110

2.3K 64 12
                                    

*BILL

Jej ręka masowała skórę mojej głowy. Przymknąłem oczy oddając się rozkoszy. Byłem zmęczony ostatnimi dniami. Przy niej czułem, że mogę wypocząć.

Zabrała rękę z mojej głowy, a po chwili poczułem jak łapie mnie za podbródek. Zanim otworzyłem oczy, złączyła nasze usta.

Oddałem pocałunek. Był inny niż zwykle. Całowała mnie, jakby miało nie być jutra, nie chciała się oderwać. A ja z przyjemnością oddawałem każdy z pocałunków.

Pociągnąłem ją, aby usiadła na moich kolanach. Dziewczyna złapała w swoje dłonie moją twarz, kciukami gładząc moje policzki. Jej usta łączyły się miliony razy z moimi składając na zmianę krótkie i dłuższe pocałunki.

-Lucy, co się dzieje?-spytałem w końcu przerywając jej.

Rękoma objąłem ją w talii, jeszcze mocniej przytulając do siebie.

Dziewczyna patrzyła w dół, przygryzając wargę. Ciekawiło mnie o czym myślała. jednak widziałem, że nie chciała mi tego mówić.

-nie musisz mówić-powiedziałem w końcu-tylko nie smuć się-pocałowałem ją w nos.

Dziewczyna uśmiechnęła się i poprawiła moje włosy, zakładając je za uszy. Ponownie złączyła nasze usta, poruszając przy tym biodrami. Oboje jęknęliśmy.

Wstałem, trzymając blondynkę na rękach, a ona oplotła mnie nogami. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę schodów. Zachwiałem się stając na pierwszym z nich i szybko złapałem poręczy.

Lucy pisnęła cicho, odrywając się od moich ust i mocniej wtulając we mnie. Z większą ostrożnością wszedłem na samą górę do mojej sypialni. Zamknąłem za sobą drzwi i postawiłem dziewczynę.

Uśmiechnęła się i przygryzła wargę. Wciągnąłem głośno powietrze patrząc na nią. Zrobiło mi się jeszcze gorącej. Czułem się jak nastolatek.

Tym razem to ja pierwszy złączyłem nasze usta. Nie wiedziałem nawet kiedy znalazłem się na łóżku, popchnięty przez blondynkę.

Usiadła na mnie, całując mnie, a jej ręce powędrowały do mojego paska. Ruszyła biodrami, a ja ponownie jęknałem.

Tak bardzo mi jej brakowało w ostatnim czasie, a teraz była tak blisko.

-*-

Gładziłem dziewczynę po plecach, a ona palcem kreśliła różne wzory na mojej klatce piersiowej. Mimo zmęczenia czułem się cudownie. Przy niej czułem się cudownie. Jakby wszystkie zmartwienia przy niej magicznie znikały.

Ale niestety wiedziałem, że nie znikną.

-Lucy-zacząłem.

-hmm?-blondynka podniosła się i podparła na łokciu.

-myślałem o tym co mówiłaś i...-obróciłem głowę by spojrzeć w jej oczy.

-i?-

-w najlepszym wypadku grozi mi 25 lat-przełknąłem ślinę, czując jak dłonie pocą mi się ze stresu. Moja ręka już nie gładziła jej pleców.

-chciałbym, żebyś zajęła się chłopcami przez ten czas-dodałem.

-nie wiem, Hanah i Sam są ich matkami-

-obiecaj mi Lucy-złapałem jej dłoń i ścisnąłem z nadzieją.

-nie mogę Billy-powiedziała smutno i odsunęła się ode mnie-chciałabym, bo naprawdę ich lubię, ale nie mogę-

Pokręciłem głową z rezygnacją. Wiedziałem, że to nie miałoby sensu jeżeli ona się nimi nie zajmie.

Jesteście moje - Kontynuacja/ZakończenieWhere stories live. Discover now