Rozdział trzeci

183 13 0
                                    

Changkyun usłyszał szmer cichych kroków po podłodze na korytarzu. Ktoś postanowił dołączyć do niego w "niespaniu o wczesnej godzinie". Wilk nie mógł spać długo, gdyż koszmary stały się nieznośne, jednak nie były one nowością. Nowością było to, jak bardzo realistyczne się wydawały.

Starając się zapomnieć o złych wspomnieniach, rozciągnął się zmięty od spania na kanapie, po czym delikatnie podniósł się ze swojego posłania. Nie trwało długo, nim usłyszał stukot naczyń, więc zapewne ktoś zaczął przygotowywać śniadanie. Szybko posprzątał swoje legowisko, pozostawiając torby w kącie pokoju, by nikomu nie przeszkadzały. Po czym już ubrany w codzienny strój składający się z dużej niebieskiej tym razem bluzy oraz czarnych spodni jeansowych. Schował ogon pod bluzą, otulając go wokół swojej talii, po czym ostrożnie wyszedł na korytarz. W kuchni zobaczył rudawo-blond mężczyznę, który krzątał się podczas gotowania jakiegoś dania. Wilk podszedł do krawędzi stołu, gdzie zatrzymał się by nie wystraszyć chomika.

-Dzień dobry - Powiedział cicho, jednak i tak Kihyun podskoczył na dźwięk nieznanego mu głosu. Nie uspokoił się, dostrzegając szarego wilka, który wyglądał na dość zmęczonego, pomimo że dopiero powinien się obudzić. Co ciekawsze nowy był już ubrany, co było dość, zaskakujące o tak wczesnej porze. 

-Yhym - Tylko do tego był zdolny starszy mężczyzna, który starał się nie koncentrować wzroku na wilczych oznakach mniejszego, modląc się, by sobie poszedł.

-Pomóc Ci w śniadaniu? - Spytał chłopiec ku nieszczęściu Kihyuna. Wiedział, że młodszy chce być miły, ale to nie był odpowiedni moment.

-Nie potrzebuję twojej pomocy - Warknął starszy mężczyzna, a wilk tylko przez chwilę wydał się zaskoczony jego słowami nim jak zwykle skulił się by przeczekać złość. Skinął cicho głową, po czym wrócił do salonu. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie mógł wrócić, bo rozzłościłby jeszcze bardziej chomika, ale nie mógł też zostać w salonie. 

Poczuł cudowny zapach jedzenia, co przypomniało mu, że wciąż nie jadł. Był głodny, ale nie na tyle by rzucić się do stołu, gdzie za chwilę pojawią się osoby, które go nienawidzą. Postanowił wyjść by nikomu nie przeszkadzać. Sięgnął do torby, szukając paru monet, po czym naciągnął kaptur bluzy na głowę. Po cichu ponownie opuścił salon tym razem, jednak o mało nie wpadł na hybrydę królika. Dosłownie stanął przed nim, zachodząc jego drogę, jednak szybko się wycofał, spoglądając na królika. Skurczył się na widok ogromnego mężczyzny o białych włosach oraz długich, sterczących uszach po bokach głowy w tym samym kolorze. Nie umknęło mu spojrzenie pełne obrzydzenia skierowane w jego stronę, nim pochylił głowę.

-Przepraszam - Wyszeptał, po czym wybiegł do przedpokoju. Jego ogon mocniej skręcił się na chudej talii by opanować odruch chowania się między uda. 

W pośpiechu ubrał buty, po czym wyszedł z mieszkania. Przeszedł korytarzem do drzwi z głową schowaną głęboko w zbyt duży kaptur, kiedy mijał kilka osób. Poczuł się bezpieczniej, dopiero kiedy otuliło go lodowate, poranne powietrze, a pierwsze ptaki ćwierkały radośnie swoją melodykę. Dopiero teraz uniósł głowę w stronę usłanego niebiesko-złotymi cieniami nieba, po którym krążył jakieś większe jaskółki. Spojrzał na powoli wschodzące słońce, które wyglądało tak pięknie o tej godzinie. Stojąc tak, zamknął oczy, wsłuchując się w odgłosy szczęśliwych rozmów, warkotu pojazdów oraz pomniejszych odgłosów życia porannego. Wziął głęboki wdech, wyczuwając zapachy, po których ciekła mu ślinka. Przypomniało mu to o głodzie, więc szybko ruszył do pierwszej lepszej kawiarni.

W środku pachniało tak słodko i było ciepło od świeżych, jeszcze ciepłych bułeczek, które Pani boleśnie wolno rozkrajała na pół by dodać do ich środka różne składniki. Chłopiec odetchnął z ulgą, ponieważ było tu niewiele osób i na całe szczęście nikt nie zwrócił na niego uwagi. Powoli podszedł do lady opuszczając wzrok by ukryć pod powiekami swoje srebrne oczy.

