,, When i met you... "

De An0nim3k539

481 45 2

Julia jest 24-letnią studentką psychologii, na ostatnim roku. Prowadzi własny biznes i ma kochającego chłopak... Mai multe

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział ✨14✨
Rozdział ✨15 ✨
🥀Rozdział 16🥀

Rozdział 5

32 4 0
De An0nim3k539

Leciałam pięć i pół godziny. Cały czas czułam się niekomfortowo. Znalazłam się na lotnisku w Los Angeles. Odebrałam bagaż i zadzwoniłam po taksówkę, żeby zawiozła mnie do hotelu. Postanowiłam udać się do pięciogwiazdkowego hotelu, z pięknym widokiem na morze. Na całe szczęście uczucie bycia obserwowaną (przez najpewniej jakiegoś psychopatę) minęło. Nie ukrywam, kamień spadł mi z serca, bo byłam bardzo zestresowana.

Obsługa hotelowa zajęła się bagażami. Całe szczęście, bo ja po locie nie miałam siły na nic, zrobienie najmniejszego kroku sprawiało mi bardzo wiele trudności. Za pokój zapłaciłam kartą. Sam pokój wyglądał przepięknie. Sypialnia była w kolorze pastelowego błękitu. Łóżko było schludnie pościelone. Okna sięgały od podłogi, aż do sufitu. Miałam białą kanapę, telewizor, balkon i duże lustro. Pod oknami stał stolik kawowy z czteroma fotelami. Łazienka wyglądała naprawdę dobrze. Płytki w kolorze marmuru pokrywały ściany i podłogę pomieszczenia. Stała tam wanna z prysznicem, umywalka i biała jak śnieg, z pięknymi złotymi zdobieniami toaletka. Ułożyłam wszystkie swoje kosmetyki na toaletce, a w szafie powiesiłam wszystkie ubrania. Do komody, nad którą było lustro wrzuciłam bieliznę, a na komodzie ułożyłam perfumy i ramkę ze zdjęciem, na którym byłam z Mattem. Zrobiliśmy je w wakacje, rok temu, kiedy jedliśmy lody i oczywiście upaćkałam sobie nos, a chłopak się ze mnie śmiał. To było miłe wspomnienie. Uśmiech od razu sam wkradł mi się na usta. Już tęskniłam za moim przyjacielem. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czarny topik z wiązaniem na szyi i szorty. Tak, wow, lubiłam chodzić w luźnych ciuchach. W Nowym Jorku chodziłam w nich tylko po domu, bo w pracy musiałam mieć nienaganny strój. Spojrzałam przez okno na morze i postanowiłam wyjść. Wzięłam okularu przeciwsłoneczne i małą torebkę, do której włożyłam portfel wraz z telefonem i wyszłam z pokoju. Wsiadłam do windy i zjechałam w dół. Przeszłam przez korytarz i wyszłam z hotelu. Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz. Postawiłam kilka kroków i pod stopami miałam piasek. Hotel był położony zaraz przy plaży. Usiadłam na piasku, blisko wody i obserwowałam fale obijające się o brzeg. Kalifornia była piękna, już ją kochałam. Ciepłe powietrze ogrzewało mi twarz, a delikatny wiaterek dawał ukojenie. Niebo było prawie całkowicie niebieskie, tylko jedna mała chmurka błądziła gdzieś po niebie. Byłam teraz jak ta jedna chmurka. Sama, w nowym miejscu, nie znająca otoczenia, nie mająca żadnej bliskiej osoby przy sobie.

Słońce zaczęło powoli, leniwie zachodzić. Podeszłam do budki i kupiłam sorbet arbuzowy. Mniam. Wróciłam na swoje miejsce. Jadłam sorbet i obserwowałam pary zakochanych, którzy tak jak ja, postanowili pooglądać zachód słońca. Zachody słońca... Kiedyś były dla mnie czymś pięknym. Były czymś wyjątkowym. Jak Stefan....W oczach zebrały mi się łzy. Mogłabym być tu teraz z miłością swojego życia, ale moje życie potoczyło się inaczej. Stety. Niestety.

