Pokój Gryfonów

117 12 3
                                    

George zaprowadził mnie do pokoju głównego Gryffindoru. Pomieszczenie było dosyć szerokie, wymiarami prawie identyczne jak pokój puchonów. W kominku palił się ogień, przy kilku stolikach siedzieli drugoroczniacy, a na kanapach rozłożyła się grupka trzecio i czwarto roczniaków. Szczególnie przykuł moją uwagę stolik, gdzie dwóch chłopaków grało w czarodziejskie szachy, a dziewczyna uważnie się przyglądała. Byli to zapewne Harry, Hermiona i Ron. Rozpoznałam ich jedynie po chłopcu o rudych włosach. Fred i George mówili mi o młodszym bracie i jego grupce.

Przeszliśmy dyskretnie przez pokój i skręciliśmy w prawo, schodami do góry. Tak trafiliśmy pod drzwi sypialni bliźniaków. Już nie raz tam bywałam, często wieczorami gadaliśmy w trójkę, graliśmy w gry lub obgadywaliśmy różne żarty. W pokoju spał też Lee, któremu na początku nie podobał się pomysł, abym tam siedziała, lecz po kilku tygodniach się przyzwyczaił.

W tym momencie sypialnia była pusta. Gdy weszliśmy do środka oślepiło mnie światło lamp, a ciepłe powietrze uderzyło mnie w twarz. George zdjął kurtkę z moich pleców i powiesił na wieszaku. Szybko zaczął grzebać w szafie, po chwili na łóżko rzucił szarą bluzę z kapturem, a koszulkę z godłem Griffindoru, sweter z literą "G" i dresy wziął do ręki i mi podał. Powiedział, że mam to ubrać, bo jestem przemoczona. To bardzo miło, że się o mnie troszczy. Spojrzałam w jego oczy, on tylko lekko się uśmiechnął. Podziękowałam i poszłam do łazienki się przebrać. Usłyszałam, jak do pokoju wszedł Fred. Zaczął bardzo szybko mówić o tym, co przed chwilą zrobił z Lee. Kiedy skończył zapytał się:

- A gdzie Emila? Znalazłeś ją w końcu? - w tym momencie założyłam sweter i wyszłam z łazienki. Fred wyglądał naprawdę na zdziwionego. Spoglądał to na mnie, w swetrze swojego brata, to na Georga, który stał teraz na środku pokoju bez koszulki. Otworzył szeroko oczy i usta.

- Hej, to nie tak jak myślisz. Dziewczyna była przemoczona, więc dałem jej coś na przebranie. Ja też byłem w trakcie zmieniania bluzy, to tyle - powiedział szybko, wiedząc już pewnie co jego brat sobie myśli. Sama domyślałam sobie, co Fred mógł sobie wyobrazić. Zrobiło się lekko niezręcznie. Oboje patrzyli to na siebie, to na mnie, aż w końcu Fred zaczął mówić powoli i bez przekonania w głosie:

- Nie zbyt wam wierzę, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, więc po prostu już pójdę - wycofał się powoli do drzwi i zbiegł na dół. Po jego wyjściu George odwrócił się do swojego łóżka i wziął bluzę. Zanim ją założył spojrzał się na mnie. Jeszcze lekko mokre, rude włosy opadały mu na oczy i różowe poliki. Zapach jego perfum roznosił się po całym pokoju. Naprawdę go uwielbiałam.

Rozglądałam się po pokoju, aby na niego nie patrzeć. Przyjaźniliśmy się już bardzo długo, ale nigdy wcześniej nie poczułam się dziwnie w jego obecności. Tak jak teraz, gdy stał na środku pokoju bez koszulki i obserwował mnie. Czułam jak pochłania mnie wzrokiem, od góry do dołu. To było chyba coś więcej niż żart. Jego wzrok cały czas zmieniał położenie, to na moją twarz, to na moje ciało, w jego swetrze i dresach. Nigdy wcześniej George nie patrzył na mnie w sposób, jak w tej chwili.

Chłopak założył bluzę i powiedział:

- Pewnie jesteś zmęczona, może dzisiaj chciałabyś wyjątkowo zostać ze mną na noc? - po tych słowach przewróciło coś mi się w brzuchu, zrobiło mi gorąco i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nigdy wcześniej mi tego nie zaproponował i byłoby wszystko normalnie, gdyby nie ostatnie zdarzenia. Lekko zmieniło się moje nastawienie do chłopaka, lecz po chwili przypomniało mi się, że to tylko przyjaciel i to nic takiego. Uśmiechnęłam się i zgodziłam.

Było już dosyć późno, więc od razu George zaścielił łóżko i się na nim położył, robiąc miejsce dla mnie. Byłam pewna, że proponując mi wspólną nockę miał na myśli tylko tyle, że zostanę w jego pokoju. Stałam przed chłopakiem, zastanawiając się czy to dobra decyzja położyć się obok niego, więc spytałam się:

- Nie śpią tu także Fred i Lee? Nie będzie dziwnie jak tu przyjdą? - George tylko spojrzał pytająco i pokręcił głową, odsłaniając kołdrę. W moim brzuchu znowu zawirowało. Ułożyłam się obok niego i spojrzałam mu w oczy. Chłopak objął jedną ręką mnie w talii, a drugą podłożył sobie pod głowę. Leżeliśmy przytuleni do siebie, nie rozmawialiśmy. Kiedy oczy zaczęły mi się zamykać George tylko rzucił: "Widzę, że już zasypiasz", ręką pogładził mnie po włosach i szepnął: "Miłych snów skarbie".

Nie do końca wiedziałam, dlaczego tak mnie nazwał, lecz byłam zbyt zmęczona, aby o tym myśleć. Zamknęłam oczy i jedyne co słyszałam to głęboki oddech Georga.

Coś Więcej Niż Przyjaźń - George W. (Przerwane)Där berättelser lever. Upptäck nu