๐ƒ๐ง๐ข ๐ง๐š๐ฌ๐ณ๐ž ๐ฃ๐š๐ค ๐๐ง...

By po_prostu_Venus

7.9K 580 967

โ๐‘†๐‘ง๐‘๐‘งฤ™ล›๐‘๐‘–๐‘’ ๐‘—๐‘’๐‘ ๐‘ก ๐‘š๐‘œ๐‘ก๐‘ฆ๐‘™๐‘’๐‘š: ๐‘๐‘Ÿ๐‘œฬ๐‘๐‘ข๐‘— ๐‘—๐‘’ ๐‘งล‚๐‘Ž๐‘๐‘Žฤ‡, ๐‘Ž ๐‘œ๐‘‘๐‘™๐‘’๐‘๐‘–. ๐‘ˆ๐‘ ๐‘–ฤ…๐‘‘ลบ ๐‘ค ๐‘ ๐‘... More

๐Ÿฆ‹our days like days of butterflies๐Ÿฆ‹
ooo. catch the butterfly...
oo1. a little sand and too many problems at home
oo2. goodbye to dies irea
oo3. new faces in encanto
oo4.a boy of many faces...literally
oo5. lady in trouble
oo6. healing arepa, plasters and a walk in encanto
oo8.unromantic picnic
oo9. snow in Colombia? No, it's just a flour
o10.because in life you have to be able to dance in the rain and not fall over.
o11. four-legged problem and first signs of falling in love
o12. over heads and fears
o13. I will paint a heart for you
o14. a night full of stars and beautiful words

oo7. unlucky dinner and a room full of mirrors

369 30 19
By po_prostu_Venus

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

chapter seven 

❝pechowa kolacja i pokój pełen luster❞

-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-

Wchodząc do domu, Alora czuła dziwny niepokój. 

Ciche krzątanie na górnym piętrze, przyciszone rozmowy w kuchni. Jakieś hałasy przypominające przesuwanie czegoś po podłodze i głośny tupot obuwia na schodach. Szczupła sylwetka ubrana w prostą beżową spódnice i białą bluzkę odkrywającą opalone ramiona pojawiła się na schodkach i zbiegła z nich, co jakiś czas patrząc za siebie. Brązowe włosy splecione w warkocz na jej plecach podskakiwały w rym, jaki kobieta wystukiwała pokonując stopnie. Zaraz za nią pojawiła się kolejna osoba, którą Alora rozpoznała od razu. 

Rosita zupełnie nie przypominała siebie samej, choć jej siostra dałaby sobie uciąć palca, że to ona. Ubrana w białą koszulę włożoną staranie w czarne, przylegające spodnie z wyszytymi wężami, które wyglądały jakby wiły się od nogawki aż po jej uda opinały jej tyczkowate nogi. Jej długie włosy były obcięte do połowy ramion, a na pojedynczych pasemkach widniały kolorowe, choć głównie beżowe koraliki. Przeskakując po kilku schodkach na raz dobiegła do nieznajomej, złapała ją za dłoń i obie rozchichotane pojawiły się parę metrów przed Deifilią i Lorą. 

⸻Lora!⸻ krzyknęła starsza roześmiana. Ruszała ku niej, a z każdym jej krokiem młodsza czuła jak jej żołądek się zaciska, a jej dłonie zaczynają się pocić

⸻Marisol!? Rosita?! ⸻ zapytała oburzona Deifilia. Zmierzyła obie krytycznym wzrokiem, przyglądając się dłużej kuzynce i prychnęła pogardliwie. ⸻W coś ty się ubrała?

Alora zmrużyła oczy i obejrzała je obie. Dopiero teraz zobaczyła, że nieznana jej osoba, była jej kuzynką, która w każdym calu nie przypominała młodszej siostry. W czasie, kiedy młodsza była chodzącą encyklopedią, która musiała za wszelką cenę wiedzieć więcej, a chłodne zachowanie było jej naturą, starsza Velles rozmawiała z "przyjacielem" o jego poematach, skrupulatnie pełniła swoje obowiązki w bibliotece i nie wadziła nikomu, wręcz przeciwnie. Każdy chciał przebywać w jej towarzystwie, w przeciwieństwie do Deifilii. 

⸻Zasadniczo to eksperymentujemy ze stylem Rosi⸻ wyjaśniła kobieta, którą  odrzuciła na plecy warkocz, uścisnęła mocniej jej dłoń i zachichotała. 

⸻Rodzice wiedzą, że obcięłaś włosy? ⸻ zadała kolejne pytanie Alora. 

