Pierwszy dzień cz.II

108 7 10
                                    

Pov. Izari

Przeciągnąłem się, kiedy to się obudziłem. Spojrzałem w kierunku połowy Delli, ale jej tam nie było. Na poduszce leżała kartka, którą odrazu wziąłem do ręki. 

Zajmuję się Królestwem, zobaczymy się później. 
Kocham🖤

Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym wstałem z łóżka. Della jak zawsze myślała o wszystkim, tylko nie o tym, aby założyć pierścionek ode mnie. Pokręciłem głową niedowierzając w swoją Dasate, po czym ruszyłem do garderoby, aby wziąć jakieś swoje ubrania. Gdy już je wziąłem, poszedłem do łazienki. Tam wziąłem szybki prysznic, a następnie się ubrałem. 

Po paru minutach wyszedłem z naszej sypialni, po czym ruszyłem w kierunku schodów. Nie mam bladego pojęcia, co ja dzisiaj ze sobą zrobię. Gdy ojciec Delli zasiadał na tronie, byłem jego prawą ręką, a teraz? Skoro on już nie jest Królem, to ja zostałem tak jakby zwolniony z tej pozycji. Westchnąłem na swoje własne myśli, a w kolejnej chwili wszedłem do jadalni, gdzie byli wszyscy, oprócz Delli. 

Tirya: Izari! 

Izari: Dzień dobry... 

Lorren: Dzień dobry, Izari... 

Mekkior: Delli nie ma z tobą? 

Zapytał, kiedy usiadłem obok Salivana. 

Izari: Nie. Zostawiła mi wiadomość, że zajmuję się Królestwem... 

Wszyscy się cicho zaśmiali. 

Kathari: Czyli co, podjęła się tego w stu procentach? 

Leyon: Znasz ją... Jest uparta jak Katz... Prawdopodobnie nie będzie jej nawet na śniadaniu, bo praca ją pochłonie... 

Kathari: Fakt... 

Daren: Mekkior, nie uważasz, że powinieneś ją trochę wprowadzić w tę „posadę”? Mimo wszystko, to dla niej coś nowego... 

Iya: No, nie do końca nowego... 

Salivan: Della ma charakter przywódcy... Gdy ruszyliśmy z nią zatrzymać wojska Serana, to ona przejęła całą inicjatywę i stanęła na czele duchowej armii Dragonów Iyi... 

Wziął do ręki szklankę. 

Lorren: Nie wspominała o tym chyba... 

Iya: Oczywiście, że nie wspominała... Podczas koronacji było doskonale widać, że nie przepada ona za tym, aby być w centrum uwagi... 

Seriis: Lorren, kiedyś coś wspominałaś o tym, że jeździła na łyżwach czy czymś... Czy ona wtedy nie była cały czas w centrum uwagi? 

Lorren: Jeździła... I tak, była... Przed każdymi zawodami okropnie się zawsze stresowała... Denerwowała się tym, że coś jej może nie wyjść... Raz wiadomo jak się to skończyło... 

Blizną na boku. Tak jak przewidział Leyon, Delli nie było na śniadaniu. Nie dziwi mnie to. Pewnie rozeznaje się w swojej nowej roli. Bycie Królową, to dla niej nowe wyzwanie, które zajmie napewno dłuższy czas, niż przykładowo nasza wyprawa na górę Latrapate. 

Salivan: Izari, takie pytanie... Czym ty się będziesz teraz zajmował, skoro już nie robisz za prawą rękę Króla? 

Izari: Jak mam być szczery, to nie mam bladego pojęcia... 

Zatrzymałem się i spojrzałem na niego. 

Iya: Będzie niańką do dzieci... 

Izari: Ani mi, ani Delli do posiadania dzieci, śpieszno nie jest... 

Królestwo WiecznośćWhere stories live. Discover now