Bonus 2."Anioł, który złapał mnie za dłoń gdy nikt inny nie chciał."

358 52 25
                                    

(Nadal perspektywa Dazaia.)

"Wszystko jakby zwolniło, tego nienawidzę. Za każdym razem gdy lecisz, czas spowalnia. A ty uświadamiasz sobie, że było można załatwić to w inny sposób..."

W inny sposób? Ja... Nie... Umarłem?
Zaraz, co się dzieje? Czuję się jakby anioł mnie zatrzymał. Gdy zacząłem lecieć, czas naprawdę zwolnił. Ale żeby aż tak?
Czuję jakby istota boska złapała mnie za rękę i powiedziała "Nie teraz, teraz musisz żyć."
Ale dla kogo?
Dla... Niej?

- Dazai, cholera! - Otworzyłem zaciśnięte oczy gdy usłyszałem jakby znajomy mi głos.

Spojrzałem w górę za nadgarstek trzymała mnie ręką anioła. Naprawdę.

Nagle poczułem krople wody na twarzy, ale skąd? Spojrzałem w bok, deszcz nie padał. Znowu spojrzałem ku górze. Nie mogłem rozpoznać tej ciemnej sylwetki, ale po chwili uświadomiłem sobie kto zatrzymał mnie znowu przy życiu. Te
[K/W] włosy mogły należeć do tylko jednego anioła. Tylko do tego, który jest moim aniołem stróżem. Odasaku? Nie. To była ona. Ta, która sprawiła że moje serce nie było zrobione z tkanki, a z wody. Huraganu na morzu, który przy jednej osobie nie mógł się uspokoić.

Zupełnie jak w Micie o Tezeuszu i Eurydyce. Choć Tezeusz silny i waleczny, aby huragan na morzu się uspokoił, zostawił ukochaną Eurydykę na wyspie Naxos. Morze znowu było spokojnie a Heros wrócił do domu. Jedyną różnicą między mną, a Tezeuszem jest taka, że ja nie mam domu.

- Dazai! - znowu usłyszałem ten kobiecy głos który tym razem wybudził mnie z przemyśleń.

- [T-T/I] co ty... - zapytałem ze łzami w oczach. Znowu. Znowu płaczę. Jestem słaby.

- Pomożesz mi!? - zapytała mało nie zdzierając gardła. Trzymała mnie za nadgarstek i próbowała podciągnąć.
Pomogłem więc jej i zaraz siedziałem na zimnej podłodze. A przede mną w pół leżąca kobieta, która teraz oddychała tak szybko, i tak głośno, że mógłby ją usłyszeć głuchy.

- Przecież... - wyszeptałem. Przecież widziałem to. Widziałem jak lecę, jak uderzam o chodnik, jak moje ciało zamienia się w kałużę krwi. Albo to tylko moja wyobraźnia która znowu płata mi figle.

- Dazai... - popatrzyła na mnie dalej ciężko dysząc.

- T-tak? - zapytałem ze łzami w oczach.

- Co ty chciałeś zrobić!? - znowu krzyknęła i rzuciła się na mnie. Myślałem że dostanę od dzikiej kotki po mordzie, ale ona tylko mocno mnie przytuliła i nie chciała puścić.

A ja milczałem. Co miałem jej powiedzieć? "Zakochałem się w tobie, ale jestem zbyt słaby aby ci to powiedzieć więc stwierdziłem że ucieknę od tego. Tak jak od wszystkich moich problemów."? Nie. Nie mogłem tego powiedzieć. Po prostu siedziałem cicho i przerażony się na nią patrzyłem.

- Co chciałeś zrobić!? Dlaczego milczysz!? Powiedz mi! Dlaczego? Dlaczego...? - Przytuliła mnie jeszcze mocniej.

Nadal nie mogłem choć wymamrotać krótkiego słówka.

- Proszę! Powiedz tak jak zawsze, że ćwiczyłeś latanie, albo że chciałeś spróbować nowej metody ze swojej książki! Proszę, powiedz to! Nie milcz! Twoje milczenie rozbija mi serce na małe kawałeczki! - wykrzyczała i spojrzała do góry, na moją twarz. Na twarz, która teraz tonęła w łzach. A dlaczego? Dzień jak codzień. Po prostu samobójstwo, które zresztą znowu się nie powiodło. Ale tym razem coś się zmieniło. Tylko... Co? Dach jak każdy inny, ruchy jak zawsze takie same. Tylko że teraz, przed skokiem myślałem o kimś innym niż o sobie. To samobójstwo nie miało być, tak jak każde inne, egoistyczne. Teraz chciałem uciec od miłości. Chciałem uciec od jej szczerego uśmiechu, od
[K/O] tęczówek, od długich, czarnych rzęs, od delikatnych i małych dłoni, od miękkich, [K/W] włosów, od... Od niej. Po prostu chciałem od niej uciec. Ale nie mogłem wyjechać. Nawet gdybym uciekł na drugi koniec świata, ona by zaszła mnie od tyłu i tak naprawdę ciągle jechała ze mną. Nawet bym nie wiedział kiedy kupowała bilet na pociąg.

Kwiat brzoskwini || Dazai x Reader || FF BSD [WZNOWIONE]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن