Wśród nas || Among Us fanfict...

By mizuwasheree

386 40 249

To miał być zwykły piątek, niby nic szczególnego. Jednak wszystko zmienia się, gdy uczniowie zostali zamknięc... More

0. Postacie
0.5. Prolog
1. Schowek
2. Pudding
3. Awaria
4. Mop
6. Zdrajca zdrajcy
7. To kto w końcu jest zabójcą?

5. Pozbyliśmy się zdrajcy

23 2 21
By mizuwasheree

— Co jej się stało...? — Zapytał niepewnie Albert.

— Debilu, przecież widzisz, że ktoś ją otruł! — Poderwał się Oliwer.

Potem przez dłuższą chwilę panowała cisza, jedynie Amelka kichnęła, a potem Natalka jeszcze opuściła dłoń na podłogę. Wtedy było już wiadomo, że nie żyje. Aktualnie nad całą klasą wisiała ponura chmura. No, może nie nad sprawczynią całego tego zamieszania, która jednak starała się stwarzać pozory.

— Dobrze, więc... — Po dłuższej chwili ciszy jako pierwszy odezwał się Piotrek. — Najprawdopodobniej Natalka została otruta, prawda?

— Zaraz, stop... Ja chyba wiem, kto mógł to zrobić — Zabrała głos Oliwia. Zaraz po tym wstała. Wszystkie spojrzenia teraz były skierowane na nią.

Ola siedziała spokojnie na swoim miejscu. Raczej Oliwia nie oskarży jej. Nie ma powodu. Niczego nie widziała, a jedyne, co wiedziała, to to, że cały czas była w klasie chemicznej i taką wersję musi podtrzymywać. W końcu, nie mają jak sprawdzić, co dokładnie było w herbacie, a już tym bardziej udowodnić, że powstało w klasie od chemii.

— Więc kto to był? — Zapytała Zuzia, której głos drżał. Jej chyba będzie ciężko pogodzić się ze śmiercią Natalki.

— Kiedy zaparzyłam wszystkie herbaty, powiedziałam Tosi, że idę do toalety i rozdam je kiedy wrócę... Miała więc mnóstwo czasu żeby dodać coś do niej. Tylko ona była wtedy w kuchni. — Oliwia spojrzała wrogim spojrzeniem na Tosię.

Wszyscy widocznie zadziwieni, zmierzyli dziewczynę spojrzeniem pełnym podejrzeń. Relacje Tosi z klasą były dość... różne. Mimo iż była powszechnie lubiana, to ludzie wiedzieli o tym, jak wredna potrafi być, jak fałszywa potrafi być i jak bezwzględna potrafi być. Nikt tak naprawdę nie wiedział o czym myśli i jakie ma zamiary, dlatego lepiej było z nią nie zadzierać.

''No... I teraz zaczyna się heca'' — Pomyślała Ola, patrząc z satysfakcją na zdziwioną twarz Tosi.

— CO?! — Zdziwiła się brązowowłosa. — Ja nic o tym nie wiedziałam! Cały czas smażyłam makaron! Weźcie się leczcie!

— A więc, czy ktoś jeszcze wchodził do kuchni? — Zapytała Oliwia, poprawiając okulary na nosie.

— No... Nie... Nikogo nie widziałam ani nie słyszałam... — Powiedziała niepewnie oskarżona. Dźwięk strzelającego oleju na patelni mógł przecież wszystko zagłuszyć, dlatego nie mogła sobie ręki uciąć, że mówi prawdę, ale doskonale wiedziała, że to nie ona. Problem w tym, że nikt inny tego nie wiedział. I właśnie o to tutaj chodziło; Morderstwo niebezpośrednie, z którym ciężko będzie powiązać właściwą osobę.

— W takim razie nie ma innej opcji, to musiałaś być ty! — Zuzia wstała i tupnęła nogą. Najprawdopodobniej uwierzyła w to, że to najprawdopodobniej Tosia zabiła jej przyjaciółkę. Ludzie naokoło zaczęli szeptać i rozmawiać o domniemanej zabójczyni.