Przetarłam oczy i wróciłam do hotelu. Wzięłam gorącą, odprężającą kąpiel z bąbelkami i umyłam włosy. Przebrałam się w czarną piżamkę, składającą się z krótkich spodenek i topu na ramiączkach z dekoltem w serek wykończonym koronką. Spięłam włosy w warkocz, żeby nie łamały i nie plątały się podczas snu. Włączyłam laptopa i na messenger napisałam do Matta:

Ja: - Hej dotarłam. Jestem cała haha.

Matt: Hejka. To dobrze. Martwiłem się.

Ja: Nie masz o co. Poradzę sobie. Jestem już dużą dziewczynką, nie uważasz?

Matt: No nie wiem dzieciaku.

Ja: Jak twój pierwszy dzień w pracy panie Miller?

Matt: Myślę, że dobrze. Brakuje nam ciebie.

Ja: Mi was też.

Matt: Idź spać, na pewno jesteś zmęczona po podróży.

Ja: Lecę, dobranoc Matt. :*

Matt: Wyśpij się, dobranoc.

Zamknęłam laptopa, podpięłam telefon do ładowania i wspięłam się na łóżko. Miało ładną pościel w kolorach bieli i czerni. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na morze i zasnęłam.

Pierwszy raz od kilku dni miałam tak spokojny sen, jak tej nocy. Może to obecność Stefana źle działała na moje sny? Na pewno tak, on źle działa na całą mnie, na moje życie towarzyskie również. Obudziłam się jakoś po dziesiątej. Jeszcze w piżamie odebrałam śniadanie, które obsługa przyniosła do mojego pokoju. Wyszłam na balkon i usiadłam na krześle, przy małym stoliku. Na śniadanie dostałam sałatkę owocową, croissanty i dzbanek soku pomarańczowego. Zapowiadało się na piękny dzień. Liście wysokich palm kokosowych zaczęły szumieć od wiatru. Lekki, ciepły wiatr zaczął owiewać moją twarz. Był taki przyjemny. Dzisiaj chciałam zamówić w sklepie muzycznym keyboard. Mój został w Nowym Jorku, więc musiałam kupić sobie nowy. Ubrałam więc zwiewną, czerwoną sukienkę w małe, białe stokrotki, czarne sandałki na niskim obcasie i okulary przeciwsłoneczne. Zdjęłam torebkę z krzesła, wzięłam telefon i wyszłam. Podjechałam taksówką pod centrum handlowe. Mijałam wiele sklepów odzieżowych (na pewno zajrzę do kilku z nich, gdy zakończę sprawę z instrumentem) w końcu otworzyłam drzwi dużego sklepu muzycznego.

-Dzień dobry- powiedziałam wesoło.

-Witam- starszy mężczyzna uśmiechnął się- W czym mogę pani pomóc?

-Szukam keyboardu. Takiego naprawdę dobrego. Cena nie gra roli. Musi być naprawdę dobry.

-Mam takie coś- pokazał mi zdjęcie.

-Dokładnie taki sam miałam. Był świetny!

-Bardzo dobry wybór. Yamaha Genos Arranger Workstation. Bardzo dobry sprzęt.

-Wezmę go. Jest idealny.

-Dobrze, proszę podać adres, kierowca jutro go przywiezie. Płatność na miejscu czy przy odbiorze?

-Przy odbiorze. Dziękuję panu bardzo, do widzenia i miłego dnia.

-Miłego użytkowania.

Wyszłam ze sklepu szczęśliwa, że znów będę mogła grać. Znowu powróciło to dziwne uczucie. Rozejrzałam się dokładnie, ale oczywiście nikogo podejrzanego nie widziałam. Zaczynałam chyba mieć jakąś chorą obsesję, bo teraz ciągle, prawie na każdym kroku czułam czyjąś obecność. Trochę jak w horrorze. Tyle że tutaj nikt nie wyskoczył zza rogu. Tu było niby normalne, ale przerażające.

Przechadzając się po centrum handlowym zahaczyłam o kilka sklepów z ubraniami. Udało mi się kupić trzy nowe pary butów, sukienkę i śliczne złote kolczyki w kształcie palemek. Umówiłam się do kosmetyczki na paznokcie i regulację brwi. Po bardzo udanych zakupach, zadzwoniłam po taksówkę, żeby wrócić do pokoju hotelowego. Wcześniej wstąpiłam jeszcze po kaktusa i muchołówkę na stolik na balkonie.

