Strach ma wielkie oczy

149 11 2
                                    

W momencie, kiedy dali mi znak ostrożnie otworzyłam drzwi do pokoju. Nie zauważyłam nic dziwnego, co mogło się rzucać w oczy. Chwilę się rozglądałam. Nagle z łazienki wyszli Fred i George. Wydawali się inni. Stanęli na środku pokoju i patrzyli na mnie ostrym wzrokiem. Po chwili milczenia odezwał się Fred:

- Co ty tu robisz Puchonko? - nie spodziewałam się, że spytają się w ten sposób - ktoś ci pozwolił tu wejść?- przez chwilę milczałam i spoglądałam na nich z nie pokojem, ich oczy były ciemniejsze niż zazwyczaj. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc milczałam.

- Chyba Fred zadał ci pytanie - powiedział ostrym tonem George - jeśli nie chcesz odpowiedzieć, to po prostu już wyjdź.

- Myślałam, że  już mogłam wejść, w końcu po coś mnie zawołaliście - wydukałam.

- Po co mielibyśmy wołać jakąś bez wartościową i brzydką Puchonkę do naszego pokoju - ironicznie zapytał Fred, potem parsknął śmiechem  i kontynuował - a jeszcze szczególnie, że to ty. Okropniejszej osoby nigdy nie znaliśmy. Niska, denerwującą, ani krzty piękna. Z takimi osobami przyjaźnią się tylko przegrywy - stałam jak wryta , nie wiedziałam kompletnie co odpowiedzieć.

- Myślałam, że się przyjaźnimy, no co ty. Fred - mówiąc to popatrzyłam na niego, potem zwróciłam wzrok na Georga - George, to jest jakiś głupi żart? Bo nie zbyt mnie to bawi, wiesz. Możecie już skończyć, nabraliście mnie.- Ostatnie słowa prawie wykrzyknęłam. Naprawdę nie wiedziałam co się dzieje. Wystraszyłam się, kiedy George położył dłoń na moim ramieniu, pochylił się i szepnął mi do ucha.

- Myślałaś , że kiedykolwiek będziemy przyjaźnić się z tobą? To chyba ty jesteś jakimś żartem.- Dalej coś mówił, zaczął krzyczeć, lecz nic już nie słyszałam, widziałam czarną plamę przed oczami i brakowało mi tchu.

Przez długą chwilę  tak stałam i nadal nie do końca wiedziałam co się dzieje. Kiedy do mnie to  dotarło , kompletnie zapomniałam o wszystkim, co było dla mnie ważne. Teraz to nie miało znaczenia. W oczach miałam łzy, nogi miałam jak z waty. Nie wiedziałam co teraz. Przecież, przyjaźniliśmy się od drugiej klasy. Znaliśmy się czwarty rok, a oni nagle wyskakują mi z takim faktem. Nie wiedziałam co myśleć, ani co zrobić. Miałam okropny mętlik w głowie. Czułam się coraz gorzej. W końcu łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Zrobiło mi się słabo.  Nie miałam już siły stać. Upadłam na ziemię, na kolana.

Nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy z szafy wyszedł George. Szybko podbiegł i mnie objął. Fred leżał na ziemi przed szafą, najwyraźniej musiał się przewrócić o nie poskładane ubrania. Poprzednie postacie stojące cały czas przede mną zniknęły. Nie wiedziałam co się z nimi stało. Usłyszałam tylko jak Fred rzucał zaklęcie "Riddikulus". Wtedy do mnie dotarło, że był to Bogin. Nadal klęcząc na ziemi, w objęciach Georga szlochałam i się trzęsłam. Był to dla mnie koszmar.

Nie minęła chwila, a Fred siedział na kolanach obok mnie i swojego brata. Nie wiem ile tkwiłam w uścisku Georga, ale trudno było mi się uspokoić. Chłopak co chwilę gładził ręką po moich plecach i szeptał, że wszystko jest już okej, że był to tylko Bogin. Nawet to, mi nie pomagało.  Cały czas miałam przed oczami widok bliźniaków, patrzących na mnie, jakby chcieli mnie zabić. A w uszach ciągle słyszałam szept Georga i ich krzyk. Jedyne, dzięki czemu było mi lepiej to zapach Georga. Pachniał wanilią, dymem od fajerwerków i męskim perfumem. Po kilkunastu minutach dałam radę się lekko uspokoić, a chłopak uwolnił mnie z objęć. Nadal siedziałam na ziemi z bliźniakami. Spojrzałam na nich. Oboje byli bardzo zaniepokojeni, patrzyli na siebie. Kiedy ogarnęli, że zauważyłam ich miny zwrócili wzrok na mnie i się uśmiechnęli. Poczułam jak George łapie mnie za rękę i mocno ją ściska. Jego dłoń była duża i ciepła. Patrzył mi się głęboko w oczy. Widziałam, że był naprawdę zmartwiony. Fred spojrzał na nasze splecione ręce i uśmiechnął się pod nosem. Poczułam się lepiej.

Coś Więcej Niż Przyjaźń - George W. (Przerwane)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora