rozdział trzeci.

31 7 4
                                    

.







───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────

───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────





‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ── Dzwoń do tego cholernego prawnika. ── Rzuciła w kierunku panny Evans, kiedy ponownie znalazła się w swoim gabinecie. ── I jak tylko odbierze, łącz mnie natychmiast.

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ W tym momencie była zła. Pozwoliła się wyrolować. Ale ten cały prawnik też nie był zbyt honorowy. Skoro umówił się z nią na jutro, to powinien się z nią spotkać. A nie w między czasie ustalać warunki współpracy z konkurencją. Tak się po prostu nie postępuje!

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ── Cholerni prawnicy. ── Mruknęła pod nosem, przerzucając dokumenty rozłożone na małym stoliku w rogu gabinetu. Wczoraj pracowała nad nimi do bardzo późno i nawet nie miała siły ich później uporządkować. Teraz musiała znaleźć w nich to głupie oświadczenie, które faksem wysłał jej William, chwilę przed tym jak umówili się na spotkanie w sprawie umowy. Zgodnie z nim, miał nie zawierać żadnych umów z jej konkurencją, póki ona nie przedstawi mu oferty. Jak na złość, nie mogła go teraz nigdzie znaleźć. ── Cholerny pierwszy grudnia!

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ Usłyszała dźwięk dzwoniącej komórki. Spojrzała na swoją sekretarkę, która nadal siedziała ze słuchawką przy uchu i sięgnęła do kieszeni. Na wyświetlaczu migotał numer nieznany. Zmarszczyła brwi i po chwili nacisnęła zieloną słuchawkę.

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍── Genevieve Henderson, słucham. ── Rzuciła rzeczowo, przytrzymując sobie telefon ramieniem. Sama za to wróciła do szukania tego jednego, ważnego dokumentu. Gdzie też mógł się on podziewać?

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ Mogę wiedzieć, dlaczego twoja sekretarka wydzwania do mnie jak szalona. ── W pierwszej chwili wyprostowała się, nie rozumiejąc co rozmówca po drugiej stronie słuchawki miał na myśli. ── Przecież jesteśmy umówieni na jutro.

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ Poirytowana wypuściła z siebie powietrze, podpierając się jedną ręką pod bok. Już wiedziała, kto był jej rozmówcą.

‍‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ‍ ── Nie wydzwaniałaby, gdyby nie miała powodu. ── Odpowiedziała spokojnie. Trzymanie nerwów na wodzy, nie należało do rzeczy najłatwiejszych w tym momencie. ── Gdyby nie złamał Pan tego co jest w oświadczeniu i nie spotkał się z naszą konkurencją, to by nie wydzwaniała. Poza tym, skąd ma Pan mój numer telefonu?

❝ POSZUKIWANIA NA CZTERY ŁAPY ❞Where stories live. Discover now