Bungou Stray Dogs II - Miłość...

By LuciferMorny

13.9K 2.2K 1.9K

Yosano Akiko zaburzyła dzień absolutnie wszystkim, gdy nagle wyciągnęła Czterdziestego Trzeciego Szefa Portow... More

P. I / CZARNY ALARM
P. II / CHUUYA, WRÓCIŁEŚ
P. III / PUSTE CZTERY ŚCIANY
P. IV / RODZINNE TRADYCJE
P. V / PUDEŁKO PO PIERŚCIONKU ZARĘCZYNOWYM
P. VI / POWRÓT DO MIESZKANIA
P. VII / YOSANO O PÓŁNOCY
P. VIII / O SZCZURZE KRADNĄCYM PROCHY
P. IX / GODZINA SZCZEROŚCI AKIKO
P. X / WEJŚCIÓWKA, KTÓREJ NIE POSIADA
P. XI / SALEM
P. XIII / SŁOWA DO UKOCHANEGO
P. XIV / KIEDY ŻYCIE ROBI KUKU
P. XV / DEGRADACJA KARALUCHA
P. XIV / SZCZUR ZAWSZE NA SWOJEJ ŁODZI
P. XVII / OPTYMIZM IZAKIEGO
P. XVIII / PIĘKNA, CHWILOWA BAŃKA
P. XIX / NIE BĘDĘ PRZEPRASZAĆ
P. XX / BOGOWIE, JAK SZEF TRAGICZNIE WYGLĄDA
P. XXI / ZŁE PYTANIA I LASKA Z MAFII
P. XXII / DWA LATA I ŚRODKOWY PALEC
P. XXIII / NIE WIEM JAK DUŻO MOGĘ JEJ POWIEDZIEĆ
P.XXIV / CHODZIŁO PRZECIEŻ O DAZAIA, KTÓRY NIE MÓGŁ
P. XXV / POŻYCZONA RODZINA
P. XXVI / OBOJE WIEMY, ŻE TO KŁAMSTWO
P. XXVII / OBAJ UFAMY, ŻE NAKAHARA WIE, CO ROBI
P. XXVIII / ATSUSHI, RĘKA I OKAZYWANIE UCZUĆ PUBLICZNIE
P. XXIX / TRZY NIESPODZIANKI
P. XXX / ROZMOWA PRZY NAGROBKU
P. XXXI / KOŃCZENIE ZDAŃ
P. XXXII / RELACJE, ROLE I ZAUFANIE
P. XXXIII / ZALETA STARSZYCH BRACI
P. XXXIV / SIŁA DO WALKI
P. XXXV / STRONA KONFLIKTU
P. XXXVI / PRZYZNANIE I ODEBRANIE DOSTĘPU
P. XXXVII / ZAKRWAWIONE CHUSTECZKI
P. XXXVIII / OPŁAKIWANIE DAZAIA
P. XXXIX / CHOLERNIE DOBRY POCZĄTEK
P. XL / JAK ZAPOMNIEĆ O PORTOWEJ MAFII
P. XLI / OKRUCIEŃSTWO I MIŁOSIERDZIE
P. XLII / WĄTPLIWOŚCI
P. XLIII / SPALIMY LEKI DAZAIA
P. XLIV / PRZEFARBOWANE WŁOSY
P. XLV / WBREW POZOROM MAMY CZAS
P. XLVI / WSZYSCY KIEDYŚ UMRZEMY
P. XLVII / BRAK WIARY OSAMU
P. XLVIII / PRZYPADKOWO ZABITY CYWIL
P. XLIX / MASZ KWADRANS
P. L / KIELISZKI NIE DO PARY
P. LI / PRZEPROSINY PO WŁOSKU
P. LII / ROSIE
P. LIII / ZALĄŻEK NOWEGO PLANU
P. LIV / GNIEW
P. LV / PRZYGOTOWANIA
P. LVI / KRWAWY LUSTRZANY WYMIAR
P LVII / POKÓJ OSAMU