Nie miała jej tego za złe. Przeciwnie, bardzo cieszyła się widokiem siostry, która była w siódmym niebie. Zresztą wyglądała ona dużo ładniej w krótszych włosach niż w jej poprzednich i chyba obie się w tym zgadzały. Po prostu miała wrażenie, że państwu Soria niezbyt spodobają się zmiany w wyglądzie swojego, zazwyczaj schludnego, najstarszego dziecka. Nie chciała słuchać kłótni między nimi. 

Starsza zaśmiała się i pokiwała twierdząco głową. 

⸻Oczywiście, że wiedzą ⸻ wyznała ⸻W czasie kiedy ty i tu amado...* ⸻ zachichotała, wymieniając z kuzynką porozumiewawcze spojrzenia⸻ byliście na spacerku, my tu mieliśmy prawdziwe przygody. Rodzice sami obcięli mi włosy, a później przyszył dawne przyjaciółki mamy wraz z ciocią Josefina i urządziły sobie pogawędkę, którą przypadkiem podsłuchałam wraz z Mari. ⸻ znów wybuchły śmiechem i ściskając się za dłonie.

Nagle na progu pojawiło się państwo Soria. Zmierzyli pierworodną wzrokiem i westchnęli ciężko. Jonathan Soria położył żonie dłoń na ramieniu i puścił oczko do Alory, która zachichotała pod nosem. Selia przewróciła oczami, szturchnęła męża w bok i uśmiechnęła się do swoich dzieci. 

⸻Podoba wam się? ⸻ zadała pytanie najstarsza z ich córek i obróciła się wokół własnej osi. 

⸻Jeśli chcesz tak iść na kolacje i ci się podoba, nam również⸻ oświadczył pan Soria z uśmiechem. Rosita spojrzała na kuzynkę porozumiewawczo, pokiwały równocześnie głową i ruszyły ku pokoju siostry Alory. 

⸻Jaka kolacja? Gdzie? ⸻ wypaliła młodsza z córek. 

Ich wzrok skierował się na nią. Będąc czujnie obserwowana przez nich, nie czuła się za dobrze. Jakaś dziwna presja jaką wywierał na niej ich oczy, sprawiała, że żołądek podjechał jej do gardła, dłonie znów zaczęły się pocić, a serce bić szybciej niż powinno. Przejechała palcami po falbanach sukienki i zerknęła na nich wyczekująco.

⸻Oh... Rodzina Madrigal zaprosiła nas na kolacje⸻ wyznała Seila ⸻ Mówili, że chcę poprawić więzy i nawiązać nowe z wami. Bez dwóch zdań się zgodziliśmy. Josefina z rodziną też przyjdzie. 

Nastolatka uśmiechnęła się szeroko i przejechała dłońmi po ubraniu. Musiała się przebrać, a przynajmniej odświeżyć po całym dniu przebywania na zewnątrz.  Jednak całe męczące przygotowanie nie mogły przyćmić wiadomości, że znów będzie mogła spotkać się z Camilo i poznać resztę jego cudownej rodziny. Znała już przecież jego ciotkę Julietę, która uleczyła jej nogę arepą. Wiedziała, że jest ktoś taki jak Bruno, o którym nie mogła mówić nawet pół, złamanego słówka oraz  Pepa⸻ mama Camilo⸻ pogodynka o ślicznych kolczykach i mocy kontroli nad pogodą dzięki, której zobaczyła tęczę. Lecz reszta? Nie mogła się doczekać, kiedy pozna ich wszystkich, a znaki zapytania jakimi się teraz otaczali wyparują...

✿●♥ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ ♥●✿

Gdy Camilo pojawił się w Casicie od razu został zanurzony w przygotowaniach. Pomagał rodzinie w przygotowaniu uroczystości, o której nie miał najmniejszego pojęcia. Co chwile zmieniając się w inną osobę, próbował wyciągnąć, choćby pół informacji, lecz wszyscy jak na złość milczeli. Nawet Dolores, która słynęła z zdradzania tajemnic, obecnie aczkolwiek z wielkim trudem dochowywała tajemnicy. 

Zdeterminowany w dowiedzeniu się prawdy, próbował podsłuchać rozmowy siostry z Isabelą, lecz te momentalnie go nakryły, przy pomocy wyostrzonego słuchu. Później próbował zmienić się w Mirabel i wypytać o cokolwiek innych, lecz i wtedy został nakryty, gdy dom uderzył go drzwiczkami, a on z przerażenia zmienił się w każdego członka rodziny po kolei. Wówczas Abuela poczerwieniała na twarzy, udział mu upragnionych wiadomości i ustawiła go do porządku, niezbyt miłymi słowami, po czym odwróciła się i znów nadzorowała przygotowania. 

