym przyjemność i jemu i sobie.

Nasze donośne jęki wypełniały pomieszczenie. W końcu pochyliłam się nad nim i przyssałam swoje usta do jego. Teraz to ja miałam kontrole, chociaż nie trwało to długo.

Jęczeliśmy sobie nawzajem w usta, aż nieznajomy oderwał się moich warg i zszedł pocałunkami w zagłębienie mojej szyi. Jedną ze swoich rąk złapał moje włosy, a drugą dłoń umiejscowił na moim pośladku. Chciał mieć całkowitą kontrolę, a ja tak po prostu mu się oddałam. Sterował każdy mój ruch. Poruszał moimi biodrami coraz szybciej, aż w końcu poczułam jak orgazm rozlewa się po całym moim ciele. Najgłośniejszy dotąd jęk wydał się z moich ust.

Doszłam drugi raz.

Szatyn dalej poruszał moimi biodrami, aż doszedł. Od razu z niego wyszłam, rozkoszując się jego długim i donośnym dźwiękiem. Opadłam na klatkę piersiową należącą do nieznajomego.

Było mi tak cholernie dobrze. Miałam tylko jeden lepszy seks w życiu, właściwie nie jeden, ale wszystkie lepsze były z tą samą osobą.

- Jestem Matthias - mruknął zasypiając.

Natychmiast odwróciłam głowę w stronę szatyna i patrzyłam jak zasypia tuż obok mnie.

                                                                                                   ***

Malbre City - wymyślone przeze mnie miasto leżące w stanach zjednoczonych

Continue Reading

You'll Also Like

5.3K 319 27
Wiktor od początku wiedział, że brat Czarka jest niebezpieczny. Ale nie spodziewał się, że jest zdolny do czegoś takiego... Ale może dobrze, że to si...
1.2M 34.1K 43
~Zaczął siać w moim życiu zamieszanie. Raz byliśmy jak przyjaciele, raz jak wrogowie. Lecz coś nas do siebie przyciągało.~♡♡♡ Fragment z książki: -M...
1.4K 296 30
Stalin robi dla was serduszko❤️🫶🏻
3.6K 107 29
Coralina Marina Sanchez Ruiz to aktorka której kariera brutalnie się pogorszyła. Była sławna na całym świecie a teraz nikt o niej nie mówi .Jej men...