— Ale to nie ja! Proszę! Musicie mi uwierzyć! — Tosia płakała, czując na sobie presję otoczenia. Była dziewczyną silną psychicznie, ale w momencie, kiedy ktoś zarzuca jej coś tak okrutnego i nawet nie chce jej uwierzyć, nawet ona wymięka.

— Dobra, koniec tego tłumaczenia... — Zarządził Gabryś, który od czasu zabójstwa Kacpra ma ochotę po prostu zakończyć wszystko jak najszybciej. Nic dziwnego.

— Czułem, że nie można jej ufać... — Szepnął Oliwer do Franka.

— Tosia, jak mogłaś?! — Niedowierzała Amelka.

— Błagam, zaufajcie mi! To jest kłamstwo! Przecież to Oliwia zajmowała się herbatą! Natalia była moją przyjaciółką! — Brązowooka dziewczyna była już bardzo zdesperowana.

— Więc może specjalnie zabiłaś akurat ją, żeby oskarżenia nie spadły na ciebie? — Zasugerowała Sara, chcąc dolać oliwy do ognia. Doskonale wiedziała, że to nie Tosia. Nie była to też ona sama. Dlatego postanowiła chociaż strasznie naciskać na wyższą od niej dziewczynę.

— To ma sens... — Przyznał Marcel.

— NIE! TO NIE TAK! — Krzyczała Tosia.

— To co z nią robimy? Nie możemy trzymać tutaj tej zdrajczyni... — Powiedział Piotrek, patrząc na Tosię wrogim spojrzeniem.

— Hmm... Musimy się jej stąd pozbyć, ale nie mamy jak jej stąd wypędzić, skoro jesteśmy zamknięci — Zauważył Franek. Myślami był zadowolony, że innemu zdrajcy wszystko tak dobrze się udało. Gdyby tylko on był równie sprytny...

— Mam pomysł! — Oznajmił Gabryś. — Zrzućmy ją z dachu!

— Oszalałeś?! Zabijemy ją tym! — Zauważyła Amelka.

— Jeżeli rzeczywiście jest zdrajcą i przyczyniła się do śmierci minimum jednej osoby, to będzie to sprawiedliwe. — Max wzruszył ramionami.

— Poza tym, czy mamy inne wyjście? Zabijanie nie jest humanitarne co prawda, ale przy tym, co ona zrobiła to tak naprawdę nic. — Stwierdziła Oliwia.

— Dobra, Gabryś i Franek do mnie — Zarządził Albert.

— ZARAZ, WY NIE MÓWICIE POWAŻNIE! — Przeraziła się oskarżona.

Chłopcy otoczyli Tosię, która próbowała się wyrywać i nadal krzyczała, że to nie ona. Zaczęli ciągnąć ją w kierunku drzwi, a Zuzia i Sara, które stały z tyłu, zaczęły ją popychać. Tosia nie miała jak stawiać jakiegokolwiek oporu. Wszyscy pozostali szli za nimi, żeby móc zobaczyć całe to zjawisko. Dziewczyna, na którą wydano wyrok była ciągnięta po schodach na samą górę, dopóki cały korowód nie dotarł pod drabinkę na drugim piętrze, która prowadziła do klapki w suficie, która prowadziła na dach.

— Ja pójdę pierwszy — Zarządził Albert. — Potem niech wejdzie ona, a potem wy, a na końcu pozostali jeśli chcą.

Chłopak o lokowanych włosach wspiął się na górę po drabinie, aż do klapki. Niby była zamknięta na kłódkę, ale w rzeczywistości ta kłódka była tak stara, że przejście otworzyło się po mocniejszym uderzeniu w nie. Na co dzień nikt zbytnio o tym nie wiedział i nikt nawet nie próbował go użyć, dlatego nie stanowiło zagrożenia, ale teraz jakoś trzeba było ukarać zdrajcę, dlatego postanowili go użyć. Kiedy Albert stanął na dachu, poczuł na sobie powiew jesiennego wiatru. Nachylił się nad klapą i ponaglił Tosię wzrokiem.

