Pozwalam sobie zanurzać się w świecie imaginacji i wyśnionych realiów. Uzależniająca ambrozja splotu tych istnień unieważnia moje istnienie. Pragnienie pali serce, krzycząc, żebym na przekór wszystkiemu stawiła temu opór, ale płomienie jego żądzy rudym muśnięciem ledwie łaskoczą dno ciemnego zapomnienia. Tak, znikam. Rozpływam się w powietrzu egzystującego snu, pocałunkiem nieistniejącym wieńczę umowę.
Nadal tu jestem, choć tylko częściowo.
Proszę. Błagam. Pozwól mi przyszłością radować myśli, rozchmurzać niebo i spełniać marzenia wyśnione.
YOU ARE READING
Samotne monologi.
PoetryJestem tylko echem rozpoczętych myśli. Nie umiem wyrazić wszystkiego ani sprawić, by każdy zrozumiał. Ale tak się czujemy, prawda? Szukając coraz trudniejszej do znalezienia kryjówki pragniemy, by ktoś nas odnalazł. Ciężko to przyznać, ale lubimy t...