Rozdział jedenasty

203 13 0
                                    

Stał na krawędzi. Pod nim były pięć pięter w dół. Jedyne co sprawiało, że nie spadał do ręka, którą panicznie starał się utrzymać. Bawili się nim. Bawili się jego życiem gotowi zrzucić go z budynku. Zimny wiatr smagał jego prawie nagie ciało pokryte wieloma siniakami. Drżał to z przerażenia to z zimna, a jedyne, o czym myślał to jego życie. Jego błędy życiowe. Jego szczęśliwe i złe chwile, które za niedługo znikną wraz z nim. Ktoś będzie tęsknić? Ktoś przyjdzie na jego pogrzeb, jeśli ta ręka go puści?

Pięć palców. Pięć palców to wszystko, co powstrzymywało go przed upadkiem. Pięć palców to wszystko, co sprawiało, że jeszcze żył. Zaciśniętych pięć palców to wszystko, co mu pozostało.

Aż puściły...

Zerwał się nagle, prawie połykając powietrze, które teraz okazało się jego przeciwnikiem. Usiadł, spuszczając bose stopy na zimne panele, po czym przetarł zmęczoną, pobladłą twarz, pozbywając się resztek łez z policzków. Kaszlnął dwa razy, raniąc jeszcze bardziej podrażnione i wysuszone gardło, nim postanowił wstać.

Chwiejnym krokiem doszedł do kuchni, wyciągając jedną z czystych szklanek, nim zapełnił ją lodowatą wodą z lodówki. Drżącą dłonią podniósł ją do ust, jednak nim ręka osiągnęła połowę drogi przez jego umysł, przeleciał obraz, który jego mózg lubił odtwarzać w kółko. Zdradzieckie palce zacisnęły się na szkle, rozbijając je w dłoni. Jęknął boleśnie, upuszczając pęknięte szkło na podłogę, a resztki wody ściekające z jego palców zmieszały się z krwią. Spojrzał  na telepiącą się dłoń, w której tkwił dość spory kawałek i zrobiło mu się niedobrze.

-Shit - Przeklną po angielsku parząc na wciąż tkwiącą w gipsie drugą rękę. Jeśli dłużej będzie tak nierozważny, to nie pozostanie mu żadna kończyna. Nawet nie miał jak wyciągnąć odłamka.

-Co ty tu robisz? - Wilk podskoczył na dźwięki rzadko słyszanego głosu, a blask kocich oczu mignął mu przy wyjściu z pomieszczenia. Hyungwon był tym, który za wszelką cenę starał się go unikać, co było znacznie lepszym podejściem od tego Hoseoka, czy Jooheona.

-Przepraszam, zaraz to pozbieram - Powiedział chłopiec słabym głosem, ponieważ jego zniszczone gardło wciąż nie zaznało rozkoszy zwilżenia.

-Co ci się stało? - Spytał kot, zauważając czerwoną ciecz na drobnej dłoni.

-Oh, to nic. Zaraz tu posprzątam - Obiecał natarczywie Changkyun modląc się by czarnowłosy mężczyzna po prostu go zignorował.

-Yhym właśnie widzę - Starszy podszedł bez wahania do wilka, po czym bez ostrzeżenia chwycił dłoń, układając ją pod idealnym kontem do przyjrzenia się ranie. Widząc, wbity odłamek westchnął i przesunął się trochę w stronę włącznika lampek ledowych nad kuchenną - Trzeba to wyciągnąć - Zauważył umieszczając mniejszą rękę nad zlewem nim sięgnął po apteczkę.

-To naprawdę nic. Zajmę się tym sam - Szeptał zawstydzony wilk, który wciąż mrugał na rażące go światełka. Hyungwon westchnął.

-Hej, szczerze z początku czułem, że naruszasz mój teren, ale później doszedłem do wniosku, że w sumie nie jesteś taki zły, jak o tobie wszyscy opowiadali, a kiedy słuchałem jak Ki i Min mówili na twój temat, zrobiło mi się głupio. Naprawdę się cieszę, że po prostu cię unikałem, bo łatwiej mi jest cię przeprosić niżeli jak zrobiłbym to co Hos i Joo. To nie zmienia faktu, że chcę cię przeprosić za wszystko - Wilk stał oniemiały, niewyraźnie mrugając szerokootwartymi oczami.

-Ja dalej śpię, tak? - Chłopiec zaczął się rozglądać by zorientować się, czy naprawdę wciąż się nie obudził. Hyungwon parsknął śmiechem.

