Wśród nas || Among Us fanfict...

By mizuwasheree

386 40 249

To miał być zwykły piątek, niby nic szczególnego. Jednak wszystko zmienia się, gdy uczniowie zostali zamknięc... More

0. Postacie
0.5. Prolog
1. Schowek
2. Pudding
3. Awaria
4. Mop
5. Pozbyliśmy się zdrajcy
7. To kto w końcu jest zabójcą?

6. Zdrajca zdrajcy

17 2 14
By mizuwasheree

Kiedy Franek doszedł do pozostałych uczniów z jego klasy, którzy kończyli spożywać kolację, w stołówce panowała prawie grobowa atmosfera. Jedynie Sara z resztką swojej ekipy o czymś rozmawiali. To dziwne, bo skoro rzeczywiście wierzą, że Tosia była jedną z zabójców, to raczej powinno być normalnie, bo w ich mniemaniu jeden ze zdrajców został złapany... Tyle, że ona przypłaciła za to życiem. Teraz kiedy o tym myślał, robiło mu się jeszcze ciężej na sercu, bo przypomniało mu się, że przecież mogli zamknąć ją w jakiejś klasie, której nie będą używać. Przecież nie wyskoczyłaby przez okno z któregoś piętra, a raczej mała jest szansa na to, że udałoby jej się otworzyć drzwi bez użycia klucza. Chłopak tylko westchnął i usiadł przy stoliku, gdzie wcześniej siedział z Oliwerem. Ola widząc jego smętny wyraz twarzy, niepewnie mu pomachała. On nie miał zamiaru jej odmachiwać, więc udawał, że nic takiego nie widział.

— Nieźle się porobiło z tą Tośką — Stwierdził Oliwer. W zasadzie, nie wiedział, czy słowo ''Nieźle'' poprawnie określało zaistniałą sytuację.

— Proszę, nie mów o niej teraz... — Franek przewrócił oczami. — Im dłużej ten temat się ciągnie, tym bardziej mam wrażenie, że była niewinna. 

Nie chciał udawać. Naprawdę chciał móc już wreszcie skończyć z zakładaniem tej maski, ale wiedział, że jeśli teraz się wycofa i wkopie dziewczyny, to i tak będzie winny zabójstwa na Eryku i tego, że nie stanął w obronie Tosi. Teraz już trzeba żyć w kłamstwie.

— Ale nie ma innej możliwości... Kto inny by to zrobił, Oliwia? Pogódź się z tym, wszystkie te lata Tosia po prostu się z nami zabawiała. Nie obchodziliśmy jej. — Mruknął niższy chłopak.

— Mogła to być Oliwia... Chociaż wątpię. Ale mam przeczucie, że to nie była żadna z nich, tylko ktoś z zewnątrz i-

— Ludzie, jak skończycie jeść to przyjdźcie do sali gimnastycznej, będziemy już szykować się do spania — Zabrała głos Martyna, która stała na środku. Po chwili wyszła z jadalni razem z Maxem. Dołączyły do nich Ola z Oliwią i Zuzią.

— Chodź, skończyłem już jeść. Pogadamy kiedy indziej, jestem zmęczony — Stwierdził Oliwer. Wstał od stołu i zaniósł do okienka na brudne naczynia głęboki talerz, z którego jadł.

Chłopcy również opuścili stołówkę i szli w ciszy. Zegar elektroniczny wiszący na końcu korytarza wskazywał godzinę dziewiętnastą czterdzieści. Trochę głupio iść spać o tej godzinie, ale tak dużo wydarzyło się tego dnia, że ciężko było inaczej. Tym bardziej, że pewnie jeszcze przed spaniem będą o czymś rozmawiać... No i zawsze znajdzie się coś do roboty.

Na sali gimnastycznej było bardzo ciepło. W zasadzie, zawsze było tam ciepło. Czasem nawet duszno, ale teraz akurat liczyło się to, że nie jest tak chłodno jak w niektórych innych obszarach szkoły. Dziewczyny rozłożyły się na materacach gdzieś w kątach sali, tworząc jeden rządek. Niektóre wzięły sobie po dwa, żeby było im miękko... Bo skoro niektórzy niestety nie dożyli wieczora, było trochę wolnych. Franek i Oliwer podeszli do dwóch materacy ułożonych bliżej środka sali.

