Rozdział 6

115 7 0
                                    

Lasy Ionii porastały niemalże osiemdziesiąt procent ziem całego kontynentu. Żyły w nich różne magiczne stworzenia, drapieżniki polowały, ludzie zakładali osady. Było lato, pojedynczy kwiat upadł na ziemię z drzewa kwitnącej wiśni. Niemalże nieobecny Kayn wpatrywał się w siedzącą przed nim dziewczynę. Bramy miasta Navori było już widać w oddali. Ich podróż z gospody minęła spokojnie i bez przeszkód. Dziewczyna była skupiona na jeździe, ale nadal myślała o minionych wydarzeniach. Myślała o tym, co by było gdyby strzała trafiła w nią. Czy chłopak też by ją uratował?

W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że dług wdzięczności został dokonany. W końcu sama uratowała mu życie. Gdyby nie ona, chłopak umarłby od trucizny.

Słońce znikało za horyzontem. Na czystym niebie pojawiła się pomarańczowa poświata. Wiatr zaczął wiać mocniej, przez co robiło się coraz chłodniej. Noce w Ionii należały do tych najbardziej zimnych, niekiedy w środku lata dało się zauważyć przymrozki. Rana na ramieniu Kayna przestawała dawać o sobie znać. Chłopak mógł w końcu spokojnie się zdrzemnąć. Akane odwróciła się w jego stronę i zauważyła, że zasnął opierając się o jej plecy. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i skupiła się na dalszej drodze. Drake również był zmęczony, bardzo dużo wysiłku było mu potrzebne do przebycia takiego kawału drogi. Jeleń biegł coraz wolniej, aż w końcu zaczął iść powolnym krokiem.

- Jeszcze odrobinę Drake, to już blisko... - szepnęła dziewczyna i pogłaskała go po szyi.

Mury miasta były coraz bliżej. Dało się zauważyć ich złote zdobienia, a także wielką bramę że złotymi kratami. Na murach stali wojownicy, na wieżach łucznicy. Wjechali na polanę, wreszcie przekroczyli ogromny las. Czysta łąka prowadziła wprost do miasta, a za nim były ogromne góry - ich czubki pokrył śnieg.

- Kayn, Kayn już jesteśmy... - szturchnęła chłopaka Akane.

Kayn otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę, a potem zaskoczonym wzrokiem spojrzał na krajobraz miasta.

- Podróż zajęła nam dwa dni, musimy natychmiast odnaleźć Irelię - mówiła dziewczyna, zwalniając. Mężczyzna stojący przy bramie spojrzał na nich złowrogo.

- Jeleń zostaje. A wy czego tu szukacie? - powiedział obojętnie. Był ubrany w typowe ioniańskie szaty, nie miał na sobie elementów uzbrojenia. Przy pasie miał jedynie przypięty mały sztylet.

Akane się wściekła, zeskoczyła z Drake i podeszła do mężczyzny.
- Słuchaj no. Drake idzie z nami, jestem z bractwa Kinkou, a mój towarzysz z Zakonu Cienia. Tak traktujecie uczniów mistrzów Shena i Zeda? Macie nas natychmiast wpuścić. Musimy koniecznie spotkać się z Irelią!

Mężczyzna jedynie się zaśmiał.
- Ha! Każdy mi to mówi, jak chce wejść. Myślicie, że Wam uwierzę? Wynoście się stąd.

Akane wybuchła. Podeszła do mężczyzny i strzeliła mu z liścia w twarz z taką siłą, że się przewrócił. Z jego nosa pociekła krew. Kayn podbiegł do Akane i złapał ją za rękę, która już wędrowała do katany przypiętej do pasa.
- Spokojnie.

Dziewczyna odepchała Kayna i spojrzała na mężczyznę.
- Masz nas wpuścić, rozumiesz?

- A z jakiego powodu ma Was wpuszczać? Może jesteście szpiegami Swaina? Jeżeli tak... - głos kobiety wystraszył Akane, nawet nie zauważyła kiedy tak blisko się do niej zbliżyła. Kilka ostrzy przemieściło się i wycelowało w nowo przybyłych.
- Kim jesteście?

Kayn zagrodził drogę Akane swoją ręką i zabrał głos:
- Nazywam się Kayn, jestem uczniem mistrza Zeda z Zakonu Cienia. To jest Akane, pochodzi z Zakonu Kinkou. 

- Uczniowie z Kinkou i Zakonu Cienia w jednym miejscu? Myślicie, że Wam uwierzę? - powiedziała kobieta i wycelowała w nich swoimi lewitującym i ostrzami. To była ona, legendarna Irelia Xan. Obrończyni Ionii, wielka wojowniczka i główna dowódczyni sił zbrojnych tej krainy. Wysoka kobieta o ciemnych, długich włosach była ubrana w czerwony strój z elementami metalu. Nad nią wirowało kilka ostrzy, które kontrolowała dzięki starożytnej technice jej rodu.

- To Ci wystarczy? - Akane wyciągnęła amulet, który podarował jej na drogę Shen. Był to zielony kamień, zdobiony złotymi wzorami. W Kinkou mówiło się na to amulet szczęścia. Tylko uczniowie bractwa posiadali takie błyskotki.

Irelia wzięła przedmiot do ręki i obejrzała go ostrożnie, spojrzała dziewczynie w oczy.
- Choćcie za mną. Czego tutaj szukacie i dlaczego jesteście razem?
Kobieta uniosła rękę w geście pokoju, a łucznicy opuścili broń. Brama została otwarta i weszli do środka.

- Szukamy Luciana. Shen mówił, że tutaj był - Akane prowadziła swojego jelenia i rozglądała się po okolicy.

Miasto tętniło życiem, wszędzie byli ludzie. Handlowali, rozmawiali, żyli... Miasto pokoju i spokoju, sama chciałaby w takim mieszkać. Co chwilę mijali ich strażnicy, patrolujący ulice. Navori słynęło z małej przestępczości. Irelia jako dowódca straży pilnowała tego i dbała o dobro każdego mieszkańca.

- Nadal nie odpowiedzieliście na drugie pytanie, dlaczego jesteście razem? Przecież Zed i Shen się nienawidzą... - rzekła Irelia nieco ostrzej.

- Tymczasowy sojusz - Kayn zabrał głos za Akane.

Irelia uniosła brew i kontynuowała rozmowę:
- Niestety, ale Luciana już tu nie ma. Spotkałam się z nim i Senną. Wyruszyli dziś rano. Wątpię, abyście ich dogonili. Wiem jednak gdzie zmierzają.

- Wiedziałam, że tak będzie... Gdyby wtedy nas nie zaatakował! - powiedziała wściekła Akane.

Irelia spojrzała na dziewczynę.
- Kto Was zaatakował?

- Posłaniec Thresha, teraz to już pewne. Thresh odpowiada za ataki i porwania. Nie wiem, czy damy radę go pokonać... - powiedział chłopak.

Na tym ich rozmowa się zakończyła. Irelia zaprosiła dwuosobową drużynę do swojej rezydencji. Tam pokazała im pokoje, w których będą mogli zatrzymać się na noc. Kobieta zaprosiła ich na kolację. Drake natomiast trafił do stajni nieopodal.

Akane szykowała się na powitalną kolację. Nie miała ze sobą zbyt wielu ubrań, jednak zabrała ze sobą sukienkę. Nie był to częsty widok, widzieć ją ubraną w taki sposób. Sukienka sięgała jej do kostek była krótsza z przodu, a dłuższa z tyłu. Krótkie ramiączka sprawiały, że było widać jej tatuaż na prawym ramieniu. Sukienka była pomarańczowa i skromna, pas był szeroki i skórzany. Z tyłu wiązany na sznurki zakończone złotymi zdobieniami. Dziewczyna ubrała do tego pasujące, brązowe buty ze złotymi zdobieniami. Swoje blond włosy rozpuściła i jedynie dwa kosmyki spięła pozłacaną spinką z tyłu. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę... - powiedziała obojętnie. Do pokoju wszedł Kayn i stanął jak wyryty. Chłopak był ubrany w zwyczajny strój, nie sądził że jego wspólniczka w boju tak wystroi się na zwykłą kolację.

- Pięk... Ładnie wyglądasz... - powiedział chłopak, plątając język. Nie chciał powiedzieć za dużo. Mimo wszystko był oszołomiony jej wyglądem.

- Czego chcesz? - dziewczyna jak zwykle używała obojętnego tonu.

- Irelia Xan zaprasza na kolację, chodźmy.

- Zgoda - powiedziała Akane i podążyła za Kaynem do jadalni.

League of Legends: Tajemnice Ionii  [ZAKOŃCZONA] Kayn x OCWhere stories live. Discover now