Cienie mroku

By xjuxxx

20.5K 2.4K 995

Nie była wojowniczką, ani magiem, jak można przypuszczać po jej zdolnościach. Była kimś innym, czymś innym. J... More

Prolog
MAPA
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 52

Rozdział 51

214 27 9
By xjuxxx


   Jezioro Błękitu. To właśnie w tym miejscu, ponad tysiąc lat temu, doszło do złączenia kryształów z Królewskimi Ostrzami dzierżonych przez Czarnych Jeźdźców. Te jedno wydarzenie zapoczątkowało nowy obraz świata. Wojna Królów doprowadziła wówczas do śmierci tysięcy istot, wypędzając jeszcze więcej wprost objęcia Niebieskiego Lasu. Ziemie zostały podzielone na królestwa, a po dawnych mieszkańcach pozostawały jedynie opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jedynie Główne Biblioteki miały prawo posiadać książki dotyczące historii przed Wojną Królów. Większość ludności nie miała dostępu do prawdy, żeby łatwiej rozprowadzać kłamstwo. Wpajano ludziom, że każda istota nie będąca człowiekiem, była krwiożerczą bestią. Z każdymi kolejnymi latami prawda o wydarzeniach zanikała, a kłamstwo było coraz bardziej przyswajane. Ówcześnie ludzie pałali nienawiścią do innych istot, choć zazwyczaj żadnego nigdy nie poznali. Ta niechęć nie miała żadnych podstaw. Była powielana z pokoleń, więc trudno było zmienić taki sposób myślenia, mimo że niejedna osoba próbowała. Istnieją zakony, które chcą przywrócić prawidłowy ład świata i zaprosić do wspólnego życia wcześniejszych mieszkańców. Jedynie w Królestwie Wiecznej Zimy oraz Łez mogą legalnie istnieć. W pozostałych należność do takiego zgrupowania, było karane przez powieszenie. Mira nie miała wątpliwości, że tak surowe prawo zaistniało przez tchórzostwo oraz strach przed utratą władzy... i śmiercią. Zapewne pierwsze, co by uczynili dawni mieszkańcy ziem, byłoby pozbycie się osób, przez które musieli opuścić swoje domy. A to, że już nie każdy z nich żył, nie miało większego znaczenia. Usatysfakcjonowałaby ich śmierć potomków pierwszych królów. Choć Mira nie miała pewności, że taki miałoby to przebieg. To były jedynie jej domysły. Może po powrocie, ludzie i inne istoty żyliby razem szczęśliwe, pozostawiając obecnych królów przy władzy. Istniało tylko jedno rozwiązanie, aby się o tym przekonać. Wątpiła jednak, że za jej życia będzie miało to miejsce. Osiemset lat, a świat prawie w ogóle się nie zmienił. Podobnie jak Błękitne Jezioro, które mimo upływu tylu wiosen, wydawało się takie same, jak z czytanych i zasłyszanych opowieści.

   Nie poinformowana osoba mogłaby myśleć, że nazwa jeziora pochodzi od kolory wody, jednak to nie stąd wywodziło się te oznaczenie. Woda nie była odcienia błękitnego, lecz głęboko chabrowego. Powodem powstania takiego terminu, były właściwości roślin wodnych unoszących się niemal na całej powierzchni. W świetle księżyca łodyga i pływające liście świeciły srebrzystym blaskiem, rozjaśniającym ciemność z dna zbiornika. Woda w tym świetle wydawała się błękitna i stąd właśnie powstała ta nazwa. Mira nigdy nie sądziła, że zobaczy te zjawisko na własne oczy. Nigdy nawet nie myślała, że znajdzie się w tym miejscu. Droga do Błękitnego Jeziora uważana była za niebezpieczną. Tylko nieliczni trafiali, a jeszcze mniejsza ilość wracała. Jej się udało tutaj tak szybko dotrzeć, dzięki drodze wskazanej przez Zakon Umarłych. W normalnym przypadku czas trwania takiej podróży wahał się w granicach miesiąca w jedną stronę. Nie przez samą odległość, tylko przez ilość istot, których teren należało ominąć. Oczywiście nawet to nie zapewniało bezpiecznej drogi, bowiem istniały mieszkańcy lasu o koczowniczym trybie życia. Nie miało się wpływu na spotkanie ich. Tak więc, aby dojść do Błękitnego Lasu, trzeba było wykazać się idealną znajomością terenu, byciem przygotowaną na różne warunki pogodowe oraz terenowe, a także władać magią i mieczem. Niewiele było takich osób, co przekładało się na ilość informacji o tym miejscu. Były jedynie dwie rzetelne książki dotyczące Błękitnego Lasu. Mimo że Mira przeczytała je, w dalszym ciągu niewiele wiedziała.

   - Nie ma nikogo?

   Wzdrygnęła się na niespodziewany szept przy uchu. Wysłała księciu twarde spojrzenie. Chwilę temu nakazała mu nie przeszkadzać jej w wzrokowym poznaniu terenu. Nienawidziła, gdy ktoś ją rozpraszał. 

   - Są - rzuciła zdawkowo, przerzucając wzrok na zasłonę drzew. Czuła tam czyjąś obecność.

   - Gdzie? - dopytał książę, skanując wzrokiem prawdopodobnie setny raz teren wokół.

   - W tamtej części lasu. Najwyraźniej dopiero przybyli.

   - Więc nie było ich wcześniej... - pomyślał na głos. - Ilu ich jest?

   - Dwójka... może trójka. Nie więcej.

   Derwan spojrzał na Mirę. Kobieta miała zmarszczony nos i czoło. Myślała nad czymś intensywnie. Nie chciał jej przerywać, więc cierpliwie tym razem czekał.

   - Wpadłam na dość... głupi pomysł - oznajmiła po dłuższej chwili, pozostając dalej w zadumie.

   Książe uśmiechnął się nieznacznie.

   - Nic nowego - mruknął. - Chcesz ich zaatakować już teraz?

   Szok zalał twarz Miry. Przerzuciła powoli na niego wzrok, pozostając dalej w niemałym zaskoczeniu. 

   - Skąd wiedziałeś?

   - Ponieważ to byłby bardzo głupi pomysł - odrzekł pewnie. Przemilczał fakt, że jego wcześniejsze słowa nie były przemyślane i jedynie rzucone luźno. - Musielibyśmy zmieniać cały plan...

   - Niekoniecznie - wtrąciła. - Wszystko odbyłoby się zgodnie z nim. Jedynie czas zostałby zmieniony. Zabierzemy kryształy jeszcze zakotwiczone w mieczach. - Zamilkła. Na jej twarzy przez krótki moment było można ujrzeć smętny wyraz, dość rzadki do dostrzeżenia u Miry. Zazwyczaj witał u niej, przez wiele lat wypracowany, krnąbrny uśmiech. - Czuję, że nie możemy dopuścić do ich odłączenia - dodała. 

   - Teraz tak czujesz? 

   - Tak - odpowiedziała całkiem poważnie, ignorując usłyszaną kpinę w słowach księcia. - Nie powinniśmy tu być.

   Derwan zmrużył oczy i dokładnie jej się przyjrzał, słysząc w głosie Miry... strach? Postawa ani wyraz twarzy kobiety nie wskazywał na nic konkretnego. Jednakże bez wątpienia się nie przesłyszał. Był to inny strach niż dotychczas u niej dostrzegał. Ten był taki... autentyczny. Jak gdyby była już pewna, że za chwile zginą. 

   - To był twój pomysł tutaj się udać - przypomniał, gwałtownie odrywając spojrzenie od Miry. Próbował wyprzeć z głowy brzmienie strachu w jej głosie. Wiedział bowiem, że jeżeli będzie nad tym za długo rozmyślał, jej emocje przejdą na niego i pochłoną go całkowicie. Zapewne całe jego ciało zesztywniałoby i nie mógłby zrobić nawet małego ruchu. Już teraz czuł szpony niepokoju, starające się przejąć nad nim kontrolę. Podobne emocje buzowały w nim przed każdym spotkaniem z ojcem. - Nie możemy się wycofać - dodał po chwili, kręcąc głową na samą te myśl.

    - Wiem, ale też... - Nie zdążyła dokończyć, gdy zauważyła dwie osoby wyłaniające się z lasu.

   Mężczyzna odziany na biało, wysuwał się na przód, a za nim szedł rycerz niosący Królewskie Ostrza jak patyki na ognisko.

   - Aras - wyszeptał książę.

   - Mag twojego brata? - dopytała Mira, będąc już całkowicie skupiona nad obrazem przez nimi. Nie było już śladu po strachu czy niepewności.

   - Tak. Dziwne, że go nie ma razem z nimi. Zawsze trzymali się razem.

   - Wycofujemy się - oznajmiła nagle Mira, łapiąc się za kubrak w okolicy serca.

   - Co?! - oburzył się.

   - Coś jest nie tak. 

   Książe spojrzał na Mirę. Na jej czole i pod oczami pojawiły się głębokie zmarszczki. Wyglądała dość blado, a oczy przygasły. Znów pojawił się ten strach. Przerzucił ponownie wzrok na Arasa, który ustał przy brzegu jeziora. Nie wiedział, co powinien zrobić... co chciał zrobić. Czuł, że stan Miry nie był bezpodstawny, jednak z drugiej strony... zaszedł tak daleko. Odkąd uciekł z zamku miał wrażenie, jakby brakowało czegoś w jego życiu. Doszedł we własnych myślach, że jedynie powrót do królestwa zagwarantuje mu dowiedzenie się, co było tym istotnym, brakującym elementem. A żeby mógł wrócić, musiał najpierw wygrać ze swoim bratem. Musiał stać się księciem. 

   - Jest tylko jedyny sposób - napomknął, podejmując tym samym decyzję. Jego twarz przybrała poważniejszego wyrazu, a ciało napięło się.

Mira jego determinację zobaczyła za późno. Zanim zdążyła go powstrzymać, książę uruchomił zaklęcie wyryte w ziemi. Znaki zaświeciły na lekki złocisty kolor. Kari otrzymała sygnał do rozpoczęcia ataku. Dym zaczął unosić się z nad zasłony drzew. Mrok nocy został rozjaśniony przez blask ognia. Szybko się rozprzestrzeniał i pochłaniał wszystko, co znajdowało się na jego na drodze. Mimo że stali daleko od niego, odczuli na skórze buchający żar. 

    To był ten moment. Derwan rzucił się do biegu. Parł przed siebie, rękoma zasłaniając twarz przed nisko zwisającymi gałęziami. Skupił spojrzenie na rycerzu trzymającym miecze. Wojownik ubrany w zbroję stał do niego tyłem i wpatrywał się w rozprzestrzeniający ogień.  Atak z zaskoczenia dawało mu ogromną przewagę. Musiał zabrać choć jeden mecz. Następnie pobiegnie w stronę Miry i razem znajdą Kari. Podoła temu. Naprawdę wierzył, że da radę.

   - Zajmę się magiem, ty rycerzem - wydała rozkaz Mira, dobiegając do księcia.

   Chłopak przytaknął i odbił bardziej na prawo. Wyjął miecz, który podarowała mu Mira po incydencie z zamaskowanym mężczyzną. Będąc już na krawędzi lasu, mocno odbił się od ziemi, wyskakując na niewielki wolny odcinek bez drzew. Zamachnął się będąc przy rycerzu. Ostrze jego miecza przecinało powietrze, gdy zostało sparowane... ale nie przez rycerza... tylko jego brata. Chwilę temu, gdzie jeszcze stał mężczyzna w zbroi, teraz znajdował się Rowan. Na jego twarzy gościł promienny uśmiech. 

   - Dawno się nie widzieliśmy, braciszku - powiedział młodszy, obrzydliwe przemiłym głosem. Wykorzystał szok na twarzy brata i odepchnął jego ostrze, a następnie kopnął w brzuch. Derwan pod siłą uderzenia poleciał do tyłu i uderzył w piaszczystą glebę.

   - Jak? - zapytał oniemiały. Cała jego odwaga wyparowała, pozostawiając jedynie pustkę, którą powoli zaczął zapełniać lodowate przerażenie. - Nie było cię tutaj.

   - Więc to był wasz plan - stwierdził nagle, w ogóle niezainteresowany swoim bratem. Rowan oglądał teren wokół, jakby nie byli w środku walki, tylko w czasie swobodnej rozmowy w karczmie. - Odwrócić uwagę i zabrać miecze. - Prychnął nieprzyjemnie. - To nie mogłoby się udać... ani teraz, ani później.

   - O czym ty mówisz? - Szok z twarzy Derwana można byłoby zbierać wiadrami. Był tak oszołomiony, że nawet nie ruszył się po upadku.

   - Rozejrzyj się.

   Derwan zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Coś mu kazało posłuchać brata. Dopiero, gdy to uczynił, zrozumiał o czym mówił Rowan. Otaczała ich czerń. Jedynymi elementami po wcześniejszym terenie była piaszczysta ziemia i gwieździste niebo. Zniknął pożerający przez płomienie las. Zniknęło jeziora... jak i Mira. Był tylko on i Rowan.

   - Jesteś w mojej głowie - wywnioskował Derwan po dłuższej chwili. Wszystko dla niego zaczęło nabierać sensu.

   - Strasznie tu mrocznie i zimno. Czyli nic się nie zmieniło.

    Starszy ścisnął mocniej rękojeść miecza. Podnosząc się jedynie na kolana, pchnął głownię do przodu. Ostrze już niemal stykało się z brzuchem Rowana, gdy ciało Derwana znieruchomiało. Nie mógł nawet zmusić się do mrugnięcia. Całkowicie był kontrolowany przez swojego brata.

   - Przekaż Mirze, że znów to ja prowadzę taniec - nakazał Rowan. W jego ciemnych oczach błysnęło coś niebezpiecznego, a na twarzy pojawił się słaby, tajemniczy uśmiech.

   Powieki Derwana stały się ciężkie. Jeszcze chwilę temu walczył, by je zamknąć, teraz wytężał siły, żeby pozostawić otwarte. Bał się, co ujrzy po ich ponownym uniesieniu. Jego oczy  pochłonęła czerń, równie zimna i nieprzyjemna, co ta zamieszkująca umysł. Mały przebłysk światło przebiło się przez ciemność, następnie kolejny i kolejny... Po chwili obraz zaczął się zaostrzać. Nie był już w swojej głowie kontrolowanej przez Rowana. Znów znajdował się ukryty między drzewami, kucając w roślinności.

   - Czuję, że nie możemy dopuścić do odłączenia kryształów. - Słowa dochodziły do niego z niemałym opóźnieniem. Nie był pewny, co moment temu się wydarzyło.  

   - Co? - zapytał, rozglądając się dookoła. Przy Jeziorze Błękitu nikt się nie znajdował. Również las nie był pochłaniany przez objęcia ognia, a znak, który wcześniej uruchomił, pozostawał nieaktywny. Tak jakby... cofnął się w czasie. Nie wiedział, które wydarzenia były prawdziwe, a które jedynie wytworem jego brata.

   - Nie powinniśmy tu być - wyjaśniła Mira. Był pewny, że słyszał już te słowa.

   - Masz rację - oznajmił nagle, jeszcze raz się rozglądając dla pewności. - Oni wiedzą, że tu jesteśmy.

   - Nie o to...

   - To jest pułapka - wtrącił szybko i nerwowo, nie dając jej dokończyć. - Oni znają nasz plan... Rowan był w mojej głowie. Wiedzą o Kari ukrytej w lesie i o nas... wiedzą o wszystkim.

   Mira zaklęła siarczyście między zaciśniętymi szczękami.

   - Nienawidzę szperaczy - skwitowała na zakończenie swojego napadu gniewu.

   - Biegnę po Kari, musimy uciekać - stwierdził książę, wstając na równe nogi.

   Mira przytaknęła, gdy nagle zastygła w bezruchu. Niepokojące uczucie przeszyło jej ciało na wskroś. Niedaleko ich zostało stworzone potężne zaklęcie.

   - Za późno - pomyślała na głos, rzucając się w kierunku księcia. Powaliła go i zasłoniła swoim ciałem... gdy dosłownie po chwili nad nimi przeleciała przepotężna fala magii, niszcząca wszystko na swojej drodze. Mira nałożyła wokół nich barierę. Przecięte w pół drzewa zaczęły spadać. Głośny huk rozbrzmiał, gdy konary po kolei uderzały w ziemię oraz ochronę stworzoną przez kobietę.

   Gdy stukot ustał, sturlała się z Derwana. Powoli wstała, rozglądając się dookoła. Teren wokół nich nie przypominał już lasu... lecz pobojowisku ciągnące się daleko, gdzie ledwie sięgał jej wzrok. Poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Szybko spojrzała w pobliżu miejsca, gdzie miała schować się Kari. Odetchnęła. Tam fala magii nie przeszła.

   - Aras.

   Spojrzała na księcia. Wzrok miał wlepione w jeden punkt. Kierując się jego spojrzeniem, odnalazła, na co gniewnie spoglądał. Mężczyzna, odziany jedynie w biel, stał nieopodal nich. To on był stworzycielem tego chaosu. Połamane drzewa rozpoczynały niego. Teraz rozumiała, dlaczego książę mówił o nim z tak wielkich zlęknięciem. Tym jednym zaklęciem Aras udowodnił, że bez wątpienia górował poziomem magii nad wszystkimi tu zgromadzonymi. 

   - A więc to ty jesteś tym słynnym magiem. Miło mi cię w końcu poznać - rzuciła swobodnie i na tyle głośnio, aby ją usłyszał. Zrobiła kilka kroków do przodu, zasłaniając swoim ciałem księcia. Jej postawa była luźna. Nic nie wskazywało na jej pełną gotowość do walki.

   - Poznaliśmy się już dawno temu. Nie pamiętasz, Alissiano?

   Zesztywniała, jak tylko z ust mężczyzny padło to imię. Nigdy wcześniej nie słyszała go... A przynajmniej jeszcze moment temu, by tak stwierdziła. W tej chwili przypomniała sobie. Było to od zawsze w jej głowie. Mimo że ukryte, to zawsze było.

   Alissiana. To było jej prawdziwe imię. Imię, które nosiła zanim straciła pamięć. 


No to się porobiło... Jestem ciekawa, jak myślicie. Jaki wkład miał Aras w przeszłość Miry/Alissiany, jeżeli oczywiści w ogóle jakiś miał. Jestem ciekawa Waszych teorii

Continue Reading

You'll Also Like

10.3K 1.1K 18
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
191K 15.7K 125
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...
189K 8.6K 147
To nie moja manhwa, ja tylko tłumaczę dla fun :) "Córka księcia, jąkająca się Maksymilian, pod przymusem ojca poślubiła rycerza o niskim statusie. Po...
11K 1.1K 32
Jest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi...