Bungou Stray Dogs II - Miłość...

By LuciferMorny

13.9K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... More

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LV / PRZYGOTOWANIA
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ

226 42 28
By LuciferMorny

Nakahara sądził, że przywykł już do uczucia samotności. Ba, czasem miał nawet wrażenie, że solidnie się zaprzyjaźnili. Oszukiwanie przyjaciół, trzymanie rodziny na dystans i ukrywanie części siebie mocno się do tego uczucia przyczyniły. I z jednej strony był absolutnie świadomy, że sam to sobie zaserwował, ale z drugiej pewne uczucia dalej boleśnie wwiercały się w jego serce za każdym razem, gdy wchodził do mieszkania, cicho mówiąc "wróciłem" i słysząc ciszę w odpowiedzi. Tym razem wydawało mu się, że te uczucia przybrały stukrotnie większą wagę ze względu na rychły przyjazd sióstr de Luca. Bo Akiko odczytała go absolutnie poprawnie. Bał się spotkania z Rose jak mało czego. Łatwo było zachować mu resztki dystansu, gdy byli tak daleko od siebie, gdy ich kontakt był głównie telefoniczny. Chuuya polegał na kobiecie jak na nikim innym na świcie i jakaś część jego serca była za to absolutnie wdzięczna Dazaiowi. Ale jakaś sprawiała, że nawet tyle lat później chciało mu się przez to płakać.

Bo co z tego, że miał wspomnienia skoro te znikały jedno po drugim? Nakahara bał się przyznać do tego na głos i jasne, że wciąż rozpoznałby Dazaia po jednym wypowiedzianym zdaniu, po jednym durnym uśmieszku. Ale nie potrafił przypomnieć sobie wszystkich poranków. Tych zwyczajnych. Tych, które jego umysł uznał za powtarzalne. Czasami był niemal pewien, że sytuacja potoczyła się zupełnie inaczej, niż ją zapamiętał. I czasami nawet miał przez to ochotę sięgnąć do pudełka z rzeczami, które zostawił mu Dazai, ale wycofywał się zawsze w ostatniej chwili. W którymś momencie uznał, że skoro poddał się w kwestii szukania chłopaka i próbuje iść dalej to nie ma prawa do kurczowego trzymania się tych uczuć.

Tylko, że tak właśnie działał. To było zakodowane w jego głowie aż po jego ostatnie dni. Chuuya wiedział, że nie może za to nikogo obwiniać. Tak Dazaia, jak i sióstr de Luca. Mógł za to winić tylko siebie, bo pod koniec dnia to on był odpowiedzialny za swoje emocje. Za to, jak łatwo przyzwyczajał się do ludzi na tym podstawowym poziomie. Nie w kwestii jakiejś wielkiej, ponadczasowej przyjaźni, ale do samego faktu, że owi ludzie są w ogóle w jego życiu. Jak łatwo wiązał konkretne wspomnienia, konkretne miejsca z poszczególnymi osobami swojego życia. Dlatego nie potrafił wejść do własnego mieszkania bez płaczu, nienawiści i obrzydzenia wobec samego siebie i przeprosin, których nikt nie miał usłyszeć. Do mieszkania, które nawet po tylu latach, nawet pod całą tą warstwą kurzu wciąż tętniło Dazaiem. Tętniło ich wspólnym życiem. Nakahara popełnił ten błąd już dwukrotnie. Pozwolił sobie na przyzwyczajenie się do obecności Osamu. Pozwolił sobie na skojarzenie miejsca zamieszkania z najważniejszą dla niego na całym świecie osobą. Z tego powodu musiał wynieść się z Biurowca i z tego właśnie powodu musiał wynieść się z apartamentu. Nie mógł sobie pozwolić na popełnienie tego błędu po raz trzeci. Nawet jeśli tym razem miałoby chodzić o Rose.

Nakahara doskonale wiedział, jak łatwo przyszłoby mu zaprosić Rose do siebie, pozwolić jej tam nocować i wypełnić tę ogromną pustkę ciepłym śmiechem i włoskim akcentem, gdy Adelaide wyśmiewałaby małą przestrzeń czy jego nagły brak gustu. Nie mógł pozwolić sobie na to, by ich odejście znowu było dla niego tak bolesne. Nakahara dorósł do świadomości, że nie ma najmniejszego prawa grzebać ludziom w życiach. Że czasami tak po prostu jest, że ludzie przychodzą, potem odchodzą. Czasami zostają na dłużej. Czasami są wyrywani innym prosto z kurczowo zaciśniętych palców. Chłopak wiedział też, że przelotnych relacji w życiu miało się setki. Ale zdawał sobie sprawę z tego, co niszczyło te, które były naprawdę ważne, a które były wyjątkowo nieliczne. I jako pierwszy punkt śmiało mógł tam podać kłamstwa.

Nigdy wcześniej nie okłamał Rose. Jasne kręcił masę razy, ale zazwyczaj, gdy tylko zaczynał, kobieta rozumiała, że wchodzą na tematy, o których nie może mówić i zawsze mu przerywała, uśmiechając się ciepło. Ale wtedy to naprawdę były kwestie, które były bezpośrednio związane z mafią. Teraz chodziło o Dazaia. O Dazaia, po którym wszyscy przeżyli żałobę. O Dazaia, z którym Adelaide nie mogła zatańczyć na własnym ślubie, gdy ten groziłby panu młodemu, że go zmiażdży jeśli ją skrzywdzi. O Dazaia, który nie mógł zabrać dzieciaków Rose na kolejną wycieczkę, która skończyłaby się w absolutnie idiotyczny i przepełniony wydawaniem pieniędzy sposób. O Dazaia, który tak kochał te dzieciaki. Nakahara nie był przy tym, jak Rose tłumaczyła swoim latoroślom, że wujek już nigdy ich nie odwiedzi, ale wiedział, że nawet one ciężko to przeżyły. Dla nich Dazai był tylko dwudziestoparolatkiem, którego znały całe swoje życia, wujkiem, który podnosił ich i rozpieszczał. O Dazaia, który był dla Dona praktycznie jak syn. Jak mógł okłamać Rose w takiej kwestii? Czy też, jak miałby jej to powiedzieć w momencie, gdy Osamu był wrakiem samego siebie, którego oglądania nie życzyłby nikomu?

A nawet gdyby zignorował empatię. Zignorował to, że rodzina Dazaia miała prawo wiedzieć, że żyje. Wciąż miałby ochotę zachować się samolubnie. Miał ochotę przegadać z Rose wszystkie swoje problemy, wysłuchać punktu widzenia Włoszki i znaleźć lepszą perspektywę na własne życie. Bo niby Rin go zrozumiał bez słów, ale przecież zakończył tę relację tak nagle. Bez wyjaśnienie mu czegokolwiek tak naprawdę. I rzucił uczelnię, nad dostaniem się do której harował tyle czasu. Mafia jakoś się trzymała, ale pod jarzmem Christie osiągnęli już swoje limity. No i kłótnia z Akiko. Rozmowy z Fyodorem, na które nie był gotowy. U źródła tego wszystkiego znajdował się Dazai i Nakahara szczerze nie wiedział, jak ma poruszyć jakikolwiek temat tak, by przypadkiem nie wrócić myślami do Osamu. Tak łatwo byłoby powiedzieć de Luce, że mają Dazaia w piwnicy i że oni obaj są w jednej wielkiej rozsypce i potrzebują kogoś, kto ich wesprze. Pomoże pozbierać myśli do kupy. Ale z drugiej obarczanie Rose taką odpowiedzialnością wydawało się Nakaharze zwyczajnie niesprawiedliwe. 

Z trzeciej zaś próbował sobie wyobrazić reakcję siostry na wiadomość, że Dazai żyje, którą oznajmiliby jej za jakiś czas. Bo w obecnym stanie nie było z Osamu żadnej pewności. Mógł zginąć za parę godzin, mógł zginąć za parę lat, a mógł wyzdrowieć. Mógł nigdy do końca się nie pozbierać. W którym momencie mieliby przedstawić Rose całą sytuację? Teraz, kiedy nie ma żadnej pewności w kwestii Dazaia? By w razie czego musiała jeszcze raz przechodzić żałobę po nim? Czy gdy Dazai będzie czuł się lepiej, a wtedy staną przed trudnym pytaniem "dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej"? Nakahara wrócił do apartamentu i położył się na kanapie. Musiał odpocząć zanim ruszy się na lotnisko żeby je odebrać. Musiał nabrać sił. A jednak, ani gdy zasypiał, ani gdy wstawał, ani gdy w biegu łapał kawę żeby jak najszybciej dostać się do hali przylotów, nie mógł pozbyć się wrażenia, że wymyśla sobie problem. Bo tak naprawdę Rose by zrozumiała. W każdym możliwym wariancie. Czy powiedziałby jej teraz czy za milion lat, czy sam Dazai pojawiłby się w jej drzwiach z uśmiechem, bukietem kwiatów i cholernie drogim prezentem żeby przeprosić za cały ten stres. Rose by zrozumiała i nie byłoby to w żadnym stopniu udawane. Tylko Nakahara po prostu nie chciał dokładać tak ważnej dla niego osobie kolejnych cierpień.

Dlatego stał z bukietem kwiatów w odpowiedniej sali słuchając ogłoszeń i ignorując dwóch ochroniarzy, którzy stali za nim. Czekał aż przylecą i starał się wymyślić rozwiązanie z tej sytuacji bez wyjścia. I właśnie wtedy Yosano wpadła na lotnisko zdyszana, jakby biegła całą tę trasę. Może i tak było, bo zrobiła w hali przylotów taki rumor, gdy wszyscy schodzili jej z drogi, że Nakahara mógł bez problemu dostrzec, gdzie akurat się znajdowała. Wiedział, że nie odebrał od dziewczyny paru telefonów, ale sądził, że wiedział też, co usłyszy. Zwykłe przypomnienie, że ma niczego przyjaciółce nie mówić.

- Siostry już są? - spytała, próbując udawać, że wcale nie ma zadyszki i że ukradkiem nie próbuje poprawić butów, bo niby powinna przywyknąć do biegania w obcasach, ale jakimś cudem nawet po tylu latach w mafii wciąż nie było to jej wielkie hobby.

- Samolot ma wylądować za kwadrans - oznajmił z niezrozumieniem, ale też pewną irytacją Nakahara wciskając dłonie do kieszeni i starając się z całych sił nie wyżyć się na Akiko. - Mieli opóźnienia przy przesiadce. Jeśli przyszłaś tutaj tylko po to żeby przypomnieć mi, że mam im niczego nie mówić to przysięgam Yos, kocham cię nad życie, ale złamię obietnicę złożoną Cuppoli i wgniotę cię grawitacją w ziemię.

- Wow to się nazywa przyjacielskie powitanie - mruknęła dziewczyna doskonale rozumiejąc, skąd wzięła się ta groźba.

- Podobno w przyjaźni ceni się szczerość - odpowiedział Nakahara zaciskając zęby i szykując się na nieuniknione. - Po co zadałaś sobie cały ten trud? Nie mów tylko, że stan Dazaia się pogorszył - umysł chłopaka przeskoczył od razu na najgorszy możliwy tor i Chuuya był wdzięczny bogom, że przed chwilą był zirytowany, bo złością banalnie maskowało się strach.

- Nie, nie. Z nim wszystko w porządku. Znaczy. Na tyle na ile może być. Wiesz, no nie jest okazem zdrowia i nie wygra ci żadnej nagrody na pokazie psów rasowych - uspokoiła go z miejsca Yosano, uśmiechając się nieznacznie na samą myśl o tym, że jednak pewnego rodzaju miłości nie da się zabić. Że może istnieją historie, które nie mają szczęśliwego zakończenia, bo po prostu trwają w tym szczęściu wiecznie nawet, jeśli życie rzuca im przeszkody tak ogromne, że wykończyłyby normalnego człowieka.

- Daj mi tę połajankę byle szybko - uznał chłopak oddychając z ulgą i zamierając, gdy usłyszał z głośników, że nie przewiduje się dalszych opóźnień jego samolotu.

- Od razu zakładasz najgorsze - westchnęła ciężko Yosano, zaplatając ręce na piersiach i odwracając wzrok. Nie miała pojęcia, jak ma mu to powiedzieć. Zwłaszcza, że parę godzin wcześniej praktycznie tego samego mu zabroniła. - Ale w sumie to, co zakładasz byłoby łatwiejsze do wykonania. Bo widzisz, musisz powiedzieć Rose o Dazaiu.

- Czyś ty na głowę upadła? - warknął Nakahara, oddychając głębiej parę razy żeby zachować resztki spokoju, mimo że dłonie trzęsły mu się z gniewu. - Jeszcze kilka godzin temu doradzałaś mi żebym nie pisnął ani słowa. Lubisz patrzeć jak konflikty wewnętrzne zżerają mnie od środka? Co się niby zmieniło? Co się zainspirowało do zmiany zdania.

- Ty - przyznała otwarcie dziewczyna, a jej ramiona opadły, gdy wreszcie zebrała się w sobie by spojrzeć rozmówcy w oczy. - Nie rób takiej zdziwionej miny. Możesz oszukać innych, ale nie mnie. Wiem, że zszedłeś do Dazaia i siedziałeś tam pewnie całą noc. Może na monitoringu niczego nie ma, a może Osamu rusza się po celi za mało żeby zauważyć, czy obraz jest zapętlony, ale wiem, że gdyby tam była Kato to nie byłoby siły we wszechświecie, która by mnie powstrzymała przed zejściem do niej. Ostrzegałam cię, że to niebezpieczne, a ty i tak tam poszedłeś. Mimo wszystko, mimo ostrzeżeń Fyośki, mimo zachowania Dazaia, ty dalej wierzysz. Ufasz, że gdzieś tam w środku jest mężczyzna, którego kochasz.

- Dobrze Yos, a woda jest mokra - potwierdził Nakahara z prychnięciem zniecierpliwienia. - Oficjalnie w życiu ci się nie przyznam, że tam byłem, ale po co cała ta pogadanka? Kończy ci się czas, a ja dalej nie wiem, dlaczego chcesz wciągnąć w to wszystko Rose.

- Jest skołowany - oznajmiła Yosano, gestykulując żwawo. - Dazai. Jest skołowany. Próbuje nie dać tego po sobie poznać, ale jest skołowany. Nie wie, kim Kato w ogóle jest, nie rozumie dlaczego ją tam do niego zesłaliśmy, mimo że ona cały czas wylewa z siebie to ciepło i miłość. Nie wie, kim ja jestem. Nie wie, kim ty jesteś. Wiesz co my wszyscy mamy ze sobą wspólnego?

- To, że byliśmy mu bliscy? - spytał Nakahara nie rozumiejąc, dokąd zmierza cały ten wywód Yosano i szczerze zastanawiając się czy ma w ogóle ochotę go słuchać. - Jeśli Dazai nie pamiętał ciebie czy mnie to nie dziwię się, że nie pamięta też jej. My byliśmy jego rodziną. Kato była jego przyjaciółką, ale to zupełnie inny poziom. Ale zgaduję, że nie o to ci chodzi.

- Pomyśl Chuu. Pomyśl przez chwilę. Skup się. Uwierz w tego chłopaka tak mocno jak tylko ty potrafisz - próbowała nakierować go Akiko, a w jej głosie coraz odważniej pobrzmiewała nadzieja. - I spróbuj pomyśleć przez chwilę jak Christie. A potem zestaw te dwie rzeczy ze sobą.

