Po rejsie kiedy wpadłam do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko. Z głową wciśniętą do poduszek zaczęłam rozmyślać. Uśmiechnęłam się kiedy poczułam jeszcze na pościeli delikatny i charakterystyczny zapach Owena. Pomieszanie jego perfum i zapachu raptorów. Mina mi jednak zrzedła kiedy zdałam sobie sprawę z jednego. A mianowicie to robienie na złość Claire spowodowało, że na prawdę zaczęłam zakochiwać się w Owenie. Kiedy poznałam go z tej zupełnie innej strony na Kostaryce, zaczęłam patrzyć na niego pod zupełnie innym kontem. Nie! To i tak do niczego by nie doprowadziło, a jedynie do mojej kompletnej zguby w oczach zazdrosnej Claire. Jeśli rudowłosa by się o tym dowiedziała biada mi. Po tym zapewne nie miałabym już życia.
Kiedy myślałam nad tym jak Claire by mnie zamordowała, usłyszałam telefon. Od razu podniosłam się z miękkiej pościeli i złapałam za komórkę, którą miałam na nocnej szafce.
- Pan Masrani. - powiedziałam do siebie i w momencie kiedy naciskałam na słuchawkę spojrzałam na zegarek na swojej lewej ręce. Dochodziła 10. Już wiem po co dzwoni. - Dzień dobry.
- Dzień dobry, Judy. Chciałem zapytać, o której zjawisz się u mojej dziewczynki? - nie słyszałam go dokładnie. Zapewne jest gdzieś w laboratorium, gdzie zasięg jest bardzo słaby.
- Jeśli to nie będzie panu przeszkadzać to będę po 10. - wytłumaczyłam i starałam się obliczyć ile czasu mi zajmie ubranie się i zjedzenie czegoś.
- Och to wspaniale. Bo właśnie załapiesz się na śniadanie Inez.
- Mam nadzieję, że to nie ja będę jej śniadaniem. - zaśmiałam się co i po chwili uczynił pan Simon.
- Oczywiście, że nie. Pilot od kładek ma Erik, to ten puszysty mężczyzna. - wytłumaczył na co pokiwałam głową, chociaż wiem, że tego nie widział.
- Dobrze, wszystko rozumiem.
- W takim razie jeśli będziesz gotowa zadzwoń na numer, który ci wyślę w wiadomości. To numer do mojego kierowcy, który cię tutaj przywiezie. Ja niestety nie mogę dzisiaj uczestniczyć w zajęciach. Właśnie lecę do Waszyngtonu przedstawić znajomemu mój nowy nabytek. Widzimy się za dwa tygodnie, Judy.
- Do widzenia, panie Masrani.
- Do widzenia i powodzenia z Inez. - usłyszałam i rozłączył się.
Postałam tak jeszcze chwilkę aż ponownie nie usłyszałam dzwonku. Spojrzałam po raz kolejny na wyświetlacz. Pojawił się numer Owena i jego zdjęcie. Było to selfie, które on sam sobie zrobił moim telefonem. Jak go jednak ustawił jako zdjęcie do kontaktu? Postanowiłam to wyjaśnić kiedy indziej. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefonem na łóżko.
Zabrałam ubrania do przebrania, czyli długie spodnie, białą koszulę i bieliznę. Udałam się do łazienki, zamknęłam na klucz i postanowiłam się jeszcze odświeżyć przed wyjściem z domu. Ledwo ściągnęłam spodenki, a ponownie usłyszałam dzwoniący telefon. Rzuciłam zdenerwowana spodenkami na kosz do prania i wyszłam ponownie z łazienki. Oczywiście, tak jak się tego spodziewałam, dzwonił Owen. Postanowiłam odczekać aż sygnał się urwie i wyciszyłam telefon.
Ponownie udałam się do łazienki. Rozebrałam się i puściłam ciepłą wodę. Zaczęłam myśleć czego chce ode mnie Owen skoro widzieliśmy się zaledwie rano.
Zakręciłam wodę po zmyciu z siebie mydlin i wyszłam spod prysznica. Wykręciłam włosy i zaczęłam je suszyć. Kiedy były już suche związałam je w koka i ubrałam się. Złapałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Podczas tego kiedy byłam pod prysznicem Owen dzwonił do mnie 8 razy. Czego on chce? Czy to takie pilne? Postanowiłam oddzwonić do niego dopiero po dzisiejszych zajęciach z Inez. Wybrałam numer do kierowcy, który kazał mi poczekać pięć minut i spakowałam wszystkie rzeczy, które będą mi dzisiaj potrzebne. Wyszłam z pokoju, zamknęłam go i zeszłam na dół spokojnym krokiem.
CZYTASZ
I Am Alpha #1
FanfictionNikt nie starał się jej nawet zrozumieć. Widzieli w niej tylko maszynę do zabijania, która została stworzona z pomieszania najgorszych, a zarazem najlepszych genów. Tym razem ja miałam być alfą.