Na stacji metra po raz kolejny przekonałam się, że nie ma zaiste wredniejszego zajęcia niż czekanie.
– Dwie torby aparatów. Dwie torby głupich aparatów. Syn obrobił ojcu geszeft. Co za parszywe czasy.
Na taką to modłę sobie biadoliłam, gdy czekaliśmy z Nickiem na pociąg – tak, o, żeby zabić jakoś czas.
– Żeby jeszcze chociaż o jakiś majątek tu szło – ględziłam. – To bym przynajmniej mogła jakoś zrozumieć. A ile nam tego wyszło? Sto patyków? Sto pięćdziesiąt? Na pół. I jeszcze dola dla mechanika. No skok stulecia po prostu, no! Chytry plan Chrisa. Wyrolować ojca... Zresztą ten jego ojciec to też niezły agent. Co za toksyczna, porąbana rodzinka! A podobno to nasz związek jest nienormalny.
Nick nie odpowiedział. Bardziej od wysłuchiwania moich jeremiad interesował go dalszy koniec peronu, gdzie u stóp ruchomych schodów, pod wielką reklamą piwa, zainstalowała się jakaś garażowa kapela. Dźwięki bluesa latały po stacji.
– I pójdą do paki na ładnych parę lat – przynudzałam dalej. – A w przypadku Blynxa dochodzi jeszcze recydywa. Więc bonus. Chrisa to może jeszcze potraktują ulgowo, ale jego... nie sądzę. Się dobrali jeden z drugim, Chris i Blynx...
Bla, bla, bla. Tak naprawdę to guzik mnie obchodzili Chris i Blynx. Guzik mnie obchodziła cała ta sprawa. Obchodził mnie tylko Deep Throat, i tylko on zaprzątał mi głowę. No, ale tego tematu poruszać za bardzo nie chciałam.
– Taak... Swoją drogą ciekawe, czy będą ich sądzić za usiłowanie morderstwa, czy tylko za rozbój? Jak myślisz? Przecież facet mógł się przekręcić.
– Nie przesadzasz aby? – odezwał się Nick. Pstrykał sobie palcami do rytmu.
– Mógł się przekręcić – powtórzyłam. – Gdyby dawka była za duża... mógłby już się nie obudzić. Wiesz w ogóle, co to jest etorfina?
– Wiem, wiem. Chociaż ich ostatnia płyta to straszna komercha.
Jakoś nie wyglądał na specjalnie przejętego. Po prawdzie to on rzadko kiedy wyglądał na przejętego czymkolwiek. Nick był niewolnikiem własnego ośrodka przyjemności – i było mu z tym dobrze.
– Nie takie rzeczy widziałeś, co?
– Ten na garach jest świetny.
– Hm? No niezły, fakt. Ale ten typek, co katuje rozstrojoną gitarę, trochę psuje efekt.
– Rozstrojoną?
– Nie słyszysz?
– Według mnie brzmi wspaniale. Aż tak się wyznajesz?
– Wiesz, te moje uszy nie są tylko do ozdoby.
– Są bardzo wrażliwe.
– Bardzo.
– Zwłaszcza u nasady. I tu z tyłu. A i jako ozdoba też świetnie się sprawdzają.
– Nie to miałam... A, zresztą. Mhm. Whatever...
Się nie kleiła rozmowa. Nie mogłam się skupić. Myśli o Deep Throacie krążyły mi po głowie jak muchy nad trupem. Nawet komplement nie podziałał... Na stacji było pustawo. Szczyt zdążył się już wypalić, o tej porze to już tylko imprezowicze wychodzą na żer, no, ewentualnie jeszcze jakieś dzbany jak my wracają z roboty. Zwierzogród po godzinach. Zebra w garniturze siedzi na ławce i scrolluje telefon. Jeleń w robociarskim kombinezonie zmywa podłogę. Wilk bez nogi żebrze pod ścianą. Na ścianach graffiti. Pomazane jest tu wszystko i wszędzie, to nieuleczalna bolączka stolicy. W bazgrołach odbijają się aktualne nastroje polityczne ulicy, strefy wpływów hoolsów poszczególnych drużyn, plebiscyty na najbardziej znienawidzone mniejszości. Zdawało mi się, że od wczoraj przybyło kilka kolejnych mazajów. Pokręciłam z rezygnacją głową. Rozbezczelnili się z tym graffiti już zupełnie, malują je już w biały dzień, nawet monitoring im niestraszny. Zerknęłam na tablicę odjazdów. Wisiała nad nią kamera.
![](https://img.wattpad.com/cover/247789255-288-k323195.jpg)
CZYTASZ
[Zwierzogród] Okrakiem na barykadzie
FanfictionKim jestem? Komu służę? Czemu poświęcam życie? Okazuje się, że nawet błaha i kameralna w gruncie rzeczy sprawa może zmusić do zastanowienia się nad takimi kwestiami. O co tak naprawdę chodzi w byciu policjantem? Pewnej funkcjonariuszce o przewymiaro...