-Nie, nie śpisz, a to powinno cię utwierdzić w tym przekonaniu - Bez wahania wciągnął odłamek szkła z bladej dłoni, a chłopiec szybko wciągnął powietrze z bólu - Przepraszam - Szepnął ponownie, nim zalał całość płynem odkażającym. Przyciągnął młodszego do swojego boku, pozwalając mu się objąć, kiedy ponownie odkaził dość dużą ranę, nim zaczął zasłaniać ją grubą warstwą bandażu. Mniejszy chłopiec ściskał chudą talię starając się nie patrzeć na pianę wydobywającą się z jego rany - Już po wszystkim - Powiedział w końcu delikatnie poklepując zdrowy nadgarstek - Musisz bardziej uważać, bo ci ręce nie zostaną.

-Ręce są już stracone, teraz modlić się o nogi - Jęknął chłopiec, patrząc na zawiniętą już dłoń w schludnie założony bandaż tak, jakby był założony przez specjalistę - Dziękuję... za wszystko.

-A nie powinieneś być wdzięczny. Byłem dupkiem, ale to przeszłość. Chodź posprzątajmy to - Zaproponował, jednak nie dopuścił wilka do schylenia się. Kazał mu usiąść, odsuwając dla niego krzesło, nim zapełnił kolejną szklankę zimnym napojem, nie omieszkał uprzedzić by i tej nie rozpił. Ostrożnie pozmiatał całe szkło i wytarł mieszaninę rozcieńczonej krwi z podłogi, na tyle, by nikt się nie poślizgnął, ponieważ zbyt uzależniony od sprzątania chomik zapewne dokończy proces na błysk - Chcesz spać ze mną? - Chłopiec podskoczył zaskoczony dziwną propozycją - Min uwielbia z kimś spać, a wiem jak niewygodna jest nasza kanapa - Wyjaśnił szybko lekko wyciągając rękę w stronę wilka.

-Oh, nie jest taka zła - Jęknął młodszy, starając się grzecznie wykręcić od spania z kotem, jednak ten nie odpuścił. 

Czarnowłosy chwycił zawiniętą dłoń delikatnie, splatając ich palce, po czym ostrożnie pociągnął wilka do sypialni, którą dzielił z Kihyunem  i Hoseokiem. Było już ciemno, więc polegali jedynie na ich zwierzęcych, znacznie wyostrzonych wzrokach, kiedy starali się jak najciszej pokonać, w tej chwili, niemiłosiernie skrzypiący korytarz. Na palcach zakradli się do środka sypialni tak by nie obudzić dwóch starszych mężczyzn i delikatnie dreptali po panelach do jednego wolnego łóżka. Hyungwon pociągnął mniejszego na swój materac, nim objął go niczym pluszową zabawkę, upewniwszy się, że oboje są szczelnie przykryci dużym, włochatym kocem.

-Zamierzasz udusić mnie przez sen? - Jęknął mniejszy najciszej, jak był w stanie, po czym poruszył się odrobinę, starając znaleźć sobie bardziej dogodną pozycję.

-Jeśli to oznacza, że już na wielki będę mógł cię przytulać, to jak najbardziej. Jesteś taki milutki - Zaśmiał się starszy dumny, kiedy kocimi oczami zauważył czerwone wypieki na dwóch policzkach obok siebie - Teraz nie rozumiem jak mogłem być dla ciebie taki niemiły - Dodał kot mocniej wtulając się w szczeniaka, aż jego uszy załaskotały podbródek młodszego, przez co musiał ugryźć wargi by nie zachichotać - Nie ważne od dziś będę się tobą zajmować.

-Proszę Hyung nie, wszystko tylko nie spanie - Jęknął młodszy na myśl ciasnego, wręcz duszącego uścisku każdej nocy.

-Szczególnie spanie. A wiesz, co się stanie, kiedy Minhyuk się o tym dowie? Będziemy hybrydzią kanapką z nadzieniem z Changkyuna - Młodszy mógł jedynie skuczeć, ponieważ tylko to mu pozostało, kiedy pomyślał o znoszeniu nadpobudliwego psa podczas próby zasypiania.

-Kocham Cię Hyung - Szepnął wilk, czując narastające ciepło w środku. Po raz pierwszy miał wrażenie, że wszystko będzie dobrze. Zauważył, jak starszy unosi jedną brew, więc kontynuował - To nie prawda, że wilki chcą żyć same. Całe życie starałem się znaleźć sobie watahę, miejsce, gdzie będę mógł przynależeć, gdzie w końcu ktoś mnie zaakceptuje. Ja... już naprawdę traciłem nadzieję, że kiedyś mnie to spotka - Głos się załamał, warga drżała, a on jedyne co mógł zrobić to przycisnąć swoje ciało bliżej czarnowłosej hybrydy.

-Każdy potrzebuje rodziny i zaufania, a ja przysięgam, że będę z tobą już do końca Kyunii - To były ostatnie ich słowa tej nocy. Ciepło, miłość oraz przytulny uścisk sprawiły, że oboje zasnęli w niezwykle przyjemny sen, po raz pierwszy niestrapiony koszmarami.

Jeszcze tylko dwóch...

I'm afraid of youWhere stories live. Discover now