-Dzień dobry, poproszę jedną z tych bułek - Poprosił cicho podając kilka wyliczonych drobniaków kasjerce.

-Z mięsem czy serem? - Spytała kobieta, a młodszy stanął przed dylematem. Dawno nie czuł smaku mięsa w ustach, a jego wilcza strona aż się domagała odrobiny tego typu posiłku, jednak nie chciał, by posądzano go jak zwykle, że jak dzikie zwierzę je tylko mięso. Westchnął odrobinę, upewniając się, by kasjerka go nie usłyszała, nim odpowiedział.

-Poproszę z serem - Jęknął nienawidząc siebie. Kobieta podała mu kanapkę w zamian za tych kilka monet, a młodszy nie zwlekał, by wyjść z kawiarni. Ruszył w stronę większego drzewa, po czym osunął się po jego korze na lekko zmoczoną poranną rosą trawę.

Rozpakował zakupiony posiłek, po czym wgryzł się w niego z upragnionym westchnieniem ulgi. Jego wilcze kły zatopiły się w bułce, urywając kawałek i żując dość długo. Żałował, że nie miał ze sobą odrobiny wodny, a najlepiej herbaty, bo wyrób podobny do chleba przywołał u niego pragnienie, ale potrząsnął głową by więcej nie myśleć o tym. Żuł kolejny kęs patrząc, jak jeden z zielonych liści opadał delikatnie na trawę. Obserwował, jak zielone kiełki poruszały się wraz z delikatnym wiatrem.

Zastanawiał się, gdzie popełnił błąd. Co sprawiło, że wszyscy go nienawidzą. Nigdy nie miał przyjaciela. Zawsze był sam. Teraz miał Hyunwoo, ale to nic nie zmieniało. Nie chciał się narzucać by jedyna osoba na świecie, która go nie nienawidzi go znienawidziła. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jest to prawdziwe i teraz jest kolejną obawą młodego wilka. 

Dopiero po chwili zorientował się, że kanapka zniknęła w jego żołądku. Zmusił się do wstania by ruszyć w kierunku szkoły, gdzie dziś miał odebrać książki. Jego walka miała dopiero się rozpocząć.

[W tym czasie]

Hyunwoo przetarł zmęczone oczy, wychodząc ze swojej sypialni. Był trzecim, który się obudził sądząc po tym jak Kihyun i Hoseok szurali po kuchni. Otworzył drzwi do salonu by sprawdzić jak się ma nowy członek akademika, jednak jakie było jego zdziwienie, kiedy go tam nie zastał. Wszystko było pozostawione tak, jak wczoraj przez przybyciem wilka, a jedyne co się zmieniło to dwie dodatkowe torby w kącie pomieszczenia. Brązowowłosy wycofał się z pomieszczenia, spoglądając na łazienkę, która równie okazała się pusta. Spojrzał na swoich przyjaciół.

-Widzieliście Changkyuna? - Spytał z lekką obawą w głosie, jednak jego towarzysze wzruszyli ramionami.

-Wyszedł rano - Powiadomił go Hoseok nie zaprzątając sobie głowy z dalszymi wyjaśnieniami.

-Zrobiliście mu coś? - Po tym pytaniu dwójka pochyliła głowy by uniknąć oskarżającego wzroku najstarszego mężczyzny - Przyznajcie się - Warknął.

-Czemu podejrzewasz, że coś mu zrobiliśmy? - Kihyun wydał się zły na oskarżenie, ale w jego głosie łatwo było wyczuć niewielkie poczucie winy. Starszy tylko westchnął. Nie posiadał ani jednego argumentu, którego może użyć, więc zamilkł, zajmując swoje miejsce przy stole.

-Znowu o tym nowym? - Spytał Jooheon ziewając lekko, przez co przypominał baby tygrysa - Naprawdę to jest nie fair, że dostał się do najlepszej szkoły tak po prostu z dnia na dzień, kiedy my musieliśmy się ubiegać latami - Mówiąc chwycił kawałek mięsa, po czym usiadł na jednym z krzeseł, wyciągając jego podłużny ogon w pomarańczowo-czarne paski.

-Podobno był najlepszym uczniem w poprzedniej szkole - Powiedział Hyunwoo zgodnie z prawdą.

-To nic nie zmienia. Nie chcę go tu - Powiedział Hoseok bawiąc się swoim ulubionym makaronem w misce - A po drugie to wilk! Nie mamy pewności, czy nie weźmie i nie odgryzie nam szyi, kiedy będziemy spać!

-Przestańcie! To nie jest morderca! - Warknął groźnie niedźwiedź, skutecznie wszystkich uciszając.

Hyunwoo wiedział, że nie jest w stanie nic zrobić. Liczył, że za jakiś czas go po prostu zaakceptują.

I'm afraid of youWhere stories live. Discover now