Dwie godziny minęły szybko i każdy zmęczony bieganiem po piętrach domu, aby wszystko było idealnie na przyjście gości marzył już tylko o zakończeniu kolacji i pójściu spać. Tymczasem posiłek z rodziną Soria i Velles dopiero miał się zacząć.

Camilo usiadł na schodach koło Mirabel, która rzuciła na niego okiem, uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu. Oddychała spokojnie, lecz nerwowe skubanie kolorowych naszywek na jej spódnicy zdradziło, że coś ją trapi. Spuszczony wzrok skupiony na jej butach dodatkowo to potwierdzał. 

⸻Co cię tak martwi, że masz na czole takie zmarszczki? ⸻zapytał, ale zanim zdążył zrobić to co chciał, kuzynka uderzyła go w ramię i parsknęła śmiechem. 

⸻Nawet nie próbuj się we mnie zmienić! ⸻ zagroziła palcem, który wbiła mu w brzuch, powodując, że chłopak zaczął się śmiać. 

Nie pozostał jej dłużny, nakłuwając jej obok palec wskazujący w żebra. Krzyknęła zaskoczona, oddając mu. Oboje śmiejąc się na schodach, łaskotali się w najlepsze, nie zwracając uwagi na resztę rodziny. Ich śmiechy biegały między nimi i roznoszone przez echo krążyły pomiędzy ścianami i trwały by dłużej, gdy nie Dolores, która ogłosiła, że goście zaraz będą. 

⸻Martwię się, że coś pójdzie nie tak ⸻ wyznała Mirabel, gdy przestali się gilgotać, usiedli z powrotem na schodach i znów spojrzeli na siebie ⸻Wiesz... Że coś zepsuje i zniszczę doskonałą kolację, Abueli. 

Objął ją i przycisnął mocno do siebie. Orientował się, że jego młodsza kuzynka stresuje się wszystkimi świętami rodziny, próbując wpasować się do magicznych i za każdym razem sprawić, żeby byli z niej dumni. On był z niej dumny nawet bardzo, nie ważne co zrobiła. Dla niego zawsze była wystarczająca, pomimo tego, że ona wciąż próbowała robić więcej dla rodziny. Podziwiał ją za to i dzięki temu kochał jeszcze mocniej. Przejechał dłońmi po jej plecach, w trakcie gdy ona schowała twarz w jego ramionach. Nie płakała, choć jej smutek powoli wypływał z jej ciała, a obawy kłębiące się po jej kręconą czupryną, niezależnie, że nadal były, zmniejszyły się, gdy jej kuzyn ją przytulał.

⸻Dasz radę, Mira ⸻ powiedział. Odszedł od niej, poprawił jej zielone okulary na nosie, które przekrzywiły się i uszczypał ją w bok. Zaśmiała się głośno.

Wyprostowali się, poprawili ubrania i lekko popychając się, ruszyli w stronę drzwi, gdzie reszta członków ich rodziny zebrała się już przy drzwiach, gotowa przyjąć gość. Kładąc powoli kroki poczuli, że schody pod nimi niespodziewanie zmieniły się w zjeżdżalnie, którą w zbyt szybkim tempie dojechali do wyznaczonego celu, ledwo wyhamowując i nie krzywdząc przy tym nikogo.

 ⸻Camilo! Mirabel! ⸻ zagrzmiała Pepa wraz z pojawiającą się chmurą nad jej głową ⸻Uważajcie proszę! Zaraz coś zniszczycie, a jak będzie zniszczone to nasza praca pójdzie na marne. Goście się zbliżają, więc wszystko musi iść zgodnie z planem!

Mi vida**... Nie potrzebnie się denerwujesz! Daj się młodzieży wyszaleć ⸻ zainterweniował jej mąż i zaczął odpędzać burzowe chmury znad jej głowy. Kobieta odetchnęła, powtarzając pod nosem jakieś słowa, których nikt z obecnych nie zrozumiał. 

⸻Dolores, za ile będą? ⸻ zapytała wnuczkę Abuela. 

Najstarsza córka Pepy i Felixa uniosła ucho. Słyszała doskonale kroki zbliżających się rodzin. Gdzieś z oddali słyszała melodię graną przez skrzypce i Mariano czytającego na głos swoje poematy, które przy  akompaniamencie instrumentu smyczkowanego były jeszcze piękniejsze. Dosłyszała też czyjś płacz i poruszenie się tio Bruna w ścianach. Oddechy zebranych tu ludzi, również były przez nią wyłapywane. 

⸻Za jakąś minutę⸻ wyznała obojętnie i nadal wsłuchiwała się w recytacje mężczyzny oraz wspaniałą melodię, która trafiała w jej rozpływające się z rozkoszy serce.

