Część 8

234 12 0
                                    

POV Judy

Wiele myślałam wczoraj nad słowami wypowiedzianymi przez Melisę. Ciągle jednak nie wiedziałam komu powinnam uwierzyć. Swojemu własnemu głosu serca i umysłu, które podpowiadały, że jeszcze wszystkich zaskoczymy. A może raczej Mel, która twierdziła, że powinnam bardziej dbać o swoje bezpieczeństwo niżeli o dojście do celu.

Słońce dopiero co zaczęło wschodzić nad Isla Nublar, a pomimo tego ja już słyszałam jak przez uchylone okno balkonowe pierwsi właściciele sklepików i restauracji zaczynają swoje przygotowania do popołudniowego ruchu. Spałam na kanapie w salonie, więc wszystko dobrze słyszałam. Jako dobry gospodarz użyczyłam Mel swojej sypialni. Znając Hana zapewne kiedy przyjedzie wynajmą swój własny pokój, nigdy nie lubił nadwyrężać kogoś gościnności. Ja nie chciałam nadwyrężać ich kosztów, dlatego zaproponowałam Mel aby na razie pomieszkałyśmy razem. W sumie to będąc nastolatkami marzyłyśmy o mieszkaniu razem. I w końcu po tylu latach to marzenie spełni się na kilka dni.

Poleniuchowałam jeszcze troszkę pod ciepłym kocykiem. Zdążyłam sprawdzić Facebooka, a nawet popisać z mamą. Zapewne szykuje się w domu do pracy. Gdy w końcu wygramoliłam się spod ciepłego kocyka, poczłapałam do łazienki. Załatwiłam sprawy fizjologiczne i przebrałam się w czyste ubrania. Zazwyczaj starałam się wieczorem przyszykować sobie coś na następny dzień co mogłabym ubrać.

Wychodząc z łazienki prawie dostałam zawału. Przed drzwiami stała Mel, ale makijaż którego nie zmazała z poprzedniego dnia rozlazł się jej na całą twarz, a włosy wyglądały jakby wrona zrobiła sobie z nich gniazdo.

- Ty już wychodzisz? - zapytała zaspana. Może i za dnia Mel była prawdziwą królową balu, ale rankiem zamieniała się w kopciuszka na kacu. A przynajmniej tak wyglądała. Już dawno nie widziałam jej takiej.

- Za godzinkę. Chciałaś coś?

- W sumie to chciałam jeszcze pospać, ale usłyszałam, że się zbierasz. - wytłumaczyła szeroko ziewając.

- Zawsze możesz wrócić do łóżka, zostawię ci zapasowe klucze na komodzie. Mój numer raczej masz, więc możesz dzwonić gdyby coś się działo.

- Okej. - przytaknęła z zamykającymi się oczami. Zaśmiałam się na ten widok. - A ty tak możesz chodzić do dinozaurów w spodenkach?

- Dzisiaj zapowiadają prawie 38 stopni Celsjusza, więc w jakichkolwiek spodniach ugotowałabym się już po 11 - wytłumaczyłam skąd mój dzisiejszy, troszkę inny, strój na wyjście.

- A już myślałam, że chcesz pokazać te swoje zgrabne nóżki Owenowi. - zaśmiała się i klepnęła mnie po odkrytym udzie. - Baw się dobrze i wróć do mnie.

- Ta, a ty doprowadź się do porządku zanim gdzieś wyjdziesz. Inaczej pomyślą, że jakiś nowy gatunek pterodaktyla im uciekł. - skomentowałam na co dostałam pożegnalnego środkowego palca. Zaśmiałam się ostatni raz po czym ja ruszyłam do kuchni, natomiast Mel z powrotem do sypialni.

W mikrofalówce postanowiłam przygrzać sobie nuggetsy z kurczaka. Z gotowym posiłkiem usiadłam przy małym stołku. Po zjedzeniu zauważyłam koszulę Owena, w której wróciłam wczoraj do domu. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie jak do końca dnia jego zapach mi towarzyszył.

Postanowiłam, że mu ją wypiorę i oddam w niedalekiej przyszłości. Kiedy jednak zabrałam koszulę z którejś kieszonki wypadła karteczka. Oczywiście wiem, że nie powinnam czytać jego listów, ale ciekawość w tamtym momencie była większa. Kiedy tylko otworzyłam skrawek papieru na zapisanej stronie zrozumiałam, że to ten list, który miałam dostarczyć Owenowi od pana Masraniego. Po chwili gdybania, czy powinnam to przeczytać i tak zatopiłam się w literach na pogiętym skrawku papieru.

I Am Alpha #1Where stories live. Discover now