— Hmmm... Tak w sumie, zastanawia mnie, kto w ogóle będzie w stanie zasnąć ze świadomością, że wśród nas wciąż może być jeden zabójca. — Powiedział Oliwer.

— Wiesz, jeżeli byłbyś mega zmęczony, to zdołałbyś przezwyciężyć ten strach. — Stwierdził niebieskooki.

— Może i tak... Tylko co jeśli rano okaże się, że połowa z nas została zamordowana we śnie? — Dalej zastanawiał się Franek.

''Nie, nie będzie tak.'' — Pomyślał. To byłoby zbyt szalone i zbyt głupie. Na razie muszą przynajmniej stwarzać pozór tego, że jest o jednego zabójcę mniej. Oczywiście, dopóki w ogóle będzie mu się chciało to ciągnąć. Bo teraz nie był już taki pewien co do tego, czy chce zakończyć żywot jeszcze jakiejś innej niewinnej osoby.

Kiedy o tym myślał... W zasadzie, może gdyby zakończył swój żywot zamiast innej osoby, to mógłby spotkać się w zaświatach z Tosią i ją przeprosić...? To może wydawać się głupie, w zasadzie, nigdy nie myślał o samobójstwie, ale tak bardzo chciałby nawiązać kontakt z duszą dziewczyny, że może byłby skłonny do tego? Oczywiście, że był zdesperowany i nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, jednakże nadal planował w nocy zrobić coś drastycznego.

x

— Jesteś zmęczona? — Zapytała Ola Oliwię, w momencie przerwy w rozmowie z innymi dziewczynami, które rozsiadły się dookoła, by stworzyć niewielkie kółko.

— Trochę... — Stwierdziła szatynka. — Mam ochotę spać, ale jeśli chcecie jeszcze posiedzieć, to mogę razem z wami. A ty?

— Nie, nie za bardzo. Pewnie gdybym próbowała zasnąć, to by mi się udało, ale nie czuję jakiegoś wielkiego zmęczenia. — Ola wzruszyła ramionami.

— Właśnie, dziewczyny, myślicie, że to rzeczywiście była Tosia? — Zapytała Sara.

— Oczywiście! Ona zawsze taka była... Po niej najbardziej spodziewałam się tego. — Wyraziła swoją opinię Amelka.

— Czy ja wiem? Może i ją oskarżyłam, ale zaczęłam też myśleć nad tym, co jeśli tam rzeczywiście był ktoś jeszcze? No bo... Ja wiem, że tego nie zrobiłam, ale jeżeli ona również mówiła prawdę to... — Myślała na głos Oliwia.

— A ty co myślisz, Zuzia? — Zapytała Martyna, patrząc w kierunku wyższej dziewczyny, siedzącej na krańcu materaca, podpierającej głowę na rękach.

— Ja... Nie wiem, czy mam ochotę teraz się nad tym zastanawiać. — Powiedziała cicho.

— Daj jej czas... Przyjaźniła się z Natalką, musi być jej ciężko. — Skarciła blondynkę Ola. — Też pewnie byłoby ci przykro, gdyby to Max zginął.

Martyna niepewnie skinęła głową i nie mówiła już nic innego. Zamiast tego rozejrzała się po sali. Nadal nie było tu jeszcze wszystkich, ale wygląda na to, że wkrótce tu będą. Sala była oświetlona przez kilka lamp zamontowanych na grubych, mocnych belkach pod sufitem. Jej wzrok powędrował w stronę Franka oraz jej sąsiada, Oliwera. Ten pierwszy siedział zamyślony na środku swojego materaca, podczas gdy ten drugi mówił coś do Marcela, który właśnie wszedł na salę.

— Franek zachowuje się dziwnie. — Stwierdziła Martyna.

— Przecież on zawsze jest dziwny — Parsknęła Amelka.

— No tak, ale chodzi o to, że... Zawsze jest albo jakiś głupi, albo robi jakieś dziwne żarty, albo pajacuje... A teraz po prostu siedzi i wygląda na smutnego. — Wyjaśniła.

— Może to powaga sytuacji tak go zmieniła? Tak właściwie, to chyba pierwszy raz widzę go, kiedy nie pajacuje. — Zauważył Max.

— Nie, wydaje mi się, że tu chodzi o coś innego... Wiecie, też byłabym smutna, gdyby okazało się, że moja przyjaciółka jest oskarżona o morderstwo. — Powiedziała Oliwia. — Na moje oko chodzi o sytuację z Tosią, ale kto go tam wie...

— Nie rozmawiajmy o nim, nie jest tego wart. — Wzruszyła ramionami Sara.

— Wiecie co? Tak właściwie, to ja już chyba się położę. — Oznajmiła Zuzia, która do tej pory tylko w połowie przysłuchiwała się dyskusji. — I tak zbyt wiele nie wnoszę do rozmowy, a muszę odpocząć i zebrać myśli.

— No... Dobrze, jak chcesz. Dobranoc. — Uśmiechnęła się Ola w jej stronę.

Rzeczywiście, nie przewidziała, że to morderstwo, tak jak każde inne będzie miało swoje skutki, ale przecież dosypała tylko truciznę do herbaty. To, do kogo ona trafi było jedną wielką loterią. To już dalej los pod przykrywką Oliwii rozdającej herbaty zadecydował, kto zakończy swój żywot. Owszem, to była wina Oli, ale to, co zrobiła było jedynie przyczynieniem się do śmierci, a nie zabójstwo bezpośrednie. Równie dobrze, nikt mógł nie ruszać tej herbaty przez jakiś dziwny zbieg okoliczności, bo może ktoś nie miał ochoty.

x

Był środek nocy. Garstka uczniów pozostałych przy życiu była już pogrążona w głębokim śnie. Jednak nawet teraz można było dostrzec strach panujący wśród nastolatków, szczególnie wśród dziewcząt — Większość z nich przesunęła swoje materace tak, aby się stykały, leżały praktycznie obok siebie. To zupełnie jak instynkt przebywania w grupie. Z kolei chłopcy przed spaniem chcieli podzielić się na nocne warty, żeby pilnowali, czy na pewno nic nie zagraża ani im, ani dziewczynom, ale kiedy doszli do konkluzji, że nadal wśród nich może być zdrajca, to odrzucili ten pomysł. Skończyło się na tym, że światło na sali zostało zgaszone, drzwi zostały zamknięte, a wszyscy położyli się do spania. 

Tylko sam jeden Franek leżał na wznak i patrzył się w sufit, który z perspektywy poziomu podłogi wydawał się być jeszcze dalej, niż kiedy się stoi. Cicho westchnął, spoglądając w kierunku Oliwera śpiącego na materacu kawałek dalej. Z drugiego końca sali mógł usłyszeć chrapanie Piotrka, więc stwierdził, że nawet gdyby chciał pójść spać, to nie mógłby zasnąć. Jego plecy zaczęły go boleć, w końcu pod sobą miał tylko jedną warstwę w postaci jednego, cienkiego piankowego materaca. Jego kręgosłup wgniatał się w piankę, przez co praktycznie mógł wyczuć podłogę pod sobą. Zrezygnowany usiadł i przetarł oczy, czując zmęczenie.

Na domiar złego, oprócz dyskomfortu, nadal odczuwał te paskudne poczucie winy. Nie mógł przestać myśleć o Tośce i o tym, co też uczynił. Co on w ogóle zrobił? Po co? Wcześniej był zły na Olę, ale prawda jest taka, że jeśli chce szukać winnego, to powinien wydać wyrok sam na siebie, bo przecież wszystkiego, czego żałuje dokonał on i tylko on, nikt go nie przyciskał ani nie szantażował, więc nie rozumiał, skąd ta niepewność i brak poczucia bezpieczeństwa. Znów poczuł, jak robi mu się ciężko na sercu. Jednak wiedział, że nie może się rozpłakać tutaj, przy wszystkich, w pomieszczeniu, po którym jeszcze niesie się echo. W dodatku nie powinien cały czas się tak mazać... Nie chciał być widziany jako słabsze ogniwo.

Po namyśle, chłopak w turkusowym odzieniu wstał i udał się na palcach w kierunku drzwi. Zanim opuścił pomieszczenie, spojrzał tylko raz jeszcze na Oliwera. Nie chciał go obudzić, dlatego zauważając, że tamten rzeczywiście śpi, wyszedł zamykając za sobą drzwi, które cicho zaskrzypiały. A przynajmniej tak tylko mu się wydawało, że Oliwer śpi. Niższy nie spał, obudziło go chrapanie. Zaniepokoił go fakt, że Franek opuszcza salę gimnastyczną w takim momencie. Być może pomyślał, że jego przyjaciel coś knuje, być może że coś nie gra, nikt tego nie wie, ale to, co zrobił Oliwer, to było pójście w ślady Franka i wyjście z sali.

Franek po cichu przemierzał korytarz. Nigdy nie widział szkoły w nocy. Co prawda, ich klasa kiedyś miała okazję nocować w szkole, ale nie wychodził w nocy na parter ani na żaden spacer po budynku. Teraz jednak był zbyt zmęczony, żeby wyczuć na sobie wzrok, ale dostrzegł na elektronicznym zegarze ściennym godzinę pierwszą pięćdziesiąt. Zaczął wchodzić po schodach coraz wyżej i wyżej.

x

Chłopak stanął jedną stopą na płaskiej powierzchni dachu. Potem wyszedł na górę całkowicie podpierając się i odpowiednio przenosząc niewielki ciężar swojego chudego ciała. Wkrótce potem przeszedł po jego plecach delikatny dreszcz; noc była chłodna, ale na niebie nie było ani jednej chmurki, przez co można było dostrzec gwiazdy. Tysiące jasnych punkcików mieniło się na niebie, a obecna faza Księżyca przypominała kształtem rogalik. Franek zaciągnął się czystym i świeżym powietrzem, kiedy podchodził coraz bliżej do krawędzi dachu.

Oczami wyobraźni widział scenę zabicia Tosi. Natychmiast pogrążył się w smutku, spoglądając w dół. Pociągnął nosem, nie będąc pewnym, czy to przez zimno, czy może negatywne emocje, które zżerały go od środka. W jego niebieskich oczach zaszkliły się łzy, kiedy w ciemności dostrzegł kontur ciała Tosi w dole. Może i był środek nocy, ale kiedyś, na przednich zewnętrznych ścianach szkoły zamontowano ozdobne lampy emitujące przyjemne dla oka niebieskie światło. Flaga z herbem miasta delikatnie powiewała na wietrze.

Blondyn usiadł na dachu tak, aby jego nogi zwisały w dół budynku. Jego oddech wówczas był niesamowicie płytki i niespokojny. Nic dziwnego, w końcu płakał. W jego głowie pojawiła się myśl z zeskoczeniem z dachu w roli głównej. Naprawdę czuł się winny egzekucji na niewinnej dziewczynie oraz... Teraz pomyślał o Eryku. Kumplowali się, kiedy tamten jeszcze żył. Jednak tamta konfrontacja w łazience skończyłaby się źle dla kogoś, nieważne co by zrobił — mógł nie pomóc Oli, ratując wówczas Eryka i (być może) Tomka, ale wtedy to dziewczyna w liliowym kostiumie zostałaby zrzucona z samej góry szkoły. Pomyślał też o Pani Kowalskiej. Owszem, lekcje chemii nigdy jakoś specjalnie go nie interesowały, a nauczycielka bywała irytująca, ale nie była złym człowiekiem. Nie zasłużyła na śmierć. W zasadzie, jedynym złym człowiekiem, jakiego w tej chwili widział, był on sam.

— Przepraszam! Przepraszam, że byłem złą osobą! — Lamentował, kiedy jego płacz się nasilił.