⸻Doskonale⸻ ucieszyła się starsza kobieta i zaklaskała w dłonie. 

Nagle usłyszeli pukanie do drzwi, które otworzyły się samoistnie. Kafelki pod nogami przybyszy przeniosły ich do środka, a ich okrzyki zdziwienia i radości powitała rodzinę Madrigal, która musiała się rozstąpić, aby nie torować drogi i nie doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia.

     Camilo uśmiechnął się widząc Deifilię, która wyglądała perfekcyjnie. Jasnobrązowe włosy odpowiednio wystylizowane,  z kwiatkiem założonym za ucho, opadały na śnieżnobiałą koszule z falbanką pod szyją i szeregiem maluteńkich guziczków, na których wisiał  delikatny srebrny wisiorek. Długa, prosta, liliowa spódnica była zwyczajna i nie wyróżniała się niczym, poza wdziękiem i elegancją jaka biła od niej na kilometr. Dziewczyna była doskonała niczym kamelia japońska, której płatki układały się symetryczną spirale i chłopak z każdym razem widział to na nowo.

        Stojąca obok niej Marisol non stop poprawiała długą beżową sukienkę z ogromną kokardą w pasie , na którą narzuciła białą narzutę w kwiaty. Krzywiła się, gdy musiała przejeżdżać po spiętych w wysokim koku włosach, które pewnie wolałaby mieć w warkoczu. Niekomfortowa sytuacja w jakiej się znalazła sprawiła, że musiała upewnić się, że psuje do siostry bez wad, w czasie kiedy ona wcale taka nie była i to ją onieśmielało. Zaraz za nią z uśmiechem pojawiła się Rosita. Jej cynamonowa bluzka i bursztynowa spódnica wypełniona była wężami i elementami mającymi te zwierzęta reprezentować. Widząc Madrigala uśmiechnęła się, odwróciła się, złapała kogoś za rękę i wepchała na początek swoją młodszą siostrę,  która zdezorientowana obróciła głowę w obie strony, zmarszczyła czoło. 

     Alora zachwiała się na nogach, wygięła do przodu i do tyłu, machając rękami w każdą stronę byleby odzyskać równowagę, którą dzięki Rosicie straciła. Naburmuszona, spiorunowała ją wzrokiem i uderzyła ją w brzuch, gdy ostatecznie wyprostowała się. Chłopak zaśmiał się pod nosem obserwując tą sytuacje z daleka.  Rosita wykrzywiła usta grymas niezadowolenia, złapała się za brzuch i zaczęła rozmasowywać go, mówiąc coś do siostry. Lora machnęła lekceważąco dłonią, zaśmiała się i przejechała po rozpuszczonych włosach, z wpiętymi w nie spinkami w kształcie czterolistnej koniczyny. Patynowy materiał ozdobiony milionem bursztynowych motyli układał się na jej ciele i kończył się falbankami na połowie łydki, odkrywając szafranowe pantofle. 

Przebiegła wzrokiem po twarzach jego rodziny i jej oblicze momentalnie zmieniało się. Mruknęła coś po nosem i przejechała palcami po ubraniu. Drżące ze stresu kończyny próbowała uspokoić, pomimo, że jej nogi były jak z waty, a ręce dygotały.  Wzięła głęboki oddech, zacisnęła dłonie w pięści i znów przeniosła tęczówki na rodzinę Madrigal, tym razem prawie natychmiast odnajdując wzrokiem Camilo. Przyglądając się jego twarzy, zatrzymała się na jego malachitowych tęczówkach i błyskawicznie poczuła jak ogarnia ją spokój. 

Jej nerwy złagodziły się, wypełniło ją błogie szczęście i miała wrażenie, że jest w stanie zatańczyć na środku domu nie zważając na nikogo, w czasie kiedy tonęła w zieleni jego spojrzenia. Z trudem hamowała śmiech i w duchu stwierdziła, że wolałaby być gdziekolwiek indziej niż przy swojej i jego rodzinę, aby w samotności celebrować tą rajską chwile. Puszczając wodze fantazji trafiła z powrotem do lasu, gdzie się poznali, a zmartwienia, że ponownie coś zepsuje, uleciały wraz z wiatrem z jej wspomnień. Pozostała tylko same pozytywne myśl, które kwitły jak powojniki na kolumnach w Casa Madrigal i coraz śmielej pokazywały płatki, w postaci iskierek w jej czarnych oczach, ogromnego uśmiechu, który błądził także w jej wzroku, a nie tylko na asymetrycznych wargach, w ciemno pomarańczowym kolorze. 

Przyglądał się jej od dłuższego czasu, a kąciki jego ust samoistnie podniosły się do góry, odkąd ich spojrzenia się spotkały. Nie mógł oderwać wzroku od jej rozpromienionych czarnych tęczówek, które śmiało mógł porównać do błyszczących do czarnych diamentów. Pięknych, drogich i zwróconych tylko w jego stronę. Niby nie wyróżniały się niczym od innych ciemnych oczu, które niejednokrotnie widział w swoim życiu, lecz sposób w jaki na niego patrzyła, dawał im ten unikalny urok. Czy było to jakieś wyróżnienie, którym Soria nieświadomie go uraczyła? Nawet jeśli nie, to właśnie się tak czuł. Jego serce zapełniło się uczuciem, które nie mógł opisać żadnym znaną mu nazwą. Doświadczenie to było magiczne i rozśmieszyło go zupełnie. Miał ochotę podejść do niej i zrobić coś niespodziewanego, jednak nadal trwał nieruchomo, wpatrując się w jej oczy. W przeciwieństwie do swojej kuzynki Alora była perfekcyjnie nieidealna, co czyniło ją nadzwyczajną. Czy to właśnie to sprawiało, że tak szybko zyskała jego sympatię?

Ból w ramieniu sprawił, że oboje odwrócili wzrok i spojrzeli z wyrzutem na swoje starsze rodzeństwo. Obie kobiety zaśmiały się, poruszyły w dziwaczny sposób brwiami i z podejrzanym uśmieszkiem ruszyły w stronę jadalni. Nastolatkowie wyszczerzyli się do siebie, westchnęli i idąc za siostrami w pewnym momencie kroczyli obok siebie. 

⸻Znów się spotykamy, doncella asustada** *⸻ oznajmił chłopak i skłonił się przed nią. Przewróciła oczami prychając pod nosem. 

⸻ Chyba powinniśmy się z tego cieszyć, hombre que ríe*** *⸻ odpowiedziała mu i uśmiechnęła się satysfakcjonująco. Odmruczał jej coś z kącikami ust uniesionych ku górze. 

⸻Pogadacie sobie później, gołąbeczki ⸻ przerwała im Rosita i spojrzała na nową znajomą. ⸻Jedzenie stygnie.

Alora skierowała na nią wzrok. Młoda dama o kręconych brązowych włosach i brązowych oczach ubrana biało-żółtą koszulę ze złotymi lamówkami, długą czerwoną spódnicę z żółtymi smugami, czerwony naszyjnik ze złotym klejnotem ozdobionym rubinem na środku wspólnie z złotymi kolczykami w kształcie serca i czerwonymi sandałami. Nosi również dużą czerwoną kokardę na włosach, nad którą widniał kok. Nieznajoma puściła jej oczko i pochyliła się lekko w jej stronę. 

⸻Dolores Madrigal ⸻ przedstawiła się ⸻Siostra, tego figlarza. ⸻ wskazała głową na Camilo, który założył ramiona na kładce piersiowej i pokazał jej język. 

⸻ Ma super słuch, więc niezła z niej plotkara ⸻mruknął do ucha koleżanka, która otworzyła szeroko oczy, podniosła do góry brwi i powstrzymała śmiech, gdy starsza Madrigal uderzyła brata w ramię. 

⸻Wszystko słyszałam Camilo⸻  fuknęła kobieta ⸻ Uważaj, żebym przypadkiem  twoje sekretów nie wyjawiła . Myślę, że Alora chętnie poogląda ze mną twoje zdjęcia jak byłeś mały i posłucha opowieści z dzieciństwa. 

Murciélago*****⸻ burknął chłopak i złapał Alorę za rękę, pociągając z dala od chichoczących kobiet. 

✿●♥ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ ♥●✿

Lora ostrożnie podniosła miskę z Cazuela de Mariscos*****. Dymiąca zupa pachniała cudownie i dziewczyna czuła, jak burczy jej w brzuchu, a jama ustna produkuje więcej śliny. Przełknęła ją i patrząc pod nogi szła w stronę jadali. W myślach dokładnie liczyła kroki i uważnie obserwowała powierzchnie, po której stąpała. Nie zamierzała wywrócić się na kogoś i oblać go zawartością niesionej miski, choć w duchu wiedziała, że to tak się skończy. Cięgle zastanawiała się, co ją podkusiło, aby pomóc w przynoszeniu pozostałych potraw do stołu. Znając swoje dwie lewe nogi, które za każdym razem plątały się o wszystko, w kościach czuła, że właśnie wkopała się po uszy, a kłopoty uniosły się nad nią jak nad Pepą chmury.

Przekroczyła prób i podniosła głowę, aby sprawdzić jak daleko stoi do stołu, wbrew, że doskonale słyszała gwar rozmów i śmiechy parę metrów dalej. Przesunęła wzrok po radosnych twarzach i zatrzymała go dłużej na swojej kuzynce rozmawiającej z Camilo, idących w jej stronę, aby odebrać miskę z zupą. Coś ukuło ją w sercu. Zacisnęła zęby i ubrała usta w udawany uśmiech.  

Od stołu dzieliło ją co najmniej kilkanaście kroków, co bardzo ją ucieszyło. Odetchnęła z ulgą i ruszyła przed siebie, wciąż obserwując swoje stopy. Nagle poczuła jak ktoś popycha ją do przodu. Wrzasnęła, kiedy jej ciało pochyliło się do przodu, a naczynie z pierwszym daniem wypadło jej z dłoni. Żołądek podszedł jej do gardła, gdy zupa wylatując z miski ląduje na spódnicy Deifilii, a szklana waza spadła na ziemię roztrzaskując się na małe kawałeczki.  

Velles wzięła głęboki wdech powietrza przez usta, wstrzymała oddech, spojrzała na swoją poplamioną część garderoby i buty, pod którymi leżały kawałki szkła. Uniesione do góry ręce zacisnęła w pięści, tak samo jak zęby i rzuciła kuzynce spojrzenie, które gdyby mogło, naszpikowałoby Sorie każdym ostrym przedmiotem, byleby ją to bolało. 

⸻Deifilia! Ja naprawdę nie chciałam... ⸻ zaczęła Alora wstając z podłogi. 

Odczuła, jak jej wszystkie wnętrzności skręcają się boleśnie. Adrenalina buzowała jej w żyłach. Dłonie drżąc próbowały wytrzepać z sukienki odłamki szkła. Nogi miała jak z waty i jeden krok do przodu, skończyłby się dla niej upadkiem. Przełknęła ślinę i czekała, aż usłyszy krzyk rodzin i kuzynki, choć poza ogłuszających szumem nie słyszała nic. Zakręciło jej się w głowię. 

Zawiodła. Znowu zawiodła siebie, swoich rodziców i zbłaźniła się przed nowopoznaną rodziną. Ogromny rumieniec przyozdobił jej twarz i jedynym jej marzeniem było zapadnięcie się w czeluści ziemi i zostanie tam na zawsze. Pociągnęła nosie, spuściła wzrok na ziemie, gdy oślepiły ją łzy. 

⸻Nie chciałaś? Nie chciałaś! ⸻ warknęła Deifilia, dysząc ciężko ⸻Już kolejną rzecz mi psujesz, sieroto. Nic nie potrafisz zrobić dobrze! Czy ty musisz mi wszystko zepsuć?

⸻Deifilia! ⸻Wrzasnęli jednocześnie państwo Soria i Velles.

Nastolatka rzuciła kuzynce krótkie spojrzenie przesycone nienawiścią i wybiegła z jadalni, a za nią Camilo i rodzice dziewczyny, nawołując jej imię. Ogromna chmura pojawiła się nad stołem, a delikatne kropelki deszczu spadały na ziemię. Alora spojrzała na rodzinę Madrigal, wpatrujących się w nią w szoku. Odkrzyknęła cicho. 

⸻Najmocniej przepraszam ⸻ wyjąkała bawiąc się materiałem sukni ⸻ Posprzątam ten bałagan. 

Wbiegła do kuchni rozglądając się za miotłom lub czymś podobnym, choć tak naprawdę chciała się rozpłakać jak małe dziecko. Podeszła do dużego, zielonego stołu stojącego na środku pomieszczenia i oparła o blat dłonie. Łzy powoli wypłynęły z jej oczu i spływając po policzkach, spadały na zieloną powierzchnie. Czara złości na siebie i rozgoryczenia przelała się. Zacisnęła usta w wąską kreskę, zakryła usta lodowatą dłonią i stłumiła płacz, który wciąż trawił ją. Jej plecy zadrżały, gdy próbując przestać lamentować wstrzymywała ból i szloch. 

Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Podniosła tęczówki i złapała kontakt wzrokowy z orzechowymi oczami wpatrującymi się w nią spod szkiełek oprawionych w jasnozielone oprawki. Uśmiechnęła się do niej i jak gdyby nic przytuliła ją do siebie. Zaskoczona Milargo zmarszczyła brwi, lecz po kilku minutach objęła ją i znów zaczęła płakać. 

Nieznajoma wydawała jej się teraz bliższa niż ktokolwiek inny na ziemi. Jej dotyk powoli pomagał jej wrócić do równowagi, a serce wypełniała jakaś nieodkryta, zupełnie nowa siła. Nie znała dziewczyny w ogóle, lecz czuła się jakby znała ją całe życie i każdą wolną chwile spędzała wraz nastolatką.  Jej loki łaskotały ją w skórę policzka, który w zupełności mokry przyklejał jej kosmyki do swojej powierzchni. Zachichotała pomiędzy płaczem i odeszła od niej, mając wrażenie, że smutek odszedł. Przejechała dłońmi po policzkach i pod nosem. 

⸻Dziękuje⸻ wyszeptała 

⸻Oh nie ma za co ⸻ odpowiedziała jej i machnęła lekceważąco ręką ⸻ Zasadniczo to moja wina! Popchałam cię i wpadłaś na Deifilie.

⸻Ten wieczór miał być taki idealny ⸻ powiedziały w tym samym czasie. Zerknęły na siebie i zaśmiały się w głos. 

⸻Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale mam wrażenie, że się polubimy ⸻ odparła druga nastolatka ⸻Mirabel Madrigal jestem. 

⸻Alora Milargo Soria, ale drugie imię w ogóle nie jest używane. Jestem po prostu Alora. ⸻ odpowiedziała jej i uśmiechnęła się promiennie. Zamilkła przez chwilę, próbując opanować ciekawość daru dziewczyny i w myślach wymyślając jaki mogłaby mieć. Może potrafi czytać w myślach albo ma super wzrok. Odrzuciła tą opcje, orientując się, że posiadając wybitne oko nie potrzebowałaby okularów. Zagryzła wewnętrzną policzka. 

⸻Przepraszam, że pytam, ale jaki jest twój dar? ⸻zapytała wreszcie. 

Mirabel posmutniała. Uciekła tęczówkami w stronę jadalni, zagryzła wargi i jeździła po swojej przedramieniu. Wzięła głęboki wdech, przymknęła powieki i odetchnęła. Otwierając z powrotem oczy, popatrzyła na nią i uśmiechnęła się do niej ponuro. 

⸻Nie mam daru...⸻ wyznała ⸻ Tak, tak... Jedyny Madrigal bez daru? Jak to jest w ogóle możliwe?  Sama nie wiem, dlaczego tak jest...⸻ westchnęła ciężko. 

Córka Seilii wzięła ją w ramiona. Poczucie winy i sympatia do nastolatki sprawiła, że również Sorii zrobiło się przykro. Obie uścisnęły się i przez dłuższą chwile, kompletnie milcząc trwały w przytuleniu. 

⸻Może nie masz daru, ale na pewno jesteś fantastyczny pocieszycielem ⸻ oświadczyła Lori i uśmiechnęła się do niej. ⸻Jesteś prawdziwym, niepowtarzalnym i niezwykłym lekarzem uczuć. ⸻ zachichotały. 

Niespodziewanie do ich uszu dobiegł odgłos trzaskania drzwiami. Zaintrygowane zerknęły po sobie i zwęziły wargi w linię. Dźwięk dochodził z drugiego piętra i Mira błyskawicznie domyśliła się, kto trzaskał drzwiami. Wzdycha zmartwiona. 

⸻To Camilo... Pewnie ta głupia krowa Deifilia coś mu powiedziała. Jak ja jej nie znoszę ⸻ burknęła Madrigal i założyła ramiona na piersiach.

⸻Pójdę z nim porozmawiać...O ile nie masz nic przeciwko ⸻wypaliła. Kuzynka chłopaka pokiwała przecząco głową, wzięła miotłę i odwróciła się w stronę jadalni.  

Czarnowłosa ruszyła do ogromnego holu, skierowała się na pojawiające się schody i wspięła się na nie , modląc się, aby tym razem się nie potknąć i czegoś nie zniszczyć. Złapała się poręczy, gdy stopnie pod jej nogami poruszyły się i zawiozły ją na drugie piętro. Wyszczerzyła się, wyszeptała ciche podziękowanie i podeszła do najbliższych drzwi. 

Obejrzała je dokładnie i bez wahanie wiedziała do kogo należą. Na świecącym środku znajdowały się trzy postacie, następujące po sobie, aż do ciemniejszego zarysu chłopaka, o kręconych włosach, zamkniętych oczach i olbrzymim, psotnym uśmiechu. Nad personami widniał błyszczący napis " Camilo". Przełknęła ślinę, podniosła rękę i trwając w bezruchu, biła się z myślami. 