— Nie! Nie wchodzę tam! — Sprzeciwiła się dziewczyna. — Nie będziecie mnie karać za coś, czego nie zrobiłam! Kurwa, to jest niesprawiedliwe!

— Niesprawiedliwe jest to, że w ogóle nadal oddychasz tym samym powietrzem co my — Stwierdził Franek.

— Franek! Ty wiesz doskonale, że bym tego nigdy nie zrobiła! Znasz mnie! Proszę, zrób coś! — Tosia zwróciła się w stronę blondyna. On tylko opuścił wzrok na podłogę.

Znał ją długo. Naprawdę długo. Można nawet powiedzieć, że mimo, iż ich relacja była nadzwyczaj pokręcona, bo jednocześnie działali sobie na nerwy i lubili się, to naprawdę byli przyjaciółmi. Ale... Wiedział też, że nie może nagle wybrnąć z tego, co już zaczął. Wiedział też, jaka Tosia potrafi być dla innych osób. Dlatego nawet, jeśli miał wyrzuty sumienia w związku z tym, co teraz robi, bo przecież skazuje ją na śmierć, to jedynie zacisnął pięść i powiedział:

— Przykro mi. Wszystko wskazuje na ciebie. Może tak naprawdę cię nie znałem?

— Nie! To nie tak, proszę, pomóż mi! — Brązowowłosa była w stanie zrobić wszystko.

— Ogarnij się Tosia, przyjmij przegraną na klatę... Nie mamy całego wieczoru. — Ponaglał ją Gabryś.

Tosia westchnęła. Otarła niewielką łzę z jej policzka. Potem już stała w bezruchu. Przez chwilę miała ochotę jakoś odpowiedzieć tamtemu, ale poddała się. Nikt jej nie wierzył. Nie miała nawet Franka po jej stronie. Obie jej inne przyjaciółki nie żyły, a ten chłopak nie chce mieć z nią już nic do czynienia. Nie da rady udowodnić, że to nie ona otruła Natalkę.

''Może po prostu pójdę tam na górę z nimi i kiedy będą już pewni, że mnie mają, ucieknę i gdzieś się schowam?'' — Pomyślała. No bo chce ocalić swoje własne życie, a kiedy wróci do pozostałych, znowu ją wezmą i będą zmuszali. Musi zniknąć.

Spojrzała smutnym spojrzeniem w niebieskie oczy Franka. Patrzyli na siebie tak jeszcze przez chwilę, po czym Tosia zaczęła wdrapywać się po drabinie na górę. Stanęła obok Alberta, a zaraz po tym odsunęła się od niego na odległość, którą uważała za bezpieczną. Wejście na dach znajdowało się znacznie bliżej jego krawędzi, niż się spodziewała. Spojrzała w kierunku zachodnim; Słońce już prawie zaszło, ale niebo nadal umalowane było na różne odcienie różu i pomarańczy, z domieszką błękitu i żółci. Normalnie pewnie cieszyłaby się tym pięknym widokiem, ale okoliczności wcale nie sprawiają jej powodu do uśmiechu. Poza tym teraz musi się skupić, jeśli nie chce skończyć jako placek na chodniku przed szkołą.

Chwilę później na dach weszli jeszcze Franek, Gabryś, Piotrek, Ola, Zuzia i Oliwia. Te dwie ostatnie były tam, jak gdyby chciały się upewnić, że sprawiedliwość na pewno zostanie wymierzona. To znaczy, nie miały bladego pojęcia o niewinności Tosi, dlatego wierzyły, że to sprawiedliwość. Kiedy wszyscy byli już obecni na dachu, przez moment nie działo się nic. Wszyscy patrzyli albo na zachód słońca, albo na Tosię, albo w podłogę.

Tosia już miała pobiec w kierunku wejścia do budynku, żeby jak najszybciej zejść po drabinie i uciec, w końcu biega dość szybko, ale wtedy niespodziewanie została pchnięta od tyłu przez Alberta i Zuzię, którzy zbliżyli ją niebezpiecznie blisko do brzegu dachu. Dziewczyna skazana na śmierć wydała z siebie jedynie głośny pisk, a niedługo po tym siła pchnięcia powiększyła się, gdyż zaczęła pchać ją także Oliwia. Tosia pod wpływem tak dużej siły oddziałującej na nią, straciła równowagę stojąc na krawędzi i zaczęła spadać. Podczas tego głośno krzyczała. Parę sekund później krzyk ustał. Słychać było jedynie ciche uderzenie.

Każdy z nas marzy o lataniu.

Ale prawda jest taka, że lecisz dwie, może trzy sekundy.

Bo nieważne jak chudy jesteś, ile masz w sobie gracji, ani jak bardzo się starasz...

Grawitacja zawsze wygrywa.

Piotrek zbliżył się do krawędzi. Było widać martwe ciało brązowowłosej dziewczyny leżące bezwładnie na kostce brukowej. Zakończyła spadanie w pozycji horyzontalnej, co dawało jej raczej małe szanse na przeżycie, biorąc pod uwagę to, że uderzyła w kręgosłup i kark. Poza tym, nawet jeśli teraz żyje, to i tak szybko może się to zmienić, jeśli w porę nie otrzyma odpowiedniej pomocy. A wiadomo, że teraz na pewno jej nie otrzyma. Nastolatkowie pozostali na dachu oddychali głośno.

— Ona... nie żyje. — Stwierdził w końcu Piotrek. — Zabiliście ją.

— O co ci chodzi? Pozbyliśmy się zdrajcy. — Wzruszyła ramionami Oliwia. — Życie, gdyby nie to, to mógłbyś być następnym trupem.

Franek nie odzywał się w ogóle. Jedyne o czym teraz myślał to brązowe oczy Tosi wpatrzone w te jego. Wszystko to miało miejsce zaledwie kilka minut temu, pamiętał każdy szczegół. Czuł się okropnie. Wiedział, że będzie pozbawiał ludzi życia, ale nie przewidział tego, że przez to niewinni ludzie będą skazywani. Nie słuchając już rozmowy, która toczyła się dalej, pobiegł w kierunku wejścia do szkoły.

— A temu co się stało? — Zapytał Gabryś, drapiąc się po głowie.

Blondyn szybko zszedł po drabince i ruszył korytarzem. Wszedł do męskiej toalety zamykając za sobą drzwi. Miał ochotę się rozpłakać, ale powtarzał sobie w myślach, że musi być twardy. Może i rzeczywiście głupotą było to, że tak bardzo przejmuje się śmiercią Tosi, bo przecież wiedział, jakie słowa mówi o nim za plecami... Ale bez niej... To nie będzie to samo. On też nie będzie taki sam. Nie zauważył nawet, kiedy krystaliczne łzy zaczęły plamić jego policzki. To głupie... przecież chłopaki nie płaczą. On też nie płakał. Znaczy, było dużo momentów kiedy chciał i naprawdę musiał, ale nie mógł się zbłaźnić przy innym. Nie chciał okazywać swoich słabości ani zachowywać się jak pizda. Ale prawda jest taka, że odczuwał emocje tak jak każdy inny człowiek i w tym momencie były one mocno nasilone.

Zamiast przetrzeć łzy, chłopak tylko uderzył pięścią w ścianę. Czując ból z tego powodu, zaczął płakać jeszcze mocniej. W ogóle mu to nie pomogło. Po chwili usłyszał skrzyp drzwi do łazienki. Franek wystraszył się, że ktoś zobaczy, że płacze, dlatego od razu wciągnął wielki wdech powietrza i przetarł łzy, próbując się uspokoić, ale ku jego zdziwieniu, usłyszał dziewczęcy głos.

— Wiem, że to męska toaleta, ale po prostu cię szukałam. Nie wchodziłabym ci do kabiny ani nic, chciałam tylko sprawdzić, czy tu jesteś, wiesz o co chodzi... — Powiedziała Ola. No bo przecież nie naruszyła znacząco prywatności chłopaka w momencie gdy stoi przy części łazienki z umywalkami, gdzie każdy mógłby zobaczyć, co się dzieje, gdyby drzwi były otwarte.

— Nic nie szkodzi — Chłopak pociągnął nosem.

— Ej, co się stało? — Dziewczyna podeszła do niego.

— Odejdź ode mnie! — Franek odsunął się od niej, stykając się tyłem z parapetem. — To ty otrułaś Natalkę, wiem o tym!

Czternastolatka westchnęła.

— Tak, to ja. Sprzątając w klasie chemicznej, stworzyłam wodorotlenek baru, który jest substancją żrącą. Potem dodałam ją do jednej z herbat, kiedy Tosia nie patrzyła... — Przyznała Ola. — Ale nie wiedziałam, że Tosia za to oberwie, przysięgam. Myślałam, że kuchnia będzie pusta. Reszta wyszła spontanicznie.

— Tak, ale to twoja wina. — Mruknął niebieskooki.

— Słuchaj, to nie ja ją skazałam tylko Gabryś i Albert. Nie ja ją oskarżyłam, tylko Oliwia. Poza tym sam nie jesteś bez winy, praktycznie odstrzeliłeś łeb Erykowi. — Wytknęła mu, krzyżując ręce na piersi.

— Gdybym tego nie zrobił, to byłoby już po tobie! Skończyłabyś tak jak... Tak jak... T....

— ...Jak Tosia... — Dokończyła piwnooka. — Wiem.  Dzięki. Ale wiesz... Podczas wojny giną cywile. Żadne z nas jej nie zabiło, to pozostali stwierdzili, że należy jej się śmierć. Musimy dokończyć, to co zaczęliśmy, więc nie płacz, bo nic nie zrobiłeś.

— Mogłem ją uratować... — Szepnął.

— Co?

— Sama widziałaś. Zanim weszliśmy na znak, zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc. Mogłem wymyślić jakąś bujdę, żeby odciągnąć podejrzenia od niej, albo chociaż podbiec i odciągnąć ją od krańca dachu, ale nie zrobiłem nic. — Chłopakowi łamał się głos. Znów miał ochotę się rozpłakać.

— Nawet jeśli, to co powiedziałbyś pozostałym? Uznaliby to za zmowę, a ciebie za drugiego zdrajcę. To znaczy, rzeczywiście zabijasz, ale przyjęliby, że współpracujesz z Tośką. Tylko ściągnąłbyś na siebie podejrzenia. — Zauważyła Ola, po czym podeszła do ściany i urwała chłopakowi kawałek papieru i podała mu, żeby mógł wydmuchać nos.

— Pieprzyć podejrzenia. — Stwierdził. — Teraz mam ją na sumieniu.

— A ja mam na sumieniu trzy osoby — Wzruszyła ramionami dziewczyna. — To bez znaczenia, jeśli wcześniej traktowały mnie jak gówno. Po prostu się na nich mszczę. A doskonale wiesz, że Tosia nie była święta.

Franek już się nie odzywał, jedynie dmuchał nos i powoli się uspokajał. Nie chciał już więcej płakać.

— Nie zasiedź się tutaj. Poza tym, jestem pewna, że twój przyjaciel Oliwer już cię szuka. — Powiedziała Ola, po czym wyszła z toalety.

Franek wyrzucił zużyty papier do kosza na śmieci. Przez moment zastanawiał się, jaką karę może otrzymać od losu za nieudzielenie pomocy swojej przyjaciółce. Jednak kiedy przypomniało mu się, że karma jest suką i nie każdego dosięga sprawiedliwość, stwierdził, że sam sobie ją wymierzy. Ale na razie, musi dojść do pozostałych. Poza tym, tak jak powiedziała Ola, pewnie Oliwer go szuka. Nadal ma jeszcze jednego przyjaciela przy sobie.

Continue Reading

You'll Also Like

918K 101K 123
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
10.8K 445 39
- Ja też mam uczucia wiesz?? - powiedziałam wkurzona i smutna jednocześnie. Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie jak wryty. postanowił...
73.7K 4.9K 91
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
77.5K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...