P. XII / WIADRO RZECZYWISTOŚCI

427 51 22
By LuciferMorny

               Dazai spojrzał na Nakaharę nieznacznie przechylając głowę. Chłopak próbował doszukać się czegokolwiek, ale zbudowana przez Chuuyę fasada była po prostu nie do przebicia. Rudzielec przez cały czas trwania ich drobnej rozmowy chował się za formalnościami czy powinnością wobec Mafii. I teoretycznie Dazai potrafił to zrozumieć. Teoretycznie, bo od niego nigdy nie wymagano podobnego podejścia. Ale widział to u wielu ludzi. Widział to chociażby u Meji, Austen czy Flanagana, gdy wracali z misji poobijani i zakrwawieni, ale nie wydawszy najmniejszego sekretu Zakonu. Sam Flanagan nawet mocno wyrobił sobie imię tym, że został porwany na siedem miesięcy i nie pisnął nawet słówka. Ba, chłopak sam jakimś cudem wydostał się z patowej dla siebie sytuacji, a gdy dowiedział się, że Agatka po prostu nie chciała przeznaczyć odpowiedniej ilości czasu i zasobów na jego znalezienie, traktując to jako jego test wiary, Flanagan tylko odpowiedział, że cieszy się, że zdał. Żadnych zranionych uczuć, absolutna wiara w instytucję, dla której się pracuje, której nie złamały nawet miesiące tortur. I to tortur nielekkich, bo ciało Johna było w tragicznym stanie. Z tego, co Dazai pamiętał, chłopak miał chyba ucięte parę palców. Osamu widział też ludzi, którzy trafiali do Zakonu jako zakładnicy. Jak mimo ich szczerych chęci, niektórzy woleli umrzeć, niż wydać przyjaciół. A na zakładników nie marnowało się czasu. Tym bardziej nie na powtórki.

               Więc w teorii Dazai potrafił wyobrazić sobie, że ktoś mógłby być tak oddany organizacji, że byłby w stanie odłożyć własne uczucia na bok tylko po to żeby doprowadzić jakąś sprawę do końca. W praktyce, cóż. Od niego nigdy tego nie wymagano. Agatka zdawała sobie sprawę z tego, że przegrałaby na starcie. Zresztą, sam Osamu wątpił, czy byłby w stanie poczuć takie przywiązanie do czegokolwiek czy kogokolwiek. Czy sprzedałby swoją mafię na torturach? Oczywiście, że nie. Od tego zależała jego reputacja. Czy sprzedałby swoją mafię za pieniądzie? Nikt na świecie nie był na tyle bogaty żeby było go na to stać, niemniej Dazai sam nie potrafił dać w tym przypadku jednoznacznej odpowiedzi, bo cholera wie, czy nie przyjąłby jakiejś pochrzanienie wielkiej sumy za okruszki informacji. Albo żeby kogoś wkurzyć. Czy sprzedałby swoją mafię za pewność, że w tej drugiej będzie miał więcej zabawy, więcej luzu i możliwości tworzenia chaosu? Bez sekundy zawahania. 

               Ba, przecież już to zrobił. I to więcej, niż raz. Pamiętał jak szlajał się z niemiecką mafią. I jak wyleciał stamtąd, bo sprzedał ich Rosjanom. I jak dostał zakaz powrotu do Rosji z przyczepioną metką, że straci głowę jeśli tylko przekroczy granice, gdy wydał sekrety Rosjan Kolumbijczykom tylko i wyłącznie dlatego, że zagwarantowało mu to darmowy dożywotni dostęp do koki i proszków wszelkiej maści, które później robiły furorę na rynku. Albo przynajmniej chciał łudzić się, że były to jego wspomnienia, bo szczerze mówiąc, układały się w świetną historię, która gwarantowała mu lepsze czy gorsze znajomości w każdym zakątku świata. Bo niestety pamiętał też wiele pomniejszych mafii z każdego kontynentu. I tu już nie był pewien, czy na pewno były to jego własne wspomnienia. Na tym etapie swojego życia nie był już niczego pewien, ale czasem lubił się oszukiwać, że jeszcze ma jakąkolwiek kontrolę, a nie że jest jak pociąg, któremu skończyły sie tory, a który jedzie tylko dlatego, że zjechał na ziemię z cholernie wielką prędkością, ale niewątpliwie rozbije się o pierwszą lepszą rzecz na swojej drodze, masakrując przy okazji całą okolicę.

               Niemniej Nakahara się złamał. I na ten moment czekał Dazai. Ten delikatny uśmiech na koniec. Tylko, że za tym uśmiechem nie szło nic więcej. Ramiona chłopaka nie rozluźniły się, choć jego głos przybrał cieplejszą barwę. Jego ręce dalej były schowane w kieszeniach spodni. Tylko, że ta reakcja była zbyt spokojna. Zbyt nijaka. Żadnych łez, żadnego ogromu radości. Prawie jakby naprawdę widzieli się kilka godzin temu, a nie jakby minęły trzy lata. Dazai był zwyczajnie zawiedziony. Miał kilka wyobrażeń tego, jak ta sytuacja mogłaby wyglądać, ale żadne nie pasowało do tego, co widział przed sobą.

                Chuuya dalej rozkoszował się tym, że jego emocje same trzymały się jeszcze na wodzy. Wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na chwilę słabości, gdy stał przed wrogiem, ale nie wiedział, jak długo wytrzyma, gdy przed nim stał Dazai. Tak naprawdę Osamu wyświadczył mu ogromną przysługę tym, że pojawił się przypadkowo wcześniej. I tak, Nakahara zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak zrobił to wyłącznie po to by zmącić wodę, spowodować zamieszanie i spowolnić działania Portówki, ale miało to też zupełnie inny efekt, którego siedzący przed nim chłopak nie był w stanie pojąć. Nakahara już przeżył wszystkie emocje, które mogły wiązać się z powrotem Osamu. Wiedział, jak zareaguje jego ciało, jego serce. Dlatego łatwiej było mu to wszystko trzymać na wodzy.

                  I tak, jakaś jego część chciała rzucić się chłopakowi w ramiona i przywitać go w domu. Jakaś jego część chciała z nim poważnie porozmawiać. Jakaś jego część chciała zapytać o wybaczenie. Jakaś jego część chciała wylać mu wiadro pełne rzeczywistości na głowę i uświadomić, że już nie są razem. Nakahara zdawał sobie sprawę z mocno wytłumionych emocji, które rozgościły się na granicy jego własnej świadomości. Tylko, że wolał swoje prawdziwe reakcje zachować dla prawdziwego Dazaia. Łatwiej było mu traktować siedzącego przed nim chłopaka jak wroga i chociaż ciężko było mu się do tego przyznać, niewyobrażalny i niezidentyfikowany ciężar spadł z jego barków, gdy Osamu podał wszystkie złe odpowiedzi. Ale szarada musiała trwać. Nakahara pamiętał wszystkie markery postaw i odczuwanych emocji. Nie mógł tego zrobić zbyt podręcznikowo, bo sam by się wkopał. Ale zagrać musiał.

                - Przepraszam Dazai, po prostu dużo się ostatnio dzieje - zaczął Nakahara, nie rezygnując z uśmiechu, ale marszcząc lekko brwi i nagle unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego.

                 - Nie wiem, co miałoby się zmienić w tak krótkim czasie, ale cieszę się, że twoja rozczochrana już spokojniejsza - oświadczył Dazai, doszukując się poczucia winy u Nakahary i akceptując to, że lepsza taka reakcja, niż żadna. Przynajmniej na początek. - Mogę wiedzieć skąd to całe zamieszanie? Nie żebym naciskał czy coś. Po prostu wiesz. To wszystko trochę wybiło mnie z rytmu jeśli mam być szczery. I opóźniło nam robotę na dzisiaj. Nie żeby to ostatnie mnie nie cieszyło, bo jak można nie siedzieć w papierach to ja zawsze chętnie, ale rozumiesz koncept.

                 - To może być trochę delikatna sprawa, jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć? - spytał Nakahara, wyobrażając sobie, że przed nim siedzi Akiko, by zmartwienie w jego głosie było wystarczająco szczere, by wróg to kupił, ale wystarczająco daleko od wyobrażania sobie rozmowy z prawdziwym Dazaiem żeby przypadkiem emocje nie wzięły nad nim góry.

                  - Wciąż, wolałbym wiedzieć - odparł Osamu, marszcząc lekko brwi.

                  - Okay, pójdę z tym trochę naokoło, ale wydaje mi się, że to najlepsza opcja - oświadczył rudzielec, zmuszając całą własną siłę woli by wyjąć jedną rękę z kieszeni i podrapać się po karku w geście zakłopotania, uważając przy tym, by wnętrze dłoni na żadnym etapie tego gestu nie było widoczne. - Ktokolwiek w firmie zachowywał się wobec ciebie dzisiaj dziwnie?

                   - Ty? - odpowiedział od razu Dazai, śmiejąc się z własnego żartu i poważniejąc z miejsca, zupełnie nie rozumiejąc, skąd w rudzielcu tyle poczucia winy, taka chłodność. - A poza tobą to chyba aktualnie wszyscy? Ale w sumie tu zawsze zalążek chaosu, więc w sumie nic nadzwyczaj dziwnego ponad dziwną normę. Normę dziwności. Oj wiesz co mam na myśli. Byli trochę zdziwieni, że mnie zobaczyli i pytali czy to na pewno ja, co jest w sumie dziwne, skoro jestem tu szefem, ale uznałem, że może  tak dawno nie mijaliśmy się na korytarzu, że zapomnieli jak cudownie wyglądam na żywo.

                     Nakahara prawie miał ochotę uśmiechnąć się na to ostatnie zdanie. To prawie brzmiało jak prawdziwy Dazai. Jak niegdyś jego Dazai. Tylko, że czasy się zmieniły, a Osamu stał się wrogiem. I to wrogiem, z którym Chuuya nie chciał się mierzyć. Bo może chłopak wyglądał gorzej z całą tą swoją bladością, workami pod oczami i lekko trzęsącą się ręką, ale wciąż pozostawał cholernie niebezpieczny. Nakahara nie chciał zakładać najgorszego, ale nie potrafił powstrzymać się od pewnej dawki współczucia, gdy widział siedzącego przed nim chłopaka. To ewidentnie był wrak człowieka, który próbował robić dobrą minę do złej gry. A to tak bardzo nie pasowało do Dazaia, którego znał Chuuya. Zniszczenie się do tego stopnia. Tylko, że właśnie to sprawiło, że Nakahara uwierzył, że przed nim naprawdę siedzi mężczyzna, który kiedyś był jego ukochanym. Mężczyzna, który najwidoczniej nie przeszedł ostatnich trzech lat zwycięską czy lekką ręką. Ostatnie trzy lata zmieniły Dazaia z kochającego, pełnego życia chłopaka, który mógł rzucić sobie świat do stóp w ćpuna, który nie potrafił skupić wzroku na dłużej w jednym miejscu. I który wciąż sprawdzał po kieszeniach czy na pewno nie zgubił tej jednej ważnej rzeczy. Chuuya zakładał, że były to jakieś prochy, ale był to strzał na ślepo.

                - Z kim miałeś dokładnie kontakt? - spytał, uśmiechając się przepraszająco.

                - W sumie tylko z ekipą z recepcji. I ze strażnikami, którzy przyszli tu razem z Wami - odpowiedział Dazai, zamyślając się na chwilę, czy na pewno nie spotkał nikogo więcej, bo przecież uważał tych ludzi za tak mało ważnych, że któreś z nich mogło zostać przy nim zastrzelone, a on miałby problem z przypomnieniem sobie tej sytuacji. Nawet jeśli miałaby miejsce kwadrans wcześniej.

                 - O tyle dobrze, mniej roboty - mruknął bardziej do siebie, niż do niego Nakahara i to jedno proste stwierdzenie odpaliło w głowie Dazaia szereg czerwonych lampek.

                 - Mogę w końcu dostać jakiekolwiek słowa wyjaśnienia? - przerwał rudzielcowi, pozwalając irytacji dostać się do własnego tonu, choć sam nie był w stanie stwierdzić, czy zrobił to w ramach aktu czy realnych emocji. - Bo o ile wcześniej byłem niespokojny i się martwiłem, o tyle teraz zaczyna mnie to wszystko powoli wkurwiać. Chociaż twoja śliczna buźka i tak opóźniała ten proces tak bardzo jak się tylko dało - dodał niby zalotnie, na co Nakahara przewrócił oczami.

                 - No cóż to chyba jak z plastrem - uznał rudzielec i wziął głębszy oddech jakby naprawdę przekazywał mu zmieniające sens życia informacje. - Należy ci się porcja rzeczywistości. I choćbym chciał powiedzieć to delikatniej to nie mam pojęcia, jak mógłbym to zrobić. To nie tak, że ostatnio widzieliśmy się dzisiaj rano, wczoraj wieczorem, czy nawet miesiąc temu. Nie było cię tu przez ostatnie trzy lata. Od momentu, w którym jeden z pionków Christie zabił cię na oczach nas wszystkich. Stąd ogólne zdziwienie. Tak szczerze to byliśmy absolutnie pewni, że gryziesz glebę od spodu w nieoznaczonym grobie dzięki Agatce już od dłuższego czasu. A ty nawet nie masz rany tam, gdzie ona powinna być.

                   - Ale że w nieoznaczonym? Auć - odparł tylko Dazai, próbując obrócić całą sytuację w żart i czując, jak grunt ucieka mu spod nóg. 

                    Christie go zabiła w Kobe? Jeśli tak, to co powstrzymywało ją przed zabiciem go więcej razy? Bo jakimś cudem chodził i oddychał, czyli Agatka musiała wymyślić jakiś sposób na to, by kogoś ożywić. Czy mogła tego używać jako narzędzia do wymuszania posłuszeństwa? Czy mogła używać tego na nim? Ile razy mógł zginąć od kiedy dla niej pracuje? Od kiedy dla niej pracował? W głowie Dazaia pojawiło się zdecydowanie za dużo pytań i chłopak miał wrażenie, że zaczyna tonąć, bo nie pamiętał żadnej takiej sytuacji, mimo że usilnie próbował przywołać chociaż jedno wspomnienie, które odpowiadałoby temu opisowi. Ale przecież był Fyośka. Fyodor też przez to przeszedł. Może mógłby schować dumę i go spytać. Przecież nawet żartował z tego, że Dostojewski był wybitnie brzydkimi zwłokami. Dlaczego tego wszystkiego nie pamiętał? Wiedział, że powinien pamiętać, ale im bardziej próbował przypomnieć sobie jakiekolwiek szczegóły, tym bardziej zalewały go niepotrzebne, obce wspomnienia. I w pewnym momencie Dazai musiał powiedzieć temu stop. Dlatego ignorując to, że Nakahara jest w pomieszczeniu, wyjął z kieszeni płaszcza pudełko z lekami i z miejsca wziął trzy na raz, by odetchnąć, przetrzeć twarz dłonią i wrócić do udawania, że przed chwilą prawie nie popadł w absolutny szaleńczy kryzys.

                    - To nie jest kwestia tego, że nie pamiętają twojej twarzy. Pamiętają ją aż za dobrze. Chcieli nawet wieszać twoje portety wszędzie gdzie się dało. Akiko i Ozaki im na to nie pozwoliły. Ogarnęły, że udawanie, że jest ze mną w porządu po twojej śmierci było wystarczająco trudne bez bycia zmuszanym do patrzenia na twoją twarz w miejscu pracy. Ale wiesz, czas minął. Przeżyliśmy żałobę. Sama Mafia też się zmieniła, ale to są informacje na daleką przyszłość, a nie na teraz - dodał Nakahara, sprawiając wrażenie, jakby nie zobaczył właśnie, że Dazai prawie się przed nim rozpadł tylko po to, by sięgnąć po kolejną dawkę. Aczolwiek zyskał dzięki temu ważną informację o tym, w której kieszeni Dazai trzymał leki. I że to rzeczywiście były jakieś prochy.

                  - Czyli nie było mnie trzy lata? - spytał Osamu, zakładając, że gdyby usłyszał to po raz pierwszy to prawdopodobnie ta część wzbudziłaby w nim największą sensację, bo z faktem śmierci był raczej pogodzony.

                 - Dodaj albo odejmij od tego parę dni, ale tak - odpowiedział Nakahara, usilnie próbując nie dostrzec w znajdującym się przed nim wraku swojego ukochanego i czując, że przegrywa tę walkę. 

                  Dlatego tylko zaplótł ręce za plecami i korzystając z tego, że Dazai nie był nawet w stanie zobaczyć, co właśnie robił, nacisnął odpowiedni przycisk na smartwachu. Usłyszał cichy szelest, gdy Akiko opuściła swoją pozycję tuż za drzwiami i poszła przygotować wszystko, co było potrzebne. Przez chwilę Nakahara martwił się, że Dazai też to usłyszał, ale najwidoczniej chłopak był w zbyt dużej delirce, by rozumieć cokolwiek, co działo się dookoła niego. Dla Chuuyi to nawet lepiej. Bo jeśli jakimś cudem jego przedstawienie nie było wiarygodne to Osamu i tak miał małe szanse na zorientowanie się, że coś nie gra.

                  A Dazai pewny tego, że ma przewagę i że jest najmądrzejszym typem nie tylko w pomieszczeniu czy Biurowcu, ale w całym Kobe, uznał, że skoro widział jak Nakahara się rozkleja to najwidoczniej jego uczucia wciąż były niezwykle żywe i zamierzał na tychże uczuciach zagrać.

                 - Tęskniłeś? - spytał cicho, próbując brzmieć jakby miał nadzieję, że tak było. I jakaś część jego mózgu chciała pójść tą ścieżką, znaleźć wspomnienie, przez które ta nadzieja stałaby się szczera. Tylko, że leki zaczęły już działać usypiając jego mózg w słodkiej warstwie nieświadomości.

                 - To pytanie na zdecydowanie inną okazję. To cała rozmowa na zupełnie inną okazję, okoliczności i osoby - odparł Nakahara nieco zbyt ostro. 

                  Może i dobrze szło mu trzymanie własnych emocji na wodzy, ale wszystko miało swoje granice. I tak, Chuuya czuł ogromną potrzebę porozmawiania z Dazaiem, ba, poproszeniem go o pieprzone przebaczenie, którego tak naprawdę nie potrzebował, bo nie był brunetowi nic winien od jego śmierci, ale ta rozmowa musiałaby naprawdę zajść między Chuuyą a Osamu, a nie między Chuuyą i ćpunem myślącym, że dalej pociąga za sznurki w tym całym teatrzyku, nie mając bladego pojęcia o czym mówił i najwidoczniej nie racząc nawet wykonać podstawowego rozeznania.

                  - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem - przyznał szczerze Osamu, którego ostrość tonu Nakahary dała radę na chwilę wyrwać z mentalnego otumanienia.

                  - Taką dostałeś - niemal warknął rudzielec, nim mentalnie sprzedał sobie policzek i wrócił do dalszego grania stęsknionego ukochanego. - Mafia zawsze jest ważniejsza. Twoje słowa, nie? Zawsze trzeba odkładać uczucia na bok, nigdy nie wolno zachwiać tak ogromną instytucją dla, ani przez, jednego człowieka. Dlatego ogromnie doceniłbym gdybyśmy prywatne rozmowy odłożyli na czasy, gdy będziemy już sami, a wszystkie kwestie związane z mafią zostaną zamknięte.

                    - Nie chcesz się rozkleić przed wypełnieniem papierków - prychnął Dazai z lekceważeniem, uśmiechając się krzywo, nim zorientował się, że przez wzięcie zbyt dużej dawki leków stracił kontrolę nad tym, co wylatywało z jego paszczy. Musiał się ogarnąć. Nie mógł spartolić misji przez coś tak błahego. -  Czaję. Potrzebujesz czegoś ode mnie? Chyba muszę oswoić się ze świadomością, że sporo się tu zmieniło i szczerze, lepiej robiłoby mi się to w samotności. Mogę zostać tutaj albo zaszyć się w dowolnym innym pomieszczeniu.

                    - Aktualnie potrzebuję - oznajmił Nakahara wracając do chłodnego tonu. Ten krótki przebłysk tego, jaki charakter tak naprawdę miał siedzący przed nim człowiek, boleśnie mu przypomniał, że to nie był jego Dazai. Ale może właśnie takiego lodowatego prysznica Nakahara właśnie potrzebował. - Pamiętasz cokolwiek z okresu tych trzech lat?

                   - Absolutnie nic. Naprawdę pamiętam akcję z Agatką i dzisiejszy poranek. Nic nadzwyczajnego - powtórzył się Dazai, choć śladowa ilość irytacji wkradła się do jego głosu. W końcu już odpowiadał na to pytanie.

                   - Martwi mnie twoja amnezja. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz, a ostatnim kończyło się to tragicznym rollercoasterem z tańcem ze śmiercią. Wolałbym żeby nasz lekarz cię przebadał zanim dam ci spokój, dobrze? Akiko pewnie będzie znała się na tym najlepiej, skoro już raz uratowała to, co masz pod kopułą - zaproponował Nakahara wracając na chwilę do zmartwionego tonu, a brunet niechętnie zeskoczył z biurka i ruszył za rudzielcem do windy.

Continue Reading

You'll Also Like

3.1K 206 21
Rosja od Dawna jest zakochany w Ameryce. Na jego nieszczęście jego brat Ukraina również darzy Ameryke tym samym uczuciem. Rosja z miłości zaatakował...
24.3K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
899 229 14
Wersja odnowiona!!! Bóg tworząc świat, pomylił się. Z pierwowzoru Katsukiego stworzył podobnego mu Izuku. Oboje są mężczyznami i mają ten sam układ r...
5K 328 18
!ZAKOŃCZONA PIERWSZA CZĘŚĆ¡ ¡!au!¡ Podwójna śmierć może być czymś wyjątkowym choć osoby samotne nie wiedzą co to za uczucie. Zginąć w kogoś ramionac...