113

1.9K 76 14
                                    

12 lat później

*HARRY (JAMES)

Zszedłem po schodach na dół. Czarnoskóra kobieta krzątała się po kuchni, przygotowując śniadanie.

-siadaj i jedz-rozkazała widząc mnie.

Posłusznie usiadłem przy stole obok brata, którego pogłaskałem po głowie. Wziąłem do ręki kanapkę i powoli zacząłem ją jeść. Nie miałem na to siły, ani ochoty. Najchętniej zostałbym w łóżku kończąc swój sen.

-pośpiesz się Harry, zaraz spóźnisz się do szkoły-powiedziała widząc, jak wolno jem.

-James-poprawiłem kobietę.

-Harry, proszę-

-James-powiedziałem ostro patrząc w jej oczy.

Ona tylko wykrzywiła usta. Patrzyła na mnie z rozczarowaniem? Tak, to było rozczarowanie. Było jej przykro, że nie mogłem zapomnieć. Ale ja nie potrafiłem. Nie chciałem.

-pójdę już-powiedziałem widząc jej niezadowoloną minę-zjem jak wrócę-dodałem, gdy otworzyła usta, by zapytać o śniadanie.

Wbiegłem na górę do łazienki i umyłem zęby. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wciąż miałem dłuższe, kręcone, ciemnobrązowe włosy. Nie pozwalałem ich nikomu przeczesywać. Tylko on tak robił i tylko on mógł to robić.

Wyszedłem z łazienki i wziąłem plecak ze swojego pokoju, po czym znowu zszedłem na dół. Nałożyłem czarne trampki i wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami.

Może i zachowywałem się jak niedojrzały gnojek, ale wkurzało mnie, że matka robiła wszystko, bym zapomniał o tacie. Powtarzała, że jest zły, ale ja go pamiętałem inaczej.

Pamiętałem go, jako kochanego i troskliwego. Poświęcał nam wszystko, pracował dzień i noc, zostawiając nas pod dobrą opieką, a gdy nie był w pracy, mimo zmęczenia siedział i zajmował się nami. Kochał to. Kochał nas.

Miałem kawałek na piechotę do szkoły, więc po 10 minutach spacerku byłem przed budynkiem. Usiadłem na murku obok parkingu. Spojrzałem na samochody przede mną, jednak po chwili moje oczy zostały zasłonięte przez czyjąś dłoń.

-cześć skarbie-powiedziała dziewczyna i odchyliła moją głową w tył.

Złączyła nasze usta w krótkim pocałunku.

-cześć-odpowiedziałem uśmiechając się i podając jej rękę.

Przeskoczyła murek i usiadła na moich kolanach.

-co się stało?-spytała patrząc na moją minę.

-nic-skłamałem.

-akurat, znam Cię. Znów pokłóciłeś się z mamą?-nawet nie musiałem odpowiadać. Dziewczyna tylko westchnęła.

-o tatę?-kiwnąłem głową.

-czemu się z nią kłócisz, ona pewnie lepiej znała Twojego ojca, byłeś dzieckiem, a dzieci nie widzą niektórych rzeczy-

-nie zrozumiesz tego, dla Ciebie i innych on jest największym skurwielem, jakiego widziało to miasto, a dla mnie był kochającym ojcem-

-dobrze, spokojnie już-pocałowała mnie krótko i złączyła nasze dłonie-jeżeli chcesz, pomogę Ci się czegoś dowiedzieć-powiedziała, a między nasze twarze wleciał biały dym.

-hej wam, słyszeliście o tym, że jutro mają wypuścić z więzienia tego porywacza i gwałciciela? Lepiej pilnuj swojej Lauren, bo zniknie w piwnicy-powiedział Jake, po czym znów zaciągnął się papierosem i dmuchnął nam w twarze dymem.

Jesteście moje - Kontynuacja/ZakończenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz