Cienie mroku

By xjuxxx

20.5K 2.4K 995

Nie była wojowniczką, ani magiem, jak można przypuszczać po jej zdolnościach. Była kimś innym, czymś innym. J... More

Prolog
MAPA
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 47

220 24 6
By xjuxxx


   Osoba ukryta pod maską nie poruszyła się nawet odrobinę. Ten bezruch nie był spowodowany strachem, tak jak w przypadku Derwana. Książe również zdawał sobie z tego sprawę. Zamaskowana osoba cierpliwe czekała na ruch chłopaka. Teraz to od niego zależało, jak potoczy się te spotkanie. Na skórze czuł otulającą go grozę oraz niepokojącą, grobową aurę. Zdawał sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Odgłosy kobiety i mężczyzn były jedynie wytworem magii. Książe jedynie nie był pewny, czy miało to zwabić jego, czy po prostu przypadkową osobę.

   Nie miał pewności, że właśnie ja tu przybiegnę, prawda? - pomyślał. Po chwili skarcił sam siebie za tracenie tak cennego teraz czasu. Gdyby mógł, zatrzymałby go, by dokładnie przemyśleć następny ruch. Powinien uciec, walczyć, wezwać pomoc? Która opcja była najlepsza i najbezpieczniejsza? Przez pożerający go stres nie mógł nawet skupić się i podjąć decyzji. Wiedział, że nie powinien zwlekać. Przecież wpadł w pułapkę, był na gorszej pozycji. Jego przeciwnik wyglądał na przygotowanego na różne możliwości. Dlatego również musiał wymyślić szybko plan. 

   Czuł, jak szybko i nieregularnie biło mu serce. Miał wrażenie, że waliło o jego żebra. Słowa bać się w tym momencie nabierały innego znaczenia. Nie potrafił stwierdzić, czy przeciwnik użył jakiegoś zaklęcia, by wzbudzić w nim pochłaniające uczucie, czy może instynktownie czuł, że nie mierzył się z byle kim. Dziwiło go, że mimo tak buzujących w nim emocji,  jego nogi i ręce nie trzęsły się jak galareta. Dzisiaj jego ciało w tym przypadku było sprzymierzeńcem. Najwyraźniej również widziało, że w tej chwili nie było czasu na błędy. Derwan musiał szybko podjąć decyzje, która nie zaprowadzi go wprost do grobu.

   W tym momencie, jak zbawienie, książę przypomniał sobie, co w tej chwili powinien zrobić. Jakie instrukcje podyktowała mu Mira właśnie na takie zdarzenie.

   Powoli, nie spuszczając z pola widzenia zamaskowanej osoby, Derwan przełożył ręce do tyłu zza plecy. Miał wrażenie, że przeciwnik doskonale dostrzegł ten ruch, mimo to nie zareagował. Dalej w bezruchu i ciszy wpatrywał się w księcia.

   Derwan ledwo powstrzymał się od skrzywienia, gdy wbił koniec sztyletu w swój palec. Własną krwią narysował na wierzchniej części dłoni jeden znak. Dwie kreski połączone falowaną linią. Twarz ukryta pod czarną maską opadła lekko na lewy bok. Mimo sporej odległości między nimi, księże dostrzegł błysk w oczach przeciwnika.

   Skończył rysować drugi bliźniaczy znak, łącząc go z pierwszym.

   Miał jedną szansę.

   Szybko uniósł dłoń, kierując ją w stronę osoby. Z jego ręki nagle buchnęła fala gorącego powietrza. Nie była aż tak potężna jaką demonstrowała mu Mira, ale była na tyle silna, żeby przewrócić człowieka i go na moment rozkojarzyć. Wszystko by się udało, gdyby nie jeden problem. Zamaskowana osoba, która w jednej chwili stała dobre parę stóp od księcia, w drugiej znajdowała się na wyciągnięcie jego ręki.

   Derwan nie miał pojęcia, jak ominęła jego zaklęcie i w jaki sposób tak szybko znalazła się przednim. Teleportował się? Przeskoczył? Niewiedza wzbudziła w nim jeszcze większą panikę. Nie potrafił stwierdzić z kim się mierzy. Z magiem? Najemnikiem? Rycerzem? A może z członkiem jakiegoś zakonu, o którego istnieniu nawet nie miał pojęcia. W tej chwili wiedział tylko jedno. Osoba, z którą miał do czynienia, na pewno miała większe umiejętności niż on. 

   Kiedy jesteś pewny przegranej, uciekaj - przypomniał sobie słowa Miry. I choć wtedy był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, teraz wiedział, że było to jego jedyne wyjście.

   Szybko przerzucił chwyt ostrza, starając się go nie opuścić przez spocone ze strachu palce. Niezgrabnie, ale udało mu się to zrobić. Jego ręka już od dołu leciała w stronę klatki piersiowej zamaskowane osoby. Przeciwnik ledwo widocznym ruchem złapał za jego dłoń, wykręcając ją. Krzyk księcia zlał się z dźwiękiem łamanej kości. Nie skończył wyć z bólu, gdy poczuł potężne uderzenie w lewy piszczel. Jego ryk był na tyle głośny, że jeżeli przeciwnik złamał mu nogę, nawet tego nie dosłyszał. Nie móc utrzymać się na nogach, padł na kolana.

   Przeciwnik natychmiast wykorzystał tę pozycję księcia. Złapał za ramię chłopaka, wykręcając mu całą rękę zza plecy. Derwan miał wrażenie, że jeszcze chwila, a jego ścięgna rozerwą się, a kości połamią. Przez jego ciało przechodziły przeszywające fale bólu. Nie potrafił skupić myśli na niczym innym niż rozrywający skręt jego ręki. Zdał sobie sprawę, że błyskawicznie musiał coś zrobić.

   Skupił resztki swoich sił w jednej ręce. Paznokciem poszerzył nakłucie, które wcześniej zrobił. Tym razem jako swojego płótna użył skalistego podłoża. O ścianki jego umysłu odbijało się ostatnie polecenie, kończące instrukcje Miry na różne wypadki.

   - A jeżeli nie dam rady uciec? - zapytał wtedy.

   - Wzywasz osobę silniejszą niż twój przeciwnik - odpowiedziała, a przez jej twarz przeszła fala rozbawienia.

   - Czyli kogo? - zapytał, mimo że po jej reakcji wiedział, jakiej odpowiedzi się spodziewać.

   - Mnie - oznajmiła, szczerząc się jak głupia.

   Drżącym palcem narysował siedem wykutych na pamięć znaków. Przez księcia twarz przeszła fala ulgi, ale i triumfu, gdy symbole rozbłysły. Były narysowane niechlujnie, mimo to zaklęcie zostało aktywowane.

   Odwrócił głowę, by ostatni raz spojrzeć na przeciwnika. Uśmiechnął się półgębkiem na myśl, że zaraz to on będzie w podobnej pozycji co książę teraz, gdy tylko przybędzie Mira. Jednak, gdy to zrobił... jego mina stężała. Nie wiedział, co zobaczył w tych ciemnych oczach wyłaniających się spod maski, ale na pewno nie było to uczucie porażki. Osoba wprost wpatrywała się na świecące znaki narysowane przez księcia. Jeżeli znała zalążki magii, wiedziała, że było to wezwanie na pomoc. Dlaczego więc nie uciekła? Była aż tak pewna swoich umiejętności?

   Im dłużej książę wpatrywał się w ciemne tęczówki, tym bardziej pochłaniało go niewyjaśnione uczucie. Jak gdyby zrobił coś złego, niewybaczalnie złego. Jego instynkt ostrzegał go jak zakonne dzwony podczas ataku. Nie rozumiał tego.

   Czy... czy to możliwe, że właśnie do tego dążył? - przeszło przez jego głowę. Serce zabiło mu mocniej, jakby do tej pory nie waliło wystarczająco silnie.

   Czas dla niego zwolnił. Zrobił gwałtowny ruch całym ciałem, jeszcze bardziej wykręcając sobie rękę. Płynąca w jego krwi determinacja całkowicie zaćmiła ból. Jego dłoń była już nad znakami, gdy został pociągnięty do tyłu. Jego palec zahaczył jedynie o jeden symbol. Wystarczyło. Zaklęcie zostało unieważnione, znaki przestały świecić.

   Nie zdążył zareagować, gdy jego głowa została pchnięta. Poczuł chwilowe oszołomienie, gdy walnął skronią o skaliste podłoże. Usłyszał pękniecie oraz zgrzytliwy dźwięk. Po chwili, gdy poczuł paraliżujący ból, zrozumiał, że odgłos wydało jego ramię. W oczach zgromadziły się łzy. Gdyby jego usta nie były przyciskane do podłogi, na pewno zawyłby z boleści.

   Czuł jak momentalnie zrobiło mu się słabo. Jego ciało wydawało się nadzwyczaj ciężkie. Nawet poruszenie teraz palcem było dla niego wręcz niemożliwe.

   - Te zaklęcie stworzone zostało specjalnie dla mnie? - Usłyszał zniekształcony i rozmyty głos. Na jego brzmienie poczuł ulgę, ale i strach.

   To pułapka! - Chciał krzyknąć, ale nie zdołał. Popadł w odmęty ciemności swojego umysłu.

   Jej ciało całe się napięło. Objęło ją zimna furia, gdy ujrzała nieprzytomnego Derwana. Powstrzymała przemożną chęć bezmyślnego, zwierzęcego ataku. Nie zrobiła tego tylko przez szepty resztek logicznego myślenia. Przypominały jej, co na dole na nią czekało.

   Była już z Kari, gdy nagle poczuła wezwanie księcia. Dzięki stworzonemu przez niego zaklęciu, znała jego lokalizację. Mogła bez problemu szybko stworzyć portal. Kończyła już tworzenie sekwencji, gdy niespodziewanie zaklęcie księcia zniknęło. Poczuła, że to on je zmazał. Zrozumiała. Było to ostrzeżenie. Jeszcze wtedy nie wiedziała przed czym, ale postanowiła zaufać Derwanowi. Biegiem udała się do wcześniej wykrytej lokalizacji. Będąc niedaleko poczuła potężną magię. Nawet teraz stojąc nad nią, nie potrafiła jej zidentyfikować dokładnie. Znajdowało się wzdłuż całej uliczki, na której do ziemi przybity był Derwan. Zaklęcie wykute zostało w podłożu. Najwyraźniej osoba spodziewała się, że Mira przybędzie pieszo albo utworzonym portalem. Jednak ona wybrała trzecią drogę - dach. Teraz stała na jednym z pokryć domostw, skanując zaklęcie z góry. Na podłoże została nałożona magia wiążąca. Analizując sekwencje znaków, Mira mogła stwierdzić, że zaklęcie mogłoby zatrzymać potężną istotę. Aż sama nie dowierzała, że zostało stworzone dla niej. Pochlebiało jej to, ale też przerażało. Gdyby nie ostrzeżenie Derwana, wleciałaby w sam środek. Nigdy nie spotkała takiego zaklęcia ani podobnego, więc nawet nie potrafiła wyobrazić sobie, co by się wydarzyło. Wolała też nie przekonywać się na własnej skórze, dlatego mimo przemożnej chęci przecięcia ciała przeciwnika wpół, stała w bezpiecznym miejscu. Czekała aż on przyjdzie do niej.

   Niespodziewanie przeszyło ją znajome uczucie. Znała aurę otaczającą zamaskowaną osobę. Dokładnie przejrzała się jej jeszcze raz. Czerwone słońce wyryte na czarnej masce. Wystający ciemnobordowy rękojeść miecza spod okrycia.

   Nie mogła powstrzymać ruchu tatuaży, gdy zdała sobie sprawę, kto ukrywał się pod maską. Cienie zaczęły krążyć niecierpliwie po jej skórze. Pragnęły krwi. Mira wiedziała, że nawet ona nie zdoła ich teraz okiełznać, choć nawet nie zamierzała. Dzisiaj poleje się krew, którą wypije z kielicha swojego triumfu.

   Czas wywołać wilka z lasu.

   - Dawno się nie widzieliśmy. - Jej głos brzmiał lekko, beztrosko. Nieznająca ją osoba mogłaby pomyśleć, że Mira witała przyjaciela po wielu latach. Jednak w jej słowach nie było nic przyjaznego. Niezwykle drapieżnym spojrzenie, wydobywające się spod gniewnie zmarszczonych brwi, przeszyło zamaskowaną osobę. W jej szafirowych tęczówkach tkwiła zimna furia, równie niebezpieczna co wzbudzone morze. Była gotowa rozwalić całe te zapchlone miasteczko, by tylko pokonać osobę przed sobą. Niewykluczone, że ich stracie mogłoby do tego doprowadzić. - Jak twoja twarz? - Zaśmiała się ponuro, zanurzając palce we włosach. W tej chwili, w tej pozycji, tak rechocząc, wyglądała jak szaleniec. - Nie musisz ją przede mną chować. Wiem jak parszywie wygląda. - Zakręciła nadgarstkiem. Tatuaże z przedramienia zaczęły spływać w stronę palców.  - To jak? Przyjdziesz do mnie czy mam kontynuować monolog, Ze-phy-rze?

   Chwila trwająca tyle samo co jedno mrugnięcie. Mężczyzna wyskoczył, znajdując się tuż przed nią. Złączył ręce na wysokości serca. Buchnął z nich ogień zdolny roztopić najtwardszą stal.

   Mira również złączyła ręce. Dwa znaki. Z jej rąk wystrzelił potężny powiew, który zawiał ogień w stronę jego stworzyciela. Przez zasłonę gorących płomieni przeleciał Zephyr. Wylądował tuż koło Miry. Nie zdążyła zareagować, gdy poczuła na brzuchu mocne kopnięcie. Leciała w dół, wprost objęcia stworzonego dla niej zaklęcia.

   Zaklęła w myślach.

   Jedenaście znaków. Zaklęcie podobne do wcześniejszego, tyle że znacznie potężniejsze. Z jej rąk wystrzeliły kolejno strumienie powietrza, zdolne porwać gałęzie i konary drzew. Zawisła nad ziemią. Czuła ciepło wydobywające się ze stykanie dwóch różnych magii. Ziemia drżała od wiewów zaklęcia. Spojrzała na nieprzytomnego księcia. Podmuch wiatru również unosił jego ciało. Na jej twarz wpłynął ponury grymas. Postawiła szybko barierę pomiędzy nią a księciem, od której odbiły się podmuchy wiatru. Już chciała wystrzelić, gdy zarejestrowała powstanie zaklęcia podobnego do jej. Kobiety ciało zadrżało przyjmując fale powietrza od góry. Zaczęła opadać. Zephir pchał ją wprost objęcia zaklęcia zakotwiczonego w ziemi. Skrzywiła się z bólu. Była zgniatana. Musiała szybko podjąć decyzje. Na tylnej części ciała skupiła cienie, które mechanicznie chroniły ją od górnego powiewu. Wzmocniła swoje zaklęcie, wkładając w nie większe zasoby magii. W ziemię uderzył dwa razy potężniejszy powiew powietrza. Wystrzeliła w górę.

   W ręku przygotowała już kilkanaście małych sztyletów. Gdy zrównała się z Zephirem, na powitanie rzuciła ostrzami. Szybko wytworzyła z tatuaży włócznie, którą natychmiast wbiła w skrajną część dachu. Odbiła się sprawnie od drzewna broni. Wylądowała za mężczyzną, który dopiero co uniknął deszczu ostrzy.

   Mira wyciągnęła wyprostowane ręce do tyłu. Wezwała wszystkie sztylety do siebie, wchłaniając je natychmiastowo. Następnie skierowała rękę w stronę włóczni. Broń zaczęła drżeć, próbując wyrwać się spod blaszek dachu. Pokrycie domostwa długo nie wytrzymało, pod naporem rwania, i pękło. Włócznia leciała w kierunku Miry od strony trzewika. Była pewna, że przy tej prędkości i z taką siłą, bez problemu przebije klatkę piersiową mężczyzny stojącego na drodze. Mira spod półprzymkniętych powiek spojrzała na Zephira. Uśmiechnęła półgębkiem, wiedząc, co zaraz nastąpi.

   Mężczyzny oczy rozbłysły. Zgiął nogi, by następnie skoczyć. Uczynił to w idealnym momencie. Robił piruet w powietrzu, gdy włócznia znajdowała się tuż pod nim. W pewnym momencie jego maska niemal stykała się z czernią wykutej broni.

   Zadowolenie szybko zniknęło z twarzy Miry. Uniosła ciut rękę. Cienie tatuaży zaczęły odwijać się i płynie spływały na jej dłoń. Gdy ostatni symbol czerni zanurzył się w skórze, nie czekała. Blaszki dachu pękły pod siłą jej stóp. Wystrzeliła jak piorun.

   Przeciwnik dopiero co wylądował. Nie był gotowy na ten atak. Zdążył jedynie musnąć rękojeść swego miecza, gdy Mira już znajdowała się koło niego. Ona również nie miała w dłoni broni, jednak w jej przypadku, to nie był problem. Gdy jej ręka sunęła w kierunku Zephira, między jej palcami zaczął tworzyć się sztylet wielkości przedramienia.

   Mira przejechała ostrzem po masce, mocno zatapiając w niej swoje cienie. Wyrwała ją z twarzy Zephira. Zasłona poturlała się na dół dachu. Spod kaptura ujrzała wyłaniający się tylko kawałek twarzy. Ten, którego nie zniszczyła, nie skaziła. Dostrzegła, jak przez jego oko - te zdrowe - przeszła złość, ale i panika oraz wstyd. Mężczyzna impulsywnie zasunął bardziej kaptur, a jego cała twarz ukryła się w cieniu. Spod ciemności ubioru spojrzał na Mirę, po czym pobiegł w kierunku maski.

   - Sam chciałeś ze mną walczyć, a teraz uciekasz - zaszydziła, szczerząc się drwiąco. Jej pierś zaczęła wibrować od śmiechu pozbawionego humoru. Czuła swoją przewagę. Szczyciła się swoją wygraną. Chciała więcej. Obiecała sobie krwi.

   Mężczyzna chwycił maskę i przeskoczył na kolejny dach. Chciała już ruszyć w pogoń za nim. Zatrzymało ją niespodziewane odczucie, jakby przekręcenie klucza w kłódce. Zdała sobie sprawę, że zaklęcie pod nią zniknęło.

   - Derwan - pomyślała na głos.

   Zerknęła na leżącego chłopaka, jednak zanim wykonała ruch, spojrzała na oddalającego się Zephyra. Gdyby jeszcze chciała, mogłaby go dogonić. Odpuściła jednak i pobiegła na krawędź dachu. 

   - Będzie jeszcze okazja - stwierdziła głośno. Miała nadzieję, że Zephir jakimś sposobem dosłyszał jej słowa, mimo iż marne były na to szanse. 

   Skoczyła w dół. Jej stopy zetknęły się z ziemią, a serce mocniej zabiło. Po chwili odetchnęła, będąc pewna unieważnienia zaklęcia. Ruszyła pędem w kierunku księcia. Impetem padła na kolana tuż przy chłopaku. W głowie stworzyła odpowiednią sekwencję znaków. Magią jeździła po ciele Derwana, badając każdą kosteczkę po kolei. Uszkodzona kość piszczelowa, zerwane więzadła oraz naciągnięta ścięgna ręki. Mimo rozerwanej skóry twarzy, czaszka była bez pęknięć. Odetchnęła z ulgą. Nie było tak źle, jak myślała.

   - Mira. - Usłyszała cichy i słaby głos księcia. Jego twarz pełna bólu przekręciła się w kierunku kobiety. - To pułapka. Uciekaj - wyszeptał.

   - Ci... - Uciszyła go, przykładając rękę do mokrej twarzy chłopaka. Odsunęła na bok czarne kosmyki jego włosów wpadające w oczy. - Dzięki tobie już nic nam nie grozi. Dziękuję.  

Continue Reading

You'll Also Like

4.4K 508 20
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
28.5K 1.6K 68
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
63.1K 3.5K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
9.2K 1.1K 26
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...