* * *

Taksówka podjechała. Otworzyłam drzwi pojazdu i położyłam torby z zakupami na tył im siedzeniu. Kierowca uśmiechnął się, a ja wsiadłam na miejsce za nim. Zapięłam pasy i samochód ruszył.

- Witam Panią. Dokąd chce się pani udać?

-Dzień dobry. Proszę jechać do hotelu Summer Palace.

-Dobrze. Oczywiście. Jak mija pani dzień- zapytał mężczyzna i uśmiechnął się w lusterku.

-Świetnie. Kupiłam wszystko co miałam zamiar kupić, więc jestem szczęśliwa- uśmiechnęłam się- A Panu?

-Dzisiaj pracuję. Jak widać zresztą, ale jutro mam wolne więc spędzę dużo czasu z córką- na wzmiankę o dziewczynce uśmiechnął się szeroko.

-Ma Pan córkę, to super. Jak ma na imię?

-Mille. Ma pięć lat. Nie widuję jej zbyt często. Ja i Elle... To znaczy ja i jej matka rozstaliśmy się dwa lata temu- posmutniał- A pani ma rodzinę? Męża? Dzieci?

-Proszę... Mów mi Julia, na słowo ,, Pani'' czuję się strasznie staro- zachichotałam.

-Dobrze Julio. Jestem Daniel.

-Miło mi cię poznać -uśmiechnęłam się lekko- A odpowiadając na Twoje wcześniejsze pytanie, to nie. Nie mam dzieci, męża też nie. Moja siostra ma za to bliźniaki Cola i Josha. Mają sześć lat. Kocham je jak własne dzieci. Jestem z nimi bardzo zżyta, ale mieszkają niestety w Londynie i nie widuję ich zbyt często. Bardzo za nimi tęsknie- spuściłam wzrok na moje buty.

-Przykro mi-powiedział.

Reszta drogi minęła nam w zupełnej ciszy. Nie była to niezręczna cisza. Chyba oboje musieliśmy poukładać sobie w głowach własne myśli.

-Hej, już jesteśmy-z zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny- Nie wysiadasz?

-A tak, przepraszam-zapłaciłam mu należytą kwotę za przejazd- Dziękuję, dobranoc.

-Dobranoc, miłej nocy- Daniel odjechał, a ja weszłam do budynku.

Pokonałam kilkumetrowy korytarz i wsiadłam do windy. Kiedy ta się zatrzymała na czwartym piętrze, spokojnym krokiem podeszłam do pokoju numer pięćdziesiąt siedem. Przeciągnęłam klucz (kartę dostępu) po czytniku. Zielona lampka zamigotala, więc weszłam do pokoju. Palcami odnalazłam na ścianie włącznik światła. Pokój zalała fala jasnego światła. Odłożyłam torby, w których były ubrania, na kanapie, wyjęłam z szafy piżamę i ruszyłam do łazienki. Chwyciłam płyn micelarny i zmyłam makijaż, po czym wzięłam prysznic. W sypialni chwyciłam laptopa i na Skypie połączyłam się z Rebeką.

-Część suko- wykrzyknęła moja starsza o rok siostra-Co u ciebie?

-Teraz... Jest w porządku.

-Nie podoba mi się twoja mina skarbie. Co się dzieje?- zapytała Bekka z troską.

-Stefan. Zastraszył mnie i musiałam wyjechać dla własnego bezpieczeństwa. Jestem w Kalifornii.

-Zastraszył? Przecież to twój chłopak- posłała mi spojrzenie pełne niezrozumienia.

-Były chłopak- podkreśliłem pierwsze słowo- Zdradził mnie z... Z Camile- rozpłakałam się.

-Czekaj... Że co proszę? Przecież się przyjaźniłyście. Od liceum... Zabiję małpę! - krzyknęła- Jak ty sobie radzisz kochanie?

-Wiesz... -pociągnęłam nosem- Jest dobrze. Tęsknie za Mattem. Za wami. Za Nowym Jorkiem, ale radzę sobie dobrze. A gdzie moi siostrzeńcy?

-W kuchni, jedzą śniadanie. Poczekaj- siostra otworzyła drzwi i krzyknęła- Cole! Josh! Chodźcie zobaczyć kto dzwoni.

Usłyszałam jak dzieciaki biegną przez korytarz.

-Ciocia Julia! -krzyknęły dzieciaki.

-No hej kochani, co u was?

-Wszystko dobrze-powiedział Josh.

-Nie prawda-sprzeciwił się Cole- Ciociu, Josh zepsuł moje autko. Moje ulubione, to od ciebie na święta- spuścił wzrok.

-Ojj nie dobrze. Na pewno niechcący, prawda Joshua?

-Oczywiście ciociu- wzburzył się brzdąc - A kiedy do na przyjedziesz?

-Niedługo skarbie, niedługo- okłamałam ich, nie wiem kiedy przyjadę, muszę uporać się ze starymi sprawami, a potem pomyślę- Co chcielibyście dostać, kiedy już przyjadę?

-Nic!! - krzyknęła Rebeka- Nic nie kupuj tym urwisom.

-Ale mamo! To nie fair- chłopcy położyli się na podłodze i zaczęli kopać nogami po podłodze.

Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać śmiech, ale nie na długo bo nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać. Wyglądało to komicznie. Urodzeni aktorzy. Powinni ich zapisać na zajęcia teatralne, bo są do tego wręcz stworzeni.

-Dobra chłopcy. Co chcecie dostać- ściszyłam głos - W tajemnicy przed mamą i tatą- mrugnęłam- No słucham.

-Autka- wyszeptał Cole- Lubimy je, bardzo. I samoloty.

-Okej, ale nie mówcie rodzicom, okej? To będzie nasza tajemnica-przyłożyłam palec do ust- Pamiętajcie, cichutko.

-Dobrze-powiedzieli prawie równocześnie- Kochamy cię ciociu.

-Ja was też. No dobra zmykajcie się bawić.

Chłopcy mi pomachali i wybiegli z pokoju. Moja siostra usiadła na krześle i uśmiechnęła się lekko. Następnie pokręciła głową i zaczęła się śmiać.

-Rozpieszczasz mi dzieci- powiedziała z udawaną powagą- Tęsknią za tobą, ciągle o ciebie pytają.

-No co mogę poradzić, kocham ich. Bardzo. Też mi ich brakuje.

-Wiem... Jak już sobie wszystko poukładasz to przyjedź. Tęsknie... - pojedyncze łzy spłynęły po jej policzkach- Bardzo. Nie mogę uwierzyć, że Cię tak skrzywdzili.

-Uwierz mi, ja też- nastała cisza- Będę kończyć. Jest późno w Kalifornii. Będę się kładła.

Była godzina dwudziesta trzecia trzydzieści, więc w Londynie było gdzieś koło siódmej trzydzieści. Moja siostrzyczka najpewniej będzie szykować się do pracy, a dzieciaki do przedszkola.

-Jasne- przetarła oczy- Śpij dobrze Różyczko- na wspomnienie ksywek, które wymyślił nam tata, uśmiechnęłam się mimowolnie.

-Miłego dnia Śnieżynko, kocham cię.

-A ja ciebie- posłała mi buziaka i rozłączyła się.

Wstałam z krzesła, umyłam zęby i wślizgnęłam się do łóżka. W mojej głowie, pojawiły się różne myśli i scenariusze przyszłości, ale mimo to zasnęłam.

Hejo, Hejo. Dzisiaj krótszy rozdział niestety. Musicie mi wybaczyć, przepraszam miśki. Co u was słychać? Mam nadzieję że jesteście zdrowi i szczęśliwi.
Buziaki, buziole, buziolki. 😘😙

Continuă lectura

O să-ți placă și

64.1K 1.7K 45
Rzeczy, które tak bardzo są złe i niewłaściwe, są najbardziej pożądane. Olivia Williams - młoda dziewczyna, która ma całe życie przed sobą, spotkała...
172K 4.3K 26
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło.Tam spotyka przystojnego chło...
111K 7.6K 27
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
30.1K 1.1K 14
„Jesień w Boulder City przynosi nie tylko zmieniające się liście, ale także powrót nielegalnych wyścigów samochodowych. Dla 17-letniej Grace, sztuka...