- Yos ja naprawdę nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Nie psuj mi resztek humoru przed spotkaniem z Rose, bo ta kobieta czyta ze mnie jak idiota z instrukcji składania mebli z Ikei - uznał ciężko Nakahara.

- Zrób to dla mnie. Proszę. Odpuszczę ci naszą kłótnię jeśli się teraz postarasz - obiecała lekarka, na co Chuuya westchnął ciężko i pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Yos, próbuję od trzech lat. Od trzech lat próbuję myśleć jak ta kobieta, zrozumieć jej schematy działania. Ale skoro nie za bardzo mi to idzie to najwidoczniej nie jestem psychopatą jej, aż tak wysokiego, poziomu - zauważył z pewną rezygnacją chłopak, jakby przyznanie się do tego na głos miało zniszczyć rzeczywistość.

- To pomyśl jak ty - motywowała go dalej Akiko, mimo że Nakahara ruszył w stronę odpowiednich bramek. - Pomyśl jak Dazai. Pomyśl jak szef mafii. Skup się. Jesteś Christie. Masz pod sobą cały Zakon. Ba, masz pod sobą praktycznie cały świat. Masę Pradawnych, których możesz wyciągać sobie z rękawa. Nikt nie może ci podskoczyć. Czego nie masz?

- Czasu - mruknął Nakahara. - W normalnym przypadku odpowiedź brzmiałaby "czasu", ale wszyscy wiemy, że dla Agatki to akurat nie jest problem. Zegarek działa najwidoczniej zgodnie z jej wolą skoro może się teleportować z ogromną armią do środka miasta i zniknąć w ułamku sekundy. Zasobów. Ale wiemy, że je ma, skoro kontroluje aż taki obszar. Cholera Yos naprawdę nie mam pojęcia, co mam ci odpowiedzieć. Zwińże żagle i do celu z tym tematem, serio. Christie pstryknie palcami i od jej życzenia wszechświat ci się zesra.

- Nie ma czasu - powtórzyła Akiko i miała ogromną ochotę uderzyć Nakaharę, gdy ten spojrzał na nią jak na idiotkę. - Nie ma czasu na poznanie własnych ludzi. Fyośka ci to powiedział. Większość ludzi, która jej służy, służy jej dlatego, że ich złamała. Torturowała. Ona nie działa na tej samej zasadzie, co my. To nie jest mafia, gdzie rozmawiasz z ludźmi. Jakbym cię spytała o hobby Ozaki to co byś powiedział?

- Malarstwo, zwłaszcza na tkaninach. Ale znam Ozaki od zawsze - zauważył logicznie Nakahara marszcząc lekko brew i próbując zrozumieć o co chodzi jego przyjaciółce.

- Właśnie znasz ją. Bo chciałeś ją poznać - kontynuowała Akiko nakręcając się coraz bardziej. - Bo miałeś na to czas, ochotę, możliwość. Wątpię żeby Agata je miała. Ma pod sobą tylu podwładnych, skoro większość zna tak długo, dlaczego użyła na nich strachu, a nie lojalności? Wierności? Wsparcia? Portówka to praktycznie rodzina. Zakon Wieży Zegarowej ma co najmniej tyle samo lat, co my. A działa zupełnie inaczej. Plus Agacie nie zależy na ludziach. Widzisz, jak traktuje Fyodora. Brakuje jej podstawowej wiedzy o własnym personelu. Biorąc to pod uwagę, odpowiedz na moje pierwsze pytanie. Co łączy ciebie, mnie i Kato?

- To, że jesteśmy w mafii - odpowiedział powoli Nakahara mając wrażenie, że jeśli mózg to zębatki to między jego poszczególne koła ktoś wsadził naprawdę grubą szmatę.

- Bingo. Jesteśmy zagrożeniem. Dazai nas zna. Kojarzy nas. Jesteśmy mu najbliżsi. Jeśli Agata ma w poważaniu ludzi to pewnie zakłada, że każdy szef innej mafii działa na tej samej zasadzie. Pewnie założyła, że Dazai poza mafią nikogo nie ma. Dlatego mogła pominąć aspekt człowieczeństwa. Bo dla niej to nieistotna zmienna, którą trzeba odrzucić jak najszybciej się da - wytłumaczyła do końca Akiko uśmiechając się zwycięsko.

- Więc twierdzisz, że pranie mózgu, które przeszedł Dazai może nie obejmować sióstr de Luca? Że Christie nie zadała sobie trudu żeby sprawdzić relacje Osamu z ludźmi spoza mafii? - spytał w końcu Nakahara.

- To logiczne jakby nie patrzeć. Samo zniszczenie wspomnień o tobie pewnie zniszczyło Dazaia. Ten chłopak kochał cię nad życie. Jeśli Agatka poszła po najmniejszej linii oporu to istnieją szanse, że może Osamu rozpozna Rose, bo Christie tak bardzo sama nie posiada już człowieczeństwa, że nie szuka go w nikim innym. A już na pewno nie w chłopaku okrzykniętym naczelnym potworem Japonii - zauważyła z nadzieją Akiko. - Więc trzeba jej powiedzieć. Trzeba ją poprosić żeby się z nim spotkała.

- Nie - oznajmił cicho Nakahara i uśmiechnął się sztucznie, machając siostrom, gdy zobaczył je z daleka.

- Nie? Ale Chuu to nasza szansa! Może nawet najlepsza! - oburzyła się lekarka. - To nie jest czas na twoją zazdrość, że Dazai może rozpoznać kogoś innego, niż ciebie. Chodzi o jego dobro. Christie na pewno wiedziała o waszej relacji. O tamtych mogła zwyczajnie nie mieć informacji.

- Tu nie chodzi o moją dumę. Ani o uczucia. Dzięki wam nauczyłem się odkładać je na bok - zauważył spokojnie Chuuya patrząc na Yosano z powagą i spokojem, które aż wydawały się chłodne w odbiorze. - Nie możemy przedkładać dobra Dazaia nad wszystko. Chciałbym z całego serca. Ale nie możemy. Nie wolno nam zrzucić tej odpowiedzialności i ciężaru na Rose. To musi być jej świadoma decyzja. Gdy odpocznie po locie spróbuję z nią porozmawiać, ale jeśli odmówi, nie będę jej namawiał. Nie mam do tego prawa.

- Ale Chuu, Dazai...

- Ta gnida zabiłaby mnie, gdyby dowiedział się, że psychicznie torturowałem jego siostry dla jego dobra - uciął temat Nakahara uśmiechając się o dziwo lekko i szczerze. - Ta gnida dla swojej rodziny położyłaby się na torach byleby zapewnić ich bezpieczeństwo. I my oboje, tak jak siostry de Luka, Kaguya i kiedyś Hayato, wiemy to najlepiej.

- Dazai nauczył mnie, że lepiej prosić o wybaczenie, niż pozwolenie - mruknęła cicho Yosano.

- Nie. Zabraniam - oznajmił ostro rudzielec na co lekarka spojrzała na niego zaskoczona. - To bezpośredni rozkaz twojego przełożonego, rozumiesz? Wiesz, jakie konsekwencje się z tym wiążą. Zabraniam kontaktowania się, sugerowania bądź jakiegokolwiek działania, które miałoby na celu zmuszenie sióstr de Luca do konfrontacji z Dazaiem. Jeśli uznam, że są na to gotowe, porozmawiam z nimi. Możemy dać im wybór. Ale co one z tym wyborem zrobią to już absolutnie ich kwestia.


Continue Reading

You'll Also Like

134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
93.1K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
2.1K 126 7
„(...)już wiem, jakie to przyjemne uczucie, gdy Śmierć kładzie swą zimną, przyjemną dłoń na Twoim rozpalonym ciele, by zabrać cierpiącą, zabłąkaną du...
12K 991 22
Jest sporo poradników o tym jak pisać: jak stworzyć barwny i żywy świat, jak wymyślić intrygującą fabułę, jak wykreować bohaterów z psychologiczną gł...