Cały czas jedyne, czego chciał to żyć w spokoju. Nie chciał, by ktokolwiek go obgadywał za plecami i mówił o nim złe rzeczy, dlatego zgodził się na cały ten układ. Ale... Co jeżeli rzeczywiście mieli powód, by tak o nim rozmawiać? Byłoby w tym bardzo dużo sensu, szczególnie patrząc na to, ilu rzeczy tak naprawdę dopuścił się samego dnia poprzedniego. A na świecie żyje już bardzo dużo takich dni. Oczywiście, nie codziennie zabijał kogoś, bo tak naprawdę zrobił to tylko wczoraj, ale nie zmienia to faktu, że takie czyny pozbawiają człowieczeństwa bezpowrotnie.

Dlatego, czy jeżeli już tak bardzo się stoczył, to czy zrobi jakąkolwiek różnicę to, że postanowi zamknąć oczy i zniknąć?

Nie, nawet będzie lepiej. Świat będzie istniał, a życie będzie toczyło się dalej, jednak bez niego. Bez mordercy. Bez zepsutego nastolatka, który zaszczyci szatana swoją obecnością w piekle. Być może już szykują dla niego karę? Kto to wie...

Po namyśle wstał, czując na sobie kolejny powiew wiatru. Zimnego, listopadowego wiatru. Pewnie gdyby nie było tak ciemno, byłby w stanie zobaczyć swój własny oddech. Ale nie miał już czasu dłużej myśleć nad takimi rzeczami. Spojrzał na zarys drzew rosnących na skwerku przed szkołą. Nabrał sporą ilość powietrza do płuc. Następnie, wychylił nogę za krawędź dachu, zamykając oczy. Już miał przenieść ciężar i oddać się grawitacji. Już miał żegnać się ze światem. Ale prawda jest taka, że nadal nie spadał. Jedynie wciąż jego noga sterczała w powietrzu, a jego powieki były zaciśnięte. Wciąż był w stanie oddychać i egzystować. Dopiero, kiedy się opamiętał, poczuł mocny uścisk na swojej talii.

— Co do... — Powiedział cicho sam do siebie. Z jego oczu nadal wylewały się łzy, a w głosie słychać było płacz. Czy to jest jakiś sen, w którym nie może zginąć?

Siła powstrzymująca go przed rzuceniem się w ramiona śmierci ponownie zadziałała, tym razem odrzuciła go do tyłu, z dala od zagrożenia. Ciężko było mu złapać równowagę, aby nie upaść, ale wszystko ustabilizowało się, kiedy ta druga osoba stanęła równo. Kiedy Franek się odwrócił, zobaczył Oliwera. Ten widząc to, puścił go i sam odsunął się kawałek od niego, dając mu przestrzeń.

— Stary, co ty wyprawiasz? — Zapytał.

— Ja... — Zawahał się. — Co ty tu robisz?

— Widziałem, że wychodzisz i... Poszedłem za tobą. — Powiedział, siadając na powierzchni dachu po turecku, jak gdyby nigdy nic.

— W każdym razie dzięki... No wiesz, za uratowanie mi życia. — Franek przetarł łzę ze swojego policzka.

— Luz, miałem szczęście, że zdążyłem na czas! A teraz powiedz mi, co się stało. — Zażądał Oliwer.

— Nie... Nie mogę ci powiedzieć. — Westchnął Franek, kiedy tylko usiadł po turecku obok przyjaciela.

— A, czyli fatygowałem się na marne, jasne.

— Nie, po prostu chodzi o to, że... — Czy powinien wyjawić mu prawdę? To i tak nie ma już znaczenia, czy sam zeskoczy z dachu, czy później go z niego zepchną... On już chciał mieć spokój. — Nie zasługuję na to, by być ocalonym.

— O czym ty w ogóle gadasz? — Skrzywił się Oliwer.

— Bo wiesz... Jestem okropną osobą. Zabiłem panią od chemii, zabiłem Eryka... Przeze mnie nie żyje też Tosia... — Blondyn znów zanosił się na płacz.

Niższy chłopak odziany w limonkowy kostium, słabo widoczny w środku nocy, nie wiedział co ma powiedzieć. Z jednej strony chciał podnieść na duchu swojego przyjaciela, a z drugiej, trochę się bał. No bo w końcu ma do czynienia z osobą, która kogoś zabiła. I choć doskonale wiedział, że akurat na niego Franek raczej nie podniesie ręki, tak sam fakt go przerażał.