Nie wiedziała czy chcę z nią porozmawiać. Nie była pewna, czy nienawidzi jej równie mocno co jej kuzynka. Przecież zmiennokształtny był blisko z Velles i po rozmowie z nią, mógł zmienić zdanie co do niej. Z drugiej strony czuła, że musi z nim porozmawiać. Wewnętrzna potrzeba serca, która zbytnio nie miała poparcia w argumentach z mózgiem. Zaklęła pod nosem i zastukała w drzwi. Odpowiedziała jej cisza, więc zapukała drugi raz.

Wypuściła ciężko powietrze z płuc, oparła czoło o drewno i mruknęła coś pod nosem. Jakiś kamień opadł na jej serce i rozpacz ponowie wezbrała. Wykrzywiła usta w ponury uśmiech i odwróciła się od wejścia do jego pokoju. Zrobiła kilka kroków, lecz dom nie dawał za wygraną i ponowie sprowadził ją pod drzwi. Naburmuszyła się i pobiegła do schodów, po czym znów została przesunięta przez Casite na wcześniejsze miejsce

⸻Niech ci będzie⸻ warknęła. 

Ostrożnie złapała za klamkę i przekręciła ją. Powoli otworzyła je i wyjrzała za drewnianą konstrukcje. Coś ścisnęło ją w żołądku, gdy jej oczy ujrzały miliony potłuczonych, zamalowanych i zasłoniętych luster. Oblizała wargi i wsunęła się do pomieszczenia. 

Idealną cisze nie przerywało nic. Żadne szmery, odgłosy rozmowy czy inne dźwięki, które mógłby zaniechać bezruch, który tu panował. Uczucie znalezienia się w innym wymiarze przemknęło jej przez głowę, gdy zagłębiała się w odmęty pokoju. Ciemno brązowe prawie czarne ściany wypełnione zwierciadłami dawały wrażenia jeszcze straszniejszych niż były w rzeczywistości. Krążąc pomiędzy zasłoniętymi taflami, poczuła na plecach gęsią skórkę oraz ponownie drżenie dłoni. Wzięła porządny wdech i wydech. Nie mogła się teraz wycofać.

⸻Co tu robisz...?

⸻⸻⸻⸻⸻

Witam!

Nieczęsto pisze pod rozdziałami coś po za tłumaczeniem, ale dziś jest wyjątkowy wpis, gdyż jest to wpis na 1k wyświetleń. Wiem, że pojawiła się ta magiczna liczba już dawno, ale dopiero dziś skończyłam ten rozdział, a nie chciałam śmiecić książki jakimiś rozdziałem tylko z podziękowaniem. Tak więc dziękuje za ten tysiąc wyświetleń <3333 

Naprawdę wiele to dla mnie znaczy i strasznie cieszę się, że ktoś to czyta i komuś się to w ogóle podoba. Śmiejąc się to po jednym 1k wyświetleń książka zaczyna być bardziej rozchwytywana i na podstawie moich innych fanfików mogę to śmiało potwierdzić. Jednakże pomijając to wszystko to zwracam się do Was, moi kochani czytelnicy.  Gdyby nie wy tak książka nawet nie miałaby pół rozdział. Motywujecie mnie do dalszego pisania i bardzo, ale to bardzo Wam za to dziękuje.  Jesteście wspaniali i kocham was z całego serduszka <333

Jako, że i tak pisze to tak zapytam przy okazji. Podoba wam się rozdział?  Nie jest przypadkiem nudny, ba naprawdę się rozpisałam dziś?

~venus

amado...*-ukochany

Mi vida**... -moje życie

doncella asustada** *- przestraszona panienka

 hombre que ríe*** *- śmiejący się chłopak

Murciélago*****- nietoperz ( jest to nawiązanie do daru Dolores, która tak samo jak nietoperze ma wyczulony słuch.)

Cazuela de Mariscos*****-to popularny gulasz z owoców morza z karaibskiego regionu Kolumbii. Jego przygotowanie, a także jego składniki, różnią się nieznacznie w różnych regionach. Być może miał na to wpływ region Katalonii w Hiszpanii.


Continue Reading

You'll Also Like

1.3M 47.8K 41
Gdzie dwoje najwiฤ™kszych wrogรณw zmuszonych jest do zamieszkania razem. To nie skoล„czy siฤ™ dobrze. Tak. To wszystko to schemat.
656K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiajฤ… siฤ™ lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na wล‚asnฤ… odpowiedzialnoล›ฤ‡. Zapraszam.
83.8K 2.9K 47
Haillie nie jest jedynฤ… siostrฤ… Monet, jest jeszcze jej bliลบniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamฤ™, a Mellody no cรณลผ przez babcie. Jak myล›...
9.9K 589 24
Uczeล„ z problemami i ล›wieลผo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzฤ… kilka znaczeล„...