Rozdział 12

105 14 20
                                    


Na wielkim monitorze wyświetlały się wiadomości z ostatnich wydarzeń, które działy się w samym środku miasta. Kamera uchwyciła uszkodzone budynki, walące się ściany, biegających w kółko i spanikowanych ludzi, zderzenia samochodów na ulicy, a zwieńczeniem tego byli walczący w tle bohaterowie przeciwko złoczyńcy.

To jednak nie oni przykuwali uwagę, a osoba, na którą przeciętny człowiek nie zwróciłby nawet uwagi, bo by jej nie zauważył. Ten jednak, kto nie charakteryzował się określeniem „statystycznego odbiorcy", ujrzałby zagubioną duszyczkę na placu boju, w dodatku z aparatem w dłoni.

Mężczyźnie, spoczywającemu wygodnie na czarnym, skórzanym fotelu, drgnął lewy kącik ust. Wyrazie zadowoliło go to, co ujrzało jego bystre oko. A raczej kogo.

Dłoń, wsparta na łokciu i podłokietnik, przejechała po lekkim zaroście w geście zastanowienia. Po chwili sięgnęła klawiatury, przy pomocy której obraz został odpowiednio wykadrowany, tak jakby dać pełen widok na dziewczę, którą był zainteresowany.

Rozległo się pukanie do drzwi, po czym szczęk ich otwierania. Były wielkie i metalowe, więc łatwo było o wykrycie potencjalnego złodzieja. Ale on wiedział, że o kimś podobnym nawet nie było mowy. Nie w miejscu, które strzeżone było prawdopodobnie lepiej, niż Biały Dom w Ameryce.

– Potrzebuję jej. Chcę ją. – Gruby, przepełniony zaborczością głos dobiegł zza fotela biurowego.

– Czy to siostra naszego obiektu badań? – zapytała nowoprzybyła postać o kobiecym, ponętnym głosie.

Nie kwapił się do odpowiedzi. Nigdy tego nie robił, jeśli jego myśli zaprzątało zupełnie co innego. Wiedział, że nie będzie ponaglany, bo przecież to on był tutaj szefem i w jednej sekundzie mógł ją zabić, po czym zastąpić kimś innym. Złączył spokojnie dłonie razem i zaczął stukać palcami o siebie z rosnącym na twarzy uśmiechem przebiegłości.

– Jedyna nie pociągnie już zbyt długo – oznajmił, pochylając się nad klawiaturą i zbliżając do mniejszego monitora, na którym wyświetlała się twarz fioletowowłosej dziewczyny. – Ptaszki doniosły mi, że ktoś tu jest bardzo zdeterminowany, by odnaleźć zaginionego brata. Myślę, że po tylu latach zasługuje na wymianę. Widzę w tej pannie potencjał. – Oparł się z powrotem, słysząc stukanie obcasów o posadzkę.

– Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Nie została nawet bohaterką – stwierdziła fakty. – Myślisz, że może być równie silna, co Jedynka?

Z ust mężczyzny wydarł się bliżej nieokreślony dźwięk. Ni to parsknięcie rozbieżności, ni to zadowolenia. Kobieta podeszła zmysłowym krokiem do fotela, na którego oparciu położyła dłoń, zdobioną przez czarne, długie szpony. Wystarczyło dotknąć, a mogłaby rozerwać skórę na meblu bez żadnego problemu.

– Ona będzie jeszcze silniejsza – odparł pewnie. – I dlatego właśnie musi być moja.

Moc. Tego w końcu pragnął najbardziej na świecie. To, czego sam nie dostał, a mógł mieć na wyciagnięcie ręki, jeśliby się tylko bardzo postarał.

Dotychczas prowadzone eksperymenty na Jedynce zawodziły jeden po drugim i aż dziwne, że chłopaczyna jeszcze zipał. To kolejny powód, dla którego chciał przywłaszczyć tę indywidualność i pokazać światu jego prawdziwy potencjał. Cała rodzina pieprzonych Fuijiwarów miała do dyspozycji coś pięknego i majestatycznego, co niegdyś samodzielnie stąpało po ziemiach na tej planecie. I niechętnie się tym chwalili.

Przykładowo ta dziewczyna zachowywała się, jakby chciała tę niesamowitą umiejętność zachować dla siebie i nigdy nikomu jej nie pokazać. Nawet nie była bohaterką! Nie mógł dać wiary, że tak marnowała swój potencjał. No i nie mógł zaprzeczyć fakcie, że gdyby się nią stała i dałoby jej to nieco popularności, zdołałby znaleźć się prędzej.

Zaginiona połowa | Todoroki Shoto x OCWhere stories live. Discover now