— Przecież Tosia została wyrzucona stąd. — Powiedział cicho Oliwer.

— Zanim weszliśmy na dach, poprosiła mnie o pomoc. Mogłem zmyślić jakąś bajkę, że zajrzałem do niej do kuchni i nie zrobiła nic złego, albo po prostu pomóc jej uciec i się schować, ale zamiast tego, skazałem na śmierć niewinną osobę. — Franek tępo wpatrywał się w podłogę.

— Czyli była niewinna...? — Upewnił się szatyn.

— Tak... Olka otruła Natalię. — Rzekł wyższy chłopak, już nawet nie przejmując się tym, że właśnie wyjawił swoją wspólniczkę. Ale co to za wspólniczka, z którą nie chce współpracować?

— Zabijacie w dwójkę? — Zdziwił się.

— W trójkę. Jeszcze Sara. — Dopowiedział Franek.

— O... No cóż, nie wiedziałem... — Mruknął Oliwer.

— A teraz... Ola mówiła mi, że to nie moja wina, że Tosia nie żyje. — Powiedział niebieskooki. — A prawda jest taka, że to zarówno jej, jak i moja wina... Gdybym tylko mógł cofnąć czas...

— Nie możesz cofnąć czasu. Ale... Możesz pomścić Tosię. — Stwierdził niższy po namyśle.

— Niby jak? Jeśli wydam dziewczyny, wydam też siebie. Będę współodpowiedzialny. — Tłumaczył Franek.

— Nie chodzi mi o to, żebyś je sprzedał jak jakiś kapuś... — Sprostował chłopak w limonkowym kostiumie. — Chodzi mi o to, żebyś uderzył tam, gdzie ją zaboli najbardziej.

— To znaczy? — W tym momencie może i Franek rzeczywiście był mało domyślną osobą, ale naprawdę nie wiedział, o co chodzi drugiemu. Nadal był lekko roztrzęsiony.

— Olka ma jeden silnie czuły punkt. — Zaczął Oliwer. — Nie chce, żeby coś złego stało się Oliwii. Są jakimiś tam psiapsi, czy coś w tym stylu...

— Chcesz, żebym teraz zabił Oliwię?! — Zdziwił się Franek. — Ale ja nie chcę już zabijać! Nie mogę!

— Mówię ci tylko, że masz jakiś wybór. Zapamiętaj to, jeśli twoje serdeczne koleżanki poderżną mi gardło. — Oznajmił sarkastycznie szatyn.

— No... Straciłem już Tosię, nie chcę, żebyś ty też zginął... — Franek myślał na głos. Chyba pierwszy raz w życiu.

— Niczego ci nie każę, po prostu, jeśli chcesz się zemścić, to możesz tak zrobić. A teraz chodź, musimy wracać. Lepiej, żebyśmy rano byli wyspani. — Ponaglił go Oliwer, a po chwili obaj chłopcy szli w kierunku wejścia do szkoły.

x

Franek obudził się, kiedy poczuł ciepło na jego policzku. Kiedy otworzył oczy, zrozumiał, że to promienie wschodzącego słońca wpadające do sali przez wielkie okna. Zacisnął powieki z nadzieją, że może jeszcze uda mu się zasnąć, ale kiedy usłyszał jakieś tupanie w innej części sali, dotarło do niego, że chyba raczej nie. Podniósł się do pozycji siedzącej. Oliwer nadal spał, podobnie jak pozostali chłopcy. Krzątanie się dochodziło z części sali gimnastycznej użytkowanej przez dziewczyny. Spojrzał w tamtym kierunku; Jedna z nich właśnie szła w kierunku drzwi wyjściowych. Kiedy przetarł oczy i przyjrzał się dokładnie, zauważył, że to Oliwia.

"Nie... Nie mogę tego zrobić..." — Pomyślał, zaciskając zęby.

Kiedy dziewczyna przeszła koło niego, położył się z powrotem i udał, że śpi. Zachowywał się już co najmniej podejrzanie, jednak zastanawiało go, która jest godzina, skoro wszyscy inni jeszcze nie wstali. Wątpił, żeby Sara z Olą zabiły kogokolwiek w nocy, same były dość zmęczone po całym dniu i raczej łatwo byłoby wywnioskować, kto był na nogach, kiedy wszyscy spali.

Blondyn słyszał lekkie kroki Oliwii obok niego. Już miał zamiar odwrócić się na bok i ponowić próbę zaśnięcia, kiedy nagle znów pomyślał o Tosi. O niesprawiedliwym wyroku. O zbrodni doskonałej. O niehumanitarnej egzekucji. Jego oddech stawał się coraz bardziej chaotyczny. Jego wola walczyła z jego emocjami. Co jeśli Oliwer miał rację...? Nie wie, czy Sara i Ola mają choć trochę empatii, czy chcą osiągnąć swój cel za wszelką cenę i czy nie zabiją po drodze jego przyjaciela... Naprawdę nie chciał już zabijać, chciał już żyć w spokoju, ale w ostateczności, kiedy usłyszał zamknięcie drzwi, poderwał się i pobiegł za Oliwią.

Dziewczyna szła powoli po schodach, pokonując kolejne metry szkoły. Franka z drugiej strony zastanawiało, gdzie ona się wybiera. Kiedy doszli tak na pierwsze piętro, dziewczyna weszła do toalety. Niebieskooki zawahał się na chwilę i zastanowił, czy aby na pewno chce tam wchodzić. Z jednej strony, nie wolno mu, ale z drugiej... Co za różnica skoro i tak nie idzie tam, żeby ją podglądać, tylko żeby ją zabić? Był nadal trochę niepewny, czy nie lepiej zaczekać na inną okazję, ale wiedział, że teraz przynajmniej nikt nie widział, jak razem wychodzą z sali gimnastycznej... To najlepsza taka okazja.

Otworzył drzwi i również wszedł do toalety. Dziewczyna zmierzała w kierunku korytarza z kabinami, dlatego poszedł za nią. Ledwo zamknęła za sobą drzwi, on wszedł tam za nią, zanim naszedłby ją w bardziej intymnej sytuacji. Nie czekając na nic, po prostu chwycił ją za szyję, nachylając ją do muszli klozetowej.

— Co- — Nie zdążyła dokończyć dziewczyna, bo jej nos zanurzył się pod taflą wody. Udało jej się na chwilę wstrzymać oddech, ale kiedy zrozumiała, że napastnik nie ma zamiaru jej puścić, zaczęła panikować i próbowała wyrywać się, tym samym bardziej się osłabiając.

Kiedy Oliwii zaczęło brakować tlenu, opuściła ręce, które następnie zaczęły bezwładnie zwisać. Franek przytrzymał ją jeszcze chwilę, jakby chcąc się upewnić, że dziewczyna w fioletowym kostiumie na pewno nie żyje. Profilaktycznie, ścisnął ją trochę mocniej za gardło, by nie mogła oddychać, w razie gdyby nadal żyła. Po kilku sekundach puścił jej ciało.

— Przepraszam. Nie zrobiłaś nic złego, ale twoja przyjaciółka po prostu jest suką. — Stwierdził, patrząc na martwe ciało koleżanki z klasy. Po tych słowach wyszedł z kabiny, zostawiając ją uchyloną.

Teraz tylko błagać, żeby nikt nie obudził się w międzyczasie, kiedy on był zajęty zabijaniem. No, może poza Oliwerem, który podsunął mu ten pomysł i Sarą, która była oszustką, ale cała sprawa tak naprawdę jej nie dotyczyła. Bardziej bał się sposobu, w jaki mogłaby zareagować Ola, ale trudno. Schodząc po schodach w dół, zauważył jak jego dłonie się trzęsą. Lekko się zdziwił, ale zaczął pocierać nimi z myślą, że po prostu przeszedł go dreszcz i odczuwa zimno.

Continue Reading

You'll Also Like

24.9K 1K 25
„ink brought us together"
77.8K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
111K 8.7K 61
Gdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departament...
9.1K 1.7K 11
Gdy wojna dobiegła końca, Harry poczuł, że opadł z sił. Nie wiedział, co będzie dalej, ale jedyne, czego chciał w tamtej chwili, to odpocząć od wszys...