Friends with benefits | m.yg...

By leonarcissism

5.1K 324 141

Yoongi prowadzi imprezowe życie wraz ze swoją narzeczoną w jego rodzinnym mieście. Dotychczas wszystko układa... More

prolog
what a damned failure |one|
drunk night |two|
not gonna fight with fate anymore |three|
won't stand it how cute you are |four|
you're my oasis of calm |five|
friends and disappointment |six|
you broke me first |seven|
all these moments are waiting for us |eight|
u make me forget about everything when you're around |nine|
now I know I cannot lose you |ten|
the taste of wine as the taste of our evening |eleven|
it's beautiful to know that someone sees something more |twelve|
the point where everything changes |thirteen|
the moment of forgiveness |fourteen|
through good times and bad |fifteen|
you're jealous and you do the same |sixteen|

the part of you i'm a mess without |seventeen|

219 15 1
By leonarcissism

Jestem hipokrytą.

To było pierwsze, co pomyślał Yoongi, gdy tylko Jimin wypowiedział ku niemu zdanie, które postawiło jego sytuację w rezultacie oczywistym. Sprawiło również, że zaczął na ten temat naprawdę intensywnie rozmyślać.

Zahaczając o najprawdziwszą prawdę, nie widział wcześniej w swoim zachowaniu niczego złego, co możnaby uznać za sprawę niesprawiedliwą. W końcu co niby takiego robił? Od kiedy przytulanie przyjaciela to zdrada? Fakt, widok ten jest nieprzyjemny, jednak skoro w ich obu pojawiła się zazdrość z powodów błahych, to być może mieli do siebie jakiś prolem, którego nigdy nie rozwiązali. Może coś jeszcze przed sobą ukrywali, a może po prostu jedno nieświadomie powtarzało po drugim. Min nie czuł niczego do Parka, a kobieta, z tego, co wiadomo, to przecież od pierwszego wejrzenia by się nie zakochała, dlaczego więc nie mogli na tym poprzestać? Co ich blokowało?

— Ej, ale to naprawdę wygląda tak źle? — zapytał przejęty, kierując te słowa do, wciąż słuchającego go z drugiej strony, Jimina. — Robię coś złego?

Znaczy, ja ci niczego nie zarzucam. Nie zdradziłeś jej, w teorii. Jedynie chciałeś to zrobić po pijaku.

A wszyscy dobrze wiedzieli, że alkohol to żadne wytłumaczenie.

— Boże — prychnął. — Nie powinienem się tłumaczyć, bo nie mam prawa. Nie wierzę, że robiłem to wszystko, o czym opowiadałeś, chyba nawet nie chcę w to wierzyć. — Użalał się, niesamowicie rozpaczając i gestykulując rękami. Naprawdę nie chciał nigdy nikogo zdradzić, gardził zdradami, choć z innej perspektywy rozumiał, że nawet jakby, to bywa i tak, że ludzie zakochują się w innych ludziach, ale nie lepiej wtedy szczerze porozmawiać o swoich uczuciach, zamiast bez słowa krzywdzić partnera? Cóż, wszystko to wiedział, lecz czy w praktyce się tego trzymał, to jeszcze nie do końca miał okazję sprawdzić. Pewien był tylko tego, że nic złego raczej nie robił. Chyba.

Może jednak nie potrafił określić. W każdym razie nie chciał źle czynić.

Już tam spokojnie, do niczego przecież nie doszło — rzekł cicho, nagle, jakby tracąc siły. — I wierzę, że nie chciałeś źle. Nie obwiniaj się.

Min na chwilę pozostawił mężczyznę w ciszy, a za moment wydął usta.

— Dziękuję, że mnie wtedy ogarnąłeś — zachichotał wdzięcznie, po czym przymknął powieki.

Luz, hyung, do usług — również się zaśmiał, a w śmiechu tym, mimo braku obrazu, Yoongi zobaczył jego uroczy i delikatny uśmiech. Aż sam uniósł na to kąciki swych ust. — Nawet, jeśli chciałbyś cokolwiek zrobić, choćby na trzeźwo, to i tak bym ci nie pozwolił. To trochę nie w porządku.

— Wiem, doskonale to wiem, nie chcę tracić Sooyoung. W szczególności, że w planach mamy ślub.

Cieszę się waszym szczęściem.

— A dziękuję! — odpowiedział radośnie. — Ale te kłótnie są trochę przytłaczające. Mam nadzieję, że cię w końcu zaakcetpuje, to na mnie, jak już, powinna się denerwować.

Spoko, nad wszystkim panuję — zachichotał. — I przecież nie mam zamiaru rozbijać wam związku. Jesteś dla mnie ważny, ale jako przyjaciel. — Tłumaczył, a zaraz dodał. —Możesz ją ode mnie pozdrowić.

— No jasne — powiedział, znów obracając się na drugi bok i ziewnął. — Wiesz co, ja się chyba pójdę przespać. Jestem jakiś spiący.

To dobranoc.

— Dzięki dzięki, trzymaj się tam — podziękował, kończąc rozmowę i kliknął na czerwoną słuchawkę, a po tym podłączył komórkę do ładowarki, wtulając się w kołdrę i poduszkę. Czuł się dziwnie. Taki... Zmieszany.

To wszystko jest takie skomplikowane.

***

Nastał weekend. Yoongi na ten czas umówił się na dłuższe spotkanie z Hoseokiem i Namjoonem, na które zabrać miał również Sooyoung i szczerze mówiąc, trochę się tego obawiał, aczkolwiek wiedział, że przynajmniej zobaczy, jak sytuacja się rozwinie i może jego zazdrość się ogarnie lub uświadomi sobie, że nie ma o co się martwić. Tak właściwie, to ogóle nie powinien - powinien się cieszyć, że w końu widzi się z przyjaciółmi, a nie niepotrzebnie przejmować czymś, co siedziało tylko w jego głowie.

Dwójka narzeczonych właśnie wybierała się do wyjścia. Jak zwykle, co nikogo nie zdziwiło, wybrali się po prostu do klubu, lecz tym razem w odrobinę większym towarzystwie. Sooyoung poprawiała makijaż po raz ostatni, a Yoongi narzucał już na siebie swoją kurtkę. Hoseok i Namjoon mieli czekać już na miejscu.

— Gotowa? — zapytał mężczyzna, posyłając kobiecie łagodny uśmiech, a ta odwróciła się ku niemu.

— Możemy iść — oznajmiła.

Od razu po tym opuścili mieszkanie i pokierowali się w kierunku umówionego budynku, a czarnowłosy, pogrążony głęboko w swoich myślach, zaczynał odczuwać drobną ekscytację. W końcu napije się i zabaluje ze swoimi ukochanymi przyjaciółmi!

W każdym razie, starał się skupić tylko na tym.

Po krótkiej drodze w kierunku obranego klubu, para zaparkowała oraz wysiadła z samochodu, wędrując po tym w stronę wejścia. I od razu, gdy zawitali w środku, ich oczom ukazała się wyczekująca na nich dwójka mężczyzn, siedząca przy jednym ze stolików przy oknie.

— Witam! — krzyknął radośnie Hoseok i wstał ze swojego miejsca, witając się z nimi uściskiem dłoni. Szeroko się uśmiechał, zarażając tym przyjemną oraz pozytywną aurą. Zaraz doszedł i do nich Namjoon, wykonując to samo.

Na dworze panował mrok, a kolorowe światła w środku oświetlały całe wnętrze. Muzyka grała, jak zwykle, dosyć głośno, wprawiając obecnych tam ludzi w ruch, a czwórka znajomych powędrowała właśnie kupić dla siebie drinki. Yoongi oraz Sooyoung typowo wzięli dla siebie to samo, co zawsze, a pozostali mężczyźni, nie do końca znając jeszcze oferowane smaki, postanowili wypróbować każdy z nich po kolei.

— Jak wam idzie przeprowadzka? — zaczął Yoongi, kiedy usadowieni sączyli alkohol. — Ile macie ogarnięte?

— Zostały nam ostatnie rzeczy do wypakowania — uśmiechnął się Kim, odstawiając naczynie. — Możnaby powiedzieć, że już wszystko gotowe. Od poniedziałku zaczynamy pracę. — Opowiadał, a Jung kiwał głową na potwierdzenie.

— Będziecie razem pracować? — nagle spytała kobieta i posłała im ciekawskie spojrzenie, krzyżując ramiona i kładąc je na stole. Miętowowłosy popatrzył ku niej.

— A i owszem — odpowiedział Hoseok.

— To super. Zawsze razem raźniej.

Mężczyzna posłał blondynce delikatny uśmiech, co nie umknęło uwadze niezadowolonego Mina. Jednak nie chciał o tym myśleć. Gdy tylko przyłapywał się na tej głupiej zazdrości, przed oczami pojawiały mu się urywki obrazów z ich wspólnego wieczoru z Jiminem, kiedy razem leżeli lub kiedy w przeciągu ostatnich paru dni niósł wykończonego chłopaka do jego mieszkania. Wtedy trochę się uspokajał. Myśl, że robił podobnie, a przecież nikogo nie zdradzał przywracała jego racjonalne myślenie. Chociaż w tamtej chwili nie do końca chciał myśleć racjonalnie. Jedyne, co z czasem zaczęło mu chodzić po głowie to stwierdzenie, że ma ochotę porządnie się napić i nieco oderwać od tej pogmatwanej rzeczywistości.

***

Jimin, wiedząc, że Yoongi spędza ten dzień ze swoimi przyjaciółmi oraz ukochaną, sam postanowił zdzwonić swoich. Uznał, że miło byłoby również się z nimi zobaczyć; na pewno lepiej, niż siedzieć samemu w domu wśród pustych i samotnych ścian, w których cisza niemal piszczała w uszach. Musiał jakoś ciekawiej zajmować sobie czas, by w końcu wyjść na prostą i mieć do kogo lub do czego wracać, nie musząc się już niczym przejmować. Zaczął wierzyć, że jeszcze da radę się pozbierać, mimo że strata, które go napadła, zostawiła naprawdę ogromną dziurę w jego sercu.

Zaprosił Jeongguka i Taehyunga do siebie na noc, w planach mając urządzenie jakże męskiego wieczoru. Jeden z chłopaków przynieść miał konsolę oraz kilka gier, by mogli ze sobą pograć. Wszyscy razem spotkali się wcześniej na zakupach, kupili trochę słodyczy i niskoprocentowych piw, nie mając zamiaru doprowadzać siebie do opłakanego stanu, a po tym wrócili po swoje rzeczy, finalnie zatrzymując się u Parka.

Kim podłączał właśnie urządzenie do telewizora, a reszta rozsiadła się na kanapie oraz podążała wzrokiem za przyjacielem.

— Mam jakieś dziwne, pozytywne przeczucie — zaczął nagle Jeon, zgarniając blond włosy do tyłu. — W sensie, tak mi aż podejrzanie dobrze.

— Czemu podejrzanie? — spytał Park i rzucił mu zaciekawione spojrzenie, a tuż po tym oparł rękę na oparciu. — Ja to bym się raczej cieszył.

— Ale to nie jest takie normalne dobre samopoczucie. Ja po prostu czuję, że coś się szykuje, ale nie wiem co. — Tłumaczył przejęty, a Taehyung krótko na to zachichotał. Popatrzył na niego, kończąc wykonywać swoje zajęcie.

— Ty zawsze czujesz coś, co nigdy się nie sprawdza — prychnął rozbawiony. — Ostatnio czułeś nawet, że ktoś zrzuci bombę na twój dom.

Jimin zaśmiał się, unosząc w zdziwieniu brwi, a Jeon wtedy zaczął zabawnie gestykulować oraz mówić, że przecież w grze, w którą ostatnio grał, faktycznie coś takiego miało miejsce i jak on w ogóle może kłócić się z jego nieomylną intuicją. Nawet wstał z kanapy, aby jeszcze dosadniej pokazać, jak będzie walczyć o swoją rację, a śmiejący się rudzielec ledwo oddychał, próbując nabrać do płuc chociaż odrobinę powietrza, by tylko się nie udusić.

Kochał tego wariata całym sobą.

— Wiesz, ja ostatnio też miałem jakieś przeczucie i skończyło się na tym, że musieliśmy wracać z Yoongim ze sklepu w ulewie, a przed tym jakaś stara homofobiczna pryka zaczęła się na nas rzucać, chcąc zesłać nas do piekieł — opowiadał niezwykle rozśmieszony zarówno wspomnieniem, jak i aktualnymi słowami przyjaciela. Czuł, że naprawdę dostęp do tlenu robił się coraz trudniejszy, a z całego tego wysiłku, którym był intensywny śmiech, na jego brzuchu pojawi się zaraz idealnie zarysowany sześciopak.

W skrócie - dostał totalnej głupawki.

Ale nie narzekał. W ostatnim czasie taka ilość uśmiechu miała dla niego niesamowicie ogromną wagę.

— Takie rzeczy się działy, a ty nam tego nie opowiedziałeś?! — niemal wykrzyknął zbulwersowany blondyn, a Jimin musiał aż zetrzeć łzy z kącików jego oczu.

— W sumie to co mam mówić? — wzruszył ramionami. — Nawet bokserki miałem przemoczone, bo Yoongi hyung uznał idziemy i tyle, nie będziemy czekać, potem może być gorzej.

— A było gorzej? — dopytał Jeon.

— Nie mam pojęcia, w ogóle się na tym nie skupiłem.

— To co ty tam robiłeś, jak nawet za okno nie spojrzałeś? — dziwił się Kim, unosząc jedną brew i czekając na to, aż przyjaciel mu odpowie.

Park przygryzł dolną wargę, a jego twarz przybrała kształt zastanowienia. W głowie przebiegły mu obrazy ze wspólnego wieczoru i aż zaśmiał się na ten, który ukazał mu pijanego Mina. Rozważał nad tym, którym z nich powinien podzielić się z chłopakami.

— Całkiem miłe rzeczy — odparł, kiedy przypomniał sobie te przyjemne ciepło, które mężczyzna mu wtedy dał. — Oglądaliśmy sobie, leżeliśmy razem. No, takie typowe.

— Leżeliście razem? W sensie?

Jimin wstał, otworzył jedno z piw i upił parę łyków. Po tym odpowiedział.

— No, jak poszliśmy spać to mnie wziął przytulił od tyłu, a potem przybliżył się tak, że nasze nosy się stykały i niemal nie zszedłem na zawał. Ale co dalej nie pamiętam, chyba już zasnąłem.

Jeongguk i Taehyung przez chwilę nie odpowiadali, a jedynie rzucili sobie wzajemne spojrzenie. Nie wiedzieli już co mają myśleć na ten temat. Zauważyli jednak, że chyba chodzi im po głowie podobna myśl, biorąc pod uwagę mimiki ich obojga.

— On ma narzeczoną, co nie? — spytał niebieskowłosy, usadawiając się przy stole, przy czym brał raz po raz jedną ze słodyczy.

— No właśnie ma.

— I robi z tobą takie rzeczy? — popatrzył na niego. Jeon usiadł przy nim i uważnie wysłuchiwał rozmowy.

— Robi — rzekł krótko.

— Nie wytrzymałbym z zazdrości na jej miejscu, jak mam być szczery — przyznał. — Moim zdaniem jesteście trochę za blisko.

— Znaczy, Yoongi hyung zawsze był dosyć blisko ze znajomymi — przerwał im Jeongguk, który niegdyś przebywał na miejscu Sooyoung, więc uznał, że doda swoje trzy grosze. — On już chyba taki jest. Po prostu.

— Właśnie kiedyś o tym wspomniał — przypomniał Jimin. — Ale ty powinieneś wiedzieć lepiej.  W końcu to twój były.

— Nie przeszkadzało ci — zainteresował się Taehyung — że tak się kleił do innych?

— Na początku trochę tak, bo średnio go znałem. Potem zluzowałem, jak zauważyłem, że może najzwyczajniej to taka przylepa. — Tłumaczył. — Dopiero jak przegiął to nieźle się wkurwiłem, ale to długa historia i moja wina.

— Dlaczego twoja?

Chłopak westchnął. Na same wspomnienie tego, co kiedyś wyprawiał, aż zrobiło mu się gorzej.

— Ja pierwszy przegiąłem, a on to zobaczył i postanowił zrobić to samo,  żebym, jak to mówił, zrozumiał jakie to uczucie.

— Zdradziłeś go? — rudowłosy zaczesał palcami grzywkę do tyłu, czekając na kolejne informacje. Jeśli to prawda, to nic dziwnego, że w końcu i jemu poprzestawiało się coś w głowie.

— Co to za przesłuchanie i dlaczego przeszliśmy na mój temat? — prychnął nerwowo, cicho się śmiejąc, lecz śmiech ten wcale do tych radosnych nie należał. — Tak, po pijaku. Wiem, byłem okropny, nie rozmawiajmy o tym.

Zauważając, że chłopakowi naprawdę nieprzyjemnie się o tym mówi, Park nieco od tego odbiegł.

— Yoongi po pijaku to chciał mnie pocałować — poinformował i znowu wzruszył ramionami, spoglądając intensywnie w jeden punkt na podłodze.

— Co? — powiedział głośno Kim, który aż przestał przeżuwać. — Jest jeszcze gorzej niż myślałem?

— Nie sądzę, że gorzej, bo jak wytrzeźwiał to to przeżywał i powtarzał, że nie chce jej zdradzić i stracić — przerwał na moment. — Ba, nawet tego nie pamiętał. Nigdy do niczego nie doszło i nie dojdzie, ale z drugiej strony rozumiem, dlaczego Sooyoung robi o to problemy. — Objaśniał, a przyjaciele wtapali wzrok w jego twarz. Mężczyzna westchnął i oparł łokieć o oparcie kanapy, gdy na nią wrócił.  — Też byłbym zazdrosny. — Szepnął cichutko na koniec, z podejrzanym smutkiem w głosie.

— O, czyli robi problemy, powiadasz — powtórzył wyższy. — Ciekawe czemu. Chyba powinieneś z nim porozmawiać, bo troszkę przesadza z tą bliskością.

Park popatrzył na niego, otwierając szerzej oczy. Nagle znieruchomiał, nie potrafiąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Wszystko. Wszystko, tylko nie to. Przecież nie może się od niego oddalić. Nie da sobie wtedy rady.

— No ale zdradził ją? — dopytał jeszcze Jeon, odwracając się do rudowłosego.

— No nie.

— A czuje coś do ciebie? Dał jakiś znak?

— Też nie, tak samo z mojej strony nic nie ma. To, co robimy jest czysto przyjacielskie i ja doskonale wiem, kiedy coś dochodzi za daleko. Schlał się i chciał niewiadomo czego, to go odtrąciłem, nie wiem po co dalej to drążyć. On nie chce jej zdradzić i tego nie zrobi, a ja sam również bym się do tego nie przyczynił. Nie widzę potrzeby, żeby z nim o tym rozmawiać, mnie to odpowiada.

Nieco się zirytował. Ale bardziej niż zirytował, to zabolało go wyobrażenie, że musiałby pożegnać się z opiekuńczą oraz kochaną stroną Yoongiego, którą ten go obdarowywał. Jimin tego potrzebował i to cholernie mocno; myśl, że miałby stracić coś, co obudziło w nim nadzieję, niemal nie doprowadziła go do paniki. Przyjaciele od razu to zauważyli.

— Jezu, Jimin, spokojnie. Nikt ci go nie zabiera. — rzekł Taehyung, zmartwiony przestraszonym wyrazem twarzy mężczyzny. Nie miał pojęcia, że zareaguje aż tak emocjonalnie.

Cóż, nikt się tego nie spodziewał.

— Yoongi bardzo mi pomaga. Wiecie przecież, że nadal ledwo sobie radzę. Dzięki niemu czuję, że jest dla mnie jakaś nadzieja, i że będę szczęśliwy. — Opowiadał poruszony, ledwo zauważalnie marszcząc brwi. Jeongguk i Tae posmutnieli, lecz nie pisnęli o tym ani słówka. — Powinniście się cieszyć, że mam kogoś takiego.

— Dobra, wybacz za to, że tak wyjechałem z tą propozycją — odpuścił, machając głową na boki i głośno wypuszczając powietrze z ust. Wstał i oparł się ręką o stół. — Rozumiem, że ci pomaga i naprawdę mnie to cieszy, jedynie nie podoba mi się trochę to jak blisko jesteście. W sensie... — Zastanowił się.

— W sensie co?

— Myślę, że Tae chodzi o to, że skoro mając narzeczoną trzyma się tak blisko kogoś innego, to istnieje prawdopodobieństwo, że i tobie by tak zrobił, gdybyście się kiedyś zeszli — mówił, na końcu spoglądając na wspomnianego chłopaka. — Albo nawet nie zeszli, ale pozna kogoś innego i skupi się na tej osobie, tak, jak zrobił z tobą. To miałeś na myśli?

— Poniekąd. Po prostu to nie na miejscu.

— Co do zejścia się — zaczął, kładąc głowę do tyłu, przy czym zawiesił wzrok na suficie — to już mówiłem. Nie mam do niego żadnych romantycznych uczuć. A czy miałby mnie tak porzucić to jakoś nie wierzę. Ufam mu.

Przez moment żaden z nich się nie odzywał, przez co w pomieszczeniu zapanowała cisza. Jimin nadal spoglądał w górę, siedząc nieruchomo, Taehyung miał spuszczoną głowę i bawił się palcami, a Jeongguk wydawał się akurat najmniej poruszony. Po prostu rozglądał się wokoło.

— Dobra — westchnął najmłodszy. — Nie przyszliśmy tu, żeby się denerwować czy zamartwiać.  Rozumiemy, że Yoongi hyung jest dla ciebie ważny, już nic nie będziemy na ten temat mówić. Chodźmy pograć. — Zaproponował na koniec.

— Dziękuję.

***

Yoongi był już trochę podpity. Jeszcze jakoś kontaktował, ale coraz słabiej, czego wręcz nie dało się nie zauważyć, gdy tańczył na środku parkietu tak, choćby miał połamane wszystkie kończyny. Jego kobieta początkowo ledwo wytrzymywała ze śmiechu przez ten nieszczęsny widok, lecz z czasem sama stała się jego pierwszym planem. Hoseok i Namjoon za to na moment wyszli na fajkę.

Min w końcu stanął w miejscu. Rozejrzał się dookoła i ze spojrzeniem tym uświadomił sobie, że Sooyoung nie znajdowała się w zasięgu jego wzroku. Podrapał się więc po głowie i wydął lekko usta, zastanawiając nad tym jak, kiedy i dlaczego postanowiła zniknąć. Wrócił do stolika.

Spośród bezsensownych i całkowicie zmieszanych ze sobą myśli starał się złapać te, które wyłaniały się z jego umysłu oraz odstawały swoją racjonalnością, zlepioną z resztek trzeźwości w jego organiźmie. Popatrzył za okno, za którym jeszcze parę chwil temu ujrzeć mógł palących przyjaciół. Pustka. Najwidoczniej skończyli. Popatrzył uważnie na parkiet, z którego przed momentem zszedł, jakby upewniając się, czy aby na pewno po prostu ich nie zauważył, jednak tam również nie dojrzał żadnego z trójki towarzystwa. Jego myśli mieszały się i nachodziły na siebie jeszcze intensywniej niż przed momentem.

Toaleta, pomyślał. Może po prostu są w toalecie.

Ale żeby tak razem?

Wstał i ruszył ze swojego miejsca, kierując się do wspomnianego pomieszczenia w nadziei na to, że tam już na pewno ujrzy zaginione towarzystwo. I mimo że alkohol kierował nim w dosyć istotnym stopniu oraz średnio przyswajał do siebie to, co wymagało nieco dłuższego zazstanowienia, widok, który ukazał mu się po otwarciu drzwi zalał go nieprzyjemnym bólem i gorzkim zdenerwowaniem.

Jego kobieta oraz przyjaciel stali naprzeciw siebie. I może tylko stali i ze sobą rozmawiali, ale sam ten fakt nie świadczył o niczym szczególnie ciekawym. Na pewno nie o czymś radosnym, co mogłoby go jakoś ucieszyć. W końcu zniknęli i nawet nie raczyli o tym wspomnieć.

Odwrócili się do niego zaskoczeni, obrzucając spojrzeniem zirytowany wyraz twarzy Yoongiego.

— Miło tak znikać i robić ze mnie idiotę?

×

Wiecie co? Już nie będę ani przepraszać za brak rozdziału na czas ani mówić, że tym razem postaram się wyrobić. Na pisanie nie zawsze się ma wenę, a czasem, jak już nadejdzie, to nie zawsze na jedno i to samo opowiadanie. Zdarzy się też, że najdzie nas blokada mniejsza czy większa - w moim przypadku na szczęście przydarzyła się ta mniejsza. Pierwszy raz od dłuższego czasu miałam problem z pomysłem na rozdział, a raczej w trakcie coś mnie po prostu przyblokowało. I no cóż, zajęło mi to troszkę dłużej niż zazwyczaj, ale i tak się udało!

Ja cały czas myślę o tym fanfiku. Czasem dopiszę jakiś nowy pomysł (których na przyszłość mam dużo, więc o to akurat martwić się nie muszę), czasem dojdzie chociaż jedno zdanie do rozdziału. Nie zapominam o tym, mimo że dosyć często odczuwam, że ten ff to totalny rak, źle rozwinęłam fabułę i w ogóle nie wyszło tak, jak się wydawało. No ale tak to już wygląda - jeśli coś, co napisaliśmy w przeszłości teraz wydaje nam się beznadziejne, to dobrze. Dobrze, bo wtedy wiemy, że sie uczymy. Więc mimo że czasami mam ochotę zacząć to od nowa, dociągnę to do końca. Jakbym miała tak ciągle coś poprawiać, to chyba nigdy bym tego nie skończyła. Może kiedyś napiszę coś dobrego od początku do końca, ale to pewnie będzie trudne z moją chorą ambicją i koniecznością robienia wszystkiego "idealnie". W każdym razie, bo pewnie nie chce wam się czytać moich wywodów.

Mam nadzieję, że akcja w dzisiejszym rozdziale wam się podobała. Jakbyście mieli ochotę czytać coś ode mnie, co dodaję każdego dnia - możecie wpadać na mojego twittera, gdzie jestem w trakcie pisania taekookowego au. Mam user taki sam jak tu - leonarcissism.

Do następnego. Nie obiecuję, że będzie szybko, ale na pewno też o tym nie zapomnę. O zawieszenie nie musicie się bać. Miłego dnia/wieczoru/poranka! Kocham was, jeśli nadal tu jesteście.

Continue Reading

You'll Also Like

10.7K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
41.3K 2.5K 42
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
4.4K 358 